Mądrość Rahnera potrzebna od zaraz

(fot. aj)

Dla wielu chrześcijan przywołanie słowa "doktryna" oznacza automatycznie koniec wszelkiej nadziei na zmiany. W potocznym rozumieniu bowiem, doktryna to zestaw twardych, niepodlegających dyskusji zasad ustalonych przez kogoś "na górze".

Jeśli rozpoczęty Synod Biskupów podobny będzie do zeszłorocznego zgromadzenia, to możemy być pewni, że zainteresowanie światowej prasy skupi się wyłącznie na kwestii par homoseksualnych oraz komunii dla rozwodników, czyli na tych sprawach, które stanowią najwyraźniejszą oś podziału wśród katolików.

Nie dziwi mnie podejście dziennikarzy, którzy pisząc o Synodzie, zwracają uwagę wyłącznie na to, która frakcja w Kościele jest silniejsza, a w związku z tym zdominuje obrady. Traktują Synod wyłącznie jako wydarzenie polityczne i takiego języka używają. Zapominają, że synodalne dyskusje nad zagadnieniami homoseksualizmu, komunii dla rozwodników oraz samych rozwodów odbywać się będą wewnątrz ram wyznaczonych przez wiarę Kościoła katolickiego wyrażoną w jego doktrynie.

DEON.PL POLECA

Dla wielu chrześcijan przywołanie słowa "doktryna" oznacza automatycznie koniec wszelkiej nadziei na zmiany. W potocznym rozumieniu bowiem, doktryna to zestaw twardych, niepodlegających dyskusji zasad ustalonych przez kogoś "na górze". Jedni są im posłuszni inni wręcz przeciwnie - nie widzą w nich drogowskazu w przeżywanych życiowych trudnościach.

Odmienne spojrzenie na to, czym jest doktryna, miał Karl Rahner (1904-1984), teolog i jezuita. Jego zdaniem, dzięki doktrynie Kościół może mówić o prawdziwych problemach prawdziwych ludzi. Rahner widział w doktrynie narzędzie, dzięki któremu za pomocą prostych słów można ogłaszać wiarę Kościoła.

Dzięki temu ludzie prowadzeni są ku głębszej relacji z Bogiem. Innymi słowy, dla Rahnera doktryna zaprasza do przyjaźni z Bogiem, pokazując to, co Kościół o Nim wie.

Doktryna jest raczej wyciągniętą w stronę członków Kościoła pomocną dłonią niż karzącym palcem. Ten obraz ukazuje, że doktryna istnieje tylko po to, by ułatwiać relację z Bogiem, nie zaś by dostarczać instrukcji, jak uniknąć Bożego gniewu. Ostatecznie jako rzeczywistość, która przenika różne kultury i epoki po to, by odpowiedzieć na ludzkie tęsknoty i pragnienia, tylko w tych pragnieniach i tęsknotach ma ona swój prawdziwy sens. Doktryna nie może stać się jakimś abstraktem, techniczną prawdą odnoszącą się tylko do wybranego miejsca i czasu.

Wzywanie, by doktryna umacniała naszą więź z Bogiem, nie jest tym samym co oczekiwanie, by Kościół jeszcze dokładniej i lepiej kodyfikował wszystkie ewentualności naszego życia. Działanie takie byłoby zresztą daremne.

W naszej relacji z Bogiem to On jest tą stroną, która, jak mówi Rahner, pozostaje "niezgłębioną tajemnicą", przekraczającą nasze możliwości uchwycenia Go. My zaś, jako ludzkość, wciąż podlegamy zmianie. Nasze dzisiejsze troski, idee, język oraz zdolności nie są identyczne z tymi, jakie mieli nasi rodzice, a co dopiero mówić o pokoleniach żyjących przed wiekami.

Podobnie również doktryna musi być rzeczywistością wystarczająco dynamiczną, by towarzyszyć Kościołowi w każdej epoce i pokoleniu. Musi być też dostatecznie pewnym oparciem, by mówić nam o niezmiennym Bogu oraz prowadzić na drodze wiary. To napięcie między wiarygodnością a duszpasterską elastycznością nie jest nowe, było obecne we wszystkich epokach Kościoła.

