Jestem z Archidiecezji Wrocławskiej. Większość mojego życia upłynęła w świadomości, że kardynał ma na imię Henryk, a na nazwisko Gulbinowicz. To było znane i lubiane nazwisko. I nagle okazało się, że słoneczny awers ma także swój ciemny rewers, który wielu do tej pory nie mieści się w głowie. 
Jestem z Archidiecezji Wrocławskiej. Większość mojego życia upłynęła w świadomości, że kardynał ma na imię Henryk, a na nazwisko Gulbinowicz. To było znane i lubiane nazwisko. I nagle okazało się, że słoneczny awers ma także swój ciemny rewers, który wielu do tej pory nie mieści się w głowie. 
Jak bardzo te obrazoburcze bilbordy sprofanowały ludzkie ciało, odmawiając mu piękna, dobra i szacunku. Oskarżyły bezbronność dłoni, otwartej w geście proszenia i przyjęcia. Nieludzko zaatakowały bezpieczeństwo wiary i sposobu jej przeżywania, i mieszkania z Bogiem w swoim własnym ciele.
Jak bardzo te obrazoburcze bilbordy sprofanowały ludzkie ciało, odmawiając mu piękna, dobra i szacunku. Oskarżyły bezbronność dłoni, otwartej w geście proszenia i przyjęcia. Nieludzko zaatakowały bezpieczeństwo wiary i sposobu jej przeżywania, i mieszkania z Bogiem w swoim własnym ciele.
W spowiedzi, jak w soczewce, można oglądać temat granic w Kościele. Mało się o nich rozmawia – kojarzą się bardziej z określaniem, co ludziom wierzącym wolno, a co nie. Wiele nagłówków portali katolickich zaczyna się od słów: „Czy to grzech…?” lub „Czy katolik może…?”. To zrównanie granic z przepisami, niekiedy rozumianymi literalnie aż po karykaturę, usuwa w cień inne, pierwotne rozumienie tego pojęcia: takiego miejsca w człowieku, które strzeże jego godności, poczucia bezpieczeństwa i zdolności funkcjonowania w ogóle.
W spowiedzi, jak w soczewce, można oglądać temat granic w Kościele. Mało się o nich rozmawia – kojarzą się bardziej z określaniem, co ludziom wierzącym wolno, a co nie. Wiele nagłówków portali katolickich zaczyna się od słów: „Czy to grzech…?” lub „Czy katolik może…?”. To zrównanie granic z przepisami, niekiedy rozumianymi literalnie aż po karykaturę, usuwa w cień inne, pierwotne rozumienie tego pojęcia: takiego miejsca w człowieku, które strzeże jego godności, poczucia bezpieczeństwa i zdolności funkcjonowania w ogóle.
Przyznam, że gdy po raz pierwszy usłyszałam na parafialnej Mszy to ogłoszenie, po policzkach pociekły mi łzy. W ciągu trwania pandemii wybierałam miejsce na zewnątrz, pod drzwiami różnych kościołów, a próby dotarcia do balasków jako jedna z pierwszych, by przyjąć Komunię na rękę, często kończyły się fiaskiem. Ubiegały mnie osoby, które nie boją się niczego: choroby, zakażenia kogoś innego czy zostawienia dzieci samych na świecie.
Przyznam, że gdy po raz pierwszy usłyszałam na parafialnej Mszy to ogłoszenie, po policzkach pociekły mi łzy. W ciągu trwania pandemii wybierałam miejsce na zewnątrz, pod drzwiami różnych kościołów, a próby dotarcia do balasków jako jedna z pierwszych, by przyjąć Komunię na rękę, często kończyły się fiaskiem. Ubiegały mnie osoby, które nie boją się niczego: choroby, zakażenia kogoś innego czy zostawienia dzieci samych na świecie.
Natknęłam się w sieci na zarzut siostry zakonnej, że tuszowanie pedofilii to problem, jaki „powinno rozwiązywać się z rodzinie”. Bez udziału mediów. Przyznam, że to mną wstrząsnęło. Poczułam znaną nutę wywoływania poczucia winy i wstydu. Nie wolno ujawniać rodzinnego tabu.
Natknęłam się w sieci na zarzut siostry zakonnej, że tuszowanie pedofilii to problem, jaki „powinno rozwiązywać się z rodzinie”. Bez udziału mediów. Przyznam, że to mną wstrząsnęło. Poczułam znaną nutę wywoływania poczucia winy i wstydu. Nie wolno ujawniać rodzinnego tabu.
Księża, zapytani przeze mnie o to, czego potrzebują od swoich biskupów, zareagowali bardzo poważnie. Jak ludzie dotknięci w czułe, bolesne i schowane bardzo głęboko miejsce, które na wierzchu daje się zobaczyć tylko w niezwykle oszczędnym i ogromnie jasnym komunikacie. 
Księża, zapytani przeze mnie o to, czego potrzebują od swoich biskupów, zareagowali bardzo poważnie. Jak ludzie dotknięci w czułe, bolesne i schowane bardzo głęboko miejsce, które na wierzchu daje się zobaczyć tylko w niezwykle oszczędnym i ogromnie jasnym komunikacie. 
Potrzebujemy odzyskać głos i zacząć go używać. Mówić „nie” wobec kolesiostwa i ręki myjącej rękę współwinnego krzywdzie. Domagać się zadośćuczynienia. Nas, świeckich, nie suspendują, nie wyślą na rekolekcje w milczeniu ani na misje do Nowej Zelandii. To my możemy być głosem ofiar, bo ci ludzie przeszli już zbyt wiele. Nadeszła nasza kolej.
Potrzebujemy odzyskać głos i zacząć go używać. Mówić „nie” wobec kolesiostwa i ręki myjącej rękę współwinnego krzywdzie. Domagać się zadośćuczynienia. Nas, świeckich, nie suspendują, nie wyślą na rekolekcje w milczeniu ani na misje do Nowej Zelandii. To my możemy być głosem ofiar, bo ci ludzie przeszli już zbyt wiele. Nadeszła nasza kolej.