Między socjalizmem a opozycją

(fot. EPA/Alejandro Ernesto)
KAI / Krzysztof Gołębiowski / Radio Watykańskie / psd

Zbliżająca się podróż Benedykta XVI na Kubę (26-28 marca br.) jest okazją do przyjrzenia się zarówno temu krajowi, jak i istniejącemu tam Kościołowi, który ponad pół wieku żyje w warunkach "realnego socjalizmu". Pod tym względem jego doświadczenie jest dłuższe niż państw Europy Środkowo-Wschodniej (łącznie z Polską), których "czerwona przygoda" trwała niespełna 50 lat (1945-89), podczas gdy na Kubie okres ten rozpoczął się niemal nazajutrz po objęciu władzy przez Fidela Castro i jego towarzyszy 1 stycznia 1959 i trwa do dzisiaj.

Co prawda, w ostatnich latach także tam dokonują się pewne zmiany, przede wszystkim w gospodarce (np. większy udział wolnego rynku w życiu ekonomicznym) i w rozwoju turystyki. Tempo tych zmian uległo przyspieszeniu szczególnie od czasu, gdy "El Líder Máximo" (Najwyższy Przywódca), czyli Fidel, stopniowo, ze względu na stan zdrowia, zaczął przekazywać władzę swemu bratu Raúlowi, a 24 lutego 2008 zrzekł się jej już oficjalnie, po 49 latach kierowania krajem.

Gdy 14 lat temu Kubę odwiedził Jan Paweł II (21-25 I 1998), było to wielkie wydarzenie, wykraczające daleko poza sprawy czysto kościelne i wewnątrz krajowe. Wielu komentatorów uważało wówczas, że zapoczątkuje to głębokie przeobrażenia, może nawet porównywalne z tymi, które dokonały się nad Wisłą i Odrą po kolejnych podróżach papieskich.

DEON.PL POLECA

Tak się jednak nie stało, a przynajmniej nie na taką skalę, jak w Polsce, choć z drugiej strony pewne zmiany się dokonały. Jeszcze przed przyjazdem Jana Pawła II, w geście dobrej woli w grudniu 1997 władze przywróciły, po 28 latach, Boże Narodzenie jako dzień wolny od pracy, a metropolita Hawany kard. Jaime Ortega y Alamino, za pośrednictwem telewizji państwowej, wygłosił orędzie świąteczne do narodu. W następnych latach święto się utrzymało, ale kardynał rzadko miał dostęp do państwowych środków przekazu.

Po pierwszej papieskiej wizycie

Ogólnie jednak okres po wyjeździe papieża, czyli przełom XX i XXI wieku, odznaczał się, z jednej strony, większą liberalizacją, a nawet pewną demokratyzacją reżymu, zwłaszcza na płaszczyźnie gospodarczej i finansowej, z drugiej zaś zaostrzeniem kursu w wymiarze ideologicznym. Znalazło to wyraz w słynnej "Czarnej Wiośnie" w marcu 2003, gdy władze w serii procesów pokazowych skazały ponad 70 dysydentów na wieloletnie kary więzienia, dochodzące nawet do 28 lat. Surowość wyroków zaskoczyła światową opinię publiczną, w wielu krajach odbyły się akcje protestacyjne w obronie więźniów sumienia.

Później reżym nie szedł już na tak ostre posunięcia i nawet stopniowo zaczął łagodzić stanowisko wobec dysydentów, w czym znaczny udział miał i ma tamtejszy Kościół katolicki i osobiście kard. Ortega. Pod koniec ubiegłej dekady podjął się on mediacji między rządem a opozycją, która doprowadziła m.in. do zwolnienia na przełomie 2010 i 2011 r. łącznie 75 dysydentów i umożliwienia im wyjazdu (wraz z rodzinami) z kraju do Hiszpanii.

Należy jednak zaznaczyć, że działania te budzą niejednoznaczne reakcje i wielu przeciwników reżymu ma za złe hierarchom, że wprawdzie wywalczyli zwolnienie grupy więźniów politycznych, ale za cenę ich emigracji i zaniechania działalności opozycyjnej. Zdaniem krytyków, należy raczej dążyć do poszerzenia zakresu swobód obywatelskich i liberalizacji ustroju oraz wspierać działania w tym kierunku, a nie zadowalać się półśrodkami, które w istocie umacniają reżym. Faktem jest jednak, że Kościół po wielu latach nieobecności w mediach i w przestrzeni publicznej stał się znów, przynajmniej w pewnym zakresie, partnerem władz.

