Jezus
To imię naszego Zbawiciela. Pochodzi z greckiej formy Iesous imienia hebrajskiego Jehoshua, Jeshua 'Bóg zbawia świat' lub też 'Jahwe jest zbawieniem'. Imię to znane było w Starym Testamencie; nosił je następca Mojżesza, Jozue syn Nuna, oraz autor księgi mądrościowej, Jezus syn Syracha.
Jako imię chrzestne nie używane, z wyjątkiem Hiszpanii i Portugalii.
Odpowiedniki obcojęz.: łac. Jesus, gr. Iesous, ang. Jesus, niem. Jezus, wł. Gesú.
Nie zajmujemy się tu ani Osobą Chrystusa i Jego tajemnicami, tak jak przedstawiają je księgi Nowego Testamentu, a także - w związku z nimi - nauki historyczno-egzegetyczne; ani tym bardziej głębokimi dociekaniami teologicznymi, które w nauczaniu kościelnym tworzą wyodrębnioną dyscyplinę nazywaną chrystologią, a dawniej w ogólności traktatem De Verbo Incarnato - O wcielonym Słowie. Wykraczałoby to daleko poza ramy tego repertorium, może nawet sprawiało wrażenie, że silimy się na zastępowanie czy streszczanie olbrzymiej literatury wskazanych przedmiotów. Zawiera zaś ona zarówno dzieła dawniejsze, ale uznane za klasyczne, oraz nowsze, adresowane do czytelnika dzisiejszego. Niektóre zawdzięczamy wielkim teologom, podczas gdy inne, odzwierciedlające zarazem osobiste przeżycia, pisane były przez wybitnych mistrzów słowa i w swoim czasie cieszyły się sporym rozgłosem. Nasze zamierzenie jest skromniejsze. Ściśle przylega ono do ram tego przewodnika. Poprzestajemy mianowicie na tym, co od dawna zaprzątało znawców literatury hagiograficznej oraz historyków kultu. Chodzi wyłącznie o legendy, które oplotły postać i wydarzenia z życia Zbawiciela; o opowieści poświęcone Jego -relikwiom-, zwłaszcza narzędziom Męki Pańskiej; o cuda związane z podobiznami Chrystusa oraz z licznymi translacjami Jego Krwi; a także o te niezwykłe wydarzenia, które wiązano z kultem Eucharystii. Tematyka to obszerna, swą czasową i geograficzną rozległością wprost ogromna, toteż - znów zgodnie z charakterem tego repertorium - przedstawiać ją tu będziemy zwięźle, skrótowo. Natomiast na użytek tych, którzy poszczególnymi zagadnieniami interesowaliby się w sposób bardziej szczegółowy, podamy najniezbędniejsze wskazania bibliograficzne. Poprzedzimy wszystko wykazem najsłynniejszych -żywotów- Chrystusa:
Dla poznania życia i nauki Chrystusa należy czytać ewangelie, możliwie w wydaniach zaopatrzonych w dobre komentarze. Lekturą ewangelii zadowalały się pierwsze stulecia. Potem pojawiła się dążność do harmonizowania tego, co w różnym porządku zawarte jest w czterech ewangeliach. Powstał dzięki temu Diatessaron Tacjana (II w., por. CPG 1, 1983, nr 1106), później zaś dzieło Augustyna De consensu evangeliorum (CPL) 1961, nr 273). Wcześnie spróbowano opowiadać o życiu Zbawiciela wierszem. Tak Juvencus w Evangeliorum libri IV (3200 heksametrów, ułożonych około r. 329, por. CPL 1385) oraz Seduliusz w Mirabilium divinorum libri V sive Carmen paschale (przed r. 431, por. CPL 1447). Średniowiecze tworzyło ponadto eposy oraz udramatyzowane przedstawienia. Z pierwszych najsłynniejszymi stały się: Heliand, epos złożony z około sześciu tysięcy wierszy, a skomponowany ok. r. 850; Evangelienbuch (Krist) Otfrida z Weissenburga (+ ok. 972); oraz Cantilena de miraculis Christi (Ezzo-Lied), ułożona przez Ezzona z Bambergu w związku z wyprawą krzyżową (1064- -1065). Później słynny Gerson znów podjął próbę przedstawienia życia Zbawiciela w konkordancji ewangelicznej, nazwanej Monotessaron. Natomiast w protestantyzmie ten sposób przedstawiania zapoczątkował w r. 1537 A. Ossiander, który w Bazylei wydał Harmoniae evangelicae libri IV graece et latine. Z końca w. XV pochodzi konkordancja ewangeliczna, którą po polsku wydano w r. 1559 (por. NKorbut 1, 182). Znacznie większą popularność zdobyły Meditationes vitae Christi, zwane nieraz krótko Vita Christi. Przez długi czas przypisywano je św. Bonawenturze, z którego pismami zdają się być spokrewnione. U nas przełożył je (1522) Baltazar Opeć (por. NKorbut 3, 45-47), przy czym dziełko doczekało się z czasem około czterdziestu wydań. Mimo to na czele wydań żywotów Jezusa pojawia się nie Pseudo-Bonawentura, ale Ludolf z Saksonii, nazywany także Ludolfem Kartuzem (+ 1377). Jego Vita Iesu Christi wydrukowano w Strasburgu w r. 1474, a wznawiano niezliczoną ilość razy. De gestis Domini Salvatoris, ułożone w latach 1338-1347, a napisane przez bł. Szymona Fidati z Cascia (+ 1348), nie osiągnęło takiego rozgłosu. Nie osiągnęły też wielkiego powodzenia żywoty, które powydawano w epoce potrydenckiej, jakkolwiek niektóre z nich oznaczały się gruntownością opracowania oraz dobrym uzasadnieniem informacji. Najsolidniejszą okazała się trzytomowa Histoire de la vie de Notre-Seigneur, wydana w Awinionie w r. 1774, a więc w przeddzień rewolucji. Był to już czas, gdy historyczność osoby Chrystusa oraz charakter Jego misji podawano najwyraźniej w wątpliwość. W latach 1774-1778 Lessing opublikował siedem fragmentów z książki H.