Przed tobą jest dal

Przed tobą jest dal Wyd. WAM

"I ciebie chce On wybawić z nieszczęść, przed tobą jest dal". Te natchnione słowa, jakie do cierpiącego Hioba skierował przyjaciel, wciąż niosą nadzieję na Bożą pomoc i szczęśliwy finał życia. W podobnym duchu utrzymane są niniejsze rozważania. Pomogą one dostrzec miłość Boga, której doświadczanie jest przedsmakiem Nieba.

Wielka sztuka - żyć z Miłości

Jezus powiedział do swoich uczniów: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. (...) To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. (...) To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali (J 15, 9-17).

DEON.PL POLECA

Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością. W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu. W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy (1 J 4,7-10).

Najważniejsze zdanie

Drogi Czytelniku, pozwól, że zacznę to rozważanie nietypowo, od zadania pytania: Które zdanie w Piśmie Świętym jest dla Ciebie najważniejsze? Jan Paweł II odpowiadając na podobne pytanie, przytoczył słowa Jezusa: „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli" (J 8, 32). Warto zastanowić się nad własną odpowiedzią...

Dla mnie osobiście - zwłaszcza gdy mowa o miłości Boga do człowieka - takim najważniejszym zdaniem Pisma Świętego jest to, co Jezus powiedział do swoich uczniów: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! (J 15, 9). Nie wyobrażam sobie wspanialszego wyznania miłości; już nic więcej nie da się zaofiarować, gdy idzie o skalę i intensywność miłości ze strony Jezusa! Słysząc takie wyznanie, nie można narzekać na brak miłości. Owszem, może nam jej brakować ze strony ludzi, nawet tych najbliższych, ale nie jest tak, że miłość Boga-Człowieka jest za mała czy wybrakowana. Jeśli jest jeszcze jakiś problem i niepokój, to jedynie ten: czy potrafimy zgruntować i całym sercem przyjąć ogrom Miłości Zbawiciela?

Nasuwa się też pytanie: jak odkryć wyjątkowość i jedyność oraz wspaniałość miłości, którą darzą nas Boskie Osoby? Sposobów i dróg, na których odkrywamy nieskończoną miłość Boga, jest zapewne wiele. Dobrym początkiem może okazać się zauważenie częstotliwości, z jaką słowo miłość, miłować pojawia się w Piśmie Świętym, a zwłaszcza u św. Jana Ewangelisty. W przytoczonych na początku fragmentach słowa te występują aż 18 razy (po 9 razy w każdym) w stosunkowo krótkim tekście. Już sama „arytmetyka" potwierdza przekonanie, że św. Jan jest wyjątkowym piewcą Boskiej miłości; i że stara się bezinteresownie zakomunikować to, co jest najważniejsze: Miłość Boga do człowieka. Z niej św. Jan wszystko wyprowadza i ku niej wszystkich skierowuje, bo wie, że „Bóg jest miłością" (1 J 4, 8-16).

Sam zafascynowany miłością Boga, gorąco pragnie, by wszystkim - także nam i naszym czasom - objawiła się i udzieliła ta Jedyna Miłość. Św. Jan dobrze wie, że bez niej jesteśmy bezdomni i nieszczęśliwi.

Miłość przynagla

Do czerpania oburącz z zaofiarowanej Miłości - a także do miłowania Boga, siebie i bliźnich - przynaglają nas różne powody. Najważniejszym jest po prostu sama miłość Chrystusa. Tak, miłość Chrystusa przynagla nas (2 Kor 5, 14) i pobudza do wzajemności.

Święty Paweł poznał Jezusa i Jego miłość w sposób nadzwyczajny i w przyśpieszonym trybie. Tymczasem my, prawie wszyscy, idziemy zwyczajną drogą poznawania Jezusa i Jego miłości. Często towarzyszy nam poczucie, że wciąż znajdujemy się na początku drogi, i że ciągle jest nam daleko do Janowej czy Pawłowej fascynacji Jezusowym wyznaniem: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Z pewną pogodą ducha przystańmy na trudne prawo zaczynania życia z miłości co dzień od nowa, jednak nie bądźmy pobłażliwi dla letniości serca i nie bądźmy opieszali w przezwyciężaniu jej (por. Ap 3, 15-16). Skoro Jezus darzy nas gorącą miłością, miłością szaloną, to i my winniśmy (przynajmniej) pragnąć, by „zająć się ogniem" od Jego Serca, które jest „gorejącym ogniskiem miłości".

