Nie ubierasz się i nie tańczysz jak chrześcijanka

(fot. Muneeb Syed on Unsplash)
Katarzyna Łoboda

Jest wiele osób, według których katolicki ciemnogród uważa, że jeśli kobieta pokaże nogę pięć centymetrów powyżej kolana, albo ubierze obcisłą bluzkę, to jest przekonana, że uderzy w nią piorun i usłyszy karcący głos z nieba.

Wesele mojego kuzyna. Ja - lat wtedy chyba 21 - poszłam w uszytej przez siebie sukience. Srebrna satyna, czarna koronka na plecach, spódnica nad kolano z koła, co drugi klin z koronki. Uwielbiam taniec jak niewiele rzeczy na świecie, więc na parkiecie byłam dużo.

W pewnym momencie, podszedł do mnie kolega pana młodego z pytaniem: "to ty jesteś tą bardzo wierzącą kuzynką Młodego, która załatwiła im księdza?". Nie był to odpowiedni moment na długi wykład pod tytułem: "nie ma czegoś takiego jak osoby bardzo wierzące", więc dla świętego spokoju potwierdziłam. W odpowiedzi usłyszałam: "nie ubierasz się i nie tańczysz jak chrześcijanka".

Dyskusja trwała jeszcze kilka minut. Ze względu na różnorakie poglądy i stan upojenia nie byliśmy w stanie się za bardzo dogadać. Ale zmusiło mnie to do pewnych refleksji.

DEON.PL POLECA


Jak wygląda wierząca dziewczyna?

Oczywiście ma spódnicę do ziemi, jezuski, tłuste włosy, koszulkę - worek, żeby - broń Boże - nie było czasem widać zarysu figury. Wydaje ci się, że ten stereotyp już dawno zniknął? Może rzeczywiście takie myślenie wyparowało z głowy większości "oazów" z którymi ten styl utożsamiamy (co mnie nieodmiennie boli). Ale ze świadomości postronnych? Nie bardzo. Jest wiele osób, według których katolicki ciemnogród uważa, że jeśli kobieta pokaże nogę pięć centymetrów powyżej kolana, albo ubierze obcisłą bluzkę, to uderzy w nią piorun i usłyszy karcący głos z nieba.

Skąd to się wzięło? W oazie rzeczywiście sporo mówi się o spódnicach "odpowiedniej długości". Ma to wbrew pozorom dużo sensu. Kiedy byłam na oazie 3 lata temu niektóre uczestniczki (po 3 gimnazjum) miały sukienki, w których ja miałabym problem wejść do klubu. Jako animatorzy powinniśmy zwracać uwagę na takie sytuacje, co niestety również przybiera dziwny obrót. Jedna znajoma uznawała, że spódnica/sukienka jest odpowiedniej długości, jeśli klęcząc i podnosząc ręce do góry rąbek dotyka ziemi. A potem się dziwimy, że stereotypy są wciąż żywe..

Co ciekawe, mój przyszły mąż kiedy usłyszał, że będzie miał w grupie dziewczynę z oazy miał bardzo konkretny obraz w głowie. "Powiedzmy, że byłem przekonany, że będziesz miała dużo grubsze łydki i dużo dłuższe spódnice" - powiedział.

Wciąż to samo

Temat jest poruszany na każdym katolickim portalu kilka razy w roku. Może być już nudny, ale chyba warto o nim mówić. Przede wszystkim dlatego, że dojrzałe, pewne siebie kobiety, rozumieją subtelną różnice w 5 centymetrach długości spódnicy, nastolatki jednak nie za bardzo. Szczególnie będąc opiekunem młodych warto zwracać uwagę na cel mówienia o tych przeklętych spódnicach.

Trzeba pamiętać, że czasem za ubiorem kryje się konkretne myślenie, które dla kobiety może być destrukcyjne. I masę już było mówienia o tym, że jak ubierasz krótką spódniczkę, to chcesz niezdrowo zwrócić uwagę mężczyzn, a jak chodzisz w samych workach, to jesteś chorobliwie nieśmiała i to też nie dobrze. Mówił o tym Szustak, mówił Błaszkiewicz, nie będę się powtarzać.

