Kiedy miłość zaczyna się psuć

Czas ran nie goi, tylko nas do nich przyzwyczaja (fot. shutterstock.com)
Alfonso Vergara SJ / slo

Niektóre pary utrzymują, że ich związek trwa bez wstrząsów i wewnętrznych tarć, w doskonałej i niezmiennej harmonii. Takie zadziwiające zjawisko może być wynikiem jakiejś nadzwyczajnej łaski albo... niezbyt wielkich oczekiwań wobec tego związku, w którym obowiązywałaby zasada pokojowego współżycia, z dużą domieszką przyzwyczajenia czy też rezygnacji jednego z małżonków z osobistego rozwoju, w imię dobra współżycia i spokoju w rodzinie.

Zazwyczaj sprawy przybierają inny obrót. Kiedy dwie, osoby pragną utworzyć związek zakorzeniony bardzo głęboko obejmujący wszystko i wyrażający się w wielkiej szczerości i prawdzie - wtedy normalną jest rzeczą, że pojawiają się trudności, będące skutkiem zahamowań uczuciowych, nieporozumień, różnych agresji i lęków, które pokonać można jedynie ogromną cierpliwością, prawdą i zrozumieniem. Zjawiskiem normalnym w życiu każdej pary jest to, że wzajemne związki dojrzewają właśnie poprzez kryzysy i trudności.

Kryzys małżeństwa nie oznacza początku jego rozpadu. Jest po prostu wezwaniem do wkroczenia w nowy etap związku, bodźcem przyśpieszającym dojrzewanie partnerów jako osób, zaangażowanych wzajemnie. Spędzając razem długie lata, małżonkowie odkrywają w sobie również niemiłe strony. Olśnienie pierwszych dni zaciera prawdziwe rysy ich charakterów. Teraz zaś wyraźnie ukazują się wszelkie braki i wady: egoizm, niechęć do współpracy, odmienne spojrzenie na rzeczy, wątpliwa szczerość... Te smutne odkrycia są przyczyną rozczarowania, złości, cierpienia udręki, poczucia osamotnienia - i oto znajdujemy się w samym sercu kryzysu.

Przyczyny kryzysu

DEON.PL POLECA

Trudności, na jakie natrafia związek, nie muszą wynikać z ułomności tworzących go osób. Dwoje ludzi, nawet posiadających mnóstwo wad, jeśli się wzajemnie poznało i zaakceptowało takimi, jakimi są, może doskonale ze sobą współżyć. I odwrotnie: bywa, że rozpada się para wcielonych niemal ideałów, gdy rozluźnią się więzy.

W znacznej części przypadków przyczyna małżeńskich problemów leży w dążeniu jednego z partnerów do panowania nad drugim. Tymczasem warunkiem dobrego wzajemnego stosunku jest miłość, ale bez uzależnienia. Mam związać się z partnerem jak najściślej, lecz nie wolno mi przestać być sobą. Przez bycie z nim mogę stać się sobą jeszcze bardziej, gdyż w odniesieniu do niego, lepiej poznaję siebie. Z kolei ja poznając i akceptując jego, pomagam mu znaleźć swe potwierdzenie jako osoby. Rozwój związku dwóch osób nigdy nie może się odbywać ze szkodą dla rozwoju jednej z nich. Każda czuje się bardziej sobą dzięki swej zdolności kochania i wiązania się z drugim.

Kiedy miłość zaczyna się psuć, zagraża to nie tylko samemu związkowi, ale też każdemu z partnerów z osobna. Do przesilenia w małżeństwie mogą również prowadzić zmiany, jakie zachodzą w człowieku z wiekiem. Podlega im zarówno charakter, jak i - w rezultacie życiowych doświadczeń - sposób widzenia spraw i rzeczy, a także uczucia żywione dla partnera.

