"Propozycje PiS to piramida finansowa"

(fot. PAP/Paweł Supernak)
PAP / pz

To klasyczna piramida finansowa - tak w czwartek minister finansów Jacek Rostowski ocenił propozycje zmian gospodarczych PiS, zaprezentowane przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Jak wyliczył resort finansów, w 2013 r. kosztowałyby one państwo 62,6 mld zł.

Minister finansów wyraził gotowość do debaty nt. gospodarczych propozycji PiS z Kaczyńskim.

Rostowski ocenił na czwartkowej konferencji prasowej, że Kaczyński przedstawił w niedzielę gospodarcze propozycje PiS "jak na siebie wyjątkowo klarownie", co - tłumaczył - pozwoliło MF przeprowadzić precyzyjne wyliczenia.

DEON.PL POLECA

Resort wyliczył koszty około połowy wszystkich propozycji PiS, dlatego - jak mówił szef resortu finansów - przedstawiane liczby to "absolutne minimum" tego, co kosztowałyby pomysły PiS.

Rostowski ocenił przy tym, że propozycje PiS to piramida finansowa, na której ucierpieliby wszyscy Polacy. - Te propozycje stanowią klasyczną piramidę finansową - przyjemną, łatwą do przyjęcia na początku, ale nie do utrzymania nawet w średnim okresie czasowym. Jak każda piramida finansowa, także i ta musiałaby upaść - zaznaczył minister.

Jak zwrócił uwagę, według szacunków łączne koszty wynikające z propozycji PiS są "prawie dwukrotnie większe od całego deficytu w budżecie państwa na 2013 r.". Jak mówił, w pierwszym roku wyniosłyby 62,6 mld zł, przy dochodach na poziomie 8,2 mld zł.

Rostowski wyliczał, że w 2013 r. 10,9 mld zł kosztowałaby ulga dla dzieci, ulgi inwestycyjne - 13,2 mld zł, uwzględnienie kosztów uzyskania przychodu w podatku dochodowym - 1,1 mld zł; obniżenie składki rentowej - 7,7 mld zł, a zwrot podatku dla emerytów - 13,9 mld zł.

Z kolei w 2016 r. - według ministra - realizacja zaprezentowanych przez prezesa PiS zmian gospodarczych kosztowałyby już 83,9 mld zł netto, a już w 2014 r. Polska przekroczyłaby "w sposób nieunikniony" drugi próg ostrożnościowy (55 proc. relacji długu publicznego do PKB), a w 2015 r. przekroczylibyśmy "próg konstytucyjny".

- Trudno sobie wyobrazić, jak katastrofalne byłyby skutki dla gospodarki polskiej - mówił Rostowski. Zaznaczył, że w 2040 r. - przy założeniu wycofania się z podwyżki wieku emerytalnego - relacja długu publicznego do PKB wyniosłaby 49 proc. PKB z 2040 r.

- Łączny dług polskiego państwa do PKB w 2040 r. stanowiłby 206 proc. PKB, czyli o 1/3 więcej niż dzisiaj w Grecji. Oczywiście nigdy do tego by nie doszło, bo wcześniej załamałyby się polskie finanse publiczne - stwierdził minister.

Rostowski ocenił, że w złożonym przez PiS projekcie nowelizacji ustawy o podatku VAT nie ma zasady "odwróconego obciążenia VAT-em złomu", którą zawiera obowiązująca ustawa o VAT. Polega ona na tym, tłumaczył minister, że kupujący najpierw płaci VAT od zakupionego złomu, a dopiero potem może uzyskać zwrot z urzędu skarbowego.

Jak zaznaczył, mimo że zaproponowane przez PiS usunięcie tej zasady wiąże się z relatywnie niewielkim kosztem finansowym - 500 mln zł - to ma bardzo negatywne skutki, jeżeli chodzi o walkę z oszustwami podatkowymi. Jednocześnie dodał, że 500 mln to kwota, którą rząd i samorządy łącznie wydają na żłobki.

Według ministra propozycja PiS dot. usunięcia tej zasady "stworzy otwarte drzwi dla twórców słupów i oszustów podatkowych". - (Ta propozycja) pokazuje, że wszystkie twierdzenia ze strony PiS, że będzie mogło zwiększyć ściągalność podatków i dyscyplinę podatkową, są wysoce niepewne - mówiąc delikatnie - i nawet podejrzane - powiedział.

