Zawartość teczki pracy TW "Bolka"

(fot. PAP/Jacek Turczyk)
PAP / psd

Kilkadziesiąt spotkań TW "Bolka" z oficerami SB od stycznia 1971 r. do lutego 1976 r. dokumentuje udostępniona przez IPN teczka personalna "Bolka", przejęta przez Instytut z domu gen. Czesława Kiszczaka.

IPN udostępnił w poniedziałek teczkę personalną i teczkę pracy "Bolka". Są tam m.in. odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek" z 21 grudnia 1970 r., doniesienia "Bolka" oraz notatki funkcjonariuszy SB ze spotkań z nim oraz oceny SB okresu jego współpracy.

Na początku teczki pracy znajdują się dokumenty formalne SB. "Arkusz przebiegu współpracy" pozostał niewypełniony. Puste są tam zatem pola: o pseudonimie i numerze ewidencyjnym agenta oraz dniu i celu jego pozyskania. Nie ma też wypełnionych rubryk co do terminów spotkań z TW i ich wyników.

W wykazie "prowadzących sprawę" oraz tych, którzy się z nią zapoznawali, jest pięć nazwisk oficerów SB, w tym - trzech, którzy się kontaktowali z "Bolkiem": Edwarda Graczyka, Henryka Rapczyńskiego i Zenona Ratkiewicza. Pierwszym wymienionym w wykazie esbekiem jest zaś naczelnik wydziału SB ppłk Szczygieł, a ostatnim - ppłk Burak z biura studiów MSW, który zapoznawał się z teczką w 1982 r. (gdy SB szykowała prowokację, by uniemożliwić Wałęsie otrzymanie Pokojowej Nagrody Nobla - PAP).

DEON.PL POLECA

Spis zawartości z teczki pracy liczy 110 pozycji, wśród których dominują informacje i notatki esbekow ze spotkań z TW "Bolkiem" oraz jego doniesienia.

Większość tych dokumentów - których jest kilkadziesiąt - jest napisana odręcznie. Biegły grafometra może ustalić, przez kogo konkretnie, bowiem nie wynika z nich wprost, czy pisali je esbecy ze słów "Bolka", czy też on sam; czasem są pisane w pierwszej osobie. Potem te odręczne teksty, z adnotacją "Bolek", esbecy przepisywali na maszynie - choć nie wszystkie. W teczce są zatem i odręczne doniesienia, i te same, ale przepisane na maszynie.

Pierwsze doniesienie źródła "Bolek" z teczki pracy, spisane przez Graczyka, pochodzi z 4 stycznia 1971 r. TW podaje, że "najważniejszą sprawą na stoczni jest informacja na temat spełnienia postulatów". Dodawał, że wśród załogi "nie widać żadnej mobilizacji w pracy", o czym powiedział dyrektorowi Żaczkowi.

Doniesienie kończy się akapitem pt. "Zadania", gdzie Graczyk poleca TW "w dalszym ciągu obserwować nastroje wśród załogi i natychmiast meldować o zamierzonych przerwach w pracy czy też innych incydentach". "Ustalać osoby, które brały udział w podpaleniach, mordach, rabunkach i które posiadają broń" - dodał esbek.

W doniesieniu z 5 stycznia TW "Bolek" podkreśla złe nastroje załogi stoczni, brak "frontu robót" oraz niesprawiedliwy podziału premii. Pojawiają się też pierwsze nazwiska stoczniowców nawołujących do protestów, np. "Lenarczyk, członek rady wydziału oraz gruby ślusarz".

Na tym spotkaniu w hotelu "Jantar" Graczyk po raz pierwszy wręczył "Bolkowi" 1000 zł za "współpracę z SB i przekazywanie informacji". "Pieniądze przyjął chętnie" - zapisał esbek. Pytał on też TW, czy nikt nie wie o jego współpracy. "Odpowiedział, że o jego współpracy nikt nie wie, z czego jest bardzo zadowolony" - zapisał esbek.

