Dlaczego warto śpiewać kolędy

(fot. sxc.hu)
Sebastian Duda

Dźwięki tych pieśni nieodmiennie kojarzą się nam z Bożym Narodzeniem. Polacy w porównaniu z innymi bliskimi im narodami (np. Ukraińcami) nie bardzo są muzykalni, a jednak, co jak co, kolędy w kraju naszym są powszechnie znane i od Wigilii przez Trzech Króli aż po dzień Ofiarowania Pańskiego - zwany też u nas świętem Matki Boskiej Gromnicznej (2 lutego) - po kościołach i domach często śpiewane.

 

Pochodzenie samego słowa "kolęda" nie do końca zostało wyjaśnione przez uczonych etymologów. Najczęściej wspomina się o łacińskich calendae (spolszczanych jako "kalendy"), którym to wyrażeniem określano w starożytnym Rzymie pierwsze dni każdego miesiąca (stąd też pochodzi nasze słowo "kalendarz").
A najważniejszy wśród rzymskich miesięcy był styczeń, bo wraz z jego początkiem swój urząd obejmowali konsulowie. Juliusz Cezar dzień 1 stycznia uczynił początkiem każdorazowego nowego roku. W tym dniu Rzymianie odwiedzali się nawzajem, obdarowywali prezentami i składali sobie życzenia, wiedząc dobrze, jak cenna jest poczucie regularności czasu i czasowe cezury.
Dla chrześcijan najważniejszym wydarzeniem dziejów było Wcielenie - narodziny Jezusa Chrystusa. Już w III wieku pojawiły się w Kościele poglądy, że Jezus narodził się 8 dni przed kalendami styczniowymi - czyli 25 grudnia. W Cesarstwie Rzymskim od końca III wieku obchodzono tego dnia święto Niezwyciężonego Słońca, gdyż dzień ów następował tuż po astronomicznym przesileniu zimowym.
Nie bez powodu Kościół w IV wieku wybrał 25 grudnia na uroczystość Bożego Narodzenia, skoro, jak czytamy w Ewangelii wg św. Łukasza, ojciec Jana Chrzciciela zapowiadał nadejście Chrystusa słowami "z wysoka Wschodzące Słońce nas nawiedzi" (zob. Łk 1, 78).
Do dziś w niektórych językach słowiańskich, np. bułgarskim, macedońskim a nawet białoruskim Boże Narodzenie określa się mianem "kolędy", choć wciąż toczone są naukowe spory, czy przypadkiem u Słowian słowo to nie pochodzi od "koła".
Jakkolwiek by było, religijne pieśni bożonarodzeniowe raczej na pewno wywodzą się z rzymskich zwyczajów. Podczas styczniowych kalend Rzymianie śpiewali pieśni powitalne i pochwalne na cześć odwiedzanych gospodarzy, którzy przygotowywali uroczyste uczty. Gdy Boże Narodzenie na trwałe wpisał Kościół do liturgicznego kalendarza, pieśni kalendowe chrześcijanie zaczęli dedykować swemu Bogu Wcielonemu.
Z czasem włączano je do liturgii bożonarodzeniowej jako stałe tropy melodyjne, układane ściśle w tzw. śpiewy wejścia, antyfony, sekwencje.
W zachodnim Kościele prym długo wiedli w tym przede wszystkim benedyktyni, choć i inne zakony z czasem kolędy zaczęły tworzyć. Pisał i je śpiewał ponoć sam św. Franciszek z Asyżu, któremu zawdzięczamy zresztą i inny bożonarodzeniowy zwyczaj: budowanie po kościołach betlejemskich szopek (czasem nawet, zgodnie z apokryficzną tradycją, z żywym inwentarzem: wołami, osiołkami i owieczkami).
Tekst jednej z najsłynniejszych średniowiecznych kolęd "Adeste fideles" ("Przybądźcie wierni" przypisuje się duchowemu synowi św. Franciszka - św. Bonawenturze. Choć tekst tej pieśni powstał już w wieku XIII, melodia, jaką dziś znamy (także z wykonania glammmetalowego zespołu Twisted Sisters), została napisana dopiero w wieku XVIII.
Już jednak pod koniec średniowiecza wiele kolęd tworzono poza klasztorami, a przynajmniej elementy pozaklasztornego świata zaznaczały się w nich coraz wyraźniej. Śpiewano je bowiem nie tylko w kościołach, ale i w teatrzykach, na rynkach i w prywatnych domach. To, co dawniej mogło być tylko liturgicznym hymnem, przybierało z czasem formy mniej sztywne, choć zwykle zachowywano bogactwo teologicznych treści.