-S. Reimarusa, w której Chrystus przedstawiony był jako mesjasz polityczny, zmartwychwstanie jako wymyślona prze uczniów baśń, a cuda jako fenomeny najzupełniej naturalne. Wiek XIX miał w tym duchu dostarczyć wiele pozycji. Najsławniejszymi stały się: Das Leben Jesu kritisch bearbeitet Dawida-Fryderyka Straussa (1835), w którym bohater książki był już tylko ideą, ucieleśnionią w mentalności pierwszych zwolenników; oraz Vie de Jésus Ernesta Renana (1863). Ta ostatnia, napisana stylem pełnym uroku i romantycznego kolorytu, stała się rychło dostępna szerokim rzeszom czytelników. Zawierała wiele formuł dwuznacznych, a pośród nich granice pomiędzy historią a religijną legendą zacierały się najzupełniej. Tłumaczenie polskie A. Niemojewskiego ukazało się w Krakowie w r. 1904. Tego rodzaju negacje zachęcały, rzecz to oczywista, do polemik, ale też do tworzenia żywotów, które opierałyby się na podstawach historycznie solidnych, a równocześnie zadawalały wielu. W rzeczy samej w. XIX i następny przyniosły cały ciąg dzieł znakomitych, dla swoich walorów naukowych i literackich ocenianych bardzo pozytywnie. Wymieniamy najlepsze: J.-N. Seppa Das Leben Christi (Ratyzbona 1843); Histoire de Jésus-Christ J. T. Foisseta (Paryż 1863); Vie de Notre-Seigneur Jésus-Christ Ludwika Veuillota (ib. 1864); The life of our Life H. Coleridge'a (Londyn 1869); Histoire de Notre-Seigneur F. A. F. Dupanloupa (Paryż 1870); Sechs Bücher des Lebens Jesu P. Schegga (Fryburg 1874); L'Evangile expliqué, défendu, médité P. A. T. Dehauta (Paryż 1875); Das Leben Jesu nach den vier Evangelien J. Grimma (Ratyzbona 1876); Jésus-Christ L. V. E. Bougauda (jako drugi tom dzieła: Le christianisme et les temps présents, Paryż 1877); La vie de Notre-Seigneur J.-Chr. K. Fouarda (ib. 1883); pod takim samym tytułem E. Le Camusa (ib. 1883); Jésus-Christ P. Didona (ib. 1891). Po nowych próbach podważania historyczności Chrystusa (L'Évangile et l'Église oraz La naissance du Christianisme Alfreda Loisy, 1902 oraz 1907 n; Jesus R. Bultmanna, 1926; La Vie de Jésus Maurycego Goguela, 1932 i 1950; itd.) uczeni i pisarze katoliccy zareagowali w sposób zróżnicowany, ale zawsze kompetentnie, z uwzględnieniem szerokiego tła zagadnienia. Oto najznakomitsi: H. Schell, Die Christusbücher, Moguncja 1903; J. Sickenberger, Leben Jesu nach den vier Evangelien, Münster 1915-1926; J. Papini, Storia di Cristo, Florencja 1921; L.-Cl. Fillion, Vie de Notre-Seigneur J. Chr., 2 t., Paryż 1922; L. de Grandmaison, Jésus-Christ, sa persone, son message, ses preuves, 2 t., ib. 1928; M.-J. Lagrange, L'Evangile de Jésus-Christ, ib. 1928; H. Pinard de la Boullay, Jésus et l'histoire, ib. 1929; oraz La vie et l'enseignement de J.-C., 2 t., ib. 1947; A. Goodier, The public Life of our Lord Jesus Christ, 2 t., Londyn 1930; F. Prat, Jésus-Christ, sa vie, sa doctrine, son oeuvre, 2 t., Paryż 1932; K. Adam, Jesus Christus, Düsseldorf 1933; F. M. Willam, Das Leben Jesu im Lande und Volke Israels, Fryburg 1933; F. Mauriac, Vie de Jésus, Paryż 1936; R. Guardini, Der Herr, Würzburg 1937; J. Ricciotti, Vita di Ges- Cristo, Rzym 1941; A. E. J. Rawlinson, Christ in the Gospels, Londyn 1944; J. Bonsirven, Les enseignements de J.-C., Paryż 1946; Daniel Rops, Jésus en son temps, ib. 1946; J. Guitton, Jésus, ib. 1956; X. Léon-Dufour, Les évangiles et l'histoire de Jésus, ib. 1963. Osobno wymienić wypada zarys encyklopedyczny: Le Christ, Encyclopédie populaire des connaissances christologiques, opublikowany w Paryżu w r. 1932, red. G. Bardy, A. Tricot i R. Aigrain. Inne odnaleźć można w zarysach historii tego rodzaju literatury: A. Schweitzer, Geschichte der Leben-Jesu-Forschung, Tybinga 1906 oraz 61951; O. X. Piper, Das Problem des Lebens Jesu seit Schweitzer, (w) Verbum Dei manet in aeternum, Festschrift O. Schmitz, Witten 1953; także w LThK 6 (1961), 859-864; oraz w Catholicisme 6 (1967), 793-800. - Spośród wyliczonych powyżej dwanaście dzieł ukazało się także w tłum. polskim: Bougaud, w streszczeniu B. Lasockiego, Kraków 1890 oraz w wyd. poznańskim z r. 1927; Didon, w tłum. H. P. Kossowskiego, 2 t., Warszawa 1891-1892; Fouard, ib. 1910; Fillion, Włocławek, b.r.; Papini, 3 t., Warszawa 1922; Adam, Poznań 1936; Willam, Kraków 1937 oraz Warszawa 1947; Mauriac, Warszawa 1937; Pinard, Warszawa 1947; Daniel Rops, ib. 1950-1951 oraz 51972; Ricciotti, ib. 1954; Guitton, ib. 1963. Tłum. dwutomowego dzieła F. Prata leży w rękopisie. Z dzieł rodzimych na uwagę zasługują: J. Szczepański, Bóg-człowiek, Rzym 1914 oraz Kraków 1924, 1937 i 1950; J. Teodorowicz, Od Betlejem do Nazaretu, Poznań 1932; E. Dąbrowski, Życie Jezusa Chrystusa w opisie ewangelistów, Poznań 1951; oraz J. Rosiak, Syn Człowieczy, Warszawa 1947. Zarys dziejów literatury omawianego przedmiotu u E. Dąbrowskiego, Problemat Chrystusa we współczesnej literaturze katolickiej, Poznań 1950; zwięźlej zaś u W. Granata, Chrystus, Bóg-człowiek, Lublin 1959 (= Dogmatyka katolicka 3), 18-25. - Ikonografia Chrystusa ogólnie u Aurenhammera, I (1957-1967), 454-640; LCI 1 (1968), 355-454 oraz 3 (1971), 39-85; a zwięźle w Lexikon der Kunst, t. I. Lipsk 1968, 447-449; LThK 2 (1958), 1175-1177 oraz Catholicisme 6 (1967), 800-803.
