Dziecko-lek czyli nowe oblicze eugeniki

(fot. chesbayprogram/flickr.com)
ks. Adam Sikora

Ten nieco szokujący tytuł pojawił się w licznych mediach, najpierw we Francji, a potem w innych krajach, wywołując burzliwą dyskusję. Co było jej powodem i przedmiotem?

Otóż 26 stycznia w Clamart pod Paryżem urodziło się dziecko, które nazwano właśnie „dzieckiem-lekiem”.

Historia tego problemu jest jednak dłuższa. Jakiś czas temu w pewnej rodzinie urodziło się dziecko obciążone poważną chorobą o podłożu genetycznym. Jedyną możliwością, czy raczej szansą na wyleczenie, jest – zdaniem lekarzy – zastosowanie tzw. komórek macierzystych, które mają zdolność przekształcania się w poszczególne linie komórkowe występujące w organizmie człowieka. Występują one przede wszystkim na etapie rozwoju embrionalnego, ale także w krwi pępowinowej oraz są rozproszone w organizmie człowieka, np. w szpiku kostnym. Problem jednak w tym, że w opisywanym przypadku konieczna była „kompatybilność histologiczna”, czyli bardzo daleko idące podobieństwo tkankowe możliwe tylko u rodzeństwa, ale nie zawsze występujące.

In vitro i selekcja

Prawdopodobieństwo, że takie podobieństwo między rodzeństwem rzeczywiście wystąpi, jest na poziomie kilku procent. W tej sytuacji postanowiono odwołać się do techniki in vitro, a nie do naturalnego poczęcia kolejnego dziecka przez rodziców chorego. Dlaczego ta technika? Otóż pozwala ona powołać do istnienia większą liczbę embrionów, które są „genetycznymi potomkami” swoich rodziców, a jednocześnie „genetycznym rodzeństwem” dziecka potrzebującego terapii. W ten sposób wzrasta prawdopodobieństwo, że znajdzie się embrion „kompatybilny histologicznie”. W opisywanym przypadku prawdopodobnie wykreowano 16 embrionów.

Technika in vitro pozwala ten właśnie embrion wyselekcjonować. Kolejnym bowiem krokiem w przeprowadzonej procedurze była tzw. genetyczna diagnoza preimplantacyjna, która polega na odczytaniu struktury genetycznej żyjących już embrionów. W „zwyczajnej” procedurze

in vitro kryterium oceny poszczególnych embrionów, które staje się decydujące dla dalszego postępowania, czyli do podejmowania prób wszczepienia embrionu do macicy matki, gdzie może się dalej rozwijać, jest zasadniczo zdrowie i siła witalna embrionu.

W opisywanym przypadku diagnoza zdrowotna nie była jedyną. Konieczna była druga diagnoza, mająca na celu odkrycie wspomnianej „kompatybilności histologicznej” z chorym dzieckiem. Kryterium dopuszczenia do kolejnego etapu sztucznej prokreacji, jak widać, jest w tym przypadku zawężone. Tu już nie tylko zdrowie „jako takie”, ale pewne ściśle określone cechy genetyczne są decydujące dla dokonania selekcji i wybrania jednego spośród kilkunastu żyjących embrionów.

Rzeczywiście znaleziono embrion, który spełniał wszystkie wymagane kryteria – był zdrowy i kompatybilny – i wprowadzono go do macicy matki, gdzie możliwe było kontynuowanie jego życia płodowego i urodzenie się „dziecka-leku”. W chwili kiedy dziecko się rodziło, z pępowiny pobrano właściwe komórki, które służyć będą terapii starszego brata. Czy skutecznej? Tego jeszcze nie wiemy. Skuteczność tego typu terapii jest dopiero hipotetyczna i nie wyszła poza sferę eksperymentu.

Na czym polega problem?

Dlaczego taka burzliwa dyskusja? Powie ktoś: przecież to drugie dziecko żyje, nie uczyniono mu krzywdy. Prawdopodobnie pomoże wyleczyć braciszka… Nie jest to takie proste.

Trzeba wyróżnić tutaj kilka istotnych problemów. Po pierwsze, zapłodnienie in vitro, jako technika przekazywania ludzkiego życia, budzi moralny sprzeciw, gdyż rozrywa istotny związek między małżeńskim aktem miłości a przekazaniem ludzkiego życia. To właśnie ten akt – jak mówi Kościół w dokumencie Donum vitae – jest jedynym godnym sposobem przekazania daru życia. Ten aspekt moralnej oceny jest w przypadku „dziecka-leku” szczególny widoczny, ponieważ jego rodzice nie byli dotknięci bezpłodnością, która – nie będąc usprawiedliwieniem – jest jednak brana pod uwagę w dyskusji o in vitro.

Drugą kwestią, którą trzeba podkreślić, jest motywacja podjęcia decyzji o poczęciu dziecka. Właściwą motywacją poczęcia dziecka jest aktualne, czy przynajmniej ogólne, pragnienie przyszłych rodziców poczęcia i urodzenia dziecka. Ta motywacja – trzeba to przyznać – jest także w przypadku stosowania techniki in vitro, gdzie pragnienie „posiadania” dziecka jest tak silne, że rodzice podejmują tę decyzję mimo różnych trudności i bardziej czy mniej podzielanych wątpliwości moralnych. W przypadku „dziecka-leku” motyw poczęcia był jednak zupełnie inny. Tu nie było pragnienia dziecka – dla niego samego, czy nawet dla zaspokojenia „instynktów rodzicielskich”; tu jedynym motywem poczęcia na drodze in vitro było uzyskanie materiału genetycznego potrzebnego dla terapii innego człowieka. Może się wydawać, że jest to motyw jak najbardziej szlachetny. Ale jednak jest w tym bardzo wyraźne zinstrumentalizowanie człowieka. Jest on chciany nie dla niego samego, ale dla dobra drugiego człowieka. Tak traktować ludzkiej osoby nie wolno.