Nie jest słuszne traktowanie doktryny, jakby zstąpiła wprost z nieba w otwarte ramiona Kościoła, który uznał ją - jak obrazowo ujął to Rahner - za "czystą chemicznie". W gruncie rzeczy wszystkie doktryny są nie tylko produktem swoich czasów, teologicznych debat oraz skomplikowanych sytuacji historycznych, lecz także , co najważniejsze, przechodzą proces recepcji, interpretacji oraz aplikacji przez różne rady, synody oraz lokalne wspólnoty kościelne. Wówczas doktryna taka albo ma moc przemiany Kościoła, albo pozostaje martwa, uwięziona w czasie, bez siły, by wzbogacić życie Kościoła.

Historia Kościoła wielokrotnie potwierdziła taką dynamikę. Wystarczy chociażby wspomnieć o nicejsko-konstantynopolitańskim wyznaniu wiary, które nazywa Jezusa Chrystusa "współistotnym Ojcu". Proces jego tworzenia był bardzo burzliwy.

Rozpoczęty na soborze w Nicei (325 r.), gdzie po raz pierwszy użyto określenia "współistotny". Spotkało się ono z dużym oporem przedstawicieli lokalnych Kościołów, którzy powrócili do tej kwestii na kolejnym soborze w Konstantynopolu (381 r.). Konsensus, jaki wówczas osiągnięto, dał podstawy pierwszej doktrynie (wyznaniu wiary). Mimo jej zdefiniowania Kościół wciąż kontynuuje jej interpretowanie.

Oczywiście Kościół robi znacznie więcej niż tylko wspomina swoją historię. Ponieważ pierwszorzędnym kierunkiem Jego działania jest przyszłość, pełnia Królestwa Bożego, dlatego doktryna, która pozostaje w dialogu z duszpasterskimi realiami, jest nieodzownym towarzyszem na pielgrzymim szlaku.

W naturalny sposób spotkanie doktryny z duszpasterskimi realiami niesie z sobą ryzyko. Bywa, że Kościół zamiast wsłuchiwać się w cichy głos Ducha Świętego, kieruje się w stronę innych, znacznie mocniejszych głosów. Zawsze powinniśmy uważać na to, czy nie wsłuchujemy się bardziej w głos ludzki niż Boski.

Karl Rahner świadomy był tego zagrożenia. "Ryzyko czynnika ludzkiego zawsze pozostanie ryzykiem i żadne środki zaradcze nie usunął ich całkowicie. Jedynie obietnica Ducha Świętego, i tylko ona, pozwala przezwyciężyć to niebezpieczeństwo".

Zainspirowany mądrością Rahnera zawartą w wybitnych jego dziełach teologicznych, postanowiłem podjąć trzy pytania, które moim zdaniem Kościół musi zadać, myśląc o duszpasterskich wyzwaniach dzisiejszych czasów.

W jakim miejscu rozpocząć?

Wydaje się, że powinniśmy rozpocząć od jakiejś doktryny kościelnej. Rahner miałby na ten temat nieco inne zdanie. Doktryna wypływa z doświadczenia żywego Boga. Punkt początkowy powinien być zatem przeddoktrynalny i przedzałożeniowy.

Jak zrozumieć tę przedzałożeniowość? Rahner posługuje się przykładem zakochania ludzi młodych. Nieporadne próby opisania uczuć przez młodego człowieka nie mogą być uważane za początek miłości. Doświadcza on uczucia, które nie może być w pełni opisane ani zrozumiane i jako takie musi zostać przyjęte i zaakceptowane.

Miłość, by mogła wzrastać, szuka dróg ekspresji. Rahner piesze "Reflektowanie nad sobą jest częścią wzrastania w świadomości tego, czym jest miłość sama w sobie. Nie jest to jakiś osobny fenomen niemający znaczenia, ale bardzo istotny element". Miłości nie jest ani czystym uczuciem, ani czystym jego przeżywaniem. Jest natomiast rozpoznaniem i nazwaniem tego, co dana osoba przeżywa. Wówczas mówimy o doświadczeniu spotkania z rzeczywistością miłości.

