Jak czynić dobro?

(fot. shutterstock.com)

Złości mnie, gdy słyszę jak ludzie zachwycają się kimś, kto uczynił coś dobrego, abstrahując jednak od tego, że jest człowiekiem niewierzącym. Czy nie mam racji?

Prawdą jest, że my, ludzie wierzący, czerpiemy moc do czynienia dobra z naszej wiary. Ona bowiem otwiera nas na Boga i uświadamia nam, że wszelkie dobro w Nim ma swoje źródło, a my tylko z tego źródła czerpiemy, dając innym jedynie to, co sami otrzymaliśmy. Nasze dobre czyny płyną więc z wiary. Pięknie o tym pisze św. Jakub: Każde dobro i wszelki dar doskonały przychodzą do nas z góry, od Ojca światłości (1, 17). Przypomina jednak i o tym, że wiara to nie tylko zdolność przyjęcia Bożych darów. Bóg dając, oczekuje naszej odpowiedzi, spodziewa się naszych dobrych czynów. One są przecież potwierdzeniem prawdziwej wiary. Dlatego Jakub retorycznie pyta: Cóż pomoże, bracia moi, jeśliby ktoś twierdził, że wierzy, a nie spełniałby uczynków, czy taka wiara może go zbawić? I zaraz odpowiada: Wiara nie przejawiająca się w czynach martwa jest sama w sobie (2, 14. 17).

Trzeba jednak zauważyć subtelną różnicę między tym, co znaczy: "być dobrym", a co to znaczy: "czynić dobro". Kiedy bogaty młodzieniec chce się dowiedzieć od Jezusa, co ma czynić, aby osiągnąć życie wieczne, czyli pełnię szczęścia, słyszy w odpowiedzi: Nikt nie jest dobry, tylko jeden Bóg (Mk 10, 18). W ten sposób Jezus kieruje myśl człowieka jeszcze o mentalności starotestamentowej na Boga, jako tego, który jedynie jest święty, ale który wzywa człowieka do uczestnictwa w Jego świętości: Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz! (Kpł 19, 2). Zatem jesteśmy dobrzy, a nawet święci, na miarę tego, na ile jesteśmy złączeni z Bogiem. Taką drogą prowadzi nas Jezus. On nie tylko zaręcza: Kto Mnie widzi, widzi też Ojca, ale i zapewnia, że owocem tej wiary będą płynące z niej dobre czyny: Zaprawdę powiadam wam: Kto wierzy we Mnie, dokona też dzieł, których Ja dokonuję, a nawet większych od tych dokona (J 14, 12).

Świadomość, że nasza dobroć ma swoje źródło w naszej wierze, niestety niesie też ze sobą niebezpieczeństwo pychy, czyli przekonania, że tylko my jesteśmy dobrzy, a ludzie którzy wiary nie mają, nie są zdolni do żadnego dobra. Tak przecież sądzili apostołowie, kiedy nie przyjęto ich w jakimś mieście samarytańskim. Złość z powodu odrzucenia każe im złożyć Jezusowi niepojętą dla Niego i dla nas deklarację: Panie, jeśli tylko zechcesz, rozkażemy, aby ogień zstąpił z nieba i strawił ich (Łk 9, 54). Pewnie się zdziwili, że Jezus się na to nie zgodził. Za to przy innej okazji, kiedy będą się Mu skarżyli, że ktoś, kto nie chodzi z nimi, wyrzuca złe duchy, czyli czyni dobro, i wobec tego, trzeba mu tego zabronić, usłyszą od Mistrza: Nie zabraniajcie! Kto bowiem nie jest przeciwko wam, ten jest z wami (Łk 9, 50).

