USA: Nie chcą świąt w duchu ekumenicznym

(fot. EPA/Dan Himbrechts)
PAP / wab

Przed świętami Bożego Narodzenia w USA nasilają się incydenty związane z animozjami religijnymi i dążeniem niektórych władz lokalnych do organizowania świąt w duchu ekumenicznym.

W jednej ze szkół podstawowych w stanie Indiana urządzono w drugiej klasie lekcje zaznajamiania dzieci z różnymi religiami i ich świętami.

Obok Bożego Narodzenia – uczyli nauczyciele – jest jeszcze żydowskie święto Chanuka, muzułmański ramadan i Kwanza, święto stworzone kilkadziesiąt lat temu dla Afroamerykanów, nawiązujące do afrykańskich wierzeń pogańskich i obchodzone w okresie chrześcijańskiego Bożego Narodzenia.

Lekcje o islamie wzbudziły jednak protesty miejscowych konserwatystów, którzy oświadczyli, że uczenie dzieci, że według muzułmanów "Allach jest Bogiem", jest nie na miejscu. Administracja szkolna usunęła to zdanie z lekcji.

Przedstawiciele mniejszości muzułmańskiej w Indianie protestują przeciw temu, twierdząc, że "jest niefortunne, iż ulega się islamofobii".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

USA: Nie chcą świąt w duchu ekumenicznym
Komentarze (15)
L
leszek
26 grudnia 2009, 12:46
Niepotrzebnie wyraziłem się tak ogólnie...miałem na myśli sytuację na zachodzie - zwłaszcza we Francji, Wielkiej Brytanii i niektórych częściach USA (chociaz i tak uwazam, ze nie jest tam tak zle, jak nam to niektorzy opisują Ale takie działania to już paranoja. Albo całkowicie usuwa się święta, zabrania się używać ich prawdziwej nazwy, albo na siłę zlewa się wszystko w jedynie słuszne rozmyte "wyznanie". Aby tylko nie okazało się broń Boze, ze chrześcijanie mają swoje święto. Fakt, niepotrzebie tak ogólnie się wyraziłeś. Ale ogólnie ;-) zgadzam się z Tobą, są różne paranoidalne działania "ujednolicające" ale to co niektórzy wypisują to jednak przesada. A za przykład tej przesady uważam to co relacjonujesz poniżej. A swoja droga ciekawą historię słyszałem w radiu Zet: niedawno w jednej z nowojorskich podstawówek dzieci miały narysować to, co im się kojarzy ze świętami. Jeden ośmioletni chłopiec dzień wcześniej był w kościele, więc narysował to, co zapamiętał najlepiej: krzyz. Nauczycielka dostała histerii, ze to narusza neutralność światopoglądową. Chłopiec dostał naganę od dyrektora, na co zareagowali oburzeni rodzice. Władze szkoły wybrały więc rozwiązanie "bezkonfliktowe" - uznały, że chłopiec ma jakieś problemy z głową i wysłały go do psychiatry (swoja drogą, czy tak nie robiono czasem w ZSRR?). Teraz dziecko ma złamaną psychikę, koledzy się z niego śmieją...i jak to się ma do równego traktowania wszystkich wyznań? Skoro piszesz że usłyszałeś to nie kwestionuję tego. Tyle że jest to dla mnie niewiarygodne, zwłaszcza że brzmi to bardziej jak propaganda katolickiego betonu usiłującego dowodzić jakie to bezeceństwa dzieją się na zgniłym zachodzie. Nawet jeśli założyć że to się działo naprawdę (bo choć nie można tego stanowczo wykluczyć to tak samo nie można stanowczo twierdzić że to prawda), to fakt iż jakaś nauczycielka dostała histerii i jakiś dyrektor dał naganę jeszcze niczego nie dowodzi. Równie dobrze możnaby wyciągać przypadki naduzyć seksualnych księży i podnosić larum, że to świadoma i celowo ukierunkowana, sterowana odgórnie akcja. A jak ma się to do równego traktowania wszystkich wyznań? Ano nijak... Czy było tak, że inne dzieci rysowały muzułmańskie półksiężyce i gwiazdy Dawida, ale pani dostawała histerii tylko na widok krzyża?!? Jeżeli tak nie było, to nie da się nic powiedzieć o równości/nierówności traktowania innych wyznań... Myślicie ze polskie sieroty po PZPR-ze nie będą próbować akcji tego typu? Nie wiem o co Ci chodzi. Chodzi Ci o alergię jaką mają niekórzy na symbole komunizmu? Czy może masz na myśli jakieś protesty związane z masowym usuwaniem tych symboli?
X
Xavier
25 grudnia 2009, 22:12