Natomiast jeśli nie "dbasz o swoje ciało, bo przecież można tę energię wykorzystać do zatroszczeniasię o ducha", no to nie jest dobrze. Coś nie działa.

Jaka ma być chrześcijanka?

Piękna.

Po to Bóg nas stworzył takie śliczne, żebyśmy ubarwiały ten świat i przymnażały pozytywnych wrażeń estetycznych. I jasne, da się doskonale wyglądać w długiej spódnicy. Ale musimy skończyć z pomysłem, że tylko duch jest ważny, dbanie o ciało jest prostą drogą do próżności i piekła. Dbanie o siebie, również fizycznie; piękne ubieranie się; nawet makijaż, jeśli pomagają nam czuć się dobrze ze sobą; są niezbędnymi elementami codzienności. Jesteśmy koroną stworzenia i powinnyśmy to podkreślać jak się da. A przede wszystkim mamy się czuć dobrze same ze sobą - z tym co mamy w głowie, ale i ze swoim ciałem.

Zawsze jak idę za mało przygotowana na egzamin czy na jakieś wystąpienie, to ubieram się pięknie, maluję, wkładam szpilki i od razu czuję, że mam +100 do pewności siebie i przynajmniej +15 do inteligencji - wszystko wtedy wychodzi.

Gdy chodzę po górach, docieram na szczyt i rozglądam się wokół, to zawsze mam w głowie psalm 8 - "Boże, jak Ty to cudownie zrobiłeś!". Dlaczego nie mieliby tak mieć mijający mnie na ulicy ludzie? Bo znów - pycha i piekło? To jest moment uwolnienia, kiedy zamiast zobaczenia przed lustrem wszystkich niedoskonałości mówisz "Ale jestem śliczna! Boże, Ty to jesteś artystą!"