Niespełna miesiąc temu metropolita Santiago de Cuba abp Dionisio García Ibáñez udzielił schronienia 14 kobietom - dysydentkom i żonom dysydentów, należącym do ruchu tzw. Dam w Bieli, w bazylice Matki Bożej Miłości z El Cobre. Groziło im nie tylko zatrzymanie i areszt, ale nawet pobicie przez policję. Hierarcha pomógł im przeczekać zagrożenie w świątyni, po czym mogły one w miarę spokojnie udać się do domów. Ogłosiły wówczas strajk głodowy na znak protestu przeciw represjom. W obronie Dam w Bieli występowali też w przeszłości m.in. kard. Ortega i biskup Holguín - Emilio Aranguren Echeverria.

Kościół pod rządami komunistycznymi

Ważnym wydarzeniem w życiu tamtejszego Kościoła, i to na kilkanaście lat przed pierwszą wizytą papieską, było I Ogólnokrajowe Spotkanie Kościoła na Kubie (ENEC) w Hawanie w dniach 17-23 lutego 1986 z udziałem 181 osób: biskupów, księży, osób konsekrowanych i świeckich. Z tej okazji przybyła na wyspę m.in. Matka Teresa z Kalkuty, którą przyjął Fidel Castro. O znaczeniu tego wydarzenia dla miejscowych katolików świadczy fakt, że w kolejne - 10. i 20. - rocznice odbywały się w kraju następne takie spotkania, na które przybywali też goście zagraniczni. Byli wśród nich także oficjalni wysłannicy papiescy, kardynałowie Carlo Furno (1996) i Tarcisio Bertone (luty 2008), papieże zaś kierowali do uczestników tych zgromadzeń okolicznościowe przesłania.

Tuż przed przybyciem kard. Bertonego sekretarz wykonawczy Konferencji Episkopatu Kuby prałat José Félix Pérez zaznaczył pod koniec stycznia 2008, że w 10 lat od wizyty papieża w tym kraju, życie tamtejszych katolików trochę się zmieniło. Wzrósł dynamizm duszpasterski Kościoła i jego duch misyjny, brakuje mu natomiast większego dostępu do środków przekazu i możliwości działań społecznych. Przede wszystkim jednak "zwiększyła się liczba wspólnot katolickich i poprawiła jakość wiary" kubańskich katolików.

Trzeba przy tym pamiętać, że Kościół na wyspie nigdy nie miał takiej pozycji, jaką ma np. w Polsce. Wskaźnik praktyk religijnych zawsze był tam niski - także przed wprowadzeniem w kraju reżymu komunistycznego - i nie przekraczał 10 procent. Zawsze też większość duchowieństwa stanowili cudzoziemcy, głównie Hiszpanie, co wielokrotnie wpływało na wizerunek i postrzeganie Kościoła w społeczeństwie. Było to szczególnie widoczne w okresie walk o niepodległość i wyzwolenie spod panowania Hiszpanii w drugiej połowie XIX wieku. Księża, pochodzący w większości z tego kraju, raczej hamowali niż wspierali tę walkę. Wielokrotnie wykorzystywała to później propaganda komunistyczna, przedstawiając hierarchię i Kościół jako wrogów Kuby.

Ale byli też w szeregach duchowieństwa ludzie niezwykli, oddani sprawie narodu i niepodległości, a postacią pierwszoplanową jest tu sługa Boży ks. Félix Varela y Morales (1788-1853). Zasłużył się on dla swej ojczyzny na płaszczyźnie zarówno duchowo-religijnej, jak i społecznej, politycznej i oświatowo-wychowawczej, był bowiem cenionym nauczycielem. Zagrożony aresztowaniem za działalność patriotyczną, musiał opuścić kraj i osiedlił się w Nowym Jorku i tam również dał się poznać jako gorliwy kapłan, ale nie zapominający i o swej ojczyźnie. Obecnie trwa jego proces beatyfikacyjny.

Dziś Kościół katolicki na wyspie przeżywa problemy zarówno swoje, specyficzne, wynikające z rzeczywistości społeczno-politycznej, jak i typowe dla całego współczesnego chrześcijaństwa. Są to i ograniczenia w działalności duszpasterskiej, w dostępie do środków przekazu i do młodzieży, i problemy związane z zeświecczeniem i materializmem dzisiejszego świata. W warunkach socjalistyczno-marksistowskiej Kuby zderzenie tych dwóch czynników - wewnętrznego i zewnętrznego - powoduje szczególne wyzwania, które musi podjąć Kościół. Jak np. działać wśród młodego pokolenia, należącego w zdecydowanej większości do kontrolowanego przez władze Związku Młodych Komunistów, a przy tym poddanego wpływom współczesnego świata, dalekiego od ideałów Ewangelii?