W kolejnych doniesieniach powracają te same sprawy interesujące Graczyka. "Uważam, że Jasinski i Popielewski mogą być członkami jakiejś komórki organizacyjnej, która może zorganizować strajk" - brzmi informacja z 12 stycznia. Dalej "Bolek" mówi, że uważa za wskazane, aby dla lepszego zakonspirowania go, wezwać go na MO. "Inne osoby z mojego Wydziału są zoriętowane o mojej działalności w Radzie Delegatów i nie wezwanie mnie do Komendy może wzbudzić różne podejrzenia" - wyjaśnił.

TW dodał, że wie, iż Jasiński jest wzywany na milicję, ale rozmów z funkcjonariuszami "specjalnie nie obawia się". "Ja osobiscie uważam że rozmowa z nim powinna być delikatna gdyż może on bardziej zamknąć się w sobie i nie uzewnętrzniać swoich mysli. Ponadto uważam że w tej chwili Jasinski może być członkiem jakiegoś tajnego komitatu. Daży on mnie w tej chwili zaufaniem i w najbliższym czasie będę mógł podać bliższe szczegóły o nim i o jego działalności. W rozmowie z innymi kolegami dowiedziałem się że Jasinski w czasie wydarzen grudniowych brał udział w grabieżach /były to rzeczy kosmetyczne/" - głosi maszynopis (w 1986 r. SB przeznaczyła ten meldunek do "wybrakowania"; w 1982 r. użyto go do operacji SB kompromitowania Wałęsy przed Komitetem Noblowskim - PAP).

16 stycznia "Bolek" donosi, że znany mu stoczniowiec dał mu do przeczytania ulotkę z odezwą do narodu, którą TW przepisał dla SB. "Bolek" podał też Graczykowi jego numer telefonu. W spotkaniu tego dnia w hotelu "Jantar" uczestniczył płk Pytel z III departamentu MSW w Warszawie.

22 stycznia "Bolek" podał, że stoczniowiec Kozłowski powiedział mu, że w czasie wydarzeń grudniowych opanował radiowóz i zdobył dwa pistolety, z których jeden miał wyrzucić, a drugi oddał robotnikowi o imieniu Leszek.

26 stycznia "Bolek" zrelacjonował Graczykowi spotkanie z I sekretarzem KC PZPR Edwardem Gierkiem, które odbyło się w Gdańsku (padło wtedy jego słynne wezwanie do stoczniowców: "Pomożecie?" - PAP). TW podał, że "delegatom najbardziej podobała się szczera i bezpośrednia skromność, zachowanie się tow. Gierka".

6 lutego TW donosi o plotkach, że "opozycja w partii i rządzie usiłowała przejąć władze", że "Spychalski jest postrzelony przez tow. Jaruzelskiego i Moczara"; ten ostatni miał został I sekretarzem KC PZPR, a "Gierek jest ciężko ranny". "Bolek" dostał zadanie, by ustalić, kto rozsiewa takie plotki.

W notatce z 30 marca Graczyk pisał: "Celem sprawdzenia prawdomówności TW "Bolek" przeprowadzić za w/w obserwację zewnętrzną".

W kolejnych meldunkach "Bolek" informował o najbardziej aktywnych stoczniowcach, którzy domagają się spełnienia postulatów załogi. Podał, że jeden z nich, który mówił w dyskusji, by "sprawy drastyczne załatwiać sposobem grudniowym", ma 40 lat, jest wysoki i "bez zębów z przodu". Dzięki temu SB ustaliło, że chodzi o Mieczysława Tolwala.

W relacjach "Bolka" powtarzają się nazwiska kolegów-stoczniowców, m.in.: Henryka Lenarciaka, Henryka Jagielskiego, Jana Jasińskiego i Józefa Szylera (mówił on "Bolkowi", że "zamierza uciec do NRF" - SB założyła na Szylera sprawę operacyjną). "Bolkowi" stawiano zadanie, by ich "stale kontrolował". Sama SB planowała zaś z tymi robotnikami "rozmowy profilaktyczno-ostrzegawcze" lub zakładała na nich sprawy operacyjne.

