Niby mała rzecz: zaświadczenie, które jako przyszła chrzestna miałam przynieść ze swojej parafii. „Ale o co pani chodzi? – zapytał potem jakiś ksiądz. – To tylko karteczka”. Jednak gdy diakon seminarzysta na wakacyjnych praktykach podpisywał na świstku papieru, że jestem wierząca i praktykująca, coś we mnie pękło.
Niby mała rzecz: zaświadczenie, które jako przyszła chrzestna miałam przynieść ze swojej parafii. „Ale o co pani chodzi? – zapytał potem jakiś ksiądz. – To tylko karteczka”. Jednak gdy diakon seminarzysta na wakacyjnych praktykach podpisywał na świstku papieru, że jestem wierząca i praktykująca, coś we mnie pękło.