Zmiany te, choć zachodzą u obojga, nie są u obojga równoczesne, każdy bowiem ma swój własny rytm dojrzewania, który trzeba uszanować. Szczególnie zmienne są uczucia, i dlatego nie można na nich jedynie budować trwałego programu życia. To, co dzisiaj czujemy do jakiejś osoby, jutro zacznie przybierać inny kształt. Trzeba być przygotowanym na te niespodzianki. Musimy pogodzić się z tym, że najbliższe nam osoby, z którymi żyjemy, nie zawsze znajdują się na tej samej uczuciowej fali, na której chcielibyśmy je widzieć. Trzeba mężnie przyjąć fakt, często bolesny, że w jakiejś chwili pojawia się coś, co oddala nas od najdroższej osoby; ale też nie wolno utracić nadziei, że to, co dla prawdziwej miłości jest zasadnicze, wciąż w nas żyje i będzie żyło, choćby przysypane popiołem rozczarowań i niezrozumienia.

Z powyższym wiąże się kolejny element kryzysu, jakim jest nieufność, pieniąca się w sercu jak chwast, gdy wobec zmian zachodzących w uczuciach własnych czy partnera nie wiadomo, czego się trzymać. Brak zaufania utrudnia porozumienie. Rozmawia się wtedy o wszystkim i o niczym, byle uniknąć grząskiego terenu, jakim jest to, co się dzieje w naszych sercach. Boimy się, że nie zostaniemy zrozumiani albo zrozumiani opacznie, że zmuszeni do obrony - zranimy albo nas zranią jakimś ostrzejszym słowem lub, co jeszcze gorsze, obojętnością. Uciekamy więc w milczenie, w półprawdy, w maleńkie kłamstewka, otwierając otchłanie podejrzliwości, w których wyobraźnia znajduje aż nadto miejsca dla wszelkich bezsensownych i ponurych domysłów.

Podejrzliwość sprawia, że czujemy się niepewnie wobec partnera. Już sama jego obecność odbiera nam jasność myśli i widzenia rzeczy, popadamy w jakiś zamęt, w którym trudno o rozsądne reakcje, i tak brniemy dalej, otępiali i zniechęceni. Wszystkie te złe odczucia towarzyszące kryzysowi są przyczyną ogromnych rozczarowań. Ukochane osoby spadają ze swych piedestałów, gdyż oczekiwaliśmy od nich czegoś zupełnie innego. Prawdopodobnie to, jak sobie je wyobrażaliśmy, nie miało nic wspólnego z rzeczywistością, a my wciąż szukamy nie istniejących bohaterów z bajki przez nas samych wymyślonej. Wtedy potrzebny jest jakiś wielki wstrząs psychiczne, uczuciowe trzęsienie ziemi, w którym poodpadają te wszystkie wyczarowane przez naszą fantazje fałszywe gzymsy i stiuki, abyśmy mogli, tym razem z użyciem mocnych, trwałych materiałów, odnowić nasz związek z tą drugą, rzeczywistą, z krwi i kości istotą, jaką jest współmałżonek, tak mało nam dotąd znany.

Nasze rozczarowanie w stosunkach z drugą osobą często nie jest niczym innym jak rozczarowaniem sobą, rozczarowaniem przeniesionym na tę właśnie osobę. Zawiedzeni sobą, dochodzimy do wniosku, że będąc takimi właśnie nie możemy się podobać ani być lubiani, że jesteśmy niegodni miłości i me zasługujemy, by nas brano pod uwagę. Nie akceptując siebie, nie czujemy się akceptowani przez innych, jako niesympatyczni, niezdolni myśleć i postępować właściwie. Ponieważ bardzo trudno jest znosić to w sobie obciążamy tym innych: "to oni są niesympatyczni, nie interesują mnie, zawiodłem się na nich, spodziewałem się po nich czego innego".

Co robić w czasie kryzysu?

Trzeba zachować spokój. W okresach przesileń, burzliwych z natury, wskazane jest bardziej niż kiedykolwiek trzymać się postanowień i układów powstałych wcześniej, przed kryzysem. Rozgoryczenie, zniechęcenie, stany lękowe nie są dobrymi doradcami przy kreśleniu nowych planów.