Niepotrzebnie wyraziłem się tak ogólnie...miałem na myśli sytuację na zachodzie - zwłaszcza we Francji, Wielkiej Brytanii i niektórych częściach USA (chociaz i tak uwazam, ze nie jest tam tak zle, jak nam to niektorzy opisują Ale takie działania to już paranoja. Albo całkowicie usuwa się święta, zabrania się używać ich prawdziwej nazwy, albo na siłę zlewa się wszystko w jedynie słuszne rozmyte "wyznanie". Aby tylko nie okazało się broń Boze, ze chrześcijanie mają swoje święto. A swoja droga ciekawą historię słyszałem w radiu Zet: niedawno w jednej z nowojorskich podstawówek dzieci miały narysować to, co im się kojarzy ze świętami. Jeden ośmioletni chłopiec dzień wcześniej był w kościele, więc narysował to, co zapamiętał najlepiej: krzyz. Nauczycielka dostała histerii, ze to narusza neutralność światopoglądową. Chłopiec dostał naganę od dyrektora, na co zareagowali oburzeni rodzice. Władze szkoły wybrały więc rozwiązanie "bezkonfliktowe" - uznały, że chłopiec ma jakieś problemy z głową i wysłały go do psychiatry (swoja drogą, czy tak nie robiono czasem w ZSRR?). Teraz dziecko ma złamaną psychikę, koledzy się z niego śmieją...i jak to się ma do równego traktowania wszystkich wyznań? Myślicie ze polskie sieroty po PZPR-ze nie będą próbować akcji tego typu?
L
leszek
25 grudnia 2009, 12:47
 Czyli tak wygląda tolerancja i wolność wyznania wg lewicy: Brytyjska nauczycielka rozmawiająca o religii z uczennica traci pracę, bo niby to nie przestrzega neutralności światopoglądowej. a jak tutaj władze na siłę chcą uczyć dzieci o innych religiach, również wbrew woli ich rodziców, to nagle wszystko jest OK :/ Xavier, Tutaj, to znaczy gdzie? Bo chyba nie w Polsce? Czy może nie wiem o jakichś szykowanych zmianach w oświacie? Bo chyba nie masz na myśli aktualnej sytuacji? Dziś przecież nikt na siłę nikogo nie uczy o żadnych religiach, nie tylko o innych (niż własna) ale o żadnych! I to niezależnie od woli rodziców. Ani wbrew woli ani zgodnie z wolą rodziców!
X
Xavier
25 grudnia 2009, 11:56
 Czyli tak wygląda tolerancja i wolność wyznania wg lewicy: Brytyjska nauczycielka rozmawiająca o religii z uczennica traci pracę, bo niby to nie przestrzega neutralności światopoglądowej. a jak tutaj władze na siłę chcą uczyć dzieci o innych religiach, również wbrew woli ich rodziców, to nagle wszystko jest OK :/
L
lala
24 grudnia 2009, 21:52
I potwtarzam, nie uważam zachodu za normalny, bo ten jest jeszcze bardziej opanowany przez środowiska socjalistyczne niż Polska.. chociażby taka UE.... Ale to musisz zacząć myśleć, a nie chłonąć to co Ci podają na tacy w mediach... Taki chociażby Manuel Barosso - były Maoista... Taka baronessa Ashton - była działaczka stowarzyszenia współdziałającego z komunistami... itd. itd.Aż nie chce mi się wymieniać nazwisk, nie mówiąc już o bezpośrednich rozwiązaniach, które serwuje nam socjalistyczna Bruksela.
L
lala
24 grudnia 2009, 21:48
@ leszek.....Wszystkie Twoje odpowiedzi świadczą o tym, że nie masz nic do powiedzenia na temat.. Nie twierdzę, że jestem jedyną, która nie jest zatruta socjalistycznym myśleniem, bo takich ludzi w Polsce jest około 10-20%. Po drugie: To nie są inne kwestie i wcale nie demagogiczne, bo 60% w podatkach i więcej, które oddajesz państwu to są FAKTY. Po trzecie: sam widzisz co odpowiedziałeś.. nie masz kontrargumentu.
L
leszek
24 grudnia 2009, 19:25
