Po co nierozerwalność małżeństwa?

(flickr.com)

Aniołowie ślubu nie biorą. Nie mają płci ani nie płodzą dzieci. Inaczej kochają i nie potrzebują siebie nawzajem w taki sposób jak ludzie. Mąż i żona mają to, czego aniołom brakuje, bo są ciałem i pełnym obrazem Boga.

"A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela" (Mk 10, 8b-9)

Większość przykazań Bożych, także to, które dotyczy nierozerwalności małżeństwa, sformułowane jest negatywnie, w formie zakazu. Wytyczają one bowiem nieprzekraczalne dla człowieka granice. Określają minimum, które trzeba zachować, aby człowiek nie zszedł z dobrej drogi i nie utracił zbawienia.

Nakaz nierozerwalności stwierdza jedynie, że nie wolno rozerwać węzła. Jednak przykazania, chociaż negatywnie, chronią i rozwijają konkretne dobro. "Nie zabijaj" dotyczy życia, które wprawdzie nie jest absolutnym dobrem, ale na tym świecie koniecznym do tego, aby człowiek rozwijał się i przygotował na niebo.

Zapytajmy się więc, czy istnieje pozytywne uzasadnienie dla nierozerwalności? Po co jej strzec i zachowywać, mimo burz i wstrząsów? Co ona daje małżonkom? I dlaczego jest tak ważna?

Piszę o tym, ponieważ uważam, że opieranie się w duszpasterstwie i przygotowaniu do małżeństwa jedynie na nakazie zawierania małżeństwa lub zakazie jego rozwiązywania, to dzisiaj zbyt mało, aby przekonać młodych, wątpiących, a także niewierzących. Ta motywacja może być zbyt krucha, gdy przyjdzie czas próby, pokusy i kryzysu.

W sumie ostatecznie tylko wizja dobra może pociągnąć człowieka i dać mu siłę, by mógł pokonać przeciwności i nie poddać się pokusie. Negatywne uzasadnienie jest wstępem do dalszej drogi albo ostatnią deską ratunku. Trzeba jeszcze czegoś pośrodku.

Oczywiście, dla ludzi wierzących do przyjęcia nauki o nierozerwalności małżeństwa wystarczający jest autorytet Chrystusa. Skoro On - Syn Boga ogłasza, że małżeństwo jest nierozerwalne, to znaczy, że taka jest prawda. Nie potrzeba więc szukać dalszych uzasadnień. Być może. Ale gdybyśmy chcieli być konsekwentni, to również nie należałoby zabiegać o zakaz aborcji w prawie państwowym, skoro wierzący i tak będą unikać tego przestępstwa.

Trudności z przyjęciem

W wersji rozmowy z faryzeuszami na temat małżeństwa podanej przez św. Mateusza, nagle sami uczniowie reagują na słowa Jezusa o nierozerwalności ze smutkiem: "Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić" (Mt 19, 10). Całożyciowe zaangażowanie w związek z jedną osobą kojarzy im się z ogromnym ciężarem. Pewnie dostrzegają też własną słabość i wyczuwają, że wytrwałość do końca życia w jednym związku to heroizm. Na te obawy Chrystus odpowiada zadziwiająco, że nie wszyscy tę naukę przyjmują. Ale Jezus stwierdza również, że przyjęcie tej tajemnicy jest darem.

W tekście pojawia się grecki czasownik "chorein" - "zrobić miejsce dla czegoś", "przyjąć coś" "zaakceptować". Dosłownie więc należałoby przetłumaczyć słowa Jezusa w ten sposób: "Nie każdy może przyjąć to nauczanie, lecz tylko ci, którym to jest dane"(Por Mt 19, 11). Nie każdy akceptuje nierozerwalność, niekoniecznie ze złej woli i wskutek niezrozumienia. Jezus twierdzi, że dzieje się tak z urodzenia bądź pod wpływem ludzi (być może niewłaściwego wychowania), czy z wyboru bezżenności dla królestwa. A więc nierozerwalność wiąże się z jednej strony z przyjęciem, a z drugiej z darem. W tym darze mieści się i poznanie, i siła do wdrożenia przyjętej nauki. Rzadko mówi się o małżeństwie w kategoriach powołania, bo wydaje się, że z urodzenia każdy ma do niego prawo. Jezus podaje jednak aż trzy sytuacje, w których człowiek nie jest zdolny do małżeństwa.

Tradycja Kościoła uczy, że wiara szuka jednak zrozumienia. Dobrze jest więc nie tylko wierzyć, ale i wiedzieć, jeśli to możliwe. Ponadto, dzisiaj wiele ludzi zawiera małżeństwo, nie mając tak głębokiej wiary. I pytają, po co nierozerwalność. Szukają racjonalnych argumentów.

Zajrzyjmy do dzisiejszej Ewangelii. Faryzeusze pytają, czy wolno oddalić żonę, bo z różnych powodów nie da się dłużej z nią żyć. Jezus odpowiada, że tak naprawdę mężczyźni ci nie rozumieją, po co jest małżeństwo. Nie rozumieją jego sensu i celu, ustalonego przez Stwórcę "na początku".

Małżeństwo coś daje

Ale, co ciekawsze, Jezus ukazuje najpierw pozytywny cel małżeństwa. Św. Jan Chryzostom komentując tę scenę pisze: "Zwróć uwagę na mądrość Nauczyciela. Zapytany: Czy wolno? nie odpowiedział od razu: "Nie wolno, żeby się nie zaniepokoili ani nie zmieszali; przed rozstrzygnięciem przy pomocy pozytywnego rozumowania wyraźnie wykazuje, że jest to zarządzenie samego Ojca (...) "Nie powiedział: "Nie rozrywajcie, nie rozłączajcie ich", lecz: "Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela".

