„Idź, bo ten człowiek umiera. Po tych słowach tajemnicza postać zniknęła” [ŚWIADECTWO]

Święty Józef z Jezusem (Fot. zatletic/ depositphotos.com)
swietyjozef.kalisz.pl/dm

W roku 1930 ksiądz Adam Sikora pracował jako wikariusz parafii w Borysławiu na Ukrainie w obwodzie lwowskim. Pewnego razu, gdy wieczorem położył się do łóżka i już zasnął, ktoś mocno zapukał do zamkniętej okiennicy, obudził go i natarczywie wołał: „Proszę zaraz iść do chorego, który dogorywa w bloku przy ul. Sobieskiego nr 50 na drugim piętrze”. Ksiądz wstał, wyszedł na ganek by zobaczyć osobę, która by go zaprowadziła do chorego, ale nikogo nie było.

Wrócił więc do mieszkania i położył się do łóżka. Po krótkim czasie usłyszał ponowne pukanie i natarczywe wołanie, by szedł do chorego. Wyszedł na ganek, ale nie było człowieka, który go wzywał. Pomyślał więc, że jest to jakaś prowokacja ze strony Ukraińców.

Wezwanie do umierającego

Położył się do łóżka, ale tym razem już w ubraniu. Za chwilę, mimo zamkniętych drzwi, wchodzi bez pukania do mieszkania starszy wiekiem mężczyzna, zbliża się do łóżka, chwyta leżącego księdza, wyrzuca z łóżka i mówi surowym rozkazującym głosem: „Natychmiast idź pod wskazany adres, bo ten człowiek umiera!” Po tych słowach tajemnicza postać znikła.

DEON.PL POLECA

Ksiądz zrozumiał, że ma do czynienia z jakimś nadprzyrodzonym zjawiskiem, któremu oprzeć się nie wolno. Śpieszy do kościoła, bierze z tabernakulum Najświętszy Sakrament, zabiera święte oleje i idzie na ul. Sobieskiego pod numer 50.

Dzwoni do bramy i oznajmia stróżowi, że jest wezwany do chorego. Stróż zdziwiony odpowiada, że nic mu nie wiadomo, aby tu ktoś chorował i wzywał w nocy księdza. Gdy ksiądz informuje go, że potrójnym pukaniem do mieszkania ktoś go wzywał pod ten adres, bo na drugim piętrze umiera człowiek, stróż przypomniał sobie, że faktycznie jest tam chory lekarz, ale jest to człowiek niewierzący, który może księdza nie przyjąć.

Mieszkanie na drugim piętrze i chory lekarz

Na prośbę księdza prowadzi go na drugie piętro i wskazuje mieszkanie chorego.

W drzwiach ukazuje się żona lekarza i pyta: „Kto księdza tu sprowadza o takiej porze? Przecież ani mąż ani ja nie prosiliśmy, bo oboje jesteśmy niewierzący; zbyteczna fatyga księdza”. Ksiądz powiedział, że wezwał go do chorego jakiś starszy mężczyzna, wskazał mu dokładny adres i zmusił by się tu udał.

Zaskoczona tą relacją żona decyduje się wprowadzić księdza do pokoju chorego. Na widok księdza chory zaintrygowany pyta: „Kto księdza tu sprowadza do mnie?” Ksiądz opowiada mu przebieg potrójnego wezwania przez jakiegoś starszego człowieka z siwą brodą, który po prostu wyrzucił go z łóżka i nakazał śpieszyć do chorego pod wskazany adres.

„Józef nie pozwolił mi zginąć marnie”

Lekarz zamyślił się i polecił żonie, by przyniosła z sąsiedniego pokoju wiszący na ścianie obraz. Ksiądz poznaje, że to właśnie ten człowiek z obrazu wezwał go do chorego.

Wtedy lekarz rozrzewnionym, drżącym głosem opowiedział jak to jego umierająca matka ten obraz świętego Józefa przekazała mu wraz z przepisaną na kartce modlitwą do świętego Józefa o szczęśliwą śmierć i nakazała mu, aby tę modlitwę odmawiał przez całe życie.

I mówił dalej: „Chociaż straciłem wiarę i nie wierzyłem w Boga wraz z żoną, to jednak by dotrzymać słowa danego matce tę modlitwę machinalnie odmawiałem. Teraz widzę, że św. Józef nie pozwolił mi zginąć marnie. Proszę mnie wyspowiadać i pojednać z Bogiem.”

Po spowiedzi przyjął pobożnie Komunię świętą jako Boski Pokarm na drogę wieczności oraz sakrament namaszczenia świętym olejem, gorąco dziękując młodemu kapłanowi, który o tej porze przybył do niego.

Ksiądz wyszedł zadowolony z wyświadczonej choremu posługi i skierował się do wyjścia. Nie zdążył dojść do windy, gdy nadbiegła żona chorego i płacząc zawołała: „Księże, mój mąż kona!” Wrócił więc kapłan by odmówić modlitwy za konającego. Katolicki pogrzeb odprawił ksiądz Adam na prośbę doktorowej.

***

Powyższą historię o św. Józefie, patronie dobrej śmierci opowiedział sam ks. Adam Sikora na spotkaniu księży diecezji przemyskiej w roku 1954.

****

Świadectwo ze strony Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

„Idź, bo ten człowiek umiera. Po tych słowach tajemnicza postać zniknęła” [ŚWIADECTWO]
Komentarze (4)
PP
~Piotr Pietkun
20 stycznia 2024, 11:26
Drogi Jerzy! Wystarczy byś chodził na mszę świętą co niedziela,a nie codziennie,a będziesz zbawiony.
JI
~Jerzy Iks
19 stycznia 2024, 06:27
Oby i do mojego proboszcza ten gość przyszedł.mimo uzgodnionego terminu i godziny nie przyszedł na kolędę.zrazil mnie i nie będę chodził na codzienną mszę świętą
ZN
~Złamana Nadzieja
20 stycznia 2024, 19:34
Kiedyś sam miałem problem z księdzem, który mnie zgorszył i źle potraktował. Do tego byłem długie lata osobą "błądzącą" z dala od Kościoła i sakramentów. Któregoś dnia przeczytałem wpis koleżanki na FB (gdy jeszcze go miałem): "Jeśli ktoś nie idzie do kościoła, bo go zgorszył ksiądz, znaczy, że nigdy nie chodził tam dla Jezusa". Jakiś czas później, gdy wracałem z pracy, w radio słuchałem audycji o eucharystii (kazania?) i padł tam cytat (nie przypomnę sobie za nic, którego świętego) "Hostia przemienia się w ciało Chrystusa tak samo w dłoniach złego jak i dobrego księdza". I po pewnym czasie usłyszałem coś takiego "kto przez księdza się nawraca, to i przez księdza straci wiarę". Nareszcie po latach doszedłem do najważniejszego - "Do kościoła idę dla Chrystusa (Boga Trójjedynego), nie dla księdza czy dla ludzi i wszelakie "przykrości" jakie mnie spotykały/spotykają/spotkają od duchownego czy od ludzi zawierzam temu Bogu, dla którego tu przychodzę".
HW
~Hanna Wielkopolska
10 lutego 2024, 12:46
Zastanów się, po co chodzisz na msze. Jeśli dla księdza - a ten Cię zraził - no to tylko wylazly Twoje pomylone motywacje. Jeśli zaś dla spotkania z Bogiem, który jest dla Ciebie ważny, to co z tego, że jakiś ksiądz raz Cię zawiódł? ze względu na księdza obrażasz się na Boga? I rezygnujesz z ważnego spotkania? serio?