A więc jak najbardziej, są na zachodzie szkoły państwowe (lala nie ma pojęcia o czym pisze). Po pierwsze: pokaż mi w którym miejscu napisałam, że na zachodzie nie ma szkół publicznych? Panie Leszku - najpierw trzeba się nauczyć czytać, żeby wchodzić w polemikę. Mówiąc, że w normalnym kraju nie ma socjalistycznych placówek publicznych, nie miałam na myśli, że którykolwiek z krajów zachodnich jest normalny - bo nie jest. Cała Europa i świat są przeżarte socjalizmem... Skoro pisałaś że żyjemy w kraju przeżartym sposobem myślenia z epoki komunizmu to sądziłem że zachód uważasz za normalny jako nie przeżarty myśleniem komunistycznym. Ale jeśli twierdzisz, że nie ma normalnych krajów bo cała Europa i cały świat też są przeżarte komunizmem, to mam tylko pytanie czy tylko Ty jesteś normalna w tym całym nienormalnym świecie przeżartym komunizmem, czy może też jesteś nienormalna i przeżarta mysleniem komunistycznym? Innych pytań nie mam... Po drugie: czy to dziwne, że ludzi nie stać na prywatne, jak każdy musi w podatkach płacić na publiczne? I to nie tylko publiczną oświatę, ale i publiczne szpitale i ubezpieczenia itp.? Państwo, podliczając, zabiera przeciętnemu człowiekowi 60% pieniędzy poprzez system podatkowy (w takiej czy innej postaci), więc nic dziwnego, że ludzi nie stać na prywatną szkołę, tym bardziej, że płącąc podatki płacą również na państwowe szkoły, więc po co płacić dwa razy - i w rezultacie wysyłają dzieci do publicznych (po co płacić dwa razy?) To są zupełnie inne kwestie niż poruszana na początku więc nie mam zamiaru wchodzić w tematy. Zwłaszcza przy tak demagogicznym ich ujęciu i tak obsesyjnych wizjach świata przedstawionych poprzednim akapicie. Po trzecie: nigdy nie stwierdziłam, że fakt, iż rodzice wybierają to czego ich dziecko ma się uczyć, neguje sens istnienia minimalnych wymogów odnoszących się np. do matury (jeśli przyjmiemy, że jest sens jej istnienia - bo wg. mnie to uczelnie wyższe powinny robić odsiew na egzaminach wstępnych; to uczelnia powinna decydować jakiego poziomu od studentów wymaga). Możemy przyjąć, że przy istnieniu matury państwo może określić jakieś minimalne kryteria. W momencie gdy tego nie robi, o prestiżu danej szkoły świadczy np. procen uczniów, którzy zdali egzaminy na jakieś wyższe uczelnie... Jak w poprzednim akapicie Temat długi, więc nie będę się rozpisywać, ale jak pan widzi jest alternatywa dla socjalistycznej oświaty publicznej To nie alternatywa, to objawy paranoi :-( Wyłączam się z dyskusji. EOT
K
krystyn
24 grudnia 2009, 14:26
To nie jest ekumenizm, ale mieszanie wszystkiego ze wszystkim. A celem jest odeslanie wszystkich religii do lamusa i ustanowienie jednej religii obowiazujacej nowoczesny swiat - laicyzmu
L
lala
24 grudnia 2009, 14:15
A więc jak najbardziej, są na zachodzie szkoły państwowe (lala nie ma pojęcia o czym pisze). Po pierwsze: pokaż mi w którym miejscu napisałam, że na zachodzie nie ma szkół publicznych? Panie Leszku - najpierw trzeba się nauczyć czytać, żeby wchodzić w polemikę. Mówiąc, że w normalnym kraju nie ma socjalistycznych placówek publicznych, nie miałam na myśli, że którykolwiek z krajów zachodnich jest normalny - bo nie jest. Cała Europa i świat są przeżarte socjalizmem... Po drugie: czy to dziwne, że ludzi nie stać na prywatne, jak każdy musi w podatkach płacić na publiczne? I to nie tylko publiczną oświatę, ale i publiczne szpitale i ubezpieczenia itp.? Państwo, podliczając, zabiera przeciętnemu człowiekowi 60% pieniędzy poprzez system podatkowy (w takiej czy innej postaci), więc nic dziwnego, że ludzi nie stać na prywatną szkołę, tym bardziej, że płącąc podatki płacą również na państwowe szkoły, więc po co płacić dwa razy - i w rezultacie wysyłają dzieci do publicznych (po co płacić dwa razy?) Po trzecie: nigdy nie stwierdziłam, że fakt, iż rodzice wybierają to czego ich dziecko ma się uczyć, neguje sens istnienia minimalnych wymogów odnoszących się np. do matury (jeśli przyjmiemy, że jest sens jej istnienia - bo wg. mnie to uczelnie wyższe powinny robić odsiew na egzaminach wstępnych; to uczelnia powinna decydować jakiego poziomu od studentów wymaga). Możemy przyjąć, że przy istnieniu matury państwo może określić jakieś minimalne kryteria. W momencie gdy tego nie robi, o prestiżu danej szkoły świadczy np. procen uczniów, którzy zdali egzaminy na jakieś wyższe uczelnie... Temat długi, więc nie będę się rozpisywać, ale jak pan widzi jest alternatywa dla socjalistycznej oświaty publicznej
