Okruchy Ewangelii – XV niedziela zwykła
„A oto powstał jakiś uczony w Prawie i wystawiając Go na próbę, zapytał: «Nauczycielu, co mam czynić, by osiągnąć życie wieczne?». Jezus mu odpowiedział: «Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz? On rzekł: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego. Jezus rzekł do niego: «Dobrze odpowiedziałeś. To czyń, a będziesz żył». Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: «A kto jest moim bliźnim»” (Łk 10,25-29).
Nawiązując do pytania, postawionego przez uczonego w Prawie, „kto jest moim bliźnim?”, Jezus opowiada przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Stała się ona jednym z najbardziej wymownych tekstów ewangelicznych. Na przestrzeni wieków miłosierny Samarytanin stał się symbolem dobroci ludzkiej, niekoniecznie samych chrześcijan. Do tej przypowieści powraca się nieustannie również dlatego, że nawet jeśli zmieniają się pokolenia, model dobroci w niej zawarty jest ponadczasowy, ponadludzki, ponadkulturowy i ponadreligijny. Ukazuje on postawę moralną wypływającą ze szlachetnego serca ludzkiego, wyczulonego na potrzebę i biedę innych.
Drogę z Jerozolimy do Jerycha przemierzało wielu podróżnych. Czynili to najczęściej w grupach, rzadko zaś w pojedynkę, gdyż była ona znana z niebezpieczeństwa i napadów. Prawdopodobnie Jezus opowiedział jeden z zaistniałych przypadków, kiedy to jakiś człowiek, może nawet nieświadomy niebezpieczeństwa, zapuścił się w te strony. Został napadnięty przez zbójców, obrabowany, pobity, poraniony i porzucony na pół żywy. Nikt mu nie udzielił pomocy, chociaż przechodzili tą drogą kapłan, lewita, a może i inni. Tylko Samarytanin, widząc go, „wzruszył się głęboko, opatrzył mu rany, zalewając oliwą i winem, potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go”.
Kim był Samarytanin i dlaczego Jezus wziął właśnie jego za przykład?
Ewangeliści odnotowują, że Żydzi gardzili Samarią i Samarytanami. Uważali ich za nieczystych i unikali z nimi spotkań. Wynikało to z pewnych uwarunkowań historycznych. Zdarzyło się, że świątynia Jerozolimska została znieważona przez grupę przewrotnych Samarytan. Tym właśnie tłumaczy się wielkie zdziwienie Samarytanki, kiedy Jezus, u bram miasta Sychar przy studni Jakubowej, zwrócił się do niej z prośbą, aby mu dała wody do picia: „Jakże Ty, będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, abym Ci dała się napić?” (por. J 4 7-9).
Stawianie osoby pogardzanej za wzór uczonemu w Prawie było nie lada odwagą. Jezus jednak, biorąc za wzór właśnie Samarytanina, podkreśla, że zasługuje on na pełny szacunek za uczyniony gest o wielkim znaczeniu, w przeciwieństwie do kapłana i lewity, którzy przecież byli przedstawicielami świątyni i uważali się za stróżów Bożej obecności. Podczas gdy ci ostatni, mimo swoich duchowych kwalifikacji, okazali się zimni i obojętni wobec potrzebującego, Samarytanin nie zastanawia się, ale poruszony do głębi sytuacją umierającego przychodzi mu z pomocą i ratuje mu życie.
Na koniec przypowieści Jezus stawia pytanie uczonemu: „«Kto z tych trzech okazał się według ciebie bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?» On odpowiedział: «Ten, który mu okazał miłosierdzie»”. Konkluzja uczonego jest poprawna, na co Jezus dodaje: „Idź i ty czyń podobnie”. Stanie się bliźnim nie jest uzależnione od tego, kto jest w potrzebie, ale od zdolności pochylenia się z sercem przepełnionym miłością nad potrzebującym.
Wydaje się, że przypowieść o miłosiernym Samarytaninie, mimo upływu dwudziestu wieków, nic nie straciła ze swojej aktualności. W dzisiejszym świecie nie brakuje postaw obojętności, a niekiedy nawet pogardy i to nie tylko wobec pojedynczych osób, ale i całych grup społecznych, religijnych czy etnicznych. Nie brakuje też tych, którzy, jak bezimienny człowiek pobity i porzucony przy drodze z Jerozolimy do Jerycha, są ofiarami przemocy. Są oni zranionymi fizycznie, ale często jeszcze bardziej w swojej godność ludzkiej. Nierzadko słyszymy wstrząsające wiadomości, że ktoś został napadnięty, obrabowany, zabity, potrącony przez motor lub samochód i nikt mu nie udzielił pomocy.
Na szczęście nie brakuje też i tych, którzy jak miłosierny Samarytanin, pochylają się nad biedą, ludzką niosąc pomoc potrzebującym. Pięknym i budującym przykładem może być wspaniała solidarność tych wszystkich, którzy w kraju i za granicą okazali tak wiele życzliwości i pomocy ofiarom niedawnej powodzi, jaka dotknęła południową Polskę.
Ewangelia o miłosiernym Samarytaninie uczy nas, abyśmy otwarli szerzej oczy i dostrzegli wokół nas potrzebujących. Największe przykazanie, jakie otrzymaliśmy od Jezusa, mówi nam o miłości Boga i bliźniego. Ta miłość wyraża się w solidarności z potrzebującymi, wyraża się w dziełach miłosierdzia, dlatego godzina miłosiernego Samarytanina wybija każdemu z nas. Bóg nieustannie powierza nam osoby potrzebujące, abyśmy mogli względem nich realizować naszą miłość. Prośmy Go, aby w takich chwilach nasze serce nie pozostawało obojętne i aby nie zabrakło nam miłości. Podobnie jak do uczonego w Piśmie, który zrozumiał postawę Samarytanina, Jezus również i do nas mówi: „Idź i ty czyn podobnie!”.
Skomentuj artykuł