W czasie kryzysu pojawia się chęć, by zaszyć się w jakimś bezpiecznym miejscu, najchętniej powrócić do matczynego łona lub by stać się znów małym kapryśnym dzieckiem, które nie tylko niczego nie rozumie, ale i nie chce patrzyć w twarz rzeczywistości. Równie nierozsądnie jest popadać w drugą skrajność, wydając wyroki bezwzględne i kategoryczne: "Jeśli do tego a tego czasu nie będziesz łaskawa się zmienić, to się rozstaniemy". Nie można pod groźbą rewolweru wymuszać na kimś natychmiastowego zdeklarowania się i określenia, gdy ten ktoś jest właśnie w trakcie przechodzenia całego procesu. Z drugiej strony, nie wolno pozostawiać spraw ich własnemu biegowi, licząc, że z czasem uporządkują się same. Tą drogą udaje się co najwyżej ominąć problemy, odłożyć je na nieokreśloną przyszłość i przymykając oczy na niejasność sytuacji, żyć dalej, jakby nic nie zaszło, niczego nie rozwiązując.

Jeśli pragniemy prawdziwego rozwiązania kryzysu musimy przede wszystkim przyjrzeć się rzeczywistości by uświadomić sobie, jakie ona wzbudza w nas uczucia zatroskania, strachu, pretensji, niepokoju, rozczarowania czy może jeszcze inne. Potem trzeba wydobyć je z siebie i spokojnie, po przyjacielsku porozmawiać o nich z partnerem bez obwiniania go, ośmieszania i dawania ujścia urazom.

Zawsze warto, choć czasem może to być bolesne, poznać uczucia własne i cudze, nawiązując łączność z tym drugim wprawdzie i taktownej szczerości. Chcąc odnaleźć się ponownie, oboje muszą zmierzyć się z prawdą przykrej rzeczywistości, bez udawania uczuć, których nie ma bez pozorowania wysiłków mających zmierzać do spełnienia oczekiwań, które nie mogą być spełnione. Dobrze jest umieć powiedzieć: "Nasz związek przechodzi trudne chwile ale nie zniechęcajmy się. Nasza miłość była zawsze prawdziwa i tak z dnia na dzień me może się przecież skończyć, chociaż moje uczucia dla ciebie nie są już takie jak dawniej, podobnie jak i twoje dla mnie. Kochamy się, ale w inny sposób. I możemy razem zadbać, aby nasz miłosny związek był głębszy". Z czasem zmieniają się także zewnętrzne wyrazy uczucia co wcale me musi dowodzić, iż stygnie ono lub wygasa, lecz tylko ze objawia się teraz mniej gwałtownie i żywo niż w pierwszych wspólnych latach. Z tego trzeba sobie zdawać sprawę i nie zniechęcać się, nie mieć dla nikogo pretensji ale przyjąć ten nowy etap procesu i szukać w nim nowych form obcowania w miłości, która wbrew pozorom wciąż się pogłębia, szlachetnieje, utrwala, staje się coraz bardziej miłością.

Nie uda nam się rozplatać kryzysowych powikłań bez określenia się na nowo w najgłębszej głębi naszej wolnej istoty, gdzie wszystko się rozegra poprzez nowe zaangażowanie naszej woli. Nie wystarczy zdać się na upływ czasu. Czas ran nie goi, tylko nas do nich przyzwyczaja. Nie wystarczy radzić się wyłącznie uczuć, ponieważ są one zmienne i za każdym razem mówią co innego: w złości podpowiadają rozłąkę, w zobojętnieniu - zapomnienie, kiedy indziej, roztkliwione, ożywiają w nas tęsknotę za pojednaniem i przebaczeniem. Nie wystarczy także samo tylko przyjrzenie się sprawom z oddalenia chwilowej rozłąki. Jeśli zabraknie upartego wysiłku nad wyciągnięciem praktycznych wniosków, przy pierwszym zetknięciu się partnerów znów wracać zaczną te same spory, niechęci i lęki.

Aby mogło dojrzeć w nas postanowienie prawdziwie rozstrzygające o pokonaniu kryzysu, musimy przebić się przez warstwę instynktów, przez trochę głębsze, lecz niestałe pokłady uczuciowości i poddać oględzinom samo dno naszej duszy, gdzie zakorzenione są te pragnienia, które są sednem naszego ,ja", które nam wskazują, czego rzeczywiście chcemy od siebie i od życia, co w budowaniu naszej istoty oznacza ta druga osoba, na jakie główne wartości chcemy postawić w życiu, za co przede wszystkim jesteśmy odpowiedzialni jako ludzie, małżonkowie, rodzice.