Genealogia Jezusa Chrystusa. W ewangeliach znajdujemy dwie genealogie Chrystusa: na samym początku Mateusza (1, 1-17) oraz u Łukasza (3, 23-38). Mają za zadanie ukazać Jezusa jako dziedzica obietnic biblijnych i przedmiot ludzkich oczekiwań. Wywodzą się z rozmaitych punktów widzenia. U Mt Jezus staje się z woli Ojca dziedzicem praw mesjańskich, przyobiecanych Abrahamowi i Dawidowi. W perspektywie Łk Jezus jest Nowym Adamem. Genealogia, którą prezentuje trzeci ewangelista, ogarnia więc wielkie etapy dziejów Izraela. Składa się z 77 pokoleń, a tak przypieczętowana jest liczbą symboliczną o wielkiej wadze. Ojcowie komentowali potem wszystkie te szczegóły, a ponadto starali się uzgodnić obydwie genealogie, różniące się w wielu punktach. Innymi aspektami się nie interesowali i tylko Euzebiusz przekazał krótką relację Hegezypa o krewnych Zbawiciela. Ale rychło pojawiły się apokryfy i pisma w rodzaju Genealogii Pseudo-Hipolita, w nich zaś znalazły się elementy osobliwych modyfikacji i uzupełnień do genealogii ewangelicznych. Do apokryfów nawiązało średniowiecze. Na sposób hagiograficzny zaczęło ono uzupełniać szczegóły z ewangelii i dokonywać najrozmaitszych kombinacji. Chodziło o wyeksponowanie mało znanych postaci biblijnych, przede wszystkim krewnych, -braci- Chrystusa. Stąd pochodzi także osobliwa opowieść o trzykrotnym małżeństwie św. Anny, trinubium Annae, o której mówiliśmy powyżej (zob. Anna, matka Najśw. Marii Panny). Osobliwość tę odrzucili tacy wielcy teolodzy średniowiecza i epoki potrydenckiej, jak: Tomasz z Akwinu, Bellarmin, Suarez, oraz hagiografowie miary Jana z Fryburga (+ 1314). Późniejsze badania literatury apokryficznej doprowadziły do zaniku tego rodzaju genealogicznych dociekań.
Narodzenie i dziecięctwo Chrystusa. Narodzenie i młodość Chrystusa przedstawione zostały w dwóch ewangeliach: u Mt 1, 18 - 2, 23 oraz u Łk 1, 57 - 2, 52. Jedna i druga czyniły to w sposób fragmentaryczny. W sumie doliczono się trzynastu tekstów, do których włączono relację o narodzeniu Jana Chrzciciela. Tę względną szczupłość danych, zawartych w Nowym Testamencie, próbowały potem uzupełnić opowiadania apokryficzne. Pierwsze miejsce zajęła wśród nich Protoewangelia Jakuba. Powstała wcześnie, zapewne już przed św. Justynem. Potępiona w Decretum Gelasianum, zachowała się w języku greckim i w przekładach na syryjski, ormiański, koptyjski i starosłowiański. Ignorując zwyczaje żydowskie, opowiadała najpierw o dzieciństwie Marii, wymieniała jej rodziców, przedstawiała życie w świątyni; mówiła potem o zaślubinach z wdowcem Józefem, a nade wszystko podkreślała dziewictwo Marii, cudownie zaświadczane, zwłaszcza w czasie powicia Jezusa. Autor podszył się pod imię Jakuba, bo zapewne chciał uchodzić za -brata Pańskiego-. Tworzył może w II stuleciu. Jego pismo oddziałało silnie na legendarną twórczość średniowiecza, także na średniowieczną sztukę, nawet na liturgię (święto Ofiarowania Matki Najśw. w Świątyni). Ewangelia Pseudo-Mateusza, nazywana także Liber de ortu beatae Mariae et infantia Salvatoris, miała rzekomo powstać w języku hebrajskim, a jej tłumaczeniem zajął się ponoć św. Hieronim. Ten ostatni pogląd uzasadniać miały listy biskupów Chromacjusza i Heliodora do Hieronima oraz odpowiedź wielkiego biblisty. W rzeczy samej apokryf powstał znacznie później, prawdopodobnie w w. VI. Pismo zatytułowane De nativitate Mariae zależne było od poprzedniego. Uchodziło za utwór Hieronima. Także i ono opowiadało o narodzeniu Jezusa. Na Zachodzie znane było co najmniej od czasu Fulberta z Chartres. Wątki swe przekazało potem Złotej Legendzie i długo oddziaływało na wyobraźnię oraz pobożność. Dzieciństwem Jezusa zajmowała się ponadto Ewangelia Pseudo-Tomasza (Tractatus de pueritia Iesu secundum Thomam). Zachowała się ona w dwóch wersjach greckich, dłuższej i krótszej, oraz w wersjach łacińskiej, syryjskiej, ormiańskiej i starosłowiańskiej. Opisywała w sposób dość niewybredny dziecięce zabawy Chrystusa, Jego lata szkolne itd. Legenda powstała na Wschodzie, może już w II w. Arabska Ewangelia dzieciństwa powstała natomiast w języku syryjskim, była zaś pozbawioną smaku przeróbką z innych apokryfów, zwłaszcza z Protoewangelii Jakuba i z Ewangelii Pseudo-Tomasza. Zawierała ponadto elementy czerpane z zasobów indyjskich. Nie powstała wcześniej jak w w. VI. Ormiańska Ewangelia dzieciństwa jest jeszcze późniejsza (X w.), ale także wywodzi się z pierwowzoru syryjskiego, który powstał może w VI stuleciu. Wątki, jak