Rahner zwykł mówić, że "rzeczywistość odsłania nam możliwości", a nie odwrotnie. W związku z tym odpowiedź na pytanie, w jakim miejscu rozpocząć, jest prosta. Zacznijmy od tego, co jest rzeczywistością, nie od tego, co jest naszym o niej wyobrażeniem.

Właśnie w taki sposób Jezus spotkał swoich pierwszych uczniów. Chrystus pozwolił, by uczniowie doświadczyli Go w sposób bardzo zwyczajny. Nie wymagał od nich zrozumienia Jego złożonej natury oraz tego, jakie są w Nim wole, ludzka czy boska. Jezus działał i mówił rzeczy, które całkowicie przeorientowały życie Jego uczniów. Dopiero później podjęli oni głębszą refleksję nad tymi zagadnieniami.

Dzisiejszy Kościół nie różni się zbytnio od pierwotnej wspólnoty. Doświadczając pastoralnych wyzwań, nie powinniśmy od razu szukać doktrynalnych rozwiązań i wyjaśnień. Wpierw trzeba upewnić się, że wystarczająco zrozumieliśmy człowieka żyjącego w tym doświadczeniu.

Właściwe użycie Pisma

Pismo Święte jest dla Kościoła normą ostateczną (norma normans non normata) i każda autentyczna doktryna winna być przez nie konfrontowana. Jeśli jakaś doktryna stoi w sprzeczności z Pismem, powinna być uznana za błędną.

Trzeba uważać również na to, by nie interpretować Pisma tak, by "dopasować" je do doktryny. Rahner wskazywał tu na dwa zagrożenia, jakie czyhają na Kościół.

Po pierwsze, "wybiórcze spojrzenie na Pismo" traktuje Biblię, tak jakby "wszystkie jej twierdzenia były dogmatyczne, a nie teologiczne". Pismo Święte nie jest podręcznikiem doktrynalnym, z którego wycina się gotowe fragmenty i wkleja do katechizmu.

Pismo zawiera zarówno pierwotny kerygmat, jak i apostolską refleksję nad nim. Uczciwa egzegeza Pisma, jak wskazuje Sobór Watykański II w "Konstytucji dogmatycznej o Objawieniu Bożym", pozwala na "lepsze zrozumienie i wyjaśnienie Pisma Świętego, co w konsekwencji pozwala dojrzewać Kościołowi w ocenianiu rzeczywistości".

Po drugie, cztery kanoniczne Ewangelie, choć zawierają słowa samego Jezusa, nie są przez to odporne na nadużycia. Rahner pisze: "Dzisiejszy teolog nie może z absolutną pewnością wskazać na to, które słowa w Ewangelii są oryginalnymi wypowiedziami Jezusa (ipsissima verba), a które zostały Mu przypisane przez autorów".

Niebezpieczeństwo to nie różni się znacznie od wcześniejszego. Ma ono jednak pewien aktualny kontekst, biorąc pod uwagę to, jak często przywoływane są dzisiaj słowa Jezusa (Mt 19,7-9;Mk 10,11-13) w dyskusji na temat rozwodów. Wskazuje się na to, iż słowa Jezusa są tu jasne i tak powinny być rozumiane. Pomija się zupełnie obecność rzeczowych pytań egzegetów biblijnych w tej kwestii.

Jak postępować?

Określenie tego, jak postępować, powinno rozpocząć się od uświadomienia sobie obecnych oraz przeszłych wzorców, których musimy unikać. Rahner mówi o trzech.

Pierwszy, który nazywam "modelem złogów", uznaje, że podejście do pastoralnych problemów wymaga wcześniejszego usunięcia wszystkich "złogów" (historycznych, teologicznych, politycznych) z doktryny kościelnej. Zakłada to, że był taki idealny, nieskazitelny moment, w którym istniała doktryna, i teraz trzeba ją na nowo odkryć, oczyścić. Rahner odrzuca takie podejście, wskazując równocześnie, że "wszystkie ludzkie orzeczenia, nawet te religijne, mówiące o Bogu, są naznaczone skończonością. A przez to nigdy w pełni nie wyrażą rzeczywistości".

