Po filmie "Ludzie Boga" w reżyserii Xaviera Beauvois ukazała się książka pod tym samym tytułem. Film jest rekonstrukcją wydarzeń poprzedzających uprowadzenie i zamordowanie przez fundamentalistów islamskich w 1996 roku siedmiu francuskich trapistów z klasztoru w Tibhirine w Algierii.
Książka jest obszernym wyborem dziennika, który de Chergé prowadził do ostatnich dni przed męczeńską śmiercią.
Christiana de Chergé (ur. 1937) pochodził z wielodzietnej rodziny. Jako chłopiec mieszkał z rodziną jakiś czas w Algierii. Matka wychowała dzieci w duchu tolerancji i szacunku dla muzułmanów: "Żywię głęboką wdzięczność wobec mojej matki - pisał - która wpoiła moim braciom i mnie szacunek dla prawości i postaw muzułmańskiej modlitwy. «Oni się modlą do Boga» - mawiała". Jako młody człowiek, w okresie służby wojskowej pełnionej w Algierii, przyjaźnił się z pewnym Algierczykiem. Gdy jednego dnia algierscy nacjonaliści zaatakowali Christiana, jego przyjaciel stanął w jego obronie.
Kilka dni później przyjaciela, który go bronił, znaleziono z poderżniętym gardłem. Było to wydarzenie przełomowe w życiu Christiana: "We krwi mego przyjaciela znalazłem zrozumienie, że moje wezwanie do pójścia za Chrystusem […] musi być przeżywane w tym samym kraju, w którym niegdyś został mi dany dowód najwyższej miłości". Wstępuje do seminarium duchownego, przyjmuje święcenia, a w 1969 roku wstępuje do trapistów. Po nowicjacie i studiach w Rzymie zamieszał na stałe w klasztorze w Tibhirine. Wybrany na przełożonego w 1984 roku pełnił tę funkcję do śmierci.
Książka "Ludzie Boga" zawiera trzy rozdziały: "Człowiek modlitwy"; "Człowiek dialogu"; "Człowiek ofiarowanego życia i przebaczenia". Autor wstępu pisze, że zasadniczym wątkiem przewijającym się przez wszystkie teksty jest nadzieja: "Wobec zagrożenia, w solidarności z algierskim ludem, Christian odrzucał jakiekolwiek dążenia do męczeństwa, nazywając siebie mrocznym świadkiem nadziei". Przeora klasztoru w Tibhirine nurtowało mocno pytanie o sens islamu w tajemniczym zamyśle Boga, o wzajemny dialog chrześcijan i muzułmanów.
W swym dzienniku pisał: "Co właściwie znaczy «nie zabijać»? Nie zabijać samego siebie: zastanowić się, czy dostatecznie siebie kocham? Nie zabijać czasu: czy dostatecznie respektuję terminy dane przez Boga? Nie zabijać zaufania: tak szybko stwierdzamy, że nie mamy do kogoś zaufania; a tymczasem ktoś, kto już nie ma czyjegoś zaufania, umiera. Nie zabijać śmierci: to znaczy nie banalizować jej: śmierć zawsze jest czyjąś śmiercią. I nie usuwać śmierci, nawet własnej. Moja śmierć jest częścią mojego życia. […] Nie zabijać muzułmanina: żadnego muzułmanina, a zwłaszcza takiego muzułmanina, który należy do islamu będącego jakoby islamem twardym. Nie zabijać Kościoła, naszego Kościoła, można to robić krótkimi zabójczymi zdaniami".
Skomentuj artykuł