W PE konferencja o walce z dezinformacją w sieci, m.in. ze strony Rosji

(fot. PAP/EPA/OLIVIER HOSLET)
KAI / sz

Z dezinformacją w sieci, m.in. ze strony Rosji, należy walczyć poprzez edukację i rozwiązania technologiczne, a nie cenzurę. Na walkę z nią potrzeba więcej pieniędzy; będzie to wyzwaniem przed wyborami europejskim w 2019 r. - wskazywali uczestnicy wtorkowej konferencji w PE na ten temat.

Inicjatorkami konferencji poświęconej dezinformacji, przewidywaniu zagrożeń z nią związanych i przeciwdziałaniu takim zjawiskom były europosłanki Anna Fotyga (EKR, PiS) oraz Sandra Kalniete (EPL).

Jak podkreśliła Fotyga, konferencja ma zwrócić uwagę na to, że rosyjska wojna informacyjna jest nie tylko problemem europejskim.

"Ingerencja Kremla w amerykańskie i europejskie wybory i referenda nie jest zbiegiem okoliczności, ale jest częścią trwającego planu rosyjskiej polityki zagranicznej, który ma na celu degradację i podkopanie zachodnich instytucji. Konferencja ta powinna pomóc w ustanowieniu strategii transatlantyckiej, aby skutecznie rozwiązać kwestię ewentualnej zagranicznej ingerencji w przyszłoroczne wybory europejskie" - zaznaczyła.

DEON.PL POLECA

Dlatego - jak mówiła - niezwykle ważna jest współpraca transatlantycka, jak również wsparcie dla państw frontowych, które są szczególnie narażone na rosyjską wojnę hybrydową.

Kalniete zwróciła uwagę, że problem dezinformacji w UE został dostrzeżony dopiero w ostatnich latach. "Pamiętam, jak samotne były głosy nawołujące do europejskiej odpowiedzi na dezinformację po wybuchu wojny na Ukrainie. Dziś dyskusja na ten temat toczy się zarówno na forum europejskim, jak i na obszarze transatlantyckim" - powiedziała.

Jej zdaniem dezinformacja będzie wyzwaniem przed wyborami do PE, które mają odbyć się w maju 2019 r. "Musimy być pewni, że zostaną one przeprowadzone w sposób wolny i bezpieczny. Dezinformacja potrzebuje odpowiedzi, służby muszą się lepiej dzielić informacjami, potrzeba też na to więcej środków" - zaznaczyła.

W konferencji wzięła udział dyrektorka telewizji Biełsat Agnieszka Romaszewska-Guzy, która zwracała uwagę, że choć na Wschodzie ważne są sieci społecznościowe, to nie można też zapominać o tym, jaką siłę ma tam telewizja. Jak mówiła, w odpowiedzi na propagandę na Wschodzie trzeba działać na tym terytorium. "Dlatego Biełsat działa jako narzędzie w wojnie informacji i dezinformacji" - wskazała.

Jak mówiła, należy zadać sobie pytanie, w jaki sposób sprawić, "aby odbiorcy wierzyli nam, a nie innym". W jej opinii nie wygra się z rosyjską propagandą, jeśli przyjmie się założenie, że trzeba przekazywać tylko informację, a odbiorcy będą w nią wierzyć. "Tak nie wygramy" - mówiła. Wskazała, że propaganda Kremla charakteryzuje się tym, że daje odbiorcom mediów emocje i rozrywkę, ale ich nie szanuje.

"My uważamy, że należy im dać szacunek i wartości, (…) pokazać, że są dla nas ważni" - wskazała, dodając, że w tej kwestii Biełsatowi udało się osiągnąć sukces m.in. dlatego, że 70 proc. Białorusinów deklaruje, że zna ten kanał.

Uczestnicy konferencji różnili się w opiniach co do tego, jak należy odpowiedzieć na dezinformację w świecie medialnym.

Prof. Jan Engelmann z Uniwersytetu w Amsterdamie zwrócił uwagę, że sukces dezinformacji polega na tym, że często fałszywe informacje rozchodzą się szybciej i dochodzą do większej liczby osób niż te prawdziwe, a powodem tego są emocjonalne reakcje ludzi. Jego zdaniem odpowiedź na dezinformację można budować poprzez edukację, m.in. rozwój umiejętności krytycznego myślenia.

Zgodził się z nim Mads Vestergaard z Uniwersytetu Kopenhaskiego. Stwierdził, że odporność na dezinformację należy budować nie przez regulacje, ale przede wszystkim drogą edukacji. "Trzeba tłumaczyć ludziom, jak tworzone są fałszywe informacje, kto z tego korzysta, jak się na tym zarabia, jak działa wymiar emocjonalny, jak można mobilizować pewne uczucia. Większa edukacja daje społeczeństwu większą odporność" - dodał.

Nie zgodził się z nimi Thomas Albrechtsen, szef firmy Nextwork A/S, która specjalizuje się w strategiach dotyczących odporności na zagrożenia cyfrowe.

"Edukacja nie wystarczy, potrzebne są konkretne działania. Musimy traktować media społecznościowe jako infrastrukturę, którą można wykorzystywać źle lub dobrze, tak jak drogi czy szkoły. Trzeba działać, jeśli te media są źle wykorzystywane. Media społecznościowe muszą czuć się odpowiedzialne za treści, które umieszczane są w sieci" - wskazał. Jak wyjaśnił, takim działaniem może być np. zamykanie stron szerzących dezinformację, ale trzeba zdawać sobie sprawę z zagrożenia cenzurą.

Prof. Żiga Turk z Uniwersytetu Lublańskiego zwrócił jednak uwagę, że rozwiązania technologiczne nie są właściwie. "Trzeba wygrać bitwę idei poprzez dyskusję, a nie usuwanie treści w sieci. Powinniśmy uderzyć w dezinformację wszystkim, co mamy na froncie cybernetycznym" - wskazał.

Na koniec głos zabrał Giles Portman, szef East Stratcom Task Force, grupy, którą powołały kraje członkowskie, aby odpowiedzieć na rosyjską propagandę. Jak powiedział, trudnym zdaniem jest określenie wpływu rosyjskiej propagandy na wybory.

"Wydaje mi się, że wybory to ten moment, który jest ważny. (…) Intencja jest zrozumiała, ale czy możemy określić rzeczywisty wpływ? Nadal jest to trudne" - stwierdził. Zauważył, że w tej kwestii role mają do odegrania rządy, ale trzeba właściwie rozdzielić kompetencje pomiędzy organy władzy, organizacje obywatelskie i biznes.

"Jeśli chcemy poważnie podejść do tego wyzwania, musimy zrobić więcej" - powiedział, wskazując na potrzebę m.in. wzmocnienia współpracy między krajami członkowskimi oraz zwiększenia zasobów finansowych. Zaznaczył, że w tej kwestii niezbędna będzie również wola polityczna.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

W PE konferencja o walce z dezinformacją w sieci, m.in. ze strony Rosji
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.