Cztery dni po zamachach złapano podejrzanego

(fot. PAP/EPA/CJ GUNTHER)
PAP/ ad

Po czterech dniach od zamachów bombowych podczas Bostońskiego Maratonu i po trwającej dobę bezprecedensowej obławie, policja schwytała w piątek wieczorem czasu lokalnego drugiego z podejrzanych braci; pierwszy został zabity w strzelaninie z policją już rano.

"Zamknęliśmy ważny rozdział tej tragedii" - mówił po zakończeniu akcji prezydent Barack Obama, gratulując policji i FBI profesjonalnej akcji schwytania podejrzanego. "Ale wiele pytań wciąż wymaga odpowiedzi" - dodał. "Trzeba wyjaśnić, jakie były motywacje braci podejrzanych o zamachy. Jak to możliwe, że dwóch młodych mężczyzn dorastało w USA, tu się uczyło, a dokonali tak strasznej zbrodni; jak przeprowadzili te zamachy i czy ktoś im w tym pomógł" - wyliczał prezydent. Na te pytania, dodał, musi odpowiedzieć dalsze śledztwo.

Obława, w której kilka tysięcy policjantów przeszukiwało dom po domu, zakończyła się powodzeniem tuż przed godziną 21.00 czasu lokalnego; amerykańska policja złapała 19-letniego Dżochara Carnajewa. Ukrywał się na łódce stojącej w ogrodzie jednego z domów na przedmieściach Bostonu. To właściciel zauważył najpierw krew, a potem ukrywającą się w łódce osobę i powiadomił policję.

"Mamy go, pościg zakończony" - ogłosiła bostońska policja na twitterze. Potem szef policji stanowej wyjaśniał, że nastąpiła wymiana ognia, podejrzany jest poważnie ranny, ale żyje. Trafił do szpitala.

"Co za ulga, ludzie naprawdę czuli się zagrożeni, co za dzień, co za tydzień" - komentował jeden z mieszkańców Bostonu. Mieszkańcy, jak pokazują transmisje telewizyjne, ogromnymi brawami nagradzali każdego mijanego policjanta. Tłum bostończyków po aresztowaniu skandował: "USA, USA!". Żyli w niepewności od poniedziałku, czyli od wybuchów bombowych na mecie bostońskiego maratonu, w których życie straciły 3 osoby, a ponad 170 zostało rannych. Był to największy zamach ma terenie USA, od czasu ataków na nowojorskie wieżowce 11 września w 2001.   

Dżochar Carnajew wraz z bratem, 26-letnim Tamerlanem, który stracił życie w strzelaninie z policją w piątek rano, są podejrzani o poniedziałkowe zamachy oraz o zastrzelenie policjanta w czwartek wieczorem czasu miejscowego w Cambridge, na terenie kampusu renomowanego Instytutu Technologicznego Massachusetts (MIT). Postrzelony w tej akcji inny policjant przebywa w szpitalu.

Przełomowa w schwytaniu podejrzanych okazała się publikacja przez FBI zdjęć z kamer przemysłowych, które zarejestrowały, jak idą w kierunku mety z ogromnymi plecakami, w których miały znajdować się domowej roboty bomby. Ponad 300 tys. ludzi odwiedziło strony internetowe FBI, a podejrzani zostali szybko zidentyfikowani jako bracia - etniczni Czeczeńcy, którzy od około 10 lat mieszkają legalnie w Cambrigde, Młodszy uzyskał obywatelstwo USA w ubiegłym roku 11 września.

Obława w poszukiwaniu podejrzanych na kilkanaście godzin sparaliżowała Boston, jedno z największych miast USA, stolicę stanu Massachusetts. Milionowe miasto opustoszało, ludziom nakazano pozostanie w domach, oceniając, że poszukiwany jest uzbrojony i bardzo niebezpieczny. Ponadto w poniedziałek rano policja znalazła w Camridge jeszcze jedna bombę. Ładunek rozbrojono.

Dopiero wieczorem, tuż po osiemnastej w piątek (czasu lokalnego) policja i władze stanowe zezwoliły Bostończykom na wyjście z domów, ale zachowując "niezwykłą ostrożność i czujność". Poszukiwany wciąż był na wolności, a policja nie wiedziała gdzie przebywa, albo przynamniej tak mówiła na konferencji prasowej.

