Nie mają czym walczyć z wirusem ebola
Pielęgniarki i pielęgniarze z największego szpitala w Liberii w poniedziałek rozpoczęli strajk. Domagają się podwyżek i sprzętu do walki z szalejącym w kraju wirusem ebola. Liberia jest krajem najbardziej dotkniętym obecną epidemią.
Agencja AFP pisze, że długoterminowa akcja protestacyjna w szpitalu im. Johna Fitzgeralda Kennedy'ego w Monrowii może sparaliżować walkę z chorobą.
"Potrzebujemy odpowiedniego sprzętu do pracy i musimy być lepiej opłacani, gdyż ryzykujemy życiem" - powiedział rzecznik strajkujących John Tugbeh.
Dodał, że pielęgniarki i pielęgniarze nie wrócą do pracy, dopóki nie otrzymają specjalnych kombinezonów, które zapobiegają przenoszeniu się chorób zakaźnych.
"Od wybuchu epidemii nie otrzymaliśmy żadnej odzieży ochronnej. Dlatego tylu lekarzy się zaraziło" - wyjaśnił Tugbeh.
Wirus gorączki krwotocznej ebola, który przenosi się przez kontakt z płynami ustrojowymi chorego, zabił już 1552 osoby w czterech krajach Afryki Zachodniej. Najbardziej dotknięta epidemią jest Liberia, gdzie zmarły 694 osoby.
Prawie jedną dziesiątą zgonów odnotowano wśród pracowników służby zdrowia.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) obawia się, że liczba zarażonych wirusem może przekroczyć 20 tys.
Skomentuj artykuł