Motywem naszych starań o żarliwą miłość do Jezusa winna być po prostu Jego miłość do nas. A jeśli u kogoś ta Miłość przegrywa na rzecz trzech pożądliwości, które są na świecie (por. 1 J 2, 16), to trzeba się mocno zaniepokoić tą sytuacją. I trzeźwo przewidywać, czym się to skończy! A zwykle kończy się rozpaczą. Zdaje się tę prawidłowość uznawać jeden z myślicieli, który twierdzi, że „większość ludzi żyje w cichej rozpaczy" (Henry D. Thoreau). Rozpacz, cicha czy głośna, pewno najbardziej uderza w człowieka, a jej głównym powodem jest rozmijanie się z Bogiem, z Jego cudną i żarliwą miłością.

Znaczące ubóstwo

Być może aktualnie opływamy w dobra materialne i pasjonują nas zdobycze nauki i „cuda" techniki. Może zwyczajnie zajęci jesteśmy niezliczonymi sprawami i zadaniami. A przy tym czujemy się pewni siebie i niezależni od nikogo. Ale to na pewno się zmieni. Każdy nieuchronnie zderza się z radykalnym ubóstwem ziemskiej egzystencji. Wcześniej czy później musimy uznać, mówiąc językiem filozofii, przygodność naszego istnienia. To żadna konieczność, żeby ktokolwiek z nas istniał i zawsze był. Nasze „być" (zresztą od niedawna) - to czysty dar Tego, Który Jest! Nie jesteśmy właścicielami naszego człowieczeństwa, i świata także nie. Wszystko jest nam podarowane. Dostaliśmy to wszystko w dzierżawę i mamy „dorobić się" życia wiecznego.

A pragnienia? Te wiele mówią nam o nas. Każą nam pragnąć rzeczy wielkich i dobrych. Każdy pragnie: szczęścia, niekłamanego dobra i dobroci, bezpieczeństwa i czystej prawdy, a także doskonałej wiedzy i idealnej miłości, ponadto doskonałej radości i trwałego pokoju; jednocześnie nikt z nas nie potrafi sobie tego wszystkiego dać i zapewnić. Jeśli nawet to i owo udaje się nam na tym, czy innym polu, zdobyć i osiągnąć, to nie na długo, gdyż nic nie jest tu trwałe, ostateczne. Wszystko jest kruche i tymczasowe...

Tak, życie na ziemi jest „znacząco" wybrakowane, a skala rozczarowania - ogromna. Każdy wypija tu, na ziemi, „znaczącą" (to znaczy dużą i dającą do myślenia) dawkę goryczy i zwątpienia, niespełnienia, a nawet poczucia krzywdy. I nie może być inaczej, skoro zachodzi tak wielka dysproporcja między tym, czego człowiek pragnie i kim chciałby być, a tym, co można by nazwać toczącym się po nas walcem przemijania, śmierci i niemożności bycia spełnionym w doczesności.

Przed tobą - dal, nie cieśnina...

Człowieczy los nieustannie oscyluje między nadzieją na pełnię życia w Bogu i beznadzieją smutnego egocentryzmu! Bóg, w sposób sobie właściwy, czuwa nad tym oscylowaniem i szanując naszą wolność, pomaga nam (gdy tego pragniemy) przechylić się na Jego stronę. Nasz Stwórca i Ojciec nie omieszka dostarczyć nam motywów, które uzasadnią naszą nadzieję i niewzruszone zaufanie do daru człowieczeństwa bezbrzeżnie ubogiego, po królewsku ubogiego.

Świadomi rozstrzygającej roli Łaski Bożej, winniśmy z nią usilnie współdziałać, gdy nas nawiedza. Używając zdolności poznawczych i mocy wybierania (wolności), winniśmy dobrowolnie i świadomie przechylać się na stronę Boga. Ma się to dziać w blasku Prawdy i mocą Prawdy. Jezus nalega, byśmy lgnęli do prawdy: Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8, 32). Tą prawdą jest Jezus Chrystus. Gdy Go spotykamy i wystarczająco dobrze poznajemy, to naszym oczom i sercom objawia się Jego wielka miłość do nas. Kto ją raz poznał, choćby zaczątkowo, ten winien już przez resztę życia doskonalić się w jej poznawaniu. A jest to prawdziwa sztuka. Jedyna w swoim rodzaju.

Jeśli tej sztuki nie zechcemy pielęgnować, to narzuci się nam żywioł demonicznej antymiłości, żywioł żądz i nieuporządkowanych uczuć. A żywioł ten zawsze prowadzi do pustki, jałowości, beznadziei i rozpaczy. Nie mając przed sobą otwartego horyzontu Boskiej Miłości, człowiek dostaje się w cieśninę, która staje się coraz ciaśniejsza i wywołuje paniczny lęk i trwogę.