Tuż potem doszło jednak do przełomu w obławie. Policja rozpoczęła zintensyfikowaną akcję w mieszkalnej dzielnicy Watertown pod Bostonem; padły strzały, przez Watertown przejeżdżały karetki i pojazdy wojskowe, a około stu policjantów otoczyło jeden z budynków. Policyjne skanery potwierdziły, że na łódce stojącej w ogrodzie koło tego domu ukrywał się poszukiwany. Dwie godziny później podejrzany był już schwytany.

Mimo nadzwyczajnych środków, policji dość długo zajęło zlokalizowanie zbiega. Zapadał zmrok i niektórzy eksperci zaczęli nawet podejrzewać, że uciekł albo wykrwawił się na śmierć gdzieś w ukryciu. Został bowiem ranny w porannej strzelaninie z policją, w której życie stracił jego brat.

"Najgorszy scenariusz byłby taki, gdyby poszukiwany przebywał w jakimś budynku z zakładnikiem" - mówił były negocjator ds. zakładników w ATF, federalnej agencji badającej przestępstwa m.in. z udziałem materiałów wybuchowych, James Cavanaugh. Sugerował też, że poszukiwany, tak jak jego brat mógł przejść transformację w zamachowca-samobójcę, co czyniłoby go jeszcze bardziej niebezpiecznym.

Zabity Tamerlan miał na sobie - jak donoszą media - bombę, w momencie starcia z policją. Nie było wiadomo, czy Dżochar też ma takie uzbrojenie.

Podczas gdy policja przeszukiwała domy w poszukiwaniu Dżochrana, służby wywiadowcze w Waszyngtonie i Bostonie starały się określić, czy bracia działali sami, czy też mają wspólników, czy są powiązani z krajowymi lub zagranicznymi organizacjami terrorystycznymi. W piątek policja zatrzymała na przesłuchanie trzy osoby w kampusie Uniwersytetu Massachusetts Dartmouth, gdzie w ubiegłym roku Dżochar był zarejestrowany, ale nie postawiono im zarzutów współpracy. Sprawdzane są e-maile, zapisy z rozmów telefonicznych, a także informacje na portalach społecznościowych, jak Facebook. Służby rozmawiają też z członkami rodzin braci i znajomymi.

Z dotychczasowych ustaleń wiadomo, że obaj bracia: 19-letni Dżochar oraz 26-letni Tamerlan są czeczeńskiego pochodzenia, ale jak zapewniał ich mieszkający w Bostonie wujek nie urodzili się w Czeczeni, ani nigdy tam nie mieszkali. Rodzice mieli wyjechać z Czeczeni na początku lat 90.; Tamerlan urodził się prawdopodobnie w Kirgistanie, a Dżochran w Dagestanie. W 2001 roku rodzina Carnajewów wyjechała z Kirgistanu do Dagestanu, gdzie obaj bracia krótko, przez ok. rok, chodzili do szkoły. Według niektórych źródeł Carnajewowie przebywali następnie krótko w Kazachstanie, a ostatecznie trafili do USA (najprawdopodobniej na kirgiskich paszportach) w 2003 roku, gdzie dostali status uchodźców.

Dżochar chodził do dobrej, publicznej szkoły, który ukończyli min. aktorzy Matt Damon i Ben Affleck, i jak wynika z relacji kolegów, był do pewnego czasu raczej dobrze zintegrowany ze społeczeństwem. "Wszyscy lubili z nim wychodzić, świetnie się z nim rozmawiało" - mówiła szkolna koleżanka. Dobrze się uczył, w maju 2011 roku uzyskał nawet stypendium w wysokości 2,5 tys. dolarów od miasta Cambridge.

Mało wiadomo jednak, jak wyglądało życie braci w ciągu ostatnich dwóch lat. Według niektórych ocen ekspertów, młodszy mógł być pod wpływem starszego Tamerlana, o którym wiadomo, że zajmował się sztukami walki i chciał reprezentować kraj na olimpiadzie w dyscyplinie boksu. Na jednym z portali społecznościowych, jak podawały amerykańskie media, miał wyznać, że nie ma ani jednego przyjaciela wśród Amerykanów, a także, że zdaniem boga, alkohol to zło.

Na swoim profilu w serwisie społecznościowym Wkontakte Dżochar w danych kontaktowych wskazał Boston, a jako miejsca edukacji - Machaczkałę i Cambridge. Wśród interesujących go grup była "Czeczenia, wszystko o Republice Czeczeńskiej". Napisał, że mówi po czeczeńsku, a także po angielsku i rosyjsku. Jako swój światopogląd wskazał "islam", ale jako osobisty cel określił "pieniądze i karierę".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Cztery dni po zamachach złapano podejrzanego
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.