Gdzie są zabawki z tamtych lat?

Z tego czy innego powodu dziś są uznawane za kultowe i myśli się o nich z rozrzewnieniem. (fot. Wikimedia Commons)
Ewa Śródka / slo

Kto swoje dzieciństwo przeżył w szarej, peerelowskiej rzeczywistości lat 70., ten pamięta, jak mizerny był wybór zabawek na rynku. W większości ówczesnych polskich domów można było znaleźć dokładnie ten sam, skromny zestaw gier i zabawek. Parę z nich było naprawdę udanych, inne zachowały się w naszej pamięci ze względu na wyjątkową... antyfunkcjonalność.

Z tego czy innego powodu dziś są uznawane za kultowe i myśli się o nich z rozrzewnieniem.

Jednym z trafionych produktów polskiego przemysłu zabawkowego były z pewnością Bierki - Gra Marynarska. Ćwiczyły zręczność i koncentrację. Godzinami i do znudzenia mogłam grać z rodziną w wybieranie z kupki harpunów, bosaków i wioseł. Emocji, gdy udało mi się wyjąć bez poruszenia trójząb (czyli najwyżej punktowaną bierkę), było co niemiara. A kiedy moi rodzice odmawiali udziału w dalszej zabawie, trzeba było znaleźć sobie inne zajęcie.

Najczęściej sięgałam po Mózg Elektryczny - grę, która uczyła wiedzy o świecie. Trzeba było połączyć kraje z ich stolicami, nazwiska wynalazków z przedmiotami itd. Prawidłowe połączenie sygnalizowane było zapaleniem się malutkiej żaróweczki. A ponieważ wskazówki czyli kabelki zakończone bolcami były podłączone do baterii, każdy prędzej czy później odkrywał, że jak się je poliże, to fajnie kopią w język. I to była dodatkowa frajda z tej gry.

DEON.PL POLECA

Dodatkowych efektów nie było przy grze Mastermind, za to podobnie trzeba było wysilić umysł. Przeciwnik wymyślał różnokolorowy kod, a druga osoba próbowała go zdekodować używając pionków w różnych barwach. Ta gra logiczna była wydawana u nas na licencji brytyjskiej. Krajowa Agencja Wydawnicza umieściła na okładce mężczyznę i kobietę w tajemniczych niebieskich kombinezonach na czarnym tle. Zainspirowana filmami o kosmosie, byłam przekonana, że w Mastermind grają astronauci na pokładzie statków kosmicznych.

Dzieciaki czujące w sobie pociąg do muzyki najczęściej dostawały w prezencie pianinko Viola. Zabawka ta szybko okazywała się przekleństwem dla wszystkich domowników, bo wydawała naprawdę koszmarne dźwięki.

Irytujące, tępe elektroniczne brzmienia nie przeszkadzały jednak użytkownikom walić w klawisze do oporu. Podobnie upiorną do otoczenia zabawką były Riki Tiki, czyli dwie kulki zawieszone na sznurku, którymi obijało się o siebie nawzajem. Zabawa była nie tylko hałaśliwa, ale i kontuzyjna, bo kulki najczęściej uderzały w nadgarstki grającego. Najlepsi, niezrażeni siniakami, potrafili podbijać kulki raz na górze, a raz na dole.

Chłopcy marzyli oczywiście o samochodzikach. Prawie nikogo nie było stać na zagraniczne resoraki, więc Wartburg 353 był jednym z bardziej pożądanych modeli. O jego klasie niech świadczy fakt, że miał zdalne sterowanie.

Po kablu łączącym sterownik z autem co prawda, ale miał! Można się także było świetnie bawić w Autostradę z samochodzikami na kluczyk. W skład zestawu wchodziła trójwymiarowa plansza i dwa nakręcane autka. Mimo małych rozmiarów "autostrady" (był zaledwie jeden ślimak i parę zakrętów) dostarczała ona bawiącym się nie lada atrakcji, kiedy samochód przejeżdżający pod wiaduktem automatycznie uruchamiał wóz stojący wyżej i potem oba jeździły po makiecie.