Kolęd powstało w ciągu wieków bardzo wiele. Nie tylko Polacy szczycą się po dziś dzień swymi bożonarodzeniowymi, religijnymi pieśniami. Trafiały do tekstów i melodii kolęd tworzonych na cześć Narodzenia Jezusa elementy lokalnych kultur i tradycji. Tak też było i w Polsce.
Najstarszą znaną nam dziś kolędą polską jest pieśń "Zdrów bądź, Królu Anielski" z roku 1424. Te, które śpiewamy powszechnie dziś, w znakomitej swej większości były tworzone od XVII do XIX wieku. Są wśród nich prawdziwe muzyczne i literackie perły.
Autorstwo kolędy "W żłobie leży" przypisywano niegdyś samemu księdzu Piotrowi Skardze. Natomiast jej melodia to ponoć polonez koronacyjny króla Władysława IV.
Wspaniały kolędowy tekst napisał osiemnastowieczny poeta Franciszek Karpiński. To dzięki niemu (także w polonezowym rytmie) śpiewamy dziś pieśń "Bóg się rodzi!". I trzeba powiedzieć, że jest to jeden z najgłębszych teologicznie traktatów, jaki kiedykolwiek powstał na naszej ziemi.
Wśród polskich kolęd znaleźć można zarówno gromkie hymny (przykładem choćby "Tryumfy Króla Niebieskiego"), jak i tkliwe kołysanki ("Jezus malusieńki", "Gdy śliczna Panna"). Tkliwość to zresztą bardzo rodzimego chowu. Czyż można się tedy dziwić, że Fryderyk Chopin włączył pieśń "Lulajże Jezuniu" do swego dramatycznego Scherza h-moll? Bo nostalgia w polskich kolędach jest często wymieszana z patosem, a sprawy boskie łączą się ściśle ze sprawami ludzkimi.
Nie wszystkie jednak wśród polskich pieśni bożonarodzeniowych są poważne czy tkliwe. Zdarzają się piosenki pełne żartów, których słowa nie bardzo się przejmują teologią. Często ich bohaterami są pasterze udający się do żłóbka, dlatego w polskiej tradycji pieśni te nazywamy pastorałkami, zachowując dostojne miano "kolędy" dla utworów głębszych.
Pastuszkowie - często o bardzo swojskich imionach, jak Wojtek czy Kuba - w pastorałkach śmieją z siebie ("Jam jest dudka Jezusa miłego"). Wchodzą też w komediowe konflikty, w których zresztą odbija się spory kawałek naszego polskiego świata.
Owe bożonarodzeniowe piosenki bardzo były u nas popularne już od wieku XVII. Na ich kanwie tworzyli swe własne poetyckie teksty poeci (np. Tytus Czyżewski i Jerzy Harasymowicz).
W XX wieku obok kolęd i pastorałek pojawiły się też zupełnie już świeckie pieśni na temat "świątecznego czasu". Teologia z nich stopniowo wyparowywała. Zostały ogólne zachęty do wprowadzania w świat pokoju i składania sobie życzeń pośród świateł choinki w mroźno-śniegowym anturażu. Nie ma w nich już zwykle czystości i głębi dawnych kolęd.
Dlatego dobrze, że wciąż kolędy śpiewamy. W szczególny sposób łączymy się wtedy także z tymi, którzy je śpiewali przed wiekami. Jak napisał poeta Stanisław Skonieczny w tekście pieśni wykonywanej przez Piwnicę pod Baranami:
Nauczeni przyzywać Boga po imieniu
Zapomnieli swego gdy naszła ich śmierć
Wśród śnieżycy dreptają w niepewnym płomieniu
Betlejemskiej gwiazdy nadzianej na żerdź

I śpiewają ten mroźny kolędowy czas
A rzeka stoi w miejscu groźna w lód zakuta
I niesie się biała wigilijna nuta
Przez doły ciała pełne w którym oddech zgasł (Betlejem Polskie)

Śpiewając kolędy, wspominamy Narodziny Boga. Wspominamy też tych, którzy do Niego już odeszli. Pamiętajmy o tym w owym szczególnym czasie, nawet jeśli nie nadto będzie mroźny.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dlaczego warto śpiewać kolędy
Komentarze (2)
G
goście
24 grudnia 2009, 08:25
My też  będziemy je śpiewać
I
internauta
24 grudnia 2009, 07:30
Lubię  kolędy,  będziemy je śpiewać.  Dzięki za artykuł.