Praca za granicą w 3D
Prof Krystyna Inglicka - Okólska: Prawie dwa miliony Polaków jest zaangażowanych w migracje zarobkowe. Kiedyś mówiło się, że to migracja cyrkulacyjna, tzn. nie będą się osiedlać na stałe. Polacy stanowili fenomen socjologiczny. Mówili, że chcą wracać do kraju, ale odkładali te plany - na za pięć, dziesięć lat. Od innych imigrantów różnili się niesprecyzowanymi planami życiowymi. Trwali w zawieszeniu, choć wszystkie znaki na ziemi i na niebie wskazywały na to, że mają wyższe zarobki, jest im dobrze i zostaną. Zaskakujący jest to, że większość spośród dwóch milionów imigrantów decyduje się na migrację długookresową. Powinni być uważani za rezydentów państw obcych.
Według jakich kryteriów uznaje się kogoś za imigranta?
Eurostat (Europejski Urząd Statystyczny) trzyma się definicji ONZ. Zgodnie z nimi są imigranci krótkookresowi - którzy przebywają za granicą od trzech miesięcy do roku, a także długookresowi, tzw. rezydenci, powyżej dwunastu miesięcy.
Jak szuka się pracy za granicą?
Teraz to nie my szukamy pracy, tylko praca nas. Jest dużo agencji pośrednictwa pracy, zwłaszcza w Holandii, Norwegii i Niemczech, które wyspecjalizowały się w szukaniu siły roboczej na naszych rynkach. Są bardzo ekspansywne. Oferta przychodzi tutaj. Po 2004 roku, kiedy Polska wstąpiła do Unii Europejskiej, zyskaliśmy renomę tanich, ale i dobrych pracowników. Bezrobocie w Polsce wynosi 13,2 proc, a to oznacza dwa miliony dwieście tysięcy osób bez pracy. A za granicą jest już chmara ludzi, działa network i przepływ informacji. Można ściągnąć rodzinę, znajomych.
Według raportu CBOS "Praca Polaków za granicą" ze stycznia 2011 r., aż 16 proc. Polaków pracujących za granicą ma wyższe wykształcenie. Oni są tanią siłą roboczą?
Fenomen migracji poakcesyjnej polegał również na tym, że po raz pierwszy populacja emigrantów była lepiej wykształcona od Polaków w kraju. Ta pierwsza fala, to był rzut młodych ludzi, zaraz po studiach. Ukończyli kierunki, na które nie było zapotrzebowania. Za granicą podejmowali pracę poniżej swoich kwalifikacji. Statystyki Home Office, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Wielkiej Brytanii, mówią , że ludzie z nowych państw członkowskich UE pracują głównie w fabrykach, usługach, gastronomii. W Norwegii pracuje dużo cieśli, dekarzy, spawaczy itd..
W których krajach jest najwięcej Polaków?
W Wielkiej Brytanii. Na drugim miejscu są Niemcy, potem Irlandia, Holandia, Norwegia. Z Holandii nie mamy dokładnych danych. Holendrzy mówią o trzystu tysiącach imigrantów nowych państw członkowskich, z czego Polacy mają stanowić ok. 70 - 80 proc.. Ale według GUS ta liczba wynosi sto dziesięć tysięcy. Holandia i Norwegia są najbardziej rozwojowymi rynkami pracy dla Polaków.
Skoro Polacy są ściągani przez holenderskie firmy pośrednictwa pracy, jest na nich zapotrzebowanie, to dlaczego nie są w tym - podobno tolerancyjnym - kraju mile widziani?
Do Holandii na początku wyjeżdżali Polacy ze Śląska, z podwójnym obywatelstwem polsko - niemieckim. Rynek niemiecki był trudny. W Holandii była zła sytuacja demograficzna, ale społeczeństwo się wzbogaciło, stało się bardziej otwarte. Pewnych prac, określanych jako 3D, z ang. Dirty, Difficult, Dangerous - brudne, trudne, niebezpieczne, Holendrzy nie chcieli wykonywać. Chodzi np. o rzeźnie, przemysł przetwórczy, sadzonki, ogrodnictwo. Byli im potrzebni imigranci. Wszystko było w porządku, dopóki nie powstał rząd mniejszościowy, który potrzebuje wsparcia populistycznej Partii Wolności Geerta Wildersa. Ta partia w okresie kryzysu zbudowała sobie markę na hasłach antyimigranckich. Przy cichym wsparciu rządu tworzy się mowę nienawiści, która kiedyś była przykryta polityczną poprawnością. Polacy są łatwym celem, bo nie są zorganizowani, nie ma tam silnej Polonii.