Dobro jest wartością obiektywną, niezależną od tego, kim jest człowiek, który to dobro czyni. Dobro nie jest przypisane do jakiejś rasy, religii czy partii politycznej. My, ludzie wierzący, mamy świadomość, że ta obiektywna wartość zakorzeniona jest w Bogu. Ta świadomość jest także naszym zobowiązaniem, żeby dobra otrzymanego nie zatrzymywać tylko dla siebie, ale żeby umieć się nim dzielić z tymi, którzy tego od nas oczekują. To przecież w nich na to dobro czeka Jezus, przypominając: Coście uczynili dla jednego z tych najmniejszych moich braci, uczyniliście dla Mnie (Mt 25, 40). Czynione dobro, czerpiące swą siłę z wiary, nie jest naszą chlubą i motywem do wynoszenia się nad innych, ale jest naszym zobowiązaniem, bo komu wiele dano, od tego wiele się będzie wymagać; komu wiele powierzono, od tego tym więcej będą żądać (Łk 12, 48).

Pamiętajmy też i o tym, że tak jak naszą drogą do dobra jest nasza wiara, tak są też ludzie, którym być może pisana jest droga w odwrotnym kierunku: od dobra do wiary. Czy właśnie i takiej drogi nie zakładał Jezus, gdy pochwalił niesprawiedliwego sędziego za to, że gdy nachodziła go biedna wdowa z prośbą, aby wziął ją w obronę, wreszcie pomyślał: Chociaż nie boję się Boga ani z ludźmi się nie liczę, to jednak obronię tę wdowę, bo mi się naprzykrza (Łk 18, 4-5). Św. Ignacy w swoich Ćwiczeniach duchownych pisze, że jeśli ktoś dokonał jakiegoś dobrego wyboru, ale w sposób nieczysty, czyli bez dobrej intencji, to nie należy tego dobra zmieniać, a tym bardziej odrzucać, a jedynie oczyszczać jego intencje. Dobro przecież zawsze będzie dobrem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Jak czynić dobro?
Komentarze (3)
M
M.
15 stycznia 2015, 16:52
Monopol wierzących na dobro jest równie prawdziwy na ich monopol na posiadanie duszy:)
M
mill
15 stycznia 2015, 16:48
Każde uczynione czy otrzymane dobro pochodzi od Boga, niezależnie od wiary. Bóg jest stwórcą dobra, więc człowiek sam z siebie nie mógłby uczynić dobra, bo nie jest jego twórcą, a jedynie pośrednikiem lub odbiorcą. Gdyby Bóg nie miał udziału w każdym dobrym czynie, gdyby człowiekowi przypisać tę zasługę, doszlibyśmy do wniosku, że jesteśmy lepsi od samego Boga... To trochę jak z modlitwą w czyjejś intencji.  Kiedy modlę się za kogoś o potrzebne łaski, czasem czuję tak jakbym namawiała samego Boga, żeby się ulitował nad kimś SKORO ja się tak ładnie lituję i wstawiam za nim. A tymczasem Bóg milion razy bardziej się lituje i pragnie tego dobra, zanim ja nawet o nim pomyślę, właśnie dlatego, że on jest źródłem, stwórcą i dawcą tego dobra. (O ile oczywiście owe dobro jest w tym momencie tym czego potrzeba). A przynajmniej tak mi się wydaje....:)
H
hmm
20 marca 2013, 06:08
Jedną z zaniedbanych kwestii w pojmowaniu Naszego Boga jest próba opisania  jego relacji z tą cześcią stworzenia, która nie podziela wiary w Pana Jezusa, lub  nie wierzy w niego tak jak ja. Pan Bóg jest Stworzycielem wszystkiego i każdy z nas bez znaczenia czy jest muzułmaninem, czy żydem czy chcrześcijaninem ma wpisaną przez Niego w swoją naturę umiejętność odróżniania dobra od zła. On jest żródłem wszelkiego dobra, każdego dobrego natchnienia przekutego w czyn, więc moim skromnym zdaniem nie istnieje dobro obiektywne, które można opisać w oderwaniu od Tego, który determinuje co jest dobre, a co nie. Bycie członkiem KK jest wielką odpowiedzialnością i trudnością. Odpowiedzialność za to by nie trzymać prawdy o Bożym Zbawieniu dla siebie, trudność żeby nie czuć się lepszym niż ten co nie wierzy.