poprzednia, czerpała z apokryfów wymienionych powyżej. Historia Józefa Cieśli zachowała się w wersjach koptyjskiej, arabskiej i łacińskiej, ale jej pierwowzór, z czasem wzbogacany nowymi elementami, był prawdopodobnie grecki i powstał może w IV lub V stuleciu. Treść miała opierać się na opowiadaniu, w którym sam Zbawiciel, siedząc z apostołami na Górze Oliwnej, wspominał przybranego ojca oraz jego śmierć. W legendzie znalazły się ponadto elementy pochodzące z mitów egipskich, m.in. również ze zwyczajów związanych z kultem Ozyrysa. Natomiast we wszystkich wymienionych pismach razem wziętych znalazły się opowiadania, które rzadko miały w sobie jakiś urok czy znamię poetyczności. Po największej części były nagromadzeniem osobliwości. Między innymi opowiadały więc: o wydarzeniach przed rozwiązaniem; o samym rozwiązaniu (przy udziale położnych); o szczególnych dowodach dziewiczego urodzenia; o męczeństwie Zachariasza, ojca Jana Chrzciciela; o hołdzie złożonym Narodzonemu przez zwierzęta; o ukłonie palmy; skróceniu drogi do Egiptu; pogromie bożków w Hermapolis; zabawach czteroletniego Jezusa w piasku i wskrzeszeniu złośliwego towarzysza zabaw; o ożywieniu dwunastu wróbli ulepionych z gliny; o upomnieniach dawanych przez św. Józefa; o rozmowach z nauczycielem Zachyasem; pobycie u innego nauczyciela; cudownych uzdrowieniach; o rozbitym dzbanie, oswojeniu lwów, cudownej pomocy udzielonej Józefowi w czasie ciesielki; o nauce w szkole i przemianie ucznia w nauczyciela; o pobycie w Kafarnaum, o uzdrowieniu Jakuba, który był synem Józefa, itd. Trudno zresztą streszczać tu dokładniej wszystkie te baśnie, nieraz dość rozwlekłe, zawsze zaś pełne cudowności, wydarzeń nadzwyczajnych, bardzo dalekich od powściągliwych relacji w ewangeliach. Nie tu także miejsce na omawianie zależności, podobieństw oraz zróżnicowanych tendencji teologicznych, które kryły się pośród tych opowiadań. Informują o tym odpowiednie studia poświęcone apokryfom, a od kilkunastu lat także polskie przekłady, cytowane poniżej. Wystarczy na tym miejscu podkreślić, że biskupi i synody wcześnie te apokryfy potępiali i przestrzegali przed mieszaniem ich z księgami Nowego Testamentu, uznanymi za natchnione. Mimo to w niektórych środowiskach zdobyły sobie duże wzięcie. Tłumaczono je też na inne języki, przerabiano lub przedstawiano wierszem, pomieszczano w wielkich legendarzach i menologiach. Średniowiecze zapewniło tym przeróbkom wielkie powodzenie. Obok wpływu na twórczość hagiograficzną zapewniło im także wielki wpływ na działalność artystyczną. Przez stulecia oddziaływały na wyobrażenia i pobożność wielu. Wyeksponowanie dziecięcych lat Chrystusa sprawiło także, że powstało ponad dziesięć rozmaitych kongregacji zakonnych, które w nazwach i duchowości nawiązywały do nich.
Męka i zmartwychwstanie. Publiczna działalność Chrystusa z rzadka interesowała tych, którzy wypuszczali w świat apokryfy i literacki kształt nadawali legendom. Twórczość tego rodzaju wiele natomiast miejsca zapewniła wydarzeniom związanym z męką Zbawiciela i Jego zmartwychwstaniem. Szczególne powodzenie osiągnęła Ewangelia Nikodema, poprawniej nazywana także Gesta Pilati. Przedstawiano je jako akta odnalezione w archiwach sądowych. Grecki autor utworu, który utrzymywał, jakoby pierwotny tekst zredagowany był po hebrajsku, podawał najpierw zarzuty stawiane przez Żydów Chrystusowi i argumenty świadków oraz wnioski Piłata stwierdzającego ich bezpodstawność. W części drugiej mówił o zmartwychwstaniu, dyskusjach, jakie ono wywołało wśród członków Sanhedrynu, oraz towarzyszących wszystkiemu cudach. Były też relacje dwóch zmartwychwstałych: Leukiosa i Charynosa; opowiadali o zstąpieniu Chrystusa do otchłani i o tym, czego tam Pan dokonał. Wszystko to pochodzić miało od Nikodema, postaci ewangelicznej, a na grecki przetłumaczone zostać przez niejakiego Ananiasza. Istnieje kilka wersji tego apokryfu: łacińska, syryjska, koptyjska oraz ormiańska. W rzeczywistości zredagowany został w w. V, ale może opierał się na opowiadaniach wcześniejszych. Trudno także dociec, czy wzmianki u Justyna i Tertuliana odnoszą się do tego właśnie apokryfu. Nieraz wyodrębniano z niego Descensus Christi ad inferos, opowiadanie o zstąpieniu Chrystusa do otchłani, o czym wspominaliśmy dopiero co. Poza Ewangelią Nikodema do Cyklu Piłata należy ponadto kilka innych mniejszych utworów apokryficznych: a) List Piłata do cesarza Klaudiusza; b) List tegoż do Tyberiusza; c) Anaphora Pilati; d) Korespondencja