Tylko dzięki Bogu - słuchając tego, co On nam komunikuje i zaofiarowuje, i nawiązując ufną i miłosną relację z Nim - możemy wydostać się z „cieśniny" i znów dojrzeć „dal", bezkres Boskiej Nieskończoności. To sam Bóg, gdy mówi do nas w głębi duszy i „z" Biblii, dodaje nam odwagi, podobnie jak Hiobowi, tym pięknym i mocnym zapewnieniem: Przed Tobą jest dal, nie cieśnina

(Hi 36, 16).

Alternatywą dla Miłości jest udręka

Alternatywą dla sztuki przyjmowania Boskiej Miłości i życia z niej jest mechanizm naprzemiennego pysznienia się i pogardzania sobą! Słusznie powiedziano, że poza Jezusem nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni (Dz 4, 12). Podobnie rzecz ma się z Miłością. Bez niej, poza nią nie znajdziemy przyjaznego nam środowiska życia i szczęścia. Alternatywą dla Boskiej Miłości jest ból ducha (oby nie wieczny).

Rozmijanie się z zaofiarowaną Miłością, a tym bardziej odrzucenie jej, zawsze skutkuje (prócz bólu) także chorobą ducha. Nasz duch - pozbawiony kontaktu z nieskończoną miłością Boga i Zbawiciela - zachowuje się szaleńczo, jak w obłędzie. Polega to na tym, że człowiek raz namiętnie siebie wywyższa, kiedy indziej namiętnie sobą pogardza. Człowiek, zdany tylko na siebie, i z sobą tylko gadający, czuje wewnętrzny przymus wyżywania się to w pysze, która nadyma, to w poniżaniu siebie i pogardzaniu sobą (jakby w odwecie za dobrowolne rozmijanie się z miłością). Efektem tego rodzaju naprzemienności przeżyć jest narastające poczucie zdezorientowania, bezsensu i słabości. Ogarnia też człowieka narastające poczucie wyczerpania, zmęczenia i braku sił do twórczego zaangażowania.

Boska Miłość jest dobroczynna i bardzo się różni od adorowanej przez świat potrójnej pożądliwości. Ta ostatnia doraźnie złagodzi ból nieznośnej egzystencji, ale jej nie uzdrowi, nie odmieni, ani nie wyniesie na „wyżyny Nieba". Trwała odmiana egzystencji dokonuje się codziennie, gdy na serio zgłębiamy to miłosne wyznanie: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Biorąc sobie do serca tak wielką Miłość, możemy poczuć, jak uskrzydlają nas i naszą wyobraźnię słowa usłyszane przez Hioba tak bardzo doświadczanego: Przed Tobą jest dal, nie cieśnina (Hi 36, 16).

Częstochowa, 21 maja 2006

Miłowani jak Jezus - stąd jest wszystko!

Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem (J 15, 9). Najwspanialsze wyznanie miłości

Jest w Ewangelii św. Jana zdanie, które od dość dawna jawi mi się jako wyjątkowo ważne, gdyż mówi wprost, jak bardzo kocha nas nasz Pan i Zbawiciel - Jezus Chrystus. To ważne zdanie brzmi: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem (J 15, 9). Jest to w istocie wyznanie miłości. Ważność i wagę tego wyznania dodatkowo podkreśla ta okoliczność, że Jezus wyznał swą miłość na krótko przed swą śmiercią, przed odejściem do Ojca.

Być miłowanym przez Jezusa aż tak - znaczy bardzo dużo!

Wiemy z Ewangelii, że spotykający się z Jezusem ulegali urokowi Jego Osoby. Zapewne nie od razu zdawali sobie sprawę z tego, co sprawiało, że tak lgnęli do Niego... Powołani przez Jezusa Apostołowie bez wahania - niejako na pierwsze wejrzenie i zaproszenie - zostawiali wszystko i szli za Nim. A będąc blisko Jezusa, doświadczali ogromnej przemiany. Rozkwitali. Stawali się nowymi ludźmi, zdolnymi odważnie głosić Dobrą Nowinę.

Zacytowane zdanie, będące wyznaniem miłości, zdaje się wszystko wyjaśniać. To wielka miłość Jezusowego Serca sprawiała, że ogromne rzesze gromadziły się wokół Niego. Czuły się przy Nim dobrze i bezpiecznie.