Drugi, określany jako "model wyjaśniający", w którym Kościół tłumaczy jakąś kwestię, posługuje się konkretną doktryną, wyprowadzając z niej na drodze logicznego rozumowania kolejną. Takie podejście traktuje doktrynę jak pudełko z różnymi obiektami, nie zaś jako okno pozwalające zobaczyć rzeczy w sposób przedzałożeniowy. Rahner trafnie zauważył, że dla Kościoła wsłuchiwanie się w głos Boga to coś więcej niż tylko wnioskowanie. Kościół zaangażowany w "refleksję nad problemami usłyszanymi w realnej rzeczywistości" jest tak naprawdę w żywej relacji z Bogiem "teraźniejszości".

Trzecie podejście nazywam "modelem izolującym". Spogląda on na konkretną doktrynę, ignorując inne, istotne doktryny, ważne konteksty kulturowe, a nawet liturgiczne aspekty życia Kościoła. Rahner odrzuca takie podejście, uznając, że "każda rzeczywistość, nawet najbardziej ograniczona, zawsze jest połączona z jakąś inną" i w związku z tym każda forma izolacji jest porażką.

Wszystkie trzy wymienione podejścia można zaobserwować dziś w języku, jakim Kościół mówi o wyzwaniach duszpasterskich. Reflektowanie nad doktrynalnym nauczaniem Kościoła nie jest jak wypiekanie ciasta, kiedy ściśle stosujemy się do wskazówek przepisu. Rahner mówił: "Słowo Boże objawia się światu, używając medium, jakim jest historia, historia ludzkości…".

Wydaje się, że Papież Franciszek rozumie te słowa. Niedawno wezwał swoich współpracowników do mówienia językiem zrozumiałym i prostym, należącym do dzisiejszego czasu. U podstaw takiej postawy leży zaufanie Duchowi Świętemu działającemu tu i teraz. Potrzeba go nie tylko współpracownikom Papieża, lecz także całemu Kościołowi, szczególnie w momentach refleksji nad trudnymi i wielowymiarowymi wyzwaniami duszpasterskimi. To zadanie dla nas wszystkich, ludzi pragnących wsłuchiwać się bardziej w głos Ducha Świętego.

Przetłumaczył Jarosław Mikuczewski SJ

Redakcja DEON.pl poleca:

Karl Rahner SJ - PISMA WYBRANE. TOM I

Karl Rahner należy do najwybitniejszych teologów katolickich ubiegłego stulecia, świadczy o tym zarówno jego olbrzymi dorobek naukowy, sięgający liczby czterech tysięcy tytułów, jak i ponad 1800 monografii, poświęconych w całości jego osobie oraz jego teologii. Pierwszy tom Pism wybranych K. Rahnera obejmuje 16 jego publikacji, ujętych w trzech działach: Zagadnienia fundamentalne, Nauka o Bogu oraz Chrystologia.

Wszystkie teksty, które znajdują się w pierwszym tomie Pism wybranych, dają czytelnikowi obraz metody teologicznej Rahnera, jego - czasem skomplikowanego - sposobu formułowania myśli oraz pozwalają lepiej pojąć znaczenie jego teologii dla rozwoju refleksji teologicznej ubiegłego stulecia.