Piłata z Herodem; e) Paradosis Pilati; f) Mors Pilati; g) Vindicta Salvatoris; h) Cura sanitatis Tiberii; i) List Jakuba do Kodratosa; j) Lament Matki Najśw.; oraz k) Martyrium Pilati. Nie sposób tu omawiać wszystkich tych pism. Zaznaczmy tylko krótko: Paradosis - -Wydanie Piłata- (e) opowiada o skazaniu prokuratora, który uwierzył w Chrystusa. Utwór spokrewniony jest z Anaforą - -Raportem- (c) i być może wyszedł spod pióra tego samego pisarza. Posiadamy wersje grecką, syryjską i dwie arabskie tego apokryfu. Łacińska Mors Pilati (f) opowiada natomiast o wyroku na prokuratora, wydanym przez Tyberiusza, którego cudownie uleczył widok chusty Weroniki. Zemsta Zbawiciela (g) jest łacińską kompilacją z rozmaitych pism, rozpowszechnianą zwłaszcza w Akwitanii. Ona także opowiada o losie Piłata, którego Tyberiusz wysłał do Damaszku. Uwięzili go najpierw Żydzi, potem sam Tyberiusz, który dzięki chuście Weroniki ozdrowiał. Ten sam temat podejmuje legendarna Cura sanitatis Tiberii (h). Zredagowano ją po łacinie, a szczególnej popularności nabrała u Anglosasów. List Jakuba (i) nawiązywał do rzekomego sprawozdania Piłata, przesłanego cesarzowi. Wynikała zeń wyłączna wina Żydów, odpowiedzialnych za ukrzyżowanie. Jakub, rzekomy biskup Jerozolimy, prosi w nim adresata o wiadomości co do decyzji cesarskiej po otrzymaniu takiego raportu. W Lamencie (j) Matka Najśw. opłakuje stratę Syna, a potem udarowana zostaje Jego ukazaniem się w poranek wielkanocny. Utwór powstał może przed V stuleciem. Martyrium Pilati (k) opowiada o ukaraniu prokuratora przez Żydów, którzy najpierw go ukrzyżowali, a potem zdjąwszy z krzyża odesłali do Rzymu. Tam ukrzyżowano go po raz wtóry. Zginął Piłat jako chrześcijański męczennik. Do męki i zmartwychwstania Pańskiego odnosi się ponadto Ewangelia Pseudo-Bartłomieja, która zachowała się we fragmentach swych wersji greckiej, łacińskiej, koptyjskiej i starosłowiańskiej. Powstała może w IV stuleciu w Egipcie, a naznaczona jest śladami wpływów gnostyckich. Pewien związek mają także Listy Apostołów, o których wspominamy gdzie indziej, oraz Opowiadanie Józefa z Arymatei, o którym mówić będziemy w rozdzialiku dotyczącym tej postaci. Do cyklu o Męce zaliczyć należy legendy o Judaszu zdrajcy. O jego smutnym końcu pisali ewangeliści: Mt 27, 3-10 oraz Łukasz w Dz 1, 18 n. Drobne rozbieżności zachodzące pomiędzy tymi lakonicznymi wzmiankami wyjaśniają komentarze biblijne. Natomiast Papiasz z Hierapolis, a w ślad za nim inni (Apolinary z Laodycei, Eutymiusz, Zonoras, Jerzy Kedrenos) utrzymywali, że Judasz nie zmarł od razu, ale odcięty na czas od stryczka, żył jeszcze przez parę godzin lub wisiał przez dwa dni, konając z wolna. W nawiązaniu do tej legendy powstała później wierszowana Vita Iudae proditoris, opublikowana niedawno. Tak to wszystkie postacie związane z męką i zmartwychwstaniem Jezusa, prawdziwe dramatis personae, fascynowały ludzi średniowiecza, urabiały ich wyobrażenia i odzwierciedlały się w bogatej sztuce.
Wniebowstąpienie. Co o tajemnicy powiedzieli ewangeliści (Mk 16, 19-20; Łk 24, 50-52 i Dz 1, 4-12; por. także Mt 28, 16-20), uchodzić może za klasyczny wzór ich powściągliwości, zwięzłości i dyskrecji. Mimo tych szczupłych wypowiedzi wniebowstąpienie nie stało się przedmiotem tylu legend, z którymi do czynienia mieliśmy, gdy chodziło o tajemnice i wydarzenia omawiane w rozdziale poprzednim. Ascensio Isaiae (Apocryphum Isaiae, Visio Isaiae) opowiadało o tym, jak to Chrystus, wracając do Ojca, przemierzał siedem niebiańskich rejonów, a tak przechodził kręgi, poprzez które jako Syn Boży zstępował na ziemię. Oklaskiwali go i adorowali aniołowie, nawet szatan, który przebywał wówczas w najniższym rejonie, nazywanym firmamentem. Apokryf, który powstał może w II stuleciu, został w swej ostatecznej formie zredagowany w w. III lub IV, a zachował się jedynie w przekładzie etiopskim oraz w kilku drobnych fragmentach greckich i łacińskich. Nawiązywał do legend żydowskich z I stulecia przed Chr.; później też zapewne zabarwiły go elementy gnostyckie. W X stuleciu tajemnicy poświęciła także swą Historia Ascensionis Domini Hrotswitha, uczona mniszka z Gandersheim, znana dla swych utworów, komponowanych w heksametrach leonińskich. Tym razem przy wstępowaniu do nieba przygrywał na harfie król Dawid. W nocie wstępnej poemat Hrotswithy zawiera odniesienie do jakiegoś tłumaczenia greckiego, dokonanego przez biskupa Jana. O ile wiadomo, nie przebadano jeszcze tej zależności.