Problemy dotyczą też starszych ludzi. Pamiętajmy, że dzisiejsi 50-60-latkowie, czyli rodzice i dziadkowie obecnej młodzieży, to ludzie wychowani na Kubie rewolucyjnej, którzy dawną rzeczywistość mogą znać jedynie od swych rodziców i dziadków, których jest już coraz mniej. A że i dawniej życie religijne na wyspie nie było, jak wspomniano, zbyt intensywne, przeto wielkość zadań i wyzwań stojących przed Kościołem jest ogromna.

Dochodzi do tego jeszcze jeden czynnik: duża emigracja polityczno-ekonomiczna z Kuby, głównie do USA, zwłaszcza do Miami na Florydzie (nazywanego "małą Kubą"). Jej istnienie w znacznym stopniu warunkuje z jednej strony warunki życia na wyspie, gdyż krewni i przyjaciele z Florydy posyłają swym bliskim w ciągu roku znaczne sumy dolarów, które nie tylko wspierają samych odbiorców, ale w poważnym stopniu podreperowują budżet państwa, ożywiając skostniałą gospodarkę planową. Z drugiej strony obecność dużej kolonii kubańskiej, w zdecydowanej większości antykomunistycznej, często krytycznej także wobec Kościoła katolickiego na wyspie, oskarżanego o ugodowość wobec władz, wywiera niemały wpływ na postawę Waszyngtonu, raczej usztywniając niż łagodząc jego politykę względem krnąbrnego sąsiada.

Religie afro-latynoskie

Zaznaczmy jeszcze krótko, że inną osobliwością współczesnej Kuby jest istnienie na jej obszarze licznych kultów i wierzeń pochodzenia afrykańskiego i afro-amerykańskiego (tzn. takich, które dotarły na wyspę nie bezpośrednio z Czarnego Lądu, ale za pośrednictwem amerykańskim). Podobne zjawiska występują co prawda także w innych krajach tego regionu, tzn. na Karaibach i w Brazylii, ale na Kubie mają one chyba najbardziej masowy zasięg, co nie znaczy, że same w sobie są bardzo rozpowszechnione. Spośród wielu tego rodzaju kultów można wymienić kilka: Santería, Abakua, Palo, Joruba... Większość tych nazw to nazwy szczepów i plemion afrykańskich, zwłaszcza z zachodniej części kontynentu, które na Kubie nabrały nowego znaczenia, stając się pojęciami religijnymi.

Duża część tych wierzeń, np. Santería, łączy w sobie elementy katolicyzmu - kult świętych, np. Barbary, Jana Józefa, Antoniego, a zwłaszcza Matki Bożej z bóstwami panteonu afrykańskiego, nadając im nierzadko nowe imiona. Tworzy to szczególną, często bardzo zaskakującą, mozaikę religijną.

Na zakończenie przedstawmy pokrótce oblicze dzisiejszego Kościoła katolickiego na Kubie za pomocą liczb. Według najnowszych danych watykańskich, w kraju zajmującym powierzchnię prawie 110,9 tys. km kw., mieszka ok. 11,3 mln ludzi, z których do katolicyzmu przyznaje się niespełna 6,8 mln, czyli nieco ponad 60 proc. Kościół tworzy tu 11 jednostek terytorialnych, w tym 3 metropolie: San Cristóbal de La Habana (Hawana; od 1925), Santiago de Cuba (1803) i Camagüey (1998), w których skład wchodzi 8 diecezji (Cienfuegos, Pinar del Río, Matanzas, Holguín, Santa Clara, Bayamo i Manzanillo oraz Ciego de Ávila). Liczba parafii wynosi 304, a innych ośrodków duszpasterskich - 2210.

Episkopat kubański liczy obecnie 17 członków (w tym 1 kardynał), a posługę duszpasterską na wyspie pełni 361 księży, w większości cudzoziemców, w tym 190 diecezjalnych i 171 zakonnych oraz 71 diakonów stałych; jest też 37 braci i 619 sióstr zakonnych, a także 2122 misjonarzy świeckich i 4133 katechistów. Na jednego kapłana przypada tu ponad 18,7 tys. katolików, co stanowi jeden z najwyższych wskaźników w Kościele powszechnym, ogromnie utrudniając pracę duszpasterską. Do kapłaństwa przygotowuje się tylko 78 kleryków w seminarium wyższym.

Mimo nałożonych przez władze licznych ograniczeń na działalność Kościoła prowadzi on w tym kraju 4 przedszkola i żłobki, 6 szkół podstawowych i 2 uczelnie wyższe. Do wszystkich tych placówek uczęszcza łącznie nieco ponad 1,1 tys. uczniów i studentów. Kościół prowadzi też 27 różnych instytucji służby zdrowia (przychodni, domów opieki dla starców i niepełnosprawnych, sierocińców itp.).

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Między socjalizmem a opozycją
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.