Kolejnym przejawem jeszcze wyraźniejszej instrumentalizacji człowieka jest opisana wyżej podwójna diagnoza przedimplantacyjna. Tutaj człowiek otrzymuje szansę na dalszy rozwój na podstawie oceny jego cech genetycznych. Podstawowe prawo do życia jest zrelatywizowane w stosunku do organicznych cech człowieka. Jest to działanie o charakterze wyraźnie eugenicznym. A przecież, trzeba to powiedzieć jednoznacznie: żadne kryterium nie może być podstawą dokonywania selekcji ludzi i na podstawie tej selekcji przyznawania im prawa do życia. A takiej selekcji tutaj dokonano.

I wreszcie ostatnia kwestia – będąca dalszym ciągiem poprzedniej. Selekcja embrionów oznacza danie szans na przeżycie temu jednemu, który spełnia przyjęte kryteria. Pozostałe skazane są na zamrożenie, wykorzystanie ich do jakichś eksperymentalnych badań i – ostatecznie – zniszczenie. Tymczasem, trzeba jednoznacznie stwierdzić, że życie ludzkie rozpoczyna się w momencie poczęcia, czyli powstania embrionu. On jest podmiotem w pełnym tego słowa znaczeniu ludzkim i ma wszystkie ludzkie prawa, których na tym etapie potrzebuje – z prawem do życia na pierwszym miejscu. Dlatego nikt nie ma prawa podejmować wobec embrionów działań, które byłyby dla niego niebezpieczne i ostatecznie zmierzały do jego unicestwienia. Jedynymi godziwymi działaniami wobec embrionu są te, które mają na celu jego własne dobro – dobro mającego narodzić się dziecka.

Jednoznaczna ocena moralna

Tych kilka istotnych elementów całej sytuacji, które są podstawą bezwzględnego potępienia tego, co stało się we Francji, zostało wyprowadzonych z jednoznacznego nauczania Kościoła w ostatnich latach. Wystarczy wymienić encyklikę Jana Pawła II Evangelium vitae, w której czytamy: „Istota ludzka powinna być szanowana i traktowana jako osoba od momentu swego poczęcia i dlatego od tego samego momentu należy jej przyznać prawa osoby, wśród których przede wszystkim nienaruszalne prawo każdej niewinnej istoty ludzkiej do życia”(EV 60). A także: „Ocena moralna przerywania ciąży dotyczy także nowych form zabiegów dokonywanych na embrionach ludzkich, które chociaż zmierzają do celów z natury swojej godziwych, prowadzą nieuchronnie do zabicia embrionów. Odnosi się to do eksperymentów na embrionach, coraz powszechniej dokonywanych w ramach badań biomedycznych i dopuszczanych przez prawo niektórych państw”(EV 63).

Ponadto, trzeba zauważyć, że również instytucje świeckie, np. Rada Europy, w swoich dokumentach mówią o życiu ludzkim embrionu, o konieczności zapewnienia mu adekwatnej ochrony, i zakazują działań, które nie służą jego bezpośredniemu dobru. Warto o tym pamiętać, gdyż troska o ludzkie życie, jego godność i prawa, począwszy od fazy embrionalnej, nie jest kwestią wiary religijnej, chociaż wiara dostarcza dodatkowych argumentów, ale jest kwestią właściwego widzenia człowieka, jest kwestią wrażliwości i szacunku wobec podstawowych wartości i norm zapisanych w ludzkiej naturze.

Autor artykułu jest doktorem teologii, wykładowcą teologii moralnej na Wydziale Teologicznym UAM w Poznaniu oraz członkiem Komisji Bioetycznej przy Wielkopolskiej Izbie Lekarskiej.

*
EUGENIKA była ideologią rozwijającą się u początku XX w., według której należy dokonywać selekcji ludzi według określonych cech i reglamentować ich prawa – z prawem do zawierania małżeństwa i posiadania dzieci włącznie. Z czasem została także włączona do ideologii nazistowskiej, która posunęła się do eugenicznego usuwania określonych grup ludzi ze świata żyjących. Paradoksalnie była to „szczęśliwa wina”, bo ideologie eugeniczne skompromitowane ostatecznie przez nazizm zostały potępione i odrzucone. Niestety, odradzają się dzisiaj w innych bardzo zawoalowanych formach.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Dziecko-lek czyli nowe oblicze eugeniki
Komentarze (2)
!
!!
28 października 2011, 09:27
Bezsporne jest, że dziecko poczęte jest człowiekiem. Co do tej kwestii mamy już chyba dyskusję za sobą. Teraz trzeba wyciągnąć z niej odpowiednie konsekwencje – podkreśla prof. Andrzej Zoll. Były prezes Trybunału Konstytucyjnego mówi w niej, co by zrobił, gdyby dziś orzekał w sprawie zgodności z Konstytucją obowiązującej obecnie ustawy, nazywanej popularnie kompromisem aborcyjnym. Zdaniem prof. Zolla, niezgodny z Konstytucją jest przepis, dopuszczający aborcję w przypadku, gdy dziecko dotknięte jest ciężką nieuleczalną chorobą albo wadą rozwojową. – Mamy tu do czynienia z klasyczną eugeniką – podkreśla wybitny prawnik.
S
Słaba
19 marca 2011, 16:34
Bardzo dobry artykuł! Spokojne i rzeczowe wyjaśnienie trudnych zagadnień i to w sposób prosty i zrozumiały dla laika. Bardzo dziękuję! Chciałam dać mu ocenę 5, ale jakaś "złośliwość losu" - kliknęło mi się przy 1 :-((((.