O miłości Jezusa i o jej oddziaływaniu mówimy nie tylko w czasie przeszłym. Miliony ludzi, w kolejnych pokoleniach, odkrywały miłość Jezusa i w niej znajdywały sens życia. Tak jest też dzisiaj. Nam także dane jest odkrywać znaczenie tych słów: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem.

Odkrywamy najpierw, że źródło zaofiarowanej nam miłości bije w Sercu Boga Ojca. Ogrom miłości zaofiarowanej nam przez Jezusa wypływa wprost z tej Miłości, którą miłuje Go Ojciec. Jezus miłuje nas, ponieważ sam jest miłowany.

W tym zapewnieniu: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem, Jezus chce nam też jak najdobitniej powiedzieć, jak On nas miłuje. Dla określenia stopnia i wielkości swej miłości nie używa żadnego przymiotnika; nie mówi na przykład, że miłuje nas bardzo, mocno itp. Mówi po prostu, że miłuje nas tak, jak sam miłowany jest przez Ojca! Staje się jasne, że nie można gdziekolwiek indziej znaleźć większej miłości niż ta, jaką Jezus otrzymuje od Swego Ojca i nam ją przekazuje. Jest też oczywiste, że miłość Boga Ojca, a potem miłość Syna i Ducha Świętego, nie może być ulotna czy warunkowa.

Miłość Boga Ojca do Syna Przedwiecznego jest odwieczna i nieskończona, absolutnie wierna i uszczęśliwiająca. To dokładnie taką miłość Jezus zaofiarowuje nam. I zaprasza nas, byśmy zechcieli tę miłość kontemplować. Czyniąc to, usadawiamy się przy niewyczerpalnym źródle zdumień, olśnień i radości, a także poczucia godności i siły do życia, do podejmowania zadań. Także do „słodkiej i wiernej dobroczynności".

Serca ubogie w miłość

Spróbujmy zestawić powyższe myśli (odkrycia) ze światem naszych serc, które są dość (a nawet bardzo) ubogie w miłość.

Wszyscy mężczyźni i wszystkie kobiety - jako osoby Bogu podobne - pragną być chciani i kochani! Czujemy się źle i cierpimy, gdy ktokolwiek, a zwłaszcza ktoś znaczący, odmawia nam akceptacji i afirmacji. Rozpromieniamy się zaś wtedy, gdy bliźni przyjmują nas i potwierdzają naszą wartość. Radujemy się, gdy jawimy się w oczach bliźnich jako drodzy, cenni i miłowani. Cieszmy się, jeśli w naszym dzieciństwie i później byliśmy nasycani akceptacją, afirmacją, życzliwością i po prostu miłością.

Co jednak czynić, jeśli było inaczej? Co robić, jeśli nie zostaliśmy nasyceni miłością? Co robić, gdy w pamięć serca zapadły (i zda się trwale uwarunkowały nas) komunikaty pozbawiające poczucia wartości i drogocenności? Co robić, gdy czujemy się zranieni; gdy odczuwamy ból? Gdy nie chce się żyć?

„Po prostu" trzeba wejść w proces uzdrowienia ran. Należy uzupełnić niedobory w czuciu się cennym i miłowanym. Jest to zadanie właściwe dla nas wszystkich, gdyż po grzechu pierworodnym wszyscy rodzimy się w świecie z wielkimi niedoborami miłości. Stąd można śmiało powiedzieć, że wszyscy musimy się poddać terapii miłości. I to Boskiej Miłości! Jeśli nie chce się zwątpić o sensie życia, to trzeba uczynić wszystko, co możliwe, by znaleźć trwały (regularny i skuteczny) przystęp do Boskiej Miłości i konsekwentnie czerpać z niej jak najobficiej!

Chrześcijaństwo, Kościół, wszystkie sakramenty święte, całe Pismo Święte, wszystkie szkoły duchowości i życia wewnętrznego, wszelkie rekolekcje itp. mają jeden cel - skontaktować nas z Miłością Boskich Osób.

W tym rozważaniu wyróżniłem tylko jedno zdanie wypowiedziane przez Jezusa. Jest ono kluczowe. Jest ono kluczem do interpretacji religii i wiary chrześcijańskiej. Tego klucza nie wolno zgubić. Ten klucz trzeba sobie zawiesić na szyi, jak czynią to małe dzieci.