Jezus nie zaczyna od zakazów, lecz od pożytku, jaki płynie z głębokiej i trwałej wspólnoty kobiety i mężczyzny. A tym podstawowym pożytkiem jest najpierw to, by "stali się jednym ciałem".  Pojawia się tu greckie słowo “proskallao", które występuje tylko 4 razy w Nowym Testamencie, właśnie w odniesieniu do małżeństwa. Jest to termin medyczny oznaczający “łączenie, zlepianie obu części rany", “sklejanie czegoś ", “przyleganie do, “trzymanie się czegoś wiernie". Ten obraz sugeruje jedność, która obejmuje wszystkie aspekty życia. Jest ona tak silna jak współgranie wszystkich członków w jednym organizmie. “Jak więc zbrodnią jest ciąć ciało, tak samo nieprawością jest opuszczenie żony (lub męża)" - pisze Chryzostom.

Ponadto Chrystus wskazuje również pozytywnie na fakt, że to Bóg łączy mężczyznę i kobietę. Takie łączenie zaczyna się już podczas zakochania, które oczywiście można interpretować wyłącznie naturalistycznie czy psychologicznie: krążenie feromonów, buzowanie hormonów czy pociąg seksualny. Ale w świetle wiary za zakochaniem można dostrzec ukryte działanie Boga. Ludzkie ciało i seksualność są dziełem Boga. To przecież nie przypadek, że chłopakowi wpada w oko ta a nie inna dziewczyna. I na odwrót.

Trudny dar, który oczyszcza

Nierozerwalność to negatywna strona wierności i jedności. Zewnętrzny mur, który chroni dostępu do  skarbu przed niepożądanymi gośćmi. Ale jest ona też niełatwym świadectwem, znakiem wierności Boga wobec ludzi, pomimo tego, że ciągle upadamy i łamiemy nasze obietnice. Co daje wierność?

Katechizm Kościoła Katolickiego, wyjaśniając naukę o nierozerwalności, łączy ją ściśle z miłością. Wiara i nadzieja przeminą, miłość zabierzemy do Boga. Dlatego Katechizm podkreśla, że miłość jest trwała, a nie tymczasowa. Potrzebuje czasu i warunków do rozwoju. Dlatego nierozerwalność konieczna jest do "ciągłego wzrostu" małżonków. Miłość dojrzewa w czasie, ponieważ zakłada wzajemne poznanie, przechodzi też momenty kryzysowe, rozczarowania, zawiera w sobie etap bolesnego ścierania się z egoizmem. Dzięki wierności (której uczą się również księża i osoby konsekrowane) mamy jednak szansę na stopniowe oczyszczenie naszych ambicji, wygórowanych oczekiwań, zwykłego zapatrzenia w siebie.

Skoro ludzkie życie nie trwa na ziemi wiecznie, bardzo trudno byłoby rozwinąć się w miłości, gdyby człowiek co parę lat zmieniał męża lub żonę. Tylko naiwny człowiek sądzi, że można kogoś szybko poznać. Nawet doświadczeni i wiekowi małżonkowie twierdzą, że z biegiem lat ciągle się czegoś o sobie uczą, ciągle coś odkrywają, czego wcześniej nie wiedzieli o sobie, chociaż z drugiej strony… znają już siebie na wylot. Wejście w nowy związek zakłada konieczność poznawania kogoś od początku, często tylko po to, by po jakimś czasie odkryć, że ten wymarzony nowy partner czy partnerka, też ma swoje wady i słabości (a miało być tak pięknie).

Najczęściej rozbijamy się o naszą słabość, rezygnując z małżeństwa, kapłaństwa czy życia zakonnego. Kiedy w końcu mija potrzebny i wspaniały okres zakochania czy fascynacji kapłaństwem albo wspólnotą zakonną, zaczynamy konfrontować się z ograniczeniami małżonka, innych księży, wspólnoty zakonnej. I zwykle wtedy uruchamia się w nas  mechanizm stary jak świat: na pewno gdzie indziej będzie mi lepiej. Chcemy wtedy uciec do lepszego świata. Długo w życiu przyczyny trudności widzimy tylko  "na zewnątrz", w innych, w instytucji, w oku brata. Wewnętrzne źródło problemu często dostrzegamy za późno.

Wierność i nierozerwalność są więc po to, by chronić nas przed iluzją, że gdzieś istnieje idealny mąż czy żona. Także po to, by móc dojrzewać, choć nieraz w bólach. Rozwój zaczyna się wtedy, gdy odkrywam, że to ja muszę zacząć zmieniać coś w sobie albo od przyjęcia, że pewnych rzeczy nie mogę zmienić. Muszę je zaakceptować. Innymi słowy, żeby stać się jednym ciałem, w sytuacji gdy mamy do czynienia z dwojgiem różnych przecież osób i płci, trzeba najpierw zauważyć to, co jednoczy, a potem pracować nad tym, co dzieli. Wierność umacnia to, co łączy i, przy zachowaniu dobrej woli obojga, uzdrawia z tego, co staje się przeszkodą na drodze do osiągnięciu prawdziwej miłości. Wiemy, że to niełatwe. Dlatego Chrystus dał małżonkom specjalny sakrament.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Po co nierozerwalność małżeństwa?
Komentarze (2)
LS
le sz
5 października 2015, 14:59
Co się stało z dotychczasowymi komentarzami?
R.
Robert .
6 października 2015, 13:32
Widać programiści postanowili zrezygnować z wtyczki Disqus, albo mają jakiś problem.