TW informował też SB, że w stoczni "bluzgano" na wezwanie najbardziej aktywnych stoczniowców na ćwiczenia wojskowe rezerwy. "Bolek" podał także, że jeden z członków komitetu strajkowego z grudnia 1970 r., Jerzy Górski, mówił mu, że dostał propozycję współpracy z SB za 3,5 tys. zł miesięcznie, czego odmówił.

Ponadto "Bolek" przestrzegał SB, że może dojść do zakłóceń obchodów 1 maja 1971 r., jeśli nie dojdzie m.in. do podwyżek płac robotników. Podał, że ślusarz Kwiatkowski z wydziału W-4 dał mu ulotkę nawołującą do bojkotu obchodów. Lenarciak mówił zaś, by przybrać wtedy żałobę po zabitych w 1970 r. Po obchodach "Bolek" podawał, kto składał wieńce pod bramą stoczni, gdzie padli zabici w 1970 r.

Jedno z doniesień z lipca 1971 r. zaczyna się zdaniem: "W ostatnim okresie nic godnego uwagi się nie dzieje". Wtedy także Rapczyński po raz pierwszy określił informacje od "Bolka" jako "nie przedstawiające większej wartości operacyjnej". Zwrócił też wówczas "Bolkowi" uwagę, by podawał "wyłącznie usłyszane wypowiedzi i nastroje pracowników Stoczni Gdańskiej, a nie wstawiał swoich komentarzy i domysłów".

Wiele miejsca "Bolek" poświęcał postulatom załogi, by upamiętnić zabitych w 1970 r. We wrześniu 1971 r., gdy Ratkiewicz zwracał mu uwagę na jego "niewłaściwe wystąpienia" na zebraniu w stoczni, "Bolek" argumentował, że koledzy z pracy zaczynają od niego stronić i aby pozyskać ich zaufanie, "wystąpił z żądaniem postawienia tablicy na terenie Stoczni ku czci poległych w wypadkach grudniowych".

Ratkiewicz powtórzył też wtedy polecenie, by nie podawał własnych komentarzy i domysłów. "Jest to człowiek bardzo wybuchowy, częstokroć nie analizuje własnych wypowiedzi, potrafi z rzeczy stosunkowo błahych robić problemy" - oceniał "Bolka" esbek. Dodał, że "musi być często kontrolowany".

5 października 1973 r. "Bolek" oświadczył Ratkiewiczowi, że "zdecydował się odmówić dalszej współpracy". "Odmowę współpracy wyjaśnił tym, że nie ma on czasu poświęcać na spotkanie się z nami i podawać informacje o swoich kolegach z pracy nie mając z tego żadnego pożytku, to znaczy że my mu za to nie płacimy" - napisał esbek.

"Na zapytanie dlaczego w ogóle przystąpił do współpracy o ile nie chce o swoich kolegach nic mówić obecnie oświadczył, że obawiał się po grudniu represji więc uważał, że lepiej będzie zgodzić się na współpracę. Pomimo przekonywania go do słuszności informowania nas o wrogiej działalności przez niektóre osoby na Stoczni w/w stanowczo stwierdził, że uważa za skończoną naszą współpracę" - pisał Ratkiewicz.

Dodał on, że "w toku współpracy ze mną t.w. kilkakrotnie oficjalnie domagał się pieniędzy, gdyż tak był nauczony w pierwszym okresie czasu po werbunku, dostawał co miesiąc po 1000 zł i więcej. Nie podając ciekawych informacji nie dawałem mu pieniędzy gdyż nie było za co. Wobec tego odmówił współpracy. Uważam za wskazane nie prosić w/w, a zaniechać dalsza pracę".

Esbek dopisał, że "Bolek" "w roku 1971 za przekazane informacje otrzymał sumę zł. 9400 natomiast w roku 1972 jedynie 1600 zł, a w 1973 r. nie otrzymał z uwagi że przekazane przez niego informacje nie przedstawiają większej wartości operacyjnej".