Listy Zbawiciela. Wśród apokryfów Nowego Testamentu listy zajmują miejsce poczesne, niemal wzorcowe. Jest wśród nich przede wszystkim sporo listów pseudoapostolskich, o których tu mówić nie będziemy. Jest też kilka rzekomych listów Chrystusa i tylko te tu omówimy krótko. Pierwsze miejsce zajmuje korespondencja z władcą Edessy Abgarem. Dotknięty nieuleczalną chorobą i obznajomiony z cudami Chrystusa, miał on wysłać do Pana posłańców z prośbą o przybycie i uzdrowienie, przy czym wyznawał swą wiarę w bóstwo Chrystusa. W odpowiedzi Pan pogratulował mu wiary i zapowiedział wysłanie apostołów. Euzebiusz, który odnalazł list w syryjskich archiwaliach Edessy i w najlepszej wierze przetłumaczył na język grecki, wiązał tę ostatnią zapowiedź z zakładaną działalnością Judy Tadeusza lub niejakiego Addeusza (Doctrina Addaei). W rzeczywistości legendarny utwór powstał dość późno i to w związku z przyjęciem chrześcijaństwa przez króla Abgara IX Manu (179-216). Chodziło o prestiż stolicy edesseńskiej. Mimo Decretum Gelasianum, które apokryf odrzucało, długo cieszył się on powodzeniem i funkcjonował w legendach hagiograficznych średniowiecza. - Mniej znany był niewątpliwe list przekazany rzekomo przez św. Piotra Klemensowi. Chrystus miał go napisać przed wniebowstąpieniem. Zachowany w języku arabskim, zawierał wskazania dotyczące dyscypliny kościelnej, liturgii i moralności. - Epistula de die sancto Dominico dotyczyła święcenia niedzieli. List spaść miał z nieba. Powstał może w IV stuleciu, ale zachował się w wielu wersjach i językach. Wiemy, że pod koniec wspomnianego stulecia odrzucił go biskup Licynianusz z Kartageny, ale genezy i powiązań tego utworu potąd nie przebadano. Funkcjonował długo. H. Delehaye wspomina, że powoływano się nań jeszcze w czasach rewolucji francuskiej, a ostatnio odnotowano współczesną wersję, krążącą u nas wśród emigrantów z Grecji. - O innych utworach tego rodzaju wspominać nie będziemy. Dodajmy tylko, że pierwszy z osobliwych apokryfów dotyczy także podobizny Zbawiciela, o czym mówić będziemy za chwilę.
Zewnętrzny wygląd Chrystusa. Na uwadze mamy tu wyłącznie literackie opisy wyglądu Chrystusa. O jego obrazach mówić będziemy w rozdziale następnym. Wśród takich stosunkowo wczesnych opisów stały się najsłynniejszymi następujące: a) Pielgrzym zwany Antoninem z Piacenzy, który około r. 570 sporządził swoje Itinerarium do Ziemi Świętej, opowiadał, że w jerozolimskim kościele Bożej Mądrości, zbudowanym ponoć na miejscu dawnego pretorium, widział kamień, o który Jezus, stojąc przed Piłatem, wsparł stopę. Na kamieniu pozostał odtąd trwały ślad tej stopy. Świadczył, że była to stopa piękna, nie za duża, subtelna. Odpowiadał wiszącemu obok obrazowi, a ten przedstawiał postać o pięknej twarzy, z włosami układającymi się delikatnie w pukle, z kształtnymi rękami o długich palcach. Portret miał być sporządzony za życia Chrystusa, później zaś umieszczony w miejscu, gdzie Go sądzono. - b) Andrzej z Krety (około r. 726) utrzymywał, że wedle tradycji Łukasz sportretował Jezusa i Marię i że portrety te przechowywano w Rzymie. Jezus miał zrastające się brwi, piękne oczy, owalną twarz, nieco pociągłą, głowę nieco pochyloną, słuszny wzrost. Opis, dodawany do niektórych rękopisów dzieła Jana Damasceńskiego De fide orthodoxa, został około r. 1150 przetłumaczony na łacinę, a potem Złota Legenda wiązała go z opowieścią o królu Abgarze. - c) Nieco inny portret nakreślił w Vita Mariae Virginis mnich Epifaniusz (około r. 800). Chrystus miał wedle niego około sześciu stóp wysokości (1,80m), brwi nieco zakrzywione, piękne oczy, duży nos, w talii był nieco pochylony; trudno było określić kolor jego karnacji, ale brwi były czarne, natomiast włosy i broda rudawe (jak u Dawida). Przypominał Matkę. Nicefor Kallistos skopiował ten portret w swej Historii kościelnej. - d) W liście, który trzej patriarchowie skierować mieli około r. 835 do cesarza Teofila, portret Chrystusa był, najogólniej biorąc, podobny do poprzedniego. - e) Piąty z literackich portretów Chrystusa pochodzi z w. XII lub XIII. Jego autor nazwał się Lentulusem i utrzymywał, że za Augusta lub Tyberiusza był prefektem Judei. Wielkie powodzenie apokryf osiągnął w w. XIV i XV. Podawał, że Chrystus był słusznego wzrostu, włosy miał koloru dojrzewających orzechów, nad uszami układały się lekko w kędziory, twarz była pogodna, czoło szerokie, broda obfita i u dołu nieco rozdzielona, oczy jasne, łagodne, promieniujące dobrocią, ale w chwili gniewu płomienne, groźne, powalające swą potęgą. - Z wymienionymi opisami można by porównywać późniejsze, rozproszone w pismach licznych mistyków czy ich sekretarzy. Na przekór wszystkim pojawiało się niekiedy przeświadczenie o fizycznej brzydocie Jezusa. Ze starożytnych hołdowali mu Klemens Aleksandryjski i Tertulian. Natomiast Orygenes za innymi podawał, że Chrystus miał ukazywać się ludziom w dwu radykalnie odmiennych postaciach: zależało to od moralnej postawy człowieka, który na Niego spoglądał. Te i tym podobne przeświadczenia wywodziły się z apokryfów, ale odwoływały się też do przepowiedni Izajasza (53, 2) oraz do sformułowania z Flp 2, 7: formam servi accipiens. Wiemy dobrze, że biblijne zwroty odnoszą się przede wszystkim do Chrystusowego uniżenia w czasie męki.
