Ukraina: trudna sytuacja humanitarna na wschodzie

(fot. Drop of Light / Shutterstock.com)
PAP / kw

Cywilom na wschodzie Ukrainy brakuje wody, prądu, opieki medycznej i możliwości naprawy domów, a ludziom, których pojmali separatyści, grozi nieludzkie traktowanie i tortury - wynika z raportów, przedstawionych w czwartek przez Helsińską Fundację Praw Człowieka.

"Dusili mnie rękami. Strzelali w całe ciało z broni pneumatycznej. (...) Drutem do robótek ręcznych przebili mi łydkę. Ściskali wszystkie palce prawej dłoni kombinerkami. Razili prądem różne części ciała. Prawą dłoń zranili nożem" - relacjonowała jedna z osób, uwolnionych z niewoli separatystów.

DEON.PL POLECA

Od lutego 2014 r. do października 2015 r. ukraińskie władze odnotowały wypuszczenie z niewoli 2763 osób, które wcześniej przetrzymywane były w aresztach na terenie tzw. Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej. Świadectwa 150 z nich zebrali autorzy raportu "Ci, którzy przeżyli piekło - świadectwa ofiar o miejscach nielegalnego pozbawienia wolności w Donbasie", przygotowanego przez koalicję organizacji ukraińskich "Sprawiedliwość dla pokoju na Donbasie".

Ludzie ci (zarówno cywile, jak i żołnierze walczący po stronie ukraińskiej) zostali w różnych okolicznościach zatrzymani lub uprowadzeni przez bojowników lub funkcjonariuszy podległych władzom samozwańczych republik. Większość z nich była przetrzymywana w bardzo złych warunkach, w zniszczonych pomieszczeniach, bez łóżek i dostępu do toalety. W połowie przypadków były to piwnice, ale jeńcy opowiadali również o garażach, schronach przeciwlotniczych, a nawet wiatach samochodowych. Autorzy raportu twierdzą, że udało im się poznać lokalizację 41 takich nielegalnych aresztów w Donieckiej Republice Ludowej i 38 w Ługańskiej Republice Ludowej.

"Sam fakt przetrzymywania w takich warunkach jest uznawany, w myśl Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, za okrutne, nieludzkie lub poniżające traktowanie" - przypominają autorzy raportu.

Według relacji jeńców w większości przypadków nie zapewniano im dość żywności, potrzeby fizjologiczne musieli załatwiać do wiader lub plastikowych butelek, prawie wcale nie było opieki medycznej. Jeden z więźniów opowiadał, że przebywał w pomieszczeniu 3 na 6 metrów wraz z 27 innymi osobami.

Brutalnie traktowanych była połowa pojmanych cywilów i 86 proc. ukraińskich żołnierzy i bojowników batalionów ochotniczych. Część z nich była poddana przesłuchaniom z użyciem tortur, polegających na biciu, kopaniu, uderzaniu kijami, lufami i kolbami broni oraz przypalaniu papierosami i rażeniu prądem. Według relacji jeńców bicie prowadziło do krwotoków i krwiaków, złamanych żeber, utraty zębów. Uwolnieni jeńcy wspominają również o groźbach śmierci lub okaleczenia - wobec nich samych i ich rodzin.

Więźniowie byli też zmuszani do pracy (53 proc. spośród wojskowych i 58 proc. cywilów).

Powody pojmania były różne. Czasem do niewoli dostawali się żołnierze po starciach zbrojnych, czasem cywile zatrzymani podczas kontroli na drodze. Zdarzały się też przypadki porwania ludzi z domów lub miejsc publicznych. Jeńcy relacjonowali, że przy zatrzymaniu rabowano ich kosztowności, telefony komórkowe, pieniądze. W raporcie znajduje się np. relacja właściciela baru, którego dwóch umundurowanych mężczyzn pojmało po odmowie zapłaty za posiłek.

Autorzy raportu skupili się na przestępstwach wobec osób przetrzymywanych przez separatystów. Jednak, jak przypominają, "nie jest tajemnicą, że proukraińskie oddziały, w szczególności członkowie batalionów ochotniczych, dokonują nielegalnych zatrzymań". Przy czym tego typy przypadki, przynajmniej teoretycznie, są ścigane przez ukraińskie władze. Separatyści pozostają całkowicie bezkarni, co zdaniem autorów raportu zwiększa brutalność traktowania jeńców.

W czwartek Helsińska Fundacja Praw Człowieka zaprezentowała również raport poświęcony sytuacji ludności cywilnej na terenach objętych walkami. Wynika z niego, że sytuacja mieszkańców frontowych wsi jest bardzo trudna. Przykładem jest wieś Krymske, znajdująca się przy granicy z Ługańską Republiką Ludową. "W wyniku działań wojennych około połowa domów została częściowo zniszczona. Pięć zostało zniszczonych całkowicie. Większość z 280 uszkodzonych budynków nie została wyremontowana - ich właściciele wyjechali lub nie mają środków ani materiałów na odbudowę. Z powodu zniszczeń wieś jest pozbawiona dostaw gazu i wody" - piszą autorzy raportu.

Zagrożenie stanowi również brak dostępu do opieki medycznej. Od wsi Triochizbenka, również położonej na granicy Ługańskiej Republiki Ludowej, do Nowoajdaru, gdzie znajduje się szpital, jest 47 kilometrów. Zagrożeniem dla życia są nie tylko rany odniesione podczas ostrzału, ale też choroby przewlekłe i zawały serca. Do szpitala w Słowianoserbsku było bliżej - 9 kilometrów. Ale miejscowość dostała się w ręce separatystów.

Z tego też powodu mieszkańcy Triochizbenki nie mogą również załatwić podstawowych formalności. "Są problemy z oficjalną rejestracją zgonów, narodzin, aktów notarialnych i innych dokumentów. Mieszkańcy terenów po obu stronach linii demarkacyjnej są ze sobą związani więzami rodzinnymi. Zdarzają się sytuacje związane z narodzinami lub śmiercią, takie jak spadki lub wypłata pieniędzy. Niestety załatwienie czegokolwiek na podstawie dokumentów wystawionych przez drugą stronę jest praktycznie niemożliwe" - podkreślają autorzy raportu "Sytuacja ludności cywilnej na wybranych terytoriach obwodów ługańskiego i donieckiego, położonych w strefie rozgraniczenia".

Raport przygotowały międzynarodowe grupy monitoringowe w ramach trzech misji składających się z przedstawicieli białoruskich, mołdawskich, niemieckich, polskich, rosyjskich, ukraińskich organizacji pozarządowych.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ukraina: trudna sytuacja humanitarna na wschodzie
Komentarze (1)
DW
Danuta Wojcicka
28 stycznia 2016, 19:16
        Na Wolyniu osiemdziesiat pare lat temu, moja Babunie takze torturowano wbijajac szpilki pod paznokcie, takich opowiadan zadne dziecko nie zapomina. A moja Staruszka mowila  mimo to ZLO DOBREM ZWYCIEZAJ. Nie zpomnijmy rowniez o potomkach Polakow, pozostalych tam  bez zadnej nadziei.