Idealny chłopak dla mojej... dziewczyny

Cóż więc robić, żeby zagwarantować sobie szczęśliwą i trwałą relację? (fot. warmsunnydays / flickr.com)
Alfa Omega / slo

Podobno statystyki nie kłamią. Podczas gdy w Stanach Zjednoczonych, gdzie wybór partnera życiowego jest przedmiotem dobrowolnej decyzji samych zainteresowanych, rozpada się w tej chwili co drugie małżeństwo, w społecznościach polegających w tej kwestii na związkach aranżowanych ich trwałość jest niemal stuprocentowa.

Podobnie jak poziom zadowolenia obojga partnerów z życia rodzinnego i z siebie nawzajem.

Jak pokazują badania, ludzie, którzy po raz pierwszy spotykają się ze sobą przed ołtarzem, żyją potem razem – jak w amerykańskich bajkach – długo i szczęśliwie. Jak to w ogóle możliwe? I co z tej wiedzy wynika dla samotników, którzy – choć chcą i się starają – jakoś ciągle nie mogą odnaleźć swojego ideału?

DEON.PL POLECA

Za szczęściem w związkach aranżowanych stoi wielowiekowe doświadczenie, kwestionujące podstawową zasadę miłości romantycznej (pod którym to terminem zazwyczaj nie kryje się nic innego, jak pożądanie) – przyciąganie przeciwieństw.

Z badań naukowych też już zresztą wiadomo, że za gwałtowną fascynację erotyczną odpowiada – na najgłębszym, biologicznym poziomie – współczynnik zgodności tkankowej. To zasługa (albo wina) ewolucji, dążącej do jak największego zróżnicowania genetycznego potencjalnych partnerów seksualnych, co jest korzystne ze względu na zagrożenie przyszłego potomstwa chorobami i wadami dziedzicznymi.

Tego typu doborem rządzi więc zasada skrajnego przeciwieństwa genotypów.

Taki wybór, dokonujący się poniżej progu świadomości, trudno jednak traktować jako racjonalny i rokujący harmonię do grobowej deski. Tym bardziej że przyciąganie się genetycznych przeciwieństw nie trwa wiecznie i nawet najsilniejsza fascynacja erotyczna kończy się najdalej po trzech latach związku.

Cóż więc robić, żeby zagwarantować sobie szczęśliwą i trwałą relację?

Przede wszystkim należy natychmiast zapomnieć o wszystkim, co sugerują w tym kontekście ilustrowane magazyny dla panów i czego zazwyczaj poszukują życiowi perfekcjoniści, pragnący, by wszystko w ich otoczeniu było "naj".

Bo, owszem, dziewczyna idealna powinna mieć figurę Anji Rubik, dyplom MBA zrobiony na Harvardzie, gotować jak Nigella, mieć twarz jak Angelina Jolie, prowadzić dom jak Martha Stewart i robić karierę (oraz zarabiać) jak Oprah.

Ale tylko pod warunkiem, że perfekcjonista sam posiada aparycję George’a Clooneya, wykształcenie Craiga Ventera, urok (i znajomości) Billa Clintona oraz kasę Billa Gatesa.

O tym, czy konkretna osoba będzie dla nas ideałem, decydują bowiem – zupełnie odwrotnie niż na poziomie genetycznym – nie różnice, ale podobieństwa.

Dlatego tam, gdzie związki nie pochodzą ze swobodnego wyboru, zawodowe swatki łączą w pary ludzi z tych samych klas społecznych (czy kast), zbliżonych do siebie systemem wartości, poziomem materialnym, wykształceniem, tradycjami, upodobaniami i – generalnie – modelem życia. Także codziennego.

Bo nie ma chyba nic bardziej zabójczego dla związku, niż codzienne handryczenie się o drobiazgi, chociaż oczywiście spory w kwestiach elementarnych mają znacznie poważniejszy ciężar gatunkowy. Niemniej istnieją udokumentowane przypadki małżeństw, które jakoś przetrwały kryzysy na tle różnic światopoglądowych, niewierności, niedzielnych wizyt u teściów i priorytetów wychowawczych, a rozwiodły się z powodu porozrzucanych na podłodze skarpetek albo osadu z mydła na umywalce.

Z braku swatek (i niechęci do korzystania z biur matrymonialnych) w poszukiwaniu ideału najlepiej więc rozejrzeć się wokół siebie, bo zazwyczaj otaczamy się przecież, w pracy, w szkole i w najbliższym sąsiedztwie, ludźmi podobnymi sobie.

W budowaniu perfekcyjnej relacji magnetyzm wypada znacznie gorzej niż homeopatia.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Idealny chłopak dla mojej... dziewczyny
Komentarze (5)
B
Blabla
2 listopada 2012, 01:01
W ostatnim zdaniu jest metafora, której chyba :) i wypas nie zrozumieliście. Magnetyzm - jak w magnesie, przyciągają się przeciwieństwa czyli + i - Homeopatia - to słowo oznacza, że podobne działa na podobne! to jest tylko zasada działania leków, potocznie cała gałąź tzw. medycyny alternatywnej, ale samo słowo oznacza działanie podobnego na podobne, czyli w tym wypadku, że podobni ludzie są razem szczęśliwsi  
P
Petre
12 kwietnia 2011, 03:39
Co do statystyk to mam taka opinie, jak chyba sformulowal ja Napoleon(nie jestem pewien) sa klamstwa, wielkie klamstwa i statystyki. Trwalosc angazowanych malzenstw nie wynika z ich zadowolenia, ale naciskow i presji spolecznych. Kolejna sprawa oddzielilbym angazowane malzenstwa i malzenstwa zawarte w wyniku swatek, ich doswiadczenie moze rzeczywiscie zaprocentowac w doborze partnerow, dodatkowo zwiazki zawarte przy pomocy swatek maja z reguly charakter dobrowolny, nikt nikogo nie zmusza. Natomiast zgodzilbymym sie co do kwestii roznic w charakterach, zbyt duza ich ilosc nie ulatwia wspolnego zycia. Do przedmowcow(z wyjatkiem wypas), troche wiecej argumentow dlaczego artykul jest slaby, ale macie racje jest slaby, slabo wiaze argumenty z przytoczonymi liczbami(ktore tez nie sa zbyt dokladnie okreslone) i wydaje mi sie myli pojece "angazowanych" malzenstw.
W
wypas
10 kwietnia 2011, 17:58
Artykuł kiepski. Nie wrzucajcie na więcej takich na deon. Odnosząc się już do pierwszego zdania to statystyki dosyć często "kłamią", a raczej fałszywe mogą być wnioski, które ze statystyki wyciągneliśmy. Statystyka sama w sobie nie mówi, ani prawy, ani fałszu. Statystyka, to zbiór liczb, które można zinterpretować. Powiązanie przytoczonej w artykule statystyki z samą treścią artykułu jest nikłe. A ostatnie zdanie to już bez komentarza..
BJ
Bogdan Janus
9 kwietnia 2011, 23:34
Czegoś tak durnego to dawno nie czytałem! I to na Deonie! Poziom pasuje chyba do o2.pl albo innych takich dziwactw dla gimnazjalistów... 
:
:)
9 kwietnia 2011, 21:54
Ostatnie zdanie jest durne, jedni napominają przed homeopatią a juz mocno przed jakimiś magnetyzerami jak przed okultyzmen, a drugi sobie tak pisze jakby nigdy nic...