Obrazy sporządzone -nie ręką ludzką- (acheiropoietos). Idea wizerunku pochodzącego z nieba nie była pomysłem środowisk chrześcijańskich. Funkcjonowała wcześniej. Grecy czcili wiele takich wizerunków i przypisywali im moce szczególne. W chrześcijaństwie najsłynniejszymi stały się natomiast obrazy z Kamulii i z Rzymu, a ponadto jako takie wyliczano obraz z Memfis, kolumnę biczowania, na której miało się odbić Chrystusowe Ciało, oraz całuny, zwłaszcza Całun Turyński. Dodajmy jeszcze, że w Grecji oraz południowej Italii istniały także acheiropity Matki Boskiej oraz świętych. - a) O wysłannikach króla Abgara mówiliśmy powyżej, omawiając listy Zbawiciela. Rozszerzona legenda chciała, aby jeden z tych wysłanników portretował Chrystusa, a kiedy mu się to nie udawało, Pan sam wziął kawał płótna, przyłożył go do świętego Oblicza i wręczył posłowi. Tak to Edessa zdobyła cenny wizerunek, który potem wisiał nad jej bramą. Dla ochronienia go przed bezbożnością wnuka Abgara wmurowano go następnie w niszę i zapalono przed nim lampę. Po wiekach paliła się bez przerwy. W r. 544 obraz ocalił miasto przed najazdem Persów. Potem powstały legendy o innych licznych cudach. W r. 944, za panowania Romana I Lekapena, przeniesiono obraz jako łup wojenny do Konstantynopola, gdzie z czasem utożsamiono go ze Św. Mandylionem i Keramidionem. Grzegorz II powoływał się na ten wizerunek, gdy pisał do Leona III, cesarza-obrazoburcy. W połowie X stulecia miał się jako zastaw dostać do Wenecji. W r. 1247 znajdował się wśród relikwii należących do Ludwika IX. W inwentarzu paryskiej Sainte-Chapelle znajdował się do r. 1792. Potem zaginął. Zachowały się natomiast liczne opowieści o cudach zdziałanych dzięki niemu. Istniało również kilka kopii, które zażywały czci podobnej do tej, jaką otaczano -oryginał-. Do jego posiadania przyznają się ponadto kościół San Silvestro in Capite w Rzymie oraz Genua, w której utrzymywało się przekonanie, że dostała go w XIV stuleciu jako dar cesarza Bizancjum dla Lionarda Montaldo. - b) W zmodyfikowanej legendzie o Abgarze miejsce króla zajęła jego siostra Berenike, którą łatwo przekształcono na Weronikę. Identyfikowano ją już to z niewiastą uzdrowioną z krwotoku (Łk 8, 42-48), już też z innymi niewiastami z ewangelii. Potem także dopatrzono się w niej dziedziczki posiadłości z Paneas, gdzie Euzebiusz w czasie jednej ze swych podróży oglądał wizerunek Pana z klęczącą u Jego stóp niewiastą. Przy zapomnieniu o dawnych obyczajach nietrudno było w ten sposób wyinterpretować obraz upamiętniający scenę o zupełnie innym, niesakralnym znaczeniu. Na Zachodzie Abgara zamieniono na cesarza Tyberiusza, a przy jego cudownym uzdrowieniu - o tym także mówiliśmy powyżej - znów pojawiła się Weronika ze swym obrazem. W późniejszych ujęciach legendy wizerunek, który miał być ongiś jej własnością, stał się w wyobraźni ludu obliczem cierpiącego Zbawiciela. O takim też mówiła Złota Legenda oraz Biblia Rogera z Argenteuil. Sam obraz nazywano nieraz weroniką. Sporządzano jego kopie, ale sam -oryginał- czczono w Rzymie, gdzie Bonifacy VIII obdarzył jego nawiedzenie hojnymi odpustami. Długo przechowywano go u Św. Piotra. Tymczasem przechowywany tam wizerunek pochodził prawdopodobnie z Serbii i był darem wielkiego żupana Stefana Nemenii II. Wolno przypuszczać, że nie był to sławny Mandylion, ale jedna z jego kopii. Wyobrażeniowe przekształcenie w wizerunek Chrystusa cierpiącego dokonało się ostatecznie znacznie później, w w. XV. - c) Obraz z Kamulii w Kapadocji także miał długą i bogatą historię. Jakaś poganka miała go, wymalowany na płótnie, znaleźć w swym parku. Wizerunek sprawił, że pojawiły się dwa jego duplikaty, a potem wiele innych cudów. Opisano to w latach 560-574. W tym ostatnim roku obraz przeniesiono do Konstantynopola. Wedle greckiego menologium istniała cudowna kopia w Melitene. -Oryginał- odegrał swą rolę w czasie wojen toczonych przez armie bizantyńskie. Zaginął około r. 800. - d) Antonin z Piacenzy, o którym wspominaliśmy w rozdziale poprzednim, utrzymywał, że w egipskim Memfis znajdował się jakiś acheiropoietos Chrystusa. Więcej o nim nie wiemy. - e) Wizerunek przechowywany w oratorium Sancta Sanctorum na Lateranie wiązano ze św. Łukaszem. On malowanie tego obrazu miał rozpocząć. Reszty dokonali aniołowie. Poprzez Konstantynopol obraz został cudownie przeniesiony do Rzymu, gdzie przeświadczenie ludu łączyło jego przybycie z ogłoszeniem na Lateranie (!) edyktu Konstantyna Wielkiego oraz z osobą Sylwestra I. Do rozszerzenia czci obrazu przyczynił się zwłaszcza Stefan II (752), który w uroczystej procesji przeniósł go na własnych ramionach. Mikołaj III (1277-1280) kazał dla niego sporządzić kosztowną oprawę. Zza złotej sukni widać jedynie oblicze oraz stopy. W rzeczywistości zaś, takie jest zdanie specjalistów, obraz powstał w V w. - f) O Całunie Turyńskim to należy w tym miejscu podkreślić, że wczesna literatura hagiograficzna go nie znała. Na scenie dziejowej pojawił się dopiero w XIV stuleciu: Godfryd z Charny podarował go kolegiacie w Lisey, w diecezji Troyes. Wkrótce potem Henryk z Poitiers, biskup Troyes (1353-1370), zwołał teologów i za ich poradą stwierdził, że całun nie jest autentyczny i że dlatego nie wolno go eksponować jako relikwii. Późniejsze zarządzenia traktowały go jako -reprezentację- całunu. W duchu poprzednika działał biskup Piotr z Arcis (1377-1395), ale przeciwstawiła mu się rodzina ofiarodawcy. Klemens VII pozwolił wówczas na to, aby na widok publiczny wystawiać -figurę lub podobieństwo całunu Jezusa Chrystusa-. Wiernych należało pouczać, że nie jest to autentyczny całun Chrystusa. Po r. 1418 przechodził z rąk do rąk. Jan z Heisbergu, biskup Li-ge (1419- -1455), raz jeszcze potępiał przy tej okazji mniemanie o autentyczności rzekomej relikwii. W r. 1453 całun przeszedł na własność książąt sabaudzkich. Do r. 1578 przechowywano go w Chambery. Potem tkwił w kufrze na zamku w Turynie. Wydobyto go w r. 1898 z okazji wystawy światowej. Dało to początek nowej fali czci i kontrowersji. Streszczać już ich nie będziemy. Znane są ze świeżych publikacji, które tu i ówdzie pojawiają się w przedziwnej obfitości...