Mając taki ogląd sprawy możemy odważyć się na ruch w grze, w której stawką jest całe nasze życie. Tym ruchem może być rozłąka i może być też ponowny wybór dotychczasowego partnera, ale zawsze musi on scalać nasze życie i nasze uczucia w nowym, dużo głębszym zobowiązaniu, w którym miłość zatriumfuje na zawsze.

Więcej w książce: Radość bycia człowiekiem - Alfonso Vergara SJ

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kiedy miłość zaczyna się psuć
Komentarze (28)
1 września 2018, 18:00
Jestem panią Carolina. William ze Stanów Zjednoczonych, chcę podzielić się świadectwem mojego życia z każdym z nich. Byłem żonaty z moim mężem Williamem, kocham go tak bardzo, że jesteśmy małżeństwem od 7 lat z dwójką dzieci. Kiedy wyjechał na wakacje do Francji, odniósł się do kobiety imieniem Ashley i powiedział mi, że nie jest już zainteresowany naszym małżeństwem. Byłem tak zdezorientowany i szukałem pomocy, nie wiem co robić, dopóki nie spotkałem mojej przyjaciółki Marii i powiedziałem jej o moim problemie. Powiedziała mi, że ja też bym się nie martwił, gdybym miał podobny problem wcześniej i zostałem przedstawiony osobie o imieniu Prorok TAKUTA, który rzucił zaklęcie na jego byłego chłopaka i sprowadził go z powrotem po 3 dniach. Maryja prosi mnie, abym się komunikował z Prorokiem TAKUTA. Skontaktowałem się z nim, aby pomóc mi odzyskać męża i prosi mnie, bym się nie martwił, że bogowie jego przodków będą walczyć o mnie. Powiedział mi, że po trzech dniach dołącza do mnie i mojego męża. Po trzech dniach mój mąż zadzwonił do mnie i powiedział mi, że znowu szuka rzeczy ze mną, co mnie zaskoczyło, gdy zobaczyłem go i zaczęło wołać o przebaczenie. W tej chwili jestem najszczęśliwszą kobietą na ziemi za to, co ten wielki prorok zrobił dla mnie i mojego męża, możesz skontaktować się ze swoim e-mailem: (takutaegbedie@gmail.com) .lub whatsApp .. go w tym numerze. (+2348165186811) (1) Jeśli chcesz by twój ex powrócił (2) jeśli zawsze masz złe sny. (3) Chcesz awansować w swoim biurze. (4) Jeśli chcesz mieć dziecko. (5) Ziołowa pielęgnacja (6) Chcesz być bogaty. (7) Chce związać swojego męża / żonę, aby był jego na zawsze. (8) Jeśli potrzebujesz pomocy finansowej. (9) Niech ludzie słuchają jego słów i wyrażają jego życzenie (10) Rozwiązanie sprawy ETC Skontaktuj się z nim ponownie na (takutaegbedie@gmail.com) lub whatsApp .. go w tym numerze. (+2348165186811) i bądź błogosławiony
27 stycznia 2015, 12:29
Sekretem udanych związków nie jest  zaspokajanie oczekiwań, a wzmaganie tych wszystkich aspektów dobra, która druga osoba niewątpliwie posiada, choć może sama bez naszej pomocy ich nie dostrzega.
A
andrzej
27 stycznia 2015, 03:29
Obejrzcie najpierw film p.t. "Fireproof". Oceńcie sami bohaterów, a dopiero potem zastanówcie się nad swoim związkiem. Film obejrzały miliony ludzi borykających się z problemami swojego malżeństwa i większości właśnie ten film pomógł zrozumieć, czym ich małżeństwo powinno być, a czym ono jest i jak naprawić to co nienaprawialne.
P
plum
18 sierpnia 2014, 17:05