Tekst pochodzi z bloga janowskablog.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie ubierasz się i nie tańczysz jak chrześcijanka
Komentarze (12)
BC
Bety Croix
12 lipca 2018, 09:11
Pewien senior artysta malarz, człowiek drobnej postury opowiadał: „- Jak mam się skupić, kiedy w czasie Podniesienia klękam, pochylam głowę, a gdy ją podnoszę widzę wielką wypiętą pupę w półprzejrzystej spódnicy i stringach. Nie uklęknie, bo obcasy za wysokie.” I smieszno i straszno :)
MH
M H
12 lipca 2018, 08:50
Pięknie! A ja się potem w kościele skupić nie mogę, bo niedzielne mszę są przez, niektóre 'siostry' traktowane jak wybieg :-)
12 lipca 2018, 00:36
Emanować pięknem, a nie - epatować urodą. Ot, sztuka... A Pan Bóg? nasz Ojciec? zawsze był i jest Miłośnikiem Życia. Przecież to ON jest jego źródłem... Już Stary testament mówi: "gdybyś tego nie miłował, nie byłbyś tego stworzył, Panie, Miłośniku Życia" 
KJ
k jar
11 lipca 2018, 19:04
Co do długości spódniczek uregulowania są jasne: co do mini obowiązuje regulacja z 1963-do połowy kolana, co do maxi z 1973-do połowy kostki u stóp. Najlepiej się trzymać modelu Diora dla szarytek z 1964: wysoki stan spódnicy lub sukienki,aby klosz ubrania z tyłu nie podnosił się przy klęczeniu w górę. To oczywiście odnosi się do ubrań niedzielnych podczas liturgii.Nie ma uregulowań co do stroju codziennego.
IC
Iwona czaplicka
11 lipca 2018, 19:15
Zadalam panu pytanie- zupelnie serio. W innym artykule, moze Pan nie widzial. Wiec ponawiam - czego nie powinna nosic katoliczka? To jest najmniej wazne. Czego nie powinna czytac,  sluchac, ogladac, jakie sporty sa wg. pana zakazane. To pytanie jak najbardziej serio.
12 lipca 2018, 00:32
Nie jestem adresatem pytania - ale wg mnie odpowiedź nie mieści się w kategoriach "zakazane". Ktoś, kto sobie zada uczciwie to pytanie w sercu - co mojemu Ukochanemu się spodoba, a co nie - będzie wiedział. Bez zakazywania. Zakochałeś się kiedyś Piecuszku?...
IC
Iwona czaplicka
12 lipca 2018, 10:28
Natychmiast zerwalam z facetem ktory mnie chcial ubierac. Co by bylo nastepne? Nie ubieralam sie nieskromnie, raczej dzinsy, podkoszulki. A lektury? Dawkins?  Dennet? Ja wychowalam sie na Lemie - czytany ze zrozumieniem prowadzi do ateizmu. Chocby Kobyszcze
K
k.jarkiewicz.ign
13 lipca 2018, 09:23
W chrześcijaństwie nie ma zakazów: 1Kor 6,12-wszystko mi wolno,ale nie wszystko przynosi korzyść.Wszystko mi wolno,ale ja niczemu nie oddam się w niewolę. Katoliczka winna rozstrzygać kwestie stylu życia:jak się ubiera,co je,pije,jakich sportów używa,co czyta,ogląda,słucha,itd.itp. ze swoim spowiednikiem lub kierownikiem duchowym.Chodzi przecież o wzrost duchowy i dojrzałość religijną, a styl życia ma nam w tym pomagać,a nie przeszkadzać czy hamować,cofać nas.Z pewnością są pewne etapy w dojrzewaniu do wiary i trzeba mieć tego świadomość,czyli co na pewnym etapie nam sprawia trudność,na innym jest błahostką,np.uważam,że zbyt wcześnie obejrzałam "Mechaniczną pomarańczę" Kubricka i kilka lat musiałam przepracowywać problem,z którym się spotkałam w tym filmie (zemsta za doznane krzywdy,zwłaszcza za gwałt). Dziś mnie to śmieszy. Z drigiej strony pewne dzieła nie miały na mnie żadnego wpływu nawet gdy uchodziły za skandaliczne w czasach mojej młodości, np. "Zakonnica" Diderota, którą uważam za straszny gniot i zupełnie nie wiem,czemu wzbudza takie poruszenie.Myślę,że w moim przypadku książka ta nie miała żadnego znaczenia,bo wtedy w liceum opracowywałam artykuł o sprawie Barbary Ubryk i kwestie przymusowych osadzeń w klasztorach byly mi dobrze znane. Z pewnością katoliczka winna obejrzeć 45 filmów z listy watykańskiej,bo od czegoś trzeba zacząć, nawet jak niektórych na niej nie ma jak "Dekalog" Kieślowskiego
KJ
k jar
13 lipca 2018, 09:30
Pierwszy raz słyszę,żeby Lem prowadził od ateizmu.Przecież to najbardziej znany agnostyk wśród polskich pisarzy współczesnych i napewno mistyk.Kobyszcze jest o totalitaryzmie, a nie religii. Religii poświęcony jest Solaris. Dawkins i Dennet to agnostycy.Uważam ich za cyników, ale jak najbardziej powinno się ich czytać - ich dzieła nie mają żadnego wpływu na religię jako taką, choć mówią o funkcjonowaniu społecznym ludzi wierzących. Zawsze warto krytyczne głosy w tej materii znać i rozumieć.
13 lipca 2018, 15:42
Widzisz, nie zrozumiałyśmy się. Rzecz nie w tym, w co on chciał Cię ubierać, tylko co Ty byś ubrała, żeby mu sprawić przyjemność albo go uszanować. Kochać to nie znaczy żyć w kategoriach nakazu i zakazu. To nie jest miłość.
AK
Anna K
11 lipca 2018, 18:18
Dokładnie tak! I to się odnosi takze do pań katechetek! By zachęcały do wiary swoim zadbanym wyglądem :)
12 lipca 2018, 00:29
Ale niekoniecznie epatowały seksem. Trzeba umieć zakryć to, co nie jest dla wszystkich. I mieć na uwadze cudzą (np. męską) wrażliwość na niektóre szczegóły... Myślę, że od tłustych włosów, powyciąganych swetrów i T-shirtów oraz przydługich nieforemnych spódnic do zbędnej seksowności jest jeszcze caaaała szerooooka przestrzeń dla pięknego, zadbanego wyglądu dziewczyny (kobiety), która w głębi swego serca usłyszała: Król pragnie twego piękna, On twoim Panem...