L
leszek
24 grudnia 2009, 13:55
Ano właśnie! Nauczanie we WSZELKICH szkołach ma na celu przygotowania do pracy zawodowej! Tyle że możliwe rodzaje tej pracy są bardzo różne a więc i rodzaje tej edukacji są w cywilizowanym świecie bardzo różne. Dla tych co nie chcą, nie mogą lub nie są w stanie się uczyć, pan Ford ma przy swojej fabryce "przyzakładową" zawodówkę przyuczającą do pracy u niego na taśmie, a pan Mercedes ma swoją, przyuczającą do pracy u niego. Ale jak ktoś chce i może to idzie do szkoły przygotowującej do studiów. Jak go finansowo stać, to wybiera sobie taką renomowaną szkołę po której wiadomo, że najlepsze uczelnie staną przed nim otworem. A jak go nie stać, to idzie do szkoły dla biedoty itp, prowadzonej w ramach działalności socjalnej przez samorząd lokalny (miasto, gminę, państwo - trudno podać jednoznaczny odpowiednik). A więc jak najbardziej, są na zachodzie szkoły państwowe (lala nie ma pojęcia o czym pisze). Są to szkoły dla wszystkich chętnych. Tyle że są to szkoły o najniższym poziomie, więc idzie do nich tylko ten co musi. A o programie nauczania decydują wymogi uczelni i pracodawcy a nie rodzice. Bo gdyby po ukończeniu szkoły absolwent nie dostał się na uczelnie lub do pracy to nie byłoby do tej szkoły chętnych. Rodzice decydują o programie nauczania tylko w niektórych szkołach dla bogaczy, tylko w takich szkołach których ukończenie nie warunkuje dalszej edukacji czy pracy zawodowej. Bo ich uczniowie bedą tylko wydawali pieniądze rodziców a nie zarabiali własne. I w takich szkołach rodzice mogą przegłosować że zamiast matematyki, dla dziewcząt będzie np nauka robienia makijażu a dla chłopców np nauka o rodzajach drinków.
K
klaser
24 grudnia 2009, 13:32
Oświata w rękach państwa to wielkie niebezpieczeństwo... Ja tylko przypomnę, że urzędnicy państwowi zabrali prawo p.Kopeć (Lublin) prawo do nauki swoich dzieci w domu, mimo iż osiągały one wyniki w nauce takie jak ich równieśnicy, a nawet lepsze... Państwu nie podoba się samodzielne myślenie...
L
lala
24 grudnia 2009, 13:21
rodzice mają decydowac czego uczą się ich dzieci? to nie jest dobry pomysł. a co z rodzicami, którzy wogóle nic nie wiedzą, albo mają zwichnięta psychikę? Tylko zwróć uwagę, że w publicznej oświacie to MEN decyduje, czego uczą się dzieci, więc dobierają odpowiednio lektury, odpowiednich autorów (chyba zdajesz sobie sprawę, że każdy prezentuje jakąś linię polityczną czy sposób myślenia). Ale nie chodzi o to, żeby rodzic układał spis lektur dla dziecka, tylko o to, żeby szkoły miały dowolność układania programu i wtedy rodzic wybiera szkołę, którą woli.. Jedna będzie katolicka, druga wolnościowa, a inna lewacka.. O taki wybór chodzi. Niech państwo nie indoktrynuje, a rodzice sami wybierają czego uczą się dzieci i pod jakim rygorem.
W
warszawiak
24 grudnia 2009, 13:09
rodzice mają decydowac czego uczą się ich dzieci? to nie jest dobry pomysł. a co z rodzicami, którzy wogóle nic nie wiedzą, albo mają zwichnięta psychikę? nie tędy droga. nauczanie w publicznych szkołach powinno mieć na celu zdobycie podstaw wiedzy do studiowania. indoktrynacja zarówno polityczna jak i wszelka inna nie powinna mieć miejsca. także nauczanie małych dzieci o innych religiach nie może być woluntaryzmem. to bardzo delikatna sprawa.
L
lala
24 grudnia 2009, 12:21
Zgadza się... Publiczne szkoły są zawsze środkiem do indoktrynacji dzieci - po to powstały... W normalnym kraju nie ma czegoś takiego jak publiczna szkoła, czy publiczna służba zdrowia.. Ale nie żyjemy przecież w normalnym świecie, tylko przeżartym sposobem myślenia, poprzedniej epoki gdzie prym wiódł komunizm, socjalizm i socjaldemokracja..
S
Sizar
24 grudnia 2009, 11:58
To rodzice powinni decydować czego się uczą ich dzieci.