Zaczełam czytać i pojawiło mi się zaraz pytanie - a co jest złego w harmonijnym związku? Czemu autor zakłada że takie nie istnieją? Co jest złago w braku wielkich oczekiwań i życiu w spokoju? Może dla niektórych spokój jest nudny i szukają problemów. Nie zakładałabym że każdy związek musi mieć kryzysy.
Z
Zoltan
17 sierpnia 2014, 18:52
Nie masz żadnych zobowiązań do pozostania w małżeństwie, nawet sakramentalnym, jezeli to niszczy twój duchowy rozwój, nie rozwija twojej łączności z Bogiem a wręcz ja psuje, robi z ciebie agresywna osobę, prowadzi do depresji, znieczulenia itd. Twoim pierwszym obowiązkiem jest twoja dusza i jej rozwój. Jezeli to możliwe odrzuc wszystko to co stoi na drodze do jej rozwoju, co rujnuje pokój twojej duszy. Gdy twoja dusza będzie rosła wszystko dookoła tez będzie się powoli naprawiać. Pozdrawiam.
S
Sarah
17 sierpnia 2014, 18:59
Co za bzdury, jak się człowiek nie rozwija duchowo może zostawiac wszystko? Niby dlaczego???
ZJ
zona jeszcze
5 maja 2014, 14:38
Co z bzdury- wiecej sexu  bez uczuc, szacunku dla indywidualnych potrzeb!  Gratulacje!!    To sobie idz do agencji!   Myslałam,że mowa jest o uczuciach, wzajemnym zrozumieniu i wspolpracy... Tak durnie myslałam przez 28 lat malzenstwa i byłam zawsze gotowa na sex, gary na błysk, dzieci wzorowe, ja jak modelka, a Panisko ciągle w dąsach. Teraz widze, ze to moj zyciowy blad- trzeba się bylo cenic- isc do agencj, odlozylabym przynajmniej na emeryture.  Serdeczny dzieki za pomoc w podjeciu trudnej decyzji- szczesciem,dzis 50-tki tez maja wziecie.
ZD
z doświadczenia
17 sierpnia 2014, 22:02
Gorycz i poczucie krzywdy pogrąża tylko Ciebie. Nie warto.
B
borat
4 maja 2014, 18:48
wiecej SEXU ,  I NIC SIE NIE ZEPSUJE
F
franek
5 maja 2014, 13:04
Piszesz jak człowiek który świeżo opuścił obóz w Oświęcimiu: więcej chleba i wszystkie problemy zostaną rozwiązane. A może Twój brak seksu wynika z nierozwiązanych, ba - jeszcze nie rozpoznanych problemów??
S
se
17 sierpnia 2014, 18:49
Taa. To to jest chyba żart, prawda??
Z
zaufałam
26 marca 2014, 14:57
rozumiem jak ciężko jest odbudować coś co przez  żyćie  w biegu  zostało utracone,albo zapomniane przez pyche samolubstwo ,brak uczuć ...ale siebie nie potrafie zrozumieć .Po 11 latach małozenstwa i roku byćia razem widze swój start życiowy  za nie przemyślany a nawet pochopny w czynach...Meża kochałam 11 lat temu inaczej dziś całkowićie kocham go jakby taką dojrzała miłośćią...wiem ze to co było dane trzeba było umiejętnie wziąść i zyć....teraz rozumiem...
M
m
26 marca 2014, 09:18
Co zrobić, gdy mąż nie chce naprawiać relacji, walczyć o związek i rodzinę? Zadowala się kolejnymi "przyjaciółkami", tak jest przecież łatwiej i przyjemniej.
26 marca 2014, 10:16
Dwie rzeczy na raz: - modlić się - "określić się na nowo w najgłębszej głębi naszej wolnej istoty, gdzie wszystko się rozegra poprzez nowe zaangażowanie naszej woli." To pierwsze wydaje sie niezbędne by moglo dojść do próby pracy po obu stronach
F
franek
5 maja 2014, 13:09
Sporo można naprawić samemu, ale trzeba cierpliwości, łaskawości, bez zazdrości, bez szukania swego, ......czyli miłości niezależnej od uczuć!
A
agusia
25 lipca 2013, 22:39