Każdy pamięta pewnie też - najczęściej używany podczas zabaw na podwórku - pistolet Precyzja. Ach, i ten odgłos spustu! Obowiązkowo miał go każdy, kto w głębi duszy czuł się Hansem Klossem albo porucznikiem Borewiczem. Natomiast mali strategowie bawili się figurkami miniaturowych żołnierzyków. Kupowało się w woreczkach foliowych w sklepach z zabawkami. W środku było około 60 figurek żołnierzyków w pozycji kucznej, leżącej, stojącej oraz artylerzyści. W mieszkaniach, które od 30 lat nie zmieniły właścicieli, czasem jeszcze pod dawno nieprzesuwanymi meblami znajduje się tych miniaturowych weteranów dawnych bitew...

Nie mam rodzeństwa, więc najczęściej bawiłam się sama. Jedną z moich ulubionych zabawek był kartonowy kalejdoskop, w który potrafiłam się naprawdę długo gapić, próbując przewidzieć, jaka kompozycja pojawi się przed moimi oczami za chwilę. Kolorowe szkiełka były świetną odskocznią od ówczesnej szarej rzeczywistości i sporą konkurencją dla braku ciekawych programów w czarno-białej telewizji.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Gdzie są zabawki z tamtych lat?
Komentarze (10)
K
kancian
16 stycznia 2015, 11:33
Rozwinęły się i teraz są o takie --> [url]http://www.gimmik.pl/ZABAWKI_RC,z,30.html[/url] Tylko czy to jest złe? Nie. Do momentu kiedy zabawki nie są związane z siedzeniem przy kompie czy przed telewizorem, uważam że wszystko jest ok. Po prostu forma atrakcji się zmienia.
M
marysia
6 grudnia 2014, 14:14
czy powrócą te czasy, gdy człowiek spotykał się z człowiekiem? rozmawiał, dyskutował, śmiał się, bawił i było to na porządku dziennym? internety zabijaja nas i nasz czas. jako chrześcijanie powinniśmy walczyć o "powrót", ze tak powiem: życia w rzeczywistości. To co teraz dzieje się z ludźmi to istny grzech przeciw życiu- tracenie czasu na fejsbuki, gry i inne pierdoły, a tymczasem życie przelatuje pomiędzy palcami.... (oczywiscie nie mówie że internet zło samo w sobie, ale trzeba znac umiar...)
Kamila
6 grudnia 2014, 12:41
Kapslami grało się też w Wyścig Pokoju, a w czasach przed wybetonowaniem podwórek zamiast kapsli rzucało się nożami. Ale o tymm cicho-sza, dzieciom nie mówimy.
I
Ika
25 października 2014, 12:23
w cymbergaja....do tego nie potrzeba wielu rekwizytów
J
joan
26 października 2011, 11:18
Joan, sorry, ale zrobiłaś właśnie to samo: uogólniłaś na swoim przykładzie. No może trochę, ale ja te zabawki miałam z normalnych sklepów dostepnych dla każdego a o tym jest mowa: że rzekomo był marny wybór zabawek.
Maryla
26 października 2011, 10:05
Można jeszcze dodać chińczyka i mozaikę. Mozaika to układanka z kolorowych, plastikowych "pinesek" wtykanych w plansze z otworkami. Wzory ograniczone tylko wyobraźnią dziecka. A na podwórku często gra w palanta i w noża czyli "zabieranie pola " lub pikuty. Zawsze zostawał bank lub dołek czyli drobny hazard + zręczność dla najmłodszych.
:
:-)
25 października 2011, 08:41
Metalowe mebelki...
J
joan
24 października 2011, 01:03
E, nie było tak źle z zabawkami. Ja miałam dużo fajnych lalek, gier i klocków. W bierki nie grałam, ale moje dzieci mają i lubią. Bierki są nadal w sklepach, przedszkolach i świtlicach szkolnych. Gry typu Mózg Elektroniczny są nadal w użytku. Mastermind zachował sie u mnie w domu i też dzieci grają, ale czy jest w sprzedaży to nie wiem. Jakieś takie modne się zrobiło uogólnianie jak było kiedyś i jak jest teraz.
P
p_S
23 października 2011, 22:58
A ja ostatnio odkurzyłam "stare, dobre zabawki" i zaproponowałam dzieciom zabawę w "pstrykane" - czyli piłka nożna w wydaniu kapsli od napojów. Dzieci wsiąkły na pare godzin ;) 
Bogusław Płoszajczak
23 października 2011, 20:21
Cytuję: "Gdzie są zabawki z tamtych lat?..." Mój komentarz: Te zabawki podzieliły los rzeczywistości w TV - zostały zastąpione absurdalnymi fantazjami w stylu "gry w strzelaninę", "pościgi samochodów" itp....