Sprawca - skrajny prawicowiec i antyislamista
Norweska policja poinformowała, że mężczyzna zatrzymany w związku z piątkowymi atakami w Norwegii, w których zginęło ponad 80 osób, ma sympatie skrajnie prawicowe i antyislamskie. Wskazują na to wpisy internetowe autorstwa zatrzymanego.
W nocy z piątku na sobotę przeszukane zostało mieszkanie mężczyzny w Oslo. Według źródeł policyjnych napastnik nie był raczej powiązany z islamskimi ugrupowaniami terrorystycznymi.
Zatrzymany mógł mieć dostęp do materiałów wybuchowych, jako rolnik - podał norweski dziennik "Verdens Gang". Według norweskiej gazety Breivik miał zarejestrowaną firmę, której celem była uprawa warzyw. Jako rolnik Norweg mógł mieć dostęp do większej ilości nawozów. Nawóz azotowy był składnikiem materiału wybuchowego, jakim posłużono się podczas ataku terrorystycznego w Oklahoma City w 1995 roku.
"VG" podał, że mężczyzna aresztowany po strzelaninie na wyspie Utoya miał zarejestrowaną broń: pistolet, strzelbę oraz karabin maszynowy. Należał do klubu strzeleckiego. Odbył też służbę wojskową.
Sytuacja po zamachach w Norwegii, w których zginęło w piątek co najmniej 87 osób, ma być tematem sobotniego spotkania premiera Jensa Stoltenberga z liderami głównych partii politycznych.
Dopiero kilka godzin po strzelaninie na wyspie Utoya, ok. 30 km na północny zachód od Oslo, policja zdała sobie sprawę z rozmiaru tragedii. Oystein Maeland z policji powiedział dziennikarzom w nocy z piątku na sobotę, że w wyniku strzelaniny na odbywającym się na wyspie obozie młodzieżówki Norweskiej Partii Pracy premiera śmierć poniosło 80 osób. Napastnik przebrany w policyjny mundur strzelał na oślep do uczestników obozu.
- Trochę czasu zabrało przeszukanie okolicy. W tej chwili możemy powiedzieć, że na wyspie Utoya jest co najmniej 80 zabitych - oświadczył Maeland. Wyraził obawę, że bilans może wzrosnąć, ponieważ wiele osób jest ciężko rannych.
W sobotę z uczestnikami młodzieżowego obozu miał się spotkać premier.
Z kolei w ataku bombowym w dzielnicy rządowej Oslo, w pobliżu biura premiera, zginęło siedem osób. Świadkowie relacjonowali, że po wybuchu zapanowała panika, a ulice były pokryte rozbitym szkłem i wygiętymi na skutek wysokiej temperatury stalowymi elementami. Premiera nie było w biurze w chwili zamachu.
Dziennikarz internetowego wydania brytyjskiego "Guardiana" Jon Magnus, który był świadkiem eksplozji, opisał całe zdarzenie jako "piekło". - Widziałem dziesiątki ludzi, którzy biegali we wszystkich kierunkach, krzycząc, płacząc; byli ranni, pokryci krwią - mówił. Dodał, że ciała leżały wzdłuż ulicy, na chodnikach.
Na konferencji prasowej w piątek wieczorem premier zapowiedział ukaranie winnych. Wcześniej zapewniał, że zarówno on, jak i ministrowie są bezpieczni.
Minister sprawiedliwości Knut Storberget oświadczył na tej samej konferencji prasowej, że po podwójnym ataku zatrzymano podejrzanego, który jest obywatelem Norwegii, ale odmówił podania innych szczegółów.
Według anonimowego źródła w policji 32-letni zatrzymany nie jest powiązany z islamskimi organizacjami terrorystycznymi i działał sam. Wcześniej norwescy eksperci sugerowali, że za zamachem mogli stać islamscy radykałowie.
Wyrazy współczucia w związku z atakami napływają do Oslo z całego świata. Kondolencje złożyli m.in. prezydent USA Barack Obama, brytyjski premier David Cameron, przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, a także sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen. Kondolencje władzom Norwegii przekazali także prezydent Bronisław Komorowski, premier Donald Tusk i polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Skomentuj artykuł