Współpraca "Bolka" trwała nadal; coraz częściej jednak nie dochodziło do umówionych spotkań z esbekiem, a gdy dochodziło, to TW nie miał "opracowanej informacji". W lipcu 1974 r. por. SB Stachowiak oceniał, że informacje "Bolka" są ogólnikowe i nie nadają się do operacyjnego wykorzystania. "TW +Bolek+ winien sam pisać informacje, co dawniej czynił" - wskazywał.

W lutym 1975 r. Ratkiewicz stwierdził, że "Bolek" przez "ociąganie się we współpracy, chce wymusić wynagradzanie go, gdyż uprzednio był do tego przyzwyczajony". W marcu dodał, że "Bolek" niechętnie współpracuje "z uwagi na to, iż on liczy, że co miesiąc należy mu się nagroda za dobre chęci, a nie za informacje". W kwietniu esbek podkreślał brak chęci "Bolka" do dalszej współpracy z tego samego powodu. W maju zaznaczył, że TW "od dłuższego czasu niechętnie przychodzi na spotkania". Nadal jednak SB wyznaczała "Bolkowi" zadania.

Z teczki pracy wynika, że ostatnia przekazana informacja przez TW "Bolek" pochodzi z 6 grudnia 1975 r. Do ostatniego spotkania doszło zaś 18 lutego 1976 r. Ratkiewicz napisał, że przeprowadził wtedy rozmowę profilaktyczno-ostrzegawczą z TW "Bolek", związaną z jego "negatywnym wystąpieniem na zebraniu związkowym".

Inny agent SB doniósł bowiem, że podczas zebrania związkowego w stoczni w styczniu 1976 r. Wałęsa mówił m.in., że "w związkach zawodowych pracują same manekiny, a w stoczni na skutek złej organizacji ludzie sami zabijają się". Według Ratkiewicza TW twierdził, że krytykował wtedy złą organizację pracy przez kierownictwo wydziału, a nie "jak mu zarzucają, że wrogo wypowiadał się przeciwko Rządowi i Partii".

Ratkiewicz napisał, że poinformował "Bolka", iż "kierownictwo wydziałowe nosi się z zamiarem zwolnienia go z pracy, a w tym wypadku my nie jesteśmy w stanie nic pomóc, gdyż uważamy, że to wystąpienie było negatywne".

Zapisek ten zamyka 577-stronicową teczkę pracy TW "Bolka".

W decyzji z czerwca 1976 r. o rozwiązaniu przez SB współpracy z TW "Bolkiem" jako powód podano jego "niewłaściwe zachowanie się" jako współpracownika mimo kilkakrotnych ostrzeżeń, niechęć do współpracy oraz fakt, że 30 kwietnia 1976 r. został zwolniony z pracy w stoczni za wystąpienia krytykujące jej władze. Odnotowano, że za przekazywane informacje "Bolek" był wynagradzany w sumie kwotą 13 100 zł. "Wynagrodzenie brał bardzo chętnie" - dodano.

W cytowanych fragmentach dokumentów pisownia oryginalna.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zawartość teczki pracy TW "Bolka"
Komentarze (2)
JE
Jot Empe
23 lutego 2016, 23:28
Zob. na FB Jot Empe
AB
Aleksander Borowski
23 lutego 2016, 23:13
Pan prydentent Wałęsa przebywa teraz a USA i " ramach dobrej zmiany" zapozna się z zawartością teczki dopiero,gdy wróci.Teraz korzystają z bezpośredniego dostępu do niej dziennikarze,a sam zainteresowany będzie ogladał ją pózniej;grofolog przejrzy teczkę pewnie dopiero jak się zmieni rząd, albo po śmierci Wałęsy;zasada domniemania niewinnosci i zasada wysłuchania drugiej strony już nie obowiązuje,no chyba,że dotyczy działacza PIS np Kamińskiego. Opinia publiczna ma temat do rozmyślań,a sprawa zmiany ustroju nie jest zauważona przez większość.