Kryzys ekonomiczny nie miał wpływu na te nastroje?
Mimo kryzysu sytuacja Polaków na rynku pracy w Holandii jest bardzo dobra. Miałam niedawno spotkanie z ambasadorem Holandii, który pokazywał mi statystyki dotyczące bezrobocia i pobierania zasiłków wśród obywateli nowych państw członkowskich UE, łącznie z Bułgarią i Rumunią. Stopa bezrobocia w tej grupie wynosi 7, 7 proc. i spada, a większość stanowią Bułgarzy i Rumuni. Spośród trzystu tysięcy osób z zasiłków korzysta jedenaście tysięcy,.
Czy osoby powracające do kraju wnoszą tu jakiś kapitał kulturowy, oprócz zarobionych pieniędzy?
Niedawno uczestniczyłam w międzynarodowym projekcie badawczym na temat migracji powrotnej w Polsce, na Litwie, Łotwie, Węgrzech i w Rumunii. Z wyjątkiem Rumunii, która jest na wcześniejszym etapie rozwoju migracji (wyjeżdżają głównie robotnicy i przywożą np. nowe technologie) sytuacja jest niezwykle smutna. Wyjechali ludzie młodzi, wykształceni, dynamiczni i otwarci. Przetrwali, zdobyli doświadczenie życia w innym otoczeniu kulturowym, społecznym i zawodowym, nauczyli się języka. Zdobyli tzw. soft skills, miękkie umiejętności. W Curriculum Vitae dużo nie zmienili, bo pracowali fizycznie. Ich pokolenie pokończyło w tym czasie kursy, praktyki i staże. Z badań wynika, że doświadczenia zdobyte za granicą nie są w ich krajach potrzebne. Pracodawcy uważają ich za przelotne ptaki, osoby z dużymi roszczeniami finansowymi. Nie chcą ich. Chyba, że firma potrzebuje kogoś z doświadczeniem pracy na Zachodzie. Są też problemy kulturowe, bo oni przez kilka lat nie czuli się ani tu, ani tam. To są pułapki migracyjne. Najłatwiej jest przysłowiowemu polskiemu hydraulikowi, który jako imigrant pracuje w swoim zawodzie, tylko za wyższe wynagrodzenie. On nie ma problemów po powrocie.
Co motywuje Polaków do wyjazdu, oprócz zarobków?
Współczynnik dzietności w Polsce oscyluje wokół 1,4 i jest bardzo zły, bo zastępowalność pokoleń wymaga współczynnika powyżej 2,0. Dla takich grup imigrantek jak Polki, obywatelki Bangladeszu, Indii i Pakistanu, współczynnik dzietności w Wielkiej Brytanii wynosi 2,5. Polki w 2010 roku były na pierwszym miejscu. Jak to możliwe w pierwszym pokoleniu imigracji? Wyjeżdżali głównie ludzie z małych miasteczek i ze wsi, młodzi, w wieku reprodukcyjnym. Teraz mieszkają w Glasgow czy Londynie i to jest kosmiczna różnica. Tam mają o wiele wyższy poziom państwa opiekuńczego - opieki społecznej, bezpłatnej służby zdrowia, darmowe leki dla dzieci do 16 roku życia itd..
Jakie są prognozy na przyszłość?
Nie przestaniemy być krajem imigracyjnym. Sytuacja w Polsce na rynku pracy jest trudna. Sygnały z badań statystycznych z zeszłego roku wskazują, że ilość Polaków wyjeżdżających do pracy za granicę będzie rosła. Jak bardzo, to zależy od stopnia, w jakim dotknie nas fala kryzysu.
Skomentuj artykuł