Polacy pod specjalnym nadzorem?
"Witamy Polaków" - taki napis widnieje przed hotelem w Goechang, w ktorym zatrzymała się reprezentacja Polski na 13. lekkoatletyczne mistrzostwa świata w południowokoreańskim Daegu. By ekipa czuła się bezpiecznie, wynajęto... żołnierzy.
Do hotelu nie jest łatwo trafić. Schowany za zalesionym terenem na wzniesieniu daje izolację i potrzebny przed zawodami spokój. O niego dbają również żołnierze. Zostali specjalnie zatrudnieni, by pilnować, aby biało-czerwoni czuli się w pełni swobodnie. Na terenie ośrodka niewiele się dzieje; w ciągu dnia, oprócz Polaków, można spotkać zaledwie kilka osób.
Lekkoatleci nie narzekają. - Mamy wszystko, czego potrzebujemy. Warunki są w porządku. Mimo że na posiłkach dostajemy raczej koreańskie potrawy, to nie ma co grymasić. Obowiązuje szwedzki stół i jedzenia jest pod dostatkiem - zaznaczył mistrz olimpijski z Sydney w rzucie młotem Szymon Ziółkowski (AZS Poznań).
Jego słowa potwierdził Adam Kszczot (RKS Łódź). - Tylko aklimatyzacja jest trudna. Jestem pierwszy raz w Azji, więc nie do końca wiedziałem jak to będzie - przyznał brązowy medalista mistrzostw Europy na 800 m.
Polacy trenują w oddalonym o cztery kilometry kompleksie sportowym. Do ich dyspozycji jest siłownia i stadion. Również tam żołnierze nie spuszczają z oka biało-czerwonych, którzy dojeżdżają autobusem. - Można też spokojnie sobie potruchtać. To nie jest daleko - dodał Kszczot.
Skomentuj artykuł