Legendy o innych obrazach Chrystusa. Nie o wszystkich możemy tu mówić. Wyliczymy przede wszystkim te, które nabrały rozgłosu i upamiętniły się w literaturze hagiograficznej. - a) Jedną z pierwszych była legenda przypisywana św. Atanazemu Aleksandryjskiemu. Stała się sławną zwłaszcza dlatego, że odczytano ją w czasie soboru nicejskiego II (w r. 787). Miała wówczas soborowych ojców wzruszyć do łez. Lokalizowano ją w Bejrucie. W bliżej nie określonym czasie mieszkało tam wielu Żydów. Jeden z nich wynajął mieszkanie po chrześcijaninie, który na ścianie pozostawił zapomniany wizerunek Chrystusa. Gdy zauważyli to współwyznawcy nowego lokatora, zeszli się wraz z przełożonymi miejscowej synagogi i zaczęli urągać Chrystusowi. Potem posunęli się do tego, że powtarzali zniewagi zadawane Panu w czasie Jego męki. Przebili na obrazie ręce i nogi, na głowę włożyli koronę z cierni, w końcu przeszyli obraz włócznią. Gdy wypłynęła z niego krew i woda, zebrali je do czaszy i do synagogi zaczęli zwoływać chorych. Ale, o dziwo! Gdy powtarzali z ironią gesty Zbawiciela, ślepi rzeczywiście odzyskiwali wzrok, chromi powstawali, paralitycy zdrowieli, opętani wracali do stanów normalnych. Przerażeni tymi faktami, Żydzi udali się do biskupa, wyznali skruchę i wiarę, poprosili o chrzest. Synagogę zamieniono na kościół pod wezwaniem Zbawiciela. Nie znamy, niestety, ani genezy, ani dalszych losów legendy. Wiemy natomiast, że przeniknęła do hagiografii średniowiecznej. W kościołach greckich odczytywano ją nieraz w Święto Prawowierności (Ortodoksji, w pierwszą niedzielę wielkiego postu), ustanowione na pamiątkę zażegnania obrazoburstwa. Sigebert z Gembloux umiescowił ją pod r. 365, ale przy tej okazji dopuścił się kilku anachronizmów. Baroniusz, który rzecz przytoczył, omawiając wspomniany sobór, był znacznie powściągliwszy, by nie powiedzieć: sceptyczny. - b) Zbliżoną do legendy bejruckiej jest ta, którą Grzegorz z Tours podaje w De gloria martyrum. Jest w niej znów Żyd znieważający obraz i jest płynąca Krew. Inne natomiast jest zakończenie. Nie ma już mianowicie nawrócenia, Krew zalewa izbę Żyda, a ten w popłochu ucieka. Dodajmy, że za Grzegorzem poszli Flodoard i Wincenty z Beauvais. - c) W rozdziale następnym tego samego dzieła Grzegorz opowiada o wizerunku Ukrzyżowanego z Narbonne. Był bez wierzchniej sukni, ale trzykrotnie objawił się kapłanowi Bazylemu, który o tym opowiedział biskupowi. Niektórzy wywodzili stąd zwyczaj przystrajania pasyjek we wzorzyste szaty. - d) Antiphonates - płaskorzeźba przedstawiająca Chrystusa, nazwanego Poręczycielem, wisiała w Chalke Pyle cesarskiego pałacu w Konstantynopolu. Leon III Izauryjczyk kazał usunąć ją swemu dworzaninowi Julianowi. Oburzony lud zabił wykonawcę cesarskiego rozkazu. - e) Z Konstantynopolem wiąże się jeszcze inną legendę o obrazie Chrystusa. Tym razem chodzi o wizerunek wrzucony do studni bazyliki Hagia Sophia. Bohaterem wydarzenia miał być znów Żyd. Wpadł mu w ręce obraz ukrzyżowanego Chrystusa. Z nienawiści do chrześcijaństwa miał go przebić, a gdy obraz zaczął krwawić, z przestrachu wrzucił go do studni. Cała woda zamieniła się w krew. Oprawiona w złoto i srebro, studnia znajdowała się na terenie -Wielkiego Kościoła-. Legenda nabrała z czasem popularności, poddano ją zabiegom amplifikacyjnym i przerabiano. Może stała się także podstawą do ukształtowania innej, bardzo podobnej dla osoby jej głównego bohatera - Żyda zwracającego zraniony obraz kościołowi. - f) Obraz z Lukki uchodził także za acheiropoietos. Miał być ongiś własnością ewangelicznego Nikodema. W epoce ikonoklazmu dostał się do włoskiego Luni, skąd w r. 742 przeniesiono go do Lukki. Tak chciał diakon Lebuin, autor jego Translatio, która jednak, jak się wydaje, skomponowana została dopiero w w. XI. Samo malowidło w jego obecnym stanie pochodzi ze stulecia następnego i jest może kopią obrazu wcześniejszego. Przedstawia Chrystusa na krzyżu, z brodą i w tunice kapłańskiej. Pod koniec średniowiecza to właśnie przedstawienie, inne niż dotąd rozpowszechnione na Zachodzie, stało się bardzo popularne. Kopie zawędrowały do Francji, Niemiec, Niderlandów. Nie wszędzie odczytywano je należycie. Tu i ówdzie wzbudzały przeświadczenie, że przedstawiają jakąś męczennicę. Nazwano ją Virgo fortis, stąd zaś legenda o świętej Wilgefortis, w krajach niemieckich określanej często jako heilige Kümmernis. Snując ten sam legendarny wątek, identyfikowano ją potem z bliżej nie znaną męczennicą portugalską i nazywano Liberatą. Wyobrażano sobie, że była córką zamożnego poganina. Gdy chciano ją wydać za mąż, uprosiła sobie, że wyrosła jej broda. Rozgniewany ojciec przybił ją wówczas d