Kwarantanna może być przykazaniem Bożym
Jeśli w miłości bliźniego ważna jest ochrona własnej osoby, to o wiele ważniejsze jest, by nie narażać innych poprzez własne działanie, niezależnie od tego, jak wzniosłe byłyby nasze cele etyczne.
Jak w czasach koronawirusa kształtować bliskość drugiego człowieka?
Decydujące pytanie brzmi: przed kim człowiek otwiera serce? I przed kim je zamyka? Kogo ludzie dopuszczają blisko siebie? I z kim chcą być w bliskich relacjach? Kogo uznają za bliźniego? Kogo wykluczają? Przez kogo chcą być postrzegani jako bliźni? A przez kogo woleliby nie być tak postrzegani?
Jako zasada etyczna miłość bliźniego uświadamia nam realizm tych pytań. Miłość bliźniego oznacza odpowiedzialność. Wobec ograniczonych sił pociąga za sobą konieczność wyznaczenia sobie priorytetów. Pojmowana tak, jak chciał tego Jezus, wprowadza dynamikę, która nie neguje granic religii i narodu, moralności i interesu, lecz je przekracza, byśmy jako ludzie wierzący mogli postrzegać bliźnich takimi, jakimi są w oczach Boga: byśmy widzieli w nich stworzenia, które On w swej miłości obdarza życiem, braci i siostry Jezusa, który dzieli ich życie, słabe istoty, które należy umocnić, grzesznych ludzi, którzy potrzebują zbawienia, osoby stworzone na obraz i podobieństwo Boga, przeznaczone do życia wiecznego. Miłość bliźniego to rozległy obszar, na którym etyka spotyka się z antropologią.
W czasach koronawirusa pytania te ulegają doprecyzowaniu i zawężeniu: Jak kształtować bliskość drugiego człowieka, by była ona wyrazem miłości, a nie samowoli czy bezmyślności? Jakiego dystansu wymaga bliskość? I jakiej bliskości wymaga dystans? Jakie kontakty nie zarażają, lecz uzdrawiają? Jakie granice szanuje i ochrania miłość bliźniego, a jakie stają się przepuszczalne – i w jaki sposób? Gdzie w tych procesach szukać Boga? I jakie formy miłości bliźniego otwierają się i spełniają w miłości Boga Kwarantanna i jej transcendowanie stanowią ważny sprawdzian miłości bliźniego*.
Przykazanie miłości to potrójne nawrócenie
Przykazanie miłości dotyczy jednak nie tylko osoby bliźniego, lecz w trojaki sposób wzmacnia też ludzi, którzy mają je praktykować.
Po pierwsze, mówi nam: „Ty kochaj” – chodzi tu o konkretną osobę, nie o kogokolwiek innego, kto mógłby nas wyręczyć. Po drugie, mówi: „kochaj bliźniego t w e g o” – nie kogokolwiek, lecz kogoś, kto należy do naszego świata. Ważny jest obszar naszej osobistej odpowiedzialności. Po trzecie, wzywa nas, byśmy kochali „bliźniego swego j a k s i e b i e s a m e g o” – bez egoizmu, ale też bez samozniszczenia, kształtując w sobie człowieczeństwo, które znajduje swoje spełnienie w zaangażowaniu na rzecz innych, nie próbując ich wykorzystać dla własnych, egoistycznych celów.
Jakie kontakty nie zarażają, lecz uzdrawiają?
Humanizm miłości bliźniego czerpie z tego potrójnego osobistego nawrócenia.
Pandemię można powstrzymać przez ograniczenie kontaktu
Jeśli w miłości bliźniego ważna jest ochrona własnej osoby, to o wiele ważniejsze jest, by nie narażać innych poprzez własne działanie, niezależnie od tego, jak wzniosłe byłyby nasze cele etyczne. O tym, że kwarantanna może być przykazaniem Bożym, świadczą – stosownie do logiki tamtych czasów – przepisy Tory odnoszące się do trędowatych (Kpł 13–14).
Trąd uznany jest tam za nieczystość, która szerzy się poprzez kontakt cielesny. Przeciw atakującej nas chorobie nie istnieją szczepionki ani lekarstwa; dlatego pandemię można powstrzymać jedynie poprzez ograniczenie kontaktu. W egzegezie chrześcijańskiej te zalecenia odnoszące się do trędowatych traktowane są często jako wyraz typowego dla Starego Testamentu braku miłosierdzia – zupełnie niesłusznie.
Sam Jezus, jako mesjański Syn Boży, nie musi wprawdzie, jak wiemy z Ewangelii, obawiać się zarażenia i dlatego może oczyszczać trędowatych (Mk 1,40–45 i par.; Łk 17,11–19), ale nakazuje im pokazać się kapłanom, posiadającym wiedzę medyczną, w celu uzyskania potwierdzenia uzdrowienia.
Fragmenty pochodzi z książki "Odkrywanie wspólnoty. Wiara w czasach pandemii koronawirusa".
Skomentuj artykuł