Ludzie starsi to my za kilkadziesiąt lat

(fot. emmanez / flickr.com)
Michał Wnęk / slo

Starość to obrzydliwy deser podany po doskonałym posiłku - napisał Stephen King. Czy naprawdę? Michał Wnęk w rozmowie z dwiema absolwentkami Politechniki Wrocławskiej, Joanną Biedną i Joanną Kowalczyk, laureatkami międzynarodowego konkursu.

Joanna Biedna*: Chyba od zawsze wiedziałam, co chcę robić w życiu. Już jako dziecko zajmowałam się budowaniem, projektowaniem, rysowaniem, wycinaniem i klejeniem np. z papieru; myślę, że mam umysł projektanta i inżyniera. A wybór uczelni? To proste: wydziały architektury znajdują się na politechnikach! We Wrocławiu miałam to szczęście, że już na pierwszym roku trafiłam na grupę bardzo ambitnych, otwartych, chętnych do pracy młodych ludzi, z którymi znalazłam się na roku. Dzieliliśmy przyjaźń i pasję do architektury.

Joanna Kowalczyk**: W szkole podstawowej uwielbiałam sztukę i przez prawie osiem lat podążałam za rysunkiem i malarstwem. Tak naprawdę, pierwszy kontakt z architekturą miałam dopiero w liceum, kiedy rozpoczęłam kursy rysunku i było to doskonałe przygotowanie do podjęcia studiów na Politechnice Wrocławskiej.

DEON.PL POLECA

J.B.: Dla mnie wszystko zaczęło się od tego, że grupa dwunastu osób postanowiła zrealizować dodatkowy temat, który rzucili nasi prowadzący na zajęciach z projektowania elementarnego. Po pierwszym roku zrobiliśmy instalację z żywej rolowanej trawy we wrocławskiej Mediatece, a kolejnym etapem było przyłączenie się naszego zespołu do już istniejącego i działającego na Wydziale Architektury, koła naukowego o nazwie SpaceUnusual_Society (Grupa Przestrzeni Niecodziennej). Razem z nimi spotykaliśmy się po zajęciach, aby rozwijać swoją pasję, którą stało się projektowanie. Na początku zajmowaliśmy się małymi tematami. Uczyliśmy się pracy na różnych etapach: od określenia problemu, przez research i analizy, po wyciąganie z nich wniosków. To właśnie grupa SpaceUS wygrała konkurs PRO.F.USE. Pomysł udziału w konkursie podsunęli nam nasi opiekunowie, a miał on na celu zaprojektowanie produktu przyjaznego i użytecznego, skierowanego szczególnie do osób niepełnosprawnych, ale jednocześnie uniwersalnego.

J.K.: Prace nad tym projektem rozpoczęły się dwa lata przed planowanym zakończeniem konkursu. Przychodząc na Politechnikę, dołączyłam do już istniejącego i rozpoczynającego pracę koła interdyscyplinarnego, które zajmowało się nie tylko wspomnianym pomysłem, ale również badaniