To jest męski punkt widzenia...

Piękno jest to wymiar dla kobiety bardzo istotny. Od niego uzależnia często poczucie własnej wartości (fot. kelsey_lovefusionphoto / flickr.com)
Andrzej K. Ładżyński / slo

Sytuacja współczesnej kobiety w rodzinie jest zagadnieniem złożonym i wieloaspektowym. Podejmując je, skazuję tekst na pewną ogólnikowość, operowanie wycinkowymi opisami rzeczywistości oraz subiektywne, męskie podejście. Muszę też spróbować umieścić się w przestrzeni pomiędzy męskim szowinizmem a serwilizmem wobec kobiet, którym nie chciałbym się narazić.

Kobieta występuje w rodzinie w różnych rolach: córki, żony, matki, teściowej, babci. Sam mam obecnie okazję obcowania z trzema ważnymi dla mnie kobietami z różnych pokoleń. Otóż mam mamę, kobietę w wieku dojrzałym, żonę, w kwiecie wieku, i pokwitającą córkę, wkraczającą dopiero w okres dorastania. Każda z nich tworzy mi inną wizję kobiecości. Jednej, która przyjęła wyzwanie urodzenia mnie, wychowania i wprowadzenia w świat, zawdzięczam miłość matczyną i błogosławieństwo życia, drugiej - miłość małżeńską i dar tworzenia rodziny, trzeciej natomiast - szansę i możliwość bycia ojcem, realizowania się w roli opiekuna domowego, bycia pierwszym lustrem dla kształtującej się kobiecości. Każdy z tych etapów stawia przed kobiecością inne zadania.

Kobiecość kształtuje się w domu rodzinnym

Dobrze, gdy na małą dziewczynkę oczekuje się z radością, gdy jej przyjęciu nie towarzyszy sugestia, że byłoby większym szczęściem, gdyby urodziła się chłopcem. Epoka nadziei na chłopca - dziedzica i spadkobiercę, przy którym spędzi się starość - minęła. Nazwisko może obecnie dziedziczyć też kobieta.

Dziewczynka, a potem nastolatka uczy się, jak być kobietą od swej matki. Gdy tej nie ma, może ją w tej funkcji zastąpić starsza siostra lub babcia. Sporą rolę ma tu również do odegrania ojciec. Zauważyłem, że dziewczynki ubierają się, wykorzystując potencjał mamy, jej porady, stroje, dodatki, i naśladując ją, ale żeby dowiedzieć się, jak wyglądają, znacznie częściej przychodzą do ojca. Już jako przedszkolaki pytają: "Ładnie mi w tym? Ładnie wyglądam? Podoba ci się? A w którym ci się bardziej podoba?". I to od ojca córka powinna otrzymać odpowiedź, nie raz, ale wielokrotnie.

Mam za sobą takie osobiste doświadczenie. Otóż moja kilkuletnia wówczas córka dostała od kogoś z rodziny dziecięce pisemko, dosyć monotematyczne, prezentujące trzy prawie jednakowo wyglądające lalki, różniące się drobnymi szczegółami stroju, imitujące pewną "lalkę robiącą światową karierę". Na natarczywe pytania dziecka, która z tych jednakowych, a tylko przebranych i ufarbowanych lal podoba mi się najbardziej, w grubiański sposób stwierdziłem: "Żadna mi się nie podoba". Córka nie dawała jednak za wygraną mówiąc: "Ja wiem tatusiu, że żadna ci się nie podoba, ale wybierz z tych, które ci się nie podobają, taką, która podoba ci się najbardziej". To jedna z sytuacji, które uświadomiły mi, wagę mojej opinii dla kształtowania się świadomości młodej kobiety. W tym miejscu należałoby powiedzieć wszystkim ojcom, że to oni mają wpływ na budowanie poczucia własnej wartości swoich córek, wzmacnianie w nich kobiecości, dostrzeganie urody, która w nich jest. Jeśli pierwsza ikona męskości dla małej dziewczynki, ojciec, nie uczyni tego, co do niego należy, czyli nie poświęci córce uwagi i nie przekaże ważnej informacji zwrotnej, może nieświadomie skazać ją na ciągłe poszukiwanie męskiej akceptacji i na swoisty głód uznania.

Wprowadzenie w kobiecość to wysłanie już małej, pokwitającej dziewczynce komunikatu o wartości bycia kobietą, dobrze przyjęte i wewnątrzrodzinne świętowanie pierwszych oznak dojrzewania. Matka może przecież na okoliczność tego doświadczenia córki powiedzieć: "My to nie mamy łatwo... Całe życie musimy się męczyć" albo może wnieść "tort owulacyjny" z napisem "Witaj w Klubie", "Naszej kolejnej Damie" itp. To są z pozoru drobne, ale jakże istotne elementy kształtujące tożsamość i zachęcające do tego, by z radością wejść w rolę, zamiast przyjąć ją jako dopust Boży.

Umiejętności przydatne w życiu kobieta zdobywa w domu rodzinnym. Niekiedy jednak matka nie pozwala ich rozwijać. Zdarzyło mi się spotkać studentki, które nie umiały gotować, nie dlatego, że nie chciały się nauczyć, ale dlatego, że matki powstrzymywały je przed eksperymentowaniem w kuchni. Wietrzę za tym nie tyle chęć, by "dziecko" zajmowało się głównie nauką, ale lęk rodziców przed opuszczeniem domu, lęk separacyjny. Przecież jeśli dorosła córka, będzie umiała gotować i posiądzie przy okazji kilka innych umiejętności, odejdzie z domu. Nieumiejąca zawsze łatwiej przyjmie komunikat, że sobie sama nie poradzi. Zatem dobrze jest zadebiutować w domu rodzinnym plackami naleśnikowymi, ziemniaczanymi... żeby mama przez większość życia nie była niezbędna do przygotowania nawet prostego posiłku.

Oczywiście, w pokoleniu kobiet, które obecnie wzrastają, umiejętności te nie wydają się niezbędne, bowiem już w generacji osób w wieku średnim znam przedstawicieli diad małżeńskich, w których mężczyźni wygrali małżeński przetarg nieograniczony na gotowanie i zajmują się kuchnią. Jeden z moich znajomych piecze ciasta, a nawet torty, których nie powstydziłby się profesjonalny cukiernik. Niemniej doskonalenie się w umiejętnościach życia codziennego może przydać się młodej kobiecie. Wiem, że mężczyźni na ogół cenią sobie tę sferę życia. Stare polskie porzekadło głosi wszak, że "przez żołądek do serca...". W warunkach rodzinnych czymś pozytywnym jest zaangażowanie dziewczynki w przygotowanie posiłków czy świątecznych wypieków. Szkoda pozbawiać dziecka i nastolatki satysfakcji z pierwszych sukcesów kulinarnych. I wcale nie chodzi mi o wepchnięcie kobiety do kuchni i zatrudnienie jej tylko przy garach.

Kobieta pragnie żyć dla kogoś. Czuje się lepiej, gdy jest potrzebna, oddana i może się zaangażować. Znam kobiety, które nie gotują obiadu, jeśli miałby być to posiłek tylko dla nich. Kobieta nawet dziecko rodzi dla kogoś. Dość często w ludzkich narracjach pojawia się określenie: "urodziła mu dziecko". Nie sobie zatem, ale jemu: mężowi, ojcu. To ukazuje kobietę jako istotę ofiarną, szlachetną, skłonną do działania dla innych, częściej niż mężczyzna zresztą występującą w rolach zawodowych wymagających pracy z ludźmi i dla ludzi.

Kobiety były w przeszłości określane jako płeć słaba. Obecnie można niekiedy zakwestionować tę cechę. Niektóre ze znanych mi młodych kobiet uważają się za silne i żyją w sposób, który przynajmniej zewnętrznie nie wskazuje, że należą do słabszej części rodzaju ludzkiego. Widzę wokół młode, wykształcone i zaradne kobiety, zdobywające samodzielnie środki na utrzymanie, posiadające mieszkanie i samochód. Tak duża życiowa przedsiębiorczość może jednak mieć pewne mankamenty. Mężczyźni nie zawsze dobrze czują się przy samowystarczalnych i niezależnych niewiastach. Trudno zaimponować tak dobrze zorganizowanej przedstawicielce płci pięknej. Niektóre spośród nich głoszą wprost, że nie lubią przebywać w towarzystwie słabych mężczyzn. A męskich Herkulesów nie mogą z kolei odnaleźć.

Piękno jest to wymiar dla kobiety bardzo istotny. Od niego uzależnia często poczucie własnej wartości. Ważna jest dla niej estetyka, którą pragnie odkrywać w sobie oraz w rzeczywistości, którą tworzy wokół siebie. Zawsze, gdy myślę o wyczuciu piękna przedstawicieli dwojga płci, przypomina mi się wizyta w dwóch pokojach pewnego akademika, którą miałem okazję kiedyś odbyć. Pierwszy należał do dwóch młodych mężczyzn, drugi zajmowały ich koleżanki z roku. Jakże odmienne to były pokoje. Architektura wnętrza była wprawdzie jednakowa, ale poziom estetyki mocno zróżnicowany. Mężczyźni nie należeli do niechlujnych, niemniej ich porządek "nie umywał" się nawet do pokoju dziewczyńskiego. To nie jest oczywiście zasada, ale prawidłowość występująca dość często.

Kobiecość jawi się jako wrażliwsza część ludzkiego świata. W modelu wychowawczym dziewczęcym uczuciom poświęca się znacznie więcej uwagi. Matka z córką chętniej rozmawiają o ich przeżywaniu. Kobieta ma prawo wyrazić je poprzez łzy bez groźby narażenia się na drwiny. Jej bowiem wolno płakać, bez względu na wiek. Tym sposobem staje się świadoma swojej wrażliwości i w relacji z mężczyzną może być ekspertem od świata uczuć. W związku z tym, jej rolą jest zadbać o rozwój męskiej wrażliwości, o szacunek dla jego wzruszeń i łez. Mężczyzna wszak ma śluzówki o tej samej wielkości. Niekoniecznie musi reagować jak opisywana bohaterka tekstu z książki o rodzicielskiej nadopiekuńczości, która mówi: "A potem się rozpłakał. Wywracało mi się w żołądku, chciałam wrzasnąć: Bądź mężczyzną! Nie mogłam się doczekać kiedy odejdzie". To głębsze podejście do przeżywania przydaje się kobiecie w życiu rodzinnym. Ona bowiem w dużym stopniu odpowiada za klimat domu. Dom "o ciepłych ścianach" jest jej dziełem. Kobiecy świat uczuć kształtuje wzorce zachowań w tej sferze u pozostałych członków rodziny.

Żona

Kobiecość zmienia się w sposób nieznany wcześniejszym pokoleniom. Współczesna kobieta poszukuje swojego miejsca, negocjuje z mężem nowy styl życia, podział obowiązków domowych itp. Ustalają wspólnie normy i zakresy przyjmowanej odpowiedzialności. Dzieje się to w sposób płynny, ale bywa również źródłem konfliktów. Ostatnie dekady przyniosły zmianę związaną z rolami społecznymi. Dawniej oczekiwano, że kobieta zajmie się mężem i dziećmi, rezygnując z kariery i rozwoju zawodowego. Obecnie nie jest to już oczywiste. Często dobrze przygotowana zawodowo kobieta, realizuje się w pracy, która ją satysfakcjonuje, zasila budżet rodzinny swoim wynagrodzeniem, które jest niekiedy tej samej wysokości, co pensja męża. Zdarza się nawet, że kobieta zarabia więcej niż wybranek.

Żona to partnerka męża. Ślubuje mu miłość, wierność i trwanie wspólne po kres ziemskich dni. Spytałem w ostatnich tygodniach w kilku grupach młodych kobiet, jak rozumieją to ślubowanie. Niektóre mówiły mi, że słowo "ślubuję" powinno zostać zastąpione jakimś określeniem typu: "przyrzekam postarać się" czy "będę czyniła wysiłki" lub też "będę pielęgnowała miłość". Moje rozmówczynie najczęściej tę ślubowaną miłość interpretowały jako uczucie. A że afektywność człowieka jest zmienna i nietrwała, sugerowały dokonanie modyfikacji uwzględniającej słabość człowieka i fluktuację uczuć. Zastanawialiśmy się, jaką miłość przyrzekają sobie wobec Stwórcy mąż i żona. I w tych dysputach, z mniejszym czy większym trudem, dochodziliśmy do zgody, że małżonkowie nie deklarują postawy afektywnej, której nie są pewni - bo być nie mogą - ale mówią o woli, przyrzekają wierność podjętej decyzji i ślubują postawę miłości.

Kobieta zawiera związek, ponieważ kocha mężczyznę. Poprzez małżeństwo pragnie uzyskać szansę zbudowania możliwie największej bliskości z drugim człowiekiem, w zakresie duchowym, psychicznym i fizycznym. W zależności od swej dojrzałości -podobnie zresztą jak i jej małżonek - akcentuje bardziej jeden z tych wymiarów. Małżeństwo daje jej poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa. To mocno sobie ceni. Co interesujące, kobiety mają mniejsze wątpliwości i - jak sądzę - mniejszy lęk przy podejmowaniu decyzji o powierzeniu swojego życia drugiemu człowiekowi. My, mężczyźni, deliberujemy dłużej.

Małżeństwo nie jest dla kobiety konsekwencją miłości, ale okazją do niej. Związek zaspokaja potrzeby emocjonalne kobiety. W dobrze rozwijającej się driadzie ma szansę na realizację siebie we wszystkich zakresach. Obecnie kobieta lepiej rozumie swoją seksualność. Głębiej - jak się wydaje - niż poprzedniczki w minionych pokoleniach zna swoje ciało i jego reakcje. Znacznie większy jest dostęp do wiedzy w tym zakresie. Nie zawsze korzysta z dobrodziejstwa wynikającego z naturalnego rytmu płodności, ale na ogół ma okazję, żeby się z nim zapoznać. Dzieje się to przy okazji kursów przygotowujących do małżeństwa. Łatwiej jej wejść na drogę naturalnego gospodarowania płodnością, jeśli uzyskuje wsparcie i współpracę ze strony swego małżonka.

Matka

Choć macierzyństwo stanowi dla niej formę realizacji siebie, przygodę uczuciową i sposób wypełnienia roli życiowej, współczesnej kobiecie niełatwo jest się na nie zdecydować. Przekazy kultury i trudniej osiągalna dojrzałość ekonomiczna odstręczają od niego. Jednak w kobiecie żyjącej w związku małżeńskim szybciej niż w jej mężu rodzi się pragnienie rozszerzenia wspólnoty, podzielenia się miłością. Ona chce mieć dziecko. Widzi je u przyjaciółki, zachwyca ją klimat macierzyństwa i fascynuje samo maleństwo. Wówczas podejmuje temat z mężem. Niekiedy jest on w ogóle nieprzedyskutowany, a życie samo pisze własny scenariusz. Dziecko pojawia się bez planu, z zaskoczenia. I dzięki Bogu, na ogół jest przyjęte - nawet po okresie pewnego dyskomfortu - z radością. Matka obdarza je miłością bez warunków.

Pojawienie się pierwszego dziecka stanowi znaczącą zmianę jakościową. Z partnerki swojego męża kobieta przechodzi w rolę matki. To zmienia ją i mocno przeobraża świat przeżywanych uczuć. Jako matka w naturalny sposób oddaje się noworodkowi na wyłączność. Więź pomiędzy matką a dzieckiem ma charakter niezwykle silny. W okresie prenatalnym i w pierwszych miesiącach życia jest ona symbiotyczna. Dla większości kobiet pojawienie się dziecka to najważniejsze wydarzenie w życiu. Łatwo im przyzwyczaić się do myślenia o dziecku w kategoriach całkowitej odpowiedzialności za nie. Miarą optymalnego macierzyństwa jest jednak trzymanie dziecka blisko siebie, gdy jest na to czas i zdobycie się na odwagę pozwolenia mu na stopniowe odchodzenie. Ojciec uosabia w rodzinie autorytet, matka miłość, wspólnie natomiast tworzą dziecku klimat bezpieczeństwa.

W tej fazie życia, na nowo z mężem, a teraz już także ojcem dziecka negocjują podział obowiązków, ustalają poziom bliskości i dystansu. Matka pragnie być blisko dziecka, ale potrzebuje też wsparcia i uczestnictwa ze strony mężczyzny. Pragnie czułości i opieki. Znajduje się w sytuacji nowej wobec męża, który może czuć się odsunięty. Dobre jest odciążanie młodej matki i uwalnianie jej z tej dwudziestoczterogodzinnej służby przez umożliwienie jej wyjścia z domu, początkowo - choćby jednego popołudnia w tygodniu, tak by mogła na chwilę oderwać się od fascynującego, ale jednostajnego trybu funkcjonowania.

Współczesna kobieta pragnie być żoną i matką oraz nie zrywać związków z pracą. Zgrabne połączenie tych ról nie jest jednak łatwe. Doba ma niezmienną liczbę godzin, a ilość obowiązków wzrasta. Tempo życia jest duże. Rosną także nieustannie wymagania pracodawców. Jeśli po urodzeniu kobieta wycofuje się z pracy zawodowej, czyni to na ogół na krótki czas. Potem korzysta z pomocy męża, kobiet z rodziny i - coraz częściej - płatnej opiekunki. Ponadto dosyć szybko powraca do pracy. Często ponownie rozpoczyna działalność zawodową nie z potrzeby, lecz z lęku, by nie utracić pracy. Niekiedy nie wykorzystuje w pełni przysługującego jej urlopu wychowawczego. Jeżeli mąż pracującej żony nie przyjmuje części odpowiedzialności za funkcjonowanie domu, kobieta czuje się przeciążona.

Znam również kobiety wyłączające się z działalności zawodowej na okres, dopóki nie odchowają swych dzieci, czy w ogóle rezygnujące z pracy, by w pełni zaangażować się w sprawy rodziny. Gdy nieopatrznie spytałem matkę trojga dzieci, czym się zajmuje, spojrzała na mnie ze zdziwieniem, pytając: "A to, co robię, nie wystarcza?". Po czym opowiedziała swoją własną wizję podejmowania najważniejszej inwestycji życiowej, czyli wychowania potomstwa.

Współczesność daje nam przykłady heroizmu kobiety. Miałem okazję obserwować sytuację, gdy młoda matka nie mogła znaleźć pracy w zawodzie, do którego była przygotowana. Zatem przyjęła zatrudnienie w godzinach popołudniowych. Podobnie pracował jej mąż. Małżeństwo miało rezolutną córeczkę w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Wydawało się, że dziecko dobrze sobie radzi. Praca była dla rodziców ważna. Potrzebowali pieniędzy na zakup planowanego mieszkania. A zdolność kredytowa zależy od wysokości poborów. Zatem sytuacja jak u wielu rodzin na tym etapie życia. Młodzi rodzice przebywali w pracy, a dla dziecka byli w każdej chwili dostępni "pod telefonem". Wszystko pozornie układało się dobrze. Aby zwiększyć możliwość kontaktu z córką, ojciec zainstalował w domu sieć komputerową, żeby mogli kontaktować się jeszcze w jeden, dodatkowy sposób. Po jakimś czasie ojciec przyniósł do domu wydruk rozmów z córką prowadzonych poprzez pocztę elektroniczną (e-mailem). Wraz z żoną wczytali się w ich treść. Wynikało z niej poczucie osamotnienia dziecka. Tego wieczoru wspólnie sobie popłakali. Kilka dni później matka zrezygnowała z pracy.

Dla mnie jest to piękna historia, świadcząca o dojrzałości małżonków, których stać było na niełatwy, ale ważny dla dziecka gest. Córka otrzymała istotny komunikat, że w trudnej sytuacji nie jest zdana sama na siebie, ale może liczyć na rodziców.

Wyjście do pracy czy inne, alternatywne formy realizacji siebie są również matce potrzebne. Jest to element długotrwałego procesu uczenia się, nabywania wiary, w którym matka zdobywa przekonanie, że dziecko poradzi sobie bez jej pomocy. Ten etap nie odnosi się do czasu, gdy dziecko jest niemowlęciem. Następuje stopniowo, w taki sposób, że matka zwalnia uścisk, w którym trzymała dotąd dziecko i oddala się, by z dystansu obserwować, jak ono radzi sobie samo6. Macierzyństwo ma wiele, niekiedy trudnych, aspektów. Kobieta musi dbać o więź z mężem, by relacja z dzieckiem nie zajęła dominującej pozycji, otrząsać się z postawy nadmiernej opiekuńczości, przygotowywać dzieci do wyjścia w świat, do innych ludzi, nie wiążąc ich emocjonalnie.

Współczesna kobieta tak jak wiele przedstawicielek minionych pokoleń pragnie realizować się w rodzinie. W ten sposób kroczy jedną z podstawowych dróg wyborów życiowych. To, co obecnie stanowi dla niej realną trudność, to ambiwalencja ról, które podejmuje. Z jednej bowiem strony pociągające jest być żoną i matką, z drugiej natomiast wiele dobra może też osiągnąć, realizując się zawodowo. Zadania stojące przed nią nie są łatwe, ale stanowią fascynujące wyzwania natury i kultury.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

To jest męski punkt widzenia...
Komentarze (28)
A
Anna
5 sierpnia 2014, 11:35
Bardzo ładny artykuł, jednak ukazujący mężczyznę w sposób dość ograniczony. Potrafił jedynie popłakać sobie wspólnie ze swoją żoną. Nie zaproponował, że to on zrezygnuje z części etatu i poświęci sie dziecku i obowiązkom domowym... Brakuje mi w tym artykule informacji, któ z malżonków miał "lepsze wykształcenie " i zarabiał więcek. Kontynuowanie pracy przez tę osobę wydaje sie bardziej sensowne, prawda? Chyba, że mowa o mężczyźnie, dla którego obowiązki domowe są mniej znaczące od pracy zawodowej... No i jeszcze jedna kwestia: kobieta, która zbyt długo przebywa z dzieckiem w domu nie ma wymaganej ilości przepracowanych lat i nie dostanie emerytury. To wszystko jwest naprawdę bardzo złożone i wymaga głębszej niż schematyczna analizy.
K
Kobieta
22 lipca 2014, 13:25
Jako kobieta, która bardzo wcześnie wstraciła ojca mogę powiedzieć, że dopiero teraz, w wieku dwudziestu kilku lat, zauważam jak bardzo opieka i wsparcie ojca są małej dziewczynce potrzebne. Teraz jestem świadoma, że mężczyzna, z którym jestem w związku będzie miał ze mną ciężko, ponieważ potrzebuję dwa razy tyle uczucia co przeciętna kobieta. Jestem kobietą, która sama potrafi przykręcić żyrandol tak, odmalować pokój, ugotować posiłek dla kilkuosobowej rodziny. Wiem, że w wielu sytuacjach poradziłabym sobie sama, ale będąc z kimś chcę, aby miał on poczucie bycia ważnym nie tylko poprzez okazywanie uczuć pocałunkami i trzymaniem za rękę, ale też poprzez proszenie go o pomoc w wielu sprawach. Nie odbieram tego tekstu jako próba ustawienia kobiety na pozycji służącej i z góry przeznaczonej do bycia podporządkowaną mężczyźnie, jednak jako kobieta, której zabrakło w życiu jednego z najważniejszych mężczyzn chcę z całego serca zadbać o tego, którego mam teraz u swojego boku. To dla niego noszę taką fryzurę jaką mam, dla niego gotuję pierogi, które uwielbia i dla niego rezygnuję z filmu, który chciałabym obejrzeć, a on nie chce. Oczywiście nie robię tego non stop i sama też czasami zmuszę go do obejrzenia czegoś co lubię. ;) Mam jednak tę świadomość, że mężczyzna, który się we mnie zakochał będzie chciał być ze mną tylko wtedy, kiedy przy mnie będzie czuł się męski i potrzebny, a to nie zależy od tego czy czasem zapłacze, czy coś mu nie wyjdzie, ale od tego, jak ja go będę traktować i jak ja do niego będę się odnosić. Z drugiej strony dostaję od niego zapewnienie, że to ja jestem tą kobietą, którą on kocha, dostaję od niego pomoc wtedy, kiedy jej potrzebuję i czuję się kochana. Czego chcieć więcej? Pozdrawiam wszystkich, którzy dotrwali do końca tego długiego komentarza! :)
KA
kobieta a kobieta
8 lipca 2014, 23:54
Dziś przeciętna polska kobieta musi pracować ze względów ekonomicznych, oszczędzać, bo przeciętne zarobki nie zaspokajają potrzeb, musi po pracy wszystko zrobić w domu jako gospodyni domowa, musi dopilnować dzieci, zadbać o nie, niestety coraz więcej rodzin dotyka bezrobocie wtedy kobieta musi czynić wysiłki, żeby po prostu tylko przeżyć, przetrwać....
K
Karola
6 lipca 2014, 13:37
Jako bardzo zaradna kobieta chciałam powiedzieć, że takie "przebojowe i zaradne" Panie były zawsze i będą. Takie kobiety najczęściej biorą się stąd, że w swoim życiu nie trafiły na mężczyznę, który nimi by się zaopiekował, np. straciły wcześnie ojca i dlatego nie miały wyjścia - musiały takie być. Jeśli ktoś całe życie musi dbać o siebie, to trudno jest na okoliczność znalezienia męża to zmienić. Więc zamiast szufladkować otwórzmy się.... są różne kobiety i różni mężczyźni (np. mężczyźni zniewieściali), nie ma za to mężczyzn idealnych i kobiet idealnych, pasujących do psychologicznych wzorców. Mam wrażenie, że autor trochę o tym zapomniał.
S:
smutne :(
6 lipca 2014, 01:08
Główne przesłanie tego tekstu streszcza pierwsze zdanie jednego z akapitów: "Kobieta pragnie żyć dla kogoś". Po lekturze całości dochodzę do wniosku, że mężczyzna także pragnie żyć dla kogoś. Dla siebie.
M
Marianna
6 lipca 2014, 00:33
Zlepek stereotypów n atemat kobiet, które mają pełnić rolę służebną i przeglądać się w oczach mężczyzn. Żałosne...
J
jola
5 lipca 2014, 21:27
witam wszystkich zobaczcie na tego menadzera pilkarskiego tu mozna zarabiac prawdziwe pieniadze http://www.goaltycoon.com/bestfootballgame/cracovia22    ja juz zarabiam , sprawdzcie sami jakie to proste zabawa z budowania swojego klubu plus kasa za darmo
C
Carla
5 lipca 2014, 19:52
Tekst prawdziwy, w pełni się zgadzam, choć w głębi nie do końca potrafię zaakceptować swoją służebną funkcję w społeczeństwie. To się chyba powinno odbywać na zasadzie wzajemości. Kobieta służy, ale i kobiecie się służy. Służę bo chcę i kocham, a nie dlatego że taka moja rola, czy taki mój los.
L
lilla
5 lipca 2014, 19:40
...nawet ciężko mi czytać ten artykuł....bo niestety nie mieszczę się w ramkach opisanych w nim. Autor nie wspomniał nawet słowem o kobietach, które nie są ani matkami, ani żonami....a jednak są i nie umniejsza to ich godności, że nie zostały obdarowane tym powołaniem. Wokół świat krzyczy coś zupełnie innego....kobiety chcą się bawić, realizować..po prostu żyć dla siebie. Rzadko wspomina się o kobietach, które są same nie z własnego wyboru....a to tak bardzo boli, gdy chciałoby się mieć męża, dzieci, móc żyć spełniając to powołanie...
N
numberone
6 lipca 2014, 18:22
Marne pocieszenie, ale nie jestes sama w takiej sytuacji. Głowa do góry, wszystko może się jescze zadarzyć. Nie jestem kobietą, alemuszę przyznać, że masz rację.
N
n.n.
19 września 2013, 15:54
"Są singielki, samotne matki z wyboru, które "robią sobie" dziecko z kimś, by nie czuć się samotne, są straszne baby potwory, które zaliczają facetow na pęczki..., inne utrzymują młodszych od siebie kochanków, póki jeszcze się  jakiś chętny znajdzie... Taki jest teraz damski real." Jeszcze nie tak dawno podobny styl życia ( jak opisany w zdaniach wcześniej ) był zarezerwowany tylko dla mężczyzn i nie zgłaszali oni zbyt głośnego sprzeciwu przeciw temu. Dziś panowie widząc drzazgę w oku kobiet nie widzą belki we własnym. Chyba wszyscy winni zastanowić się co daje im prawdziwą wolność i tyle.
M
Martinus
19 września 2013, 10:30
Nie wiem, nie czytałem tego artykułu w całości. PROPONUJĘ WIĘCEJ PRAKTYKI.
17 lipca 2013, 18:35
Zawsze znajdą się kobiety przed którymi lepiej wiać. Czasem spotykam takie na ulicy. Palą papierochy, ględzą tak, że po drugiej ulicy je słychać... Strach, że zaraz gębę otłuką ;-)
N
no
8 maja 2013, 10:39
Genialny artykuł, trafiający w samo sedno. Gdyby mężczyźni to rozumieli, gdyby ktoś ich tego nauczył, że powinni kochac i chronić najdelikatniejsze kwiaty, a kobiety rozumiały swoje potrzeby i swoją rolę, świat wyglądałby inaczej. Nie byłoby uwielbienia dla plastikowych lal, które stają się bohaterkami, tylko dlatego, że potrafią zachowywać się niegodnie, być tylko idiotkami, które niczego nie potrafią poza wystawianiem swoich ciał w internecie. Ale to jest sprzężenie zwrotne, świat je tego uczy, tak postępują, one tak postępują, stają się dla nieprawdziwych mężczyzn podnietą. I koło się zamyka i toczy. Jednak, artykuł ukazuję, jak wielką rolę do odegrania w świecie ma zarówno mężczyzna, który powinien chronić słabszych i delikatniejszych, oraz kobieta, która ma być strażniczką miłości i piękna. Niestety, ten świat to nie jest świat dla kobiet. I nigdy nie będzie. ponieważ są delikatniejsze, zawsze przegrywają z rehotem, który je otacza i ze słowami "ale dupa". (przepraszam za wyrażenie, nie jest ono moje). Wtedy się wycofują i muszą to znosić, nosząc wciąż krwawiącą ranę w sercu.
E
Ewcia
21 grudnia 2012, 22:04
Gonzo, jako kobieta pragnę żyć dla kogoś. A służebna rola nikomu w niczym nie uwłacza. Jeśli tego nie dostrzegasz to masz problem. Służebną rolę pełniła bowiem Twoja mama wobec Ciebie o ile byłą normalną kobietą, i myślę, że nie był to dla niej stereotyp. 
G
Gonzo.pl
21 grudnia 2012, 15:50
"Kobieta pragnie żyć dla kogoś. " Dalej nie czytam...  Stereotypy i wyobrażenia... Nic więcej... I tak, tak... przede wszystkim to, czego autor tak się zarzeka. Zepchnięcie kobiety do roli służebnej wobec pana i władcy.
Paula
6 stycznia 2011, 22:59
Królewiczu, Katarzyno i Myszko, zgadzam się z Wami. Mnie ten tekst zachwycił prostotą wypowiedzi, wydaje mi się że skierowaną do mężczyzn, bo my kobiety odnajdujemy w nim siebie <Myszko, mam podobne doświadczenie a raczej jego brak:)> zaś auutor, któremu bardzo za too dziękuję, zebrał i wytłumaczył pewne strony naszej kobiecości w sposób przystępny i jasny.  
KN
Królewicz... no, są różne ba
22 grudnia 2010, 15:07
...bo artykuł jest o prawdziwych, wrażliwych, inteligentnych kobietach a nie o plastikowych, wyuzdanych i wulgarnych. Patrząc na młode pokolenie niestety tych drugich jest coraz więcej, co nie znaczy, że już nie można spotkać ideału z artykułu. Naprawdę można :) Kobieta została stworzona do rzeczy wielkich i mając wsparcie w swoim chłopaku, narzeczonym, mężu może takich rzeczy dokonać wiele. A mężczyzna musi starać się ją zrozumieć, w każdej chwili pomóc i dać jej odczuć, że jest najpiękniejsza, że jest jego Królewną...
.
.
5 lipca 2014, 20:00
a tych drugich jest coraz więcej bo brakuje przawdziwych ojców i chłopaków, mężów, jeśli kobiety nie wyniosą tego piękna z domu to potem jest bardzo ciężko je znaleźć w sobie, i myli się je z różnymy rzeczami które na pewno nim nie są bądźcie zarąbistymi facetami, ojcami braćmi my w dużej mierze zależymy od tego jak w waszych oczach możemy się oglądać, 
K
Katarzyna
20 grudnia 2010, 10:50
A mnie się tekst podoba, mimo jak piszecie "fragmentów rzeczywistości", bo jak można opisać życie inaczej? Mądry i fajny "facet - ojciec - mąż" go napisał. Podoba mi się podejście do wychowania córki - przypomina mi sposób wychowywania mnie przez mojego tatę :)
M
Myszka
20 grudnia 2010, 10:41
autor sam uprzedził że opisuje wycięty fragment rzeczywistości. Opisuje nature kobiety bardzo trafnie. Kobiety które można podac jako zaprzeczenie, np takie które o siebie nie dbają, czy "zaliczaja facetów", że istnieją to nie znaczy że jest to naturalne. przyczyn zachowania takiego może być wiele np w wychowaniu, w towarzystwie, przeżyć jakichś itp. Sama jestem przykładem na ten "głód akceptacji" mimo że mam cudownego chłopaka i nie zmieniam chłopaków to mam taką dziwną potrzebę podobania się i to jest poza mną, nie mam na to wpływu sama nie raz się nad tym zastanawia ...dopiero kiedyś doczytałam się że właśnie zabrakło mi prawdopodobnie tego "lustra"... Tata mimo że bardzo troskliwy nigdy nie rozmawiał ze mną w ten sposób, nie chwalił wyglądu...i oto jak zmodyfikowano moją naturę:)
K
Kataryna
5 lipca 2014, 18:13
Nie wszystko zależy od Ojca. Mój był wspaniały, kochany, chyba nie zwracał uwagi na to czy jestem ładna. Kobietą stworzył mnie mój mąż. Mam niesamowite szczęście do facetów: jestem córką dobrego ojca, który miał mnóstwo wad (nie był silny, miał wystający brzuch, czytał godzinami gazety i pytał się czy umyć garnek na mleko) i żona cudownego mężczyzny, który ma mnóstwo wad (nie umie wychowywać dzieci, jest chory i trzeba się nim opiekować itd), mam fantastycznych synów (tu już lepiej wad nie wymieniać, bo byśmy chyba tego nie wytrzymali), ale jakimś cudem (Boskim!) kocham ich, a oni mnie. Czyż nie mam farta? I jeszcze na dodatek nie lubię się poświęcać dla nich, a ciągle muszę to robić!Na prawdę nie lubię się poświęcać i nie chcę! Cieszę się, że autor artykułu jest takim supermenem i tyle spraw rozumie. Na prawdę, bez ironii, cieszę się. Jest w tym artykule dużo mądrości, tylko ja żyję jakąś inną praktyką. NP. waśnie wczoraj rozmawialiśmy z mężem o ślubowaniu miłości podczas sakramentu małżeństwa. Tak samo jak autor artykułu uważamy, że nie chodzi tu o uczucie, ale o wolę. I po 22 latach małżeństwa cieszymy się, że nadal mamy tę wolę. Dziękujemy za to Stwórcy. Żeby dodać trochę soli: nie zawsze, na prawdę nie zawsze jest ta wola. Czasem trzeba o nią walczyć, modlić się, przeganiać złe myśli.
Jakub Jąkalski
19 grudnia 2010, 22:29
Artykuł bardzo wyidealizowany, odbiega od rzeczywistego życia. Na czym ma polegać jego "odbieganie" od życia ? Każdy, kto chociaż trochę zastanawia się nad swoją relacją z kobietami, musi przyznać rację autorowi, że właśnie tak wyglądają ich motywacje, nie inaczej.
M
magik
19 grudnia 2010, 19:55
 Artykuł bardzo wyidealizowany, odbiega od rzeczywistego życia.
Martino
19 grudnia 2010, 17:11
No to ja mam niesamowite szczęście. Herkulesem wprawdzie nie jestem, ale kobiety, z którymi się chętnie spotykam (i mam podstawy sądzić, że ta "chęć" jest też po drugiej stronie) to właśnie "młode, wykształcone i zaradne". Tylko takie mi się podobają - nie z uwagi na swój status życiowy, lecz właśnie z uwagi na siłę i energię, która w nich jest. Nieprawda, że one szukają Herkulesa - bo same są Herkulesami w spódnicy. Szukają mężczyzny wrażliwego i empatycznego, umiejącego słuchać. Takiego, który dostrzeże w nich i doceni właśnie to, co nie-herkulesowe...
J
ja
5 lipca 2014, 18:45
Wg mnie sa kaompletnie,zamienione role - kobieta ma byc "herkulesem", a mezczyzna wrazliwiec i empatyczny. #nieogarniam
R
R
19 grudnia 2010, 16:45
Widać, że facet nie miał zbyt wielu kontaktów z kobietami. Są singielki, samotne matki z wyboru, które "robią sobie" dziecko z kimś, by nie czuć się samotne, są straszne baby potwory, które zaliczają facetow na pęczki..., inne utrzymują młodszych od siebie kochanków, póki jeszcze się  jakiś chętny znajdzie... Taki jest teraz damski real. Nie mówię, że w przewadze, ale jest. A tu taki idealizm nie z tej ziemi.
MR
Maciej Roszkowski
5 lipca 2014, 15:38
Rzeczywistość składa się  wielu części. Wybierajmy te piekniejsze. Nikt za nas tego nie zrobi.