Teologia Rahnera jest bowiem teologią, która poprzez stawianie istotnych i odważnych pytań, zmusza czytelnika do myślenia i refleksji. Rahner nie zadowala się prostymi odpowiedziami na istotne kwestie, lecz z odwagą, otwierając nowe drogi, szuka uzasadnienia dla wiary, która również we współczesnym świecie wymaga zrozumienia. Przedstawione w tym tomie publikacje wydają się być pomocnym materiałem nie tylko do samodzielnej lektury, ale nade wszystko do wspólnej refleksji nad nimi w ramach seminariów akademickich, przybliżających studentom myśl teologiczną Rahnera.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Mądrość Rahnera potrzebna od zaraz
Komentarze (7)
14 października 2015, 07:59
> Zapominają, że synodalne dyskusje nad zagadnieniami homoseksualizmu, komunii dla rozwodników oraz samych rozwodów odbywać się będą wewnątrz ram wyznaczonych przez wiarę Kościoła katolickiego wyrażoną w jego doktrynie. No właśnie gdyby miało być wewnątrz ram, to nie byłoby praktycznie żadnej dyskusji, albo zajęłaby ona 5 minut. W Kościele jest smród "reformatorów" starających się zmienić Go w jakąś wydmuszkę bez treści. Podobnym reformatorom zadanie nie raz się już udało w przypadku kościołów schizmatycznych, więc należ im tłuc linijką po łapach, a nie zawadziłoby i na zbity pysk wywalić.
TP
Tomasz Pierzchała
14 października 2015, 00:54
"Dzisiejszy Kościół nie różni się zbytnio od pierwotnej wspólnoty. Doświadczając pastoralnych wyzwań, nie powinniśmy od razu szukać doktrynalnych rozwiązań i wyjaśnień. Wpierw trzeba upewnić się, że wystarczająco zrozumieliśmy człowieka żyjącego w tym doświadczeniu." Powyższe słowa korespondują z następującymi wypowiedziami Rahnera: "aby dobrze mówić o Bogu trzeba mówić o człowieku"  "Kiedy człowiek przekracza samego siebie i świat ,spotyka transcendencję : Boga"."Transcendencja jest przydana ludzkiej naturze, nie jest do niej wszczepiona (jakby z zewnątrz) ,lecz jest jej bazą , jej fundamentem"Oznacza to ,iż człowiek posiada łaskę niezależnie od swojej woli.Jest to pomieszanie natury z łaską i sprzeciwia się nauce katolickiej. Warto o tym pamiętać czytając podobne artykuły w których autora heretyckich tez traktuje się jak wyrocznię
KM
Katarzyna Michalska
14 października 2015, 00:06
Oczekujecie przyklaśnięcia tej samej mądrości Karla Rahnera, którą zakwestionował Joseph Ratzinger jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary, a następnie nie zmienił zdania jako Benedykt XVI? Ode mnie tego nie oczekujcie. I od wielu innych.
13 października 2015, 17:13
To prawda, że człowiek sam jest pytaniem. Ja jestem cały czas dla siebie wielką tajemnicą, może dlatego tak bardzo lubię swoje towarzystwo:) K.Wojewodzki kiedyś powiedział, że moment kiedy człowiek polubi samego siebie jest początkiem romansu na całe życie:)
KM
Katarzyna Michalska
14 października 2015, 00:17
To by się zgadzało. Kuba Wojewódzki niczego nie uprawia tak intensywnie, jak nieustannego romasnu z samym sobą.
14 października 2015, 11:04
Pozostaje dodać jeszcze kontekst wypowiedzie Kuby W., mianowicie słowa te padły podczas występu niezwykle utalentowanego młodego człowieka, a wiadomo, żeby odkryć talent trzeba mieć choć chwilę żeby spotkać się ze sobą sam na sam. Kogo ostatecznie spotka się na tej drodze tego można się dowiedzieć własnie mając czas, w następnej kolejności jako naturalne pojawiają się pytania: a skąd ja to mam, a od kogo, i zaczyna się niekończąca podróż itd...Kogo spotyka Kuba W. przebywając w swoim towrzystwie ani mi wiedzieć ani tobie. Na marginesie dodam, że bardzo go lubię, ma ogromne poczucie humoru, jest błyskotlkiwy, myślę że bardzo wrażlwy co być może skrywa  pod wizerunkiem prowokatora na potrzeby mediów choc osttanio rzadziej, nic o nim  nie wiem a to co widzę może być mylące, ja go mogę ocenić jako ostatniego grzesznika tymczasem moze to ja jestem większym, nie wiadomo.
KP
Kocham Pana Jezusa
13 października 2015, 16:40
Odmawiam różaniec w intencji zmarłych. Zamówienie usługi i kontakt: kochampanajezusa@gmail.com Odsyłam niezobowiązujący numer konta. Pisz. Nie zwlekaj ani chwili. Może to ta ostatnia.