mam kryzys od 2 lat a jestem juz 5 lat po slubie i tylko ja sie staram chce to uratowac ale sama nie dam radyale musze sprobowac dla naszych dzieci mamy 2 jak sie skaczy rozwodem przynajmiej probowalam
M
mim
26 marca 2014, 10:05
Jeśli to jest związek sakramentalny to napewno da się naprawić. Tylko nie można samemu ale razem. Zapytaj męża co możesz dla niego zrobić(w ogóle to piszesz że tylko Ty masz kryzys).
F
franek
5 maja 2014, 13:12
Kochaj mimo wszystko - to przysięgałaś! I módl się - On może wszystko.
Z
Zoltan
17 sierpnia 2014, 18:37
 Agusiu , nie masz żadnych zobowiązań wobec małżeństwa   Nawet sakramentalnego, gdy niszczy ono twoja dusze, gdy w małżeństwie stajesz się gorszym nie lepszym człowiekiem, gdy ktos rujnuje pokój twojej duszy. Twój rozwój duchowy jest najważniejszy. Odsun wszystko co ci w nim przeszkadza, złe małżeństwo, dołujących cię "przyjaciol"czy rodzina. Zawsze zadaj sobie pytanie: czy ta sytuacja czy człowiek sprzyja mojemu duchownemu rozwojowi. Jezeli nie, odejdź, jezeli to możliwe. Postaw na swój rozwój duchowy a znajdziesz drogę. Pozdrawiam serdecznie.
D
ddf
17 sierpnia 2014, 18:50
Modlic sie i pracowąc nad tym o co sie modlimy należy - to jest "przepis"
Pawart Walczak
10 grudnia 2010, 21:35
Miłość można Tylko wzajemnie i stale budować , wzrastać w niej...nawet śmierć nie przemoże. Co innego kochanie,romans,"partnerstwo"...Nie mówiąc o patologicznym "inaczej".Amen.
PD
Przejawy dojrzałości i miłoś
10 grudnia 2010, 09:31
<a href="http://www.katolik.pl/index1.php?st=artykuly&id=2486">http://www.katolik.pl/index1.php?st=artykuly&id=2486</a>
A
awe
26 listopada 2010, 15:16
super artykuł. Na cos takiego czekałam, tylko jak to zrobić ? jak dotrzeć w głąb swojej duszy??
K
katolik
15 maja 2010, 12:13
Małżeństwa rozpadają się jak domki z kart. Kryzys jest wszędzie. Ludzie nie wiedzą po co żyją. Taki obraz Apokalipsy.
K
Katrin
26 marca 2014, 09:49
Mysle, ze mamona nas rozlacza...Brak czasu na budowanie wiezow, chec, by wszystko miec, wlasne mieszkanie, zajecia dodatkowe dla dziecka, drogie, samochod, etc...I nie ma wiezow,a jak partner zarabia za malo, wiec rozczarowuje w drodze do realizacji celow...Problem miedzy innymi...
F
franek
5 maja 2014, 13:15
Podpisujesz się "katolik" a siejesz pesymizm i niewiarę! Masz głosić Dobrą Nowinę - Ewangelię! Zauważ, że 70% małżeństw nie rozpada się!
A
ania
18 sierpnia 2014, 09:40
"nie mozna sluzyc Bogu i mamonie", jesli to malzenstwo dla pieniedzy, sorry nie Bog polaczyl... sakrament rzeklabym niewazny. ludzie po co bierzecie katolickie sluby jak w ogole nie takimi kategoriami chcecie zyc??? biala sukienke mozna sobie tez ubrac na cywilny, chrzanic konwenanse, jesli robicie to dla bajkowej ksiezniczki co marzy na bialym koniu, dla rodzicow, presji spoleczenstwa, to choc z glowa to robcie!
R
robert
18 sierpnia 2014, 10:37
Dobry komentarz. I tu chyba jest klucz. Ile małżeństw jest zawartych z Bogiem, a ile dla ... (i tu można wpisać cokolwiek: kasa, biała kiecka, bo co ludzie powiedzą, bo rodzice, tradycja itd.). A potem dramat... Jeśli w małżeństwie jest: Bóg, miłość, wartości, moralność to co się ma psuć?