Statek "Hableany", którym płynęło 35 południowokoreańskich turystów i dwóch członków węgierskiej załogi, zatonął w środę o godz. 21.05 pod przęsłem mostu Małgorzaty zaledwie w ciągu 7 sekund.
Z wody wyłowiono siedem ciał. Udało się uratować siedem osób, które odniosły tylko niewielkie obrażenia. Sześć już opuściło szpitale. Według telewizji M1 hospitalizowana jest jedna osoba, która ma złamane żebra, ale jej stan jest stabilny. Będzie musiała pozostać w szpitalu jeszcze przez kilka dni.
(fot. PAP/EPA/Zoltan Mathe)
W momencie katastrofy na Dunaju, wezbranym po wielodniowych deszczach, był bardzo silny prąd, toteż poszukiwania są prowadzone na całym południowym odcinku rzeki i skontaktowano się w tej sprawie z władzami serbskimi - powiedział w telewizji pułkownik policji Adrian Pal.
Wielu ekspertów przypuszcza jednak, że ofiary mogą znajdować się pod wodą, we wraku 40-tonowego statku, gdyż większość pasażerów prawdopodobnie przebywała na dolnym pokładzie, gdy 1000-tonowy statek-hotel najechał na skręcającą z nieznanych powodów "Hableany". Mniejszy statek po zderzeniu przewrócił się na bok i błyskawicznie zatonął.
(fot. PAP/EPA/Zoltan Mathe)
Nie wiadomo, kiedy rozpocznie się akcja podnoszenia wraku, może to zająć nawet kilka tygodni - twierdzą eksperci. Akcję ratunkową utrudnia wezbranie wód Dunaju, które od środy podniosły się o 20 cm i wobec spodziewanych dalszych opadów mogą się jeszcze podnieść.
W sprawie zatonięcia statku wszczęto śledztwo karne, ale niektórzy eksperci przypuszczają, że przyczyną tragedii mógł być błąd człowieka. Możliwe, że ze statku-hotelu zauważono, iż "Hableany" skręca, ale mierząca 135 m większa jednostka nie mogła już zareagować. "Pole manewru jest w takiej sytuacji bardzo ograniczone" - powiedział specjalista ds. żeglugi portalowi Index.hu.
Skomentuj artykuł