Poleciłbym gorąco

Jeśli miałbym wskazać - oprócz Pisma Świętego - książki, które bardzo pomagają doskonalić sztukę życia z Miłości Boga, to bez wahania poleciłbym najpierw trzy tomiki ON i ja Gabrieli Bossis. Ta francuska aktorka (żyjąca w pierwszej połowie XX wieku) stała się odbiorczynią wyjątkowych wyznań miłości. Sam od dwudziestu lat wiele czerpię z jej zapisków; wiem zatem, o czym mówię. Gdy przez sześć lat pełniłem posługę mistrza jezuickiego nowicjatu w Starej Wsi, to każdemu rocznikowi nowicjuszów prezentowałem właśnie te tomiki (oprócz paru innych klasycznych dzieł wręczanych adeptom życia zakonnego). Przez kolejne lata upewniałem się (i wciąż się przekonuję), że jest to naprawdę arcydzieło. Nieraz myślę, że powinno być bardziej rozpowszechnione. W każdym razie dobrze jest mieć je stale pod ręką i czuć znakomite wsparcie w codziennym wędrowaniu do Domu Ojca. Także małżonkowie i wszyscy inni znajdą tu pomoc w poznawaniu barw i odcieni miłości Jezusa Chrystusa.

Pozostaje mi przytoczyć choćby jeden fragment z ON i ja, byśmy mieli wyobrażenie o tym, jak to jednozdaniowe wyznanie: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem (J 15, 9) wspaniale rozpisuje się na wiele wyznań, które w istocie są jednym wielkim hymnem miłości Boga do człowieka, Stwórcy do stworzenia.

Taka rozkosz

„Czy zrozumiałaś moją miłość? Czy często o niej myślisz? Czy myślisz nieustannie? Staraj się więcej w nią wierzyć. Czy to nie rozkosz dać się przenikać moją miłością? Czy żyjesz nią? Czy ją pozdrawiasz przy przebudzeniu? A wieczorem czy zasypiasz w jej ramionach? Miłość i Ja to to samo. Jak wielu ludzi ma żałosne pojęcie o Bogu, żałosne pojęcie o Chrystusie! Dlatego brak im entuzjazmu w przeżywaniu życia. Niegdyś człowiek żył dla swego króla i był to bardzo drogi cel. Lecz czy nie sądzisz, że żyć dla Boga byłoby celem przenikającym w inny sposób i jakby światłem czułości? Ja jeden mogę zaspokoić wasze serca. Biedni ludzie, żądacie szczęścia od tych, którzy go nie posiadają... Czy przychodzisz do Mnie, kiedy chcesz kochać? A gdzież miałabyś iść? Umiłowałem cię od wieków, nie możesz tego zrozumieć: od wieków. Uwierz i podziękuj, a potem otwórz się dla Mnie, jak kwiat przyzywa słońce i rozwija się przez nie. Otwórz się przeze Mnie i rozdawaj Mnie, to przedziwna praca duszy, która łączy swoje siły z Bogiem. Wynikiem tego jest słodka i wierna dobroczynność.

Twoja dusza o wielu obliczach będzie się zwracała z tym samym namaszczeniem ku Bogu i ku swoim bliźnim: Nie opuszczasz Mnie, aby iść do nich, niesiesz Mnie wszędzie, wiesz dobrze, że jestem w tobie; Stwórca żyje w swym stworzeniu, jesteś stworzona na obraz i podobieństwo moje, jesteś więc zdolna kochać wszystkich z wyjątkiem siebie: sobie dawaj tylko to, co konieczne. To co najlepsze i najpiękniejsze ofiaruj innym dla Mnie. Jakże będę cię błogosławił w mym sercu i o ile lepiej będziesz w nim mieszkać? Ja ci pomogę i także ty pomożesz Mi uzupełnić moją mękę, wiesz, twoją część. Krzyże na waszych grobach wyobrażają krzyż, jaki każdy musiał nieść za swego życia. One uzupełniają mój Krzyż: i w taki sposób zawsze stanowimy jedno. Chciałem, aby tak było, moi umiłowani bracia. Już zawczasu jednocz swoją śmierć z moją. Ja umarłem dla ciebie, ty umrzyj dla Mnie".

Takie teksty winny być nie tyle komentowane (choć i to bywa pomocą); należy je przede wszystkim odpowiednio dłużej rozważać i wchodzić w wymianę miłości. A potem do nich powracać, jak powraca się do ulubionych wierszy, krajobrazów i arcydzieł. Jest to konieczne, jeśli pragniemy - dla chwały Boga i własnej radości - doskonalić sztukę życia z zaofiarowanej nam Miłości. Miara tej Miłości zawarta jest w tym jednym zdaniu: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem (J 15, 9).

Częstochowa, 11 kwietnia 2008

Przed Tobą jest dal - rozważania o miłości, pokonanej śmierci i jasnym wyborze - zobacz więcej

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Przed tobą jest dal
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.