Rostowski skrytykował też jedną z propozycji PiS dotyczących podatku dochodowego. Przewiduje ona uwzględnienie przez pracownika - jako kosztów uzyskania przychodu - wydatków na m.in. prywatne świadczenia medyczne, usługi remontowe, sprzątanie. Według ministra korzyści z takiego rozwiązania mieliby głównie bogatsi podatnicy.

- To jest gigantyczna różnica korzyści dla biedniejszych i bogatszych podatników. Prawdę mówiąc, jest ona zastanawiająca w ustach tych, którzy deklarują, że chcą włożyć rękę do głębokich kieszeni - ocenił Rostowski.

Minister odniósł się też do zapowiedzi Kaczyńskiego, że chce stworzyć 1,2 mln miejsc pracy w ciągu 10 lat.

- Oznacza to 120 tys. miejsc pracy rocznie. Chciałem przypomnieć, że w okresie 2008-2011, czyli za naszych rządów, tworzyliśmy 213 tys. miejsc pracy rocznie. To chyba jedyna obietnica w tym programie (Kaczyńskiego), która jest naprawdę w pełni realistyczna. Myślę, że nawet rząd Jarosława Kaczyńskiego byłby w stanie osiągnąć mniej więcej połowę tego, co myśmy osiągnęli w czasie kryzysu - powiedział Rostowski.

Jego zdaniem, prezes PiS w ogóle nie bierze pod uwagę kryzysu w strefie euro. - Zamiast bezpieczeństwa Kaczyński proponuje Polakom gigantyczne ryzyko finansowe. Można by skończyć mówiąc tak: "może jednak bezpieczniej dla Polski, żeby Jarosław Kaczyński nawet kalkulatorem się nie bawił" - dodał minister.

Rostowski był też pytany, czy resort finansów powinien dokonywać wyliczeń kosztów realizacji propozycji partii opozycyjnej. - Minister finansów ma zajmować się bezpieczeństwem finansów publicznych, skutki tych propozycji (PiS) byłyby katastrofalne dla finansów publicznych, wobec tego Polacy mają wszelkie prawo wiedzieć, jakie byłyby skutki tych propozycji. To jest kluczowa funkcja obrony finansów publicznych przed poważnymi zagrożeniami czy błędami - przekonywał.

Zdaniem Rostowskiego, dokonanie przez resort finansów wyliczeń było "absolutnie słuszne i stosowne". Minister powiedział jednocześnie, że nie wie, ilu urzędników jego resortu pracowało przy tym.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

"Propozycje PiS to piramida finansowa"
Komentarze (3)
T
Troll
6 września 2012, 16:51
Kolejna propaganda. Takie wyliczenia to ja tez mogę zrobić. Wszystko co PO sknoci jest najlepsze, reszta to katastrofa. A jak można wierzyć rządowi oszustów, którzy doprowadzili Polskę do takiego stanu jaki mamy obecnie. Zamiast zielonej wyspy galopująca bieda, bałagan, korupcja i zastój, a wszystko podszyte kłamstwem. Polska jest zieloną wyspą,tylko popatrzeć i wyliczyć ile jest bezrobotnych na zielonej trawce.Propaganda i manipulacja ludźmi robi swoje.Można też zwalać na stan wojenny ale ile zostało zniszczonych przedsiębiorstw,małych firm i ludzi którzy mieli coś do powiedzenia.Została nam klika solidarnościowa króra chce udowodnić że,ona jest tylko realną warstwą aby rządzić w tym kraju.Obchody solidarnościowe każdego roku przyjmowane są dla większości Polaków z obrzydzeniem.
G
gwiazdka
6 września 2012, 16:49
Kaczyński jak zwykle coś powiedział i zapewne o tym zapomniał, bo tak trzeba było zronbić z punktu widzenia marketingowców PIS. Po co do tego wracac? 
D
DNA
6 września 2012, 16:05
Kolejna propaganda. Takie wyliczenia to ja tez mogę zrobić. Wszystko co PO sknoci jest najlepsze, reszta to katastrofa. A jak można wierzyć rządowi oszustów, którzy doprowadzili Polskę do takiego stanu jaki mamy obecnie. Zamiast zielonej wyspy galopująca bieda, bałagan, korupcja i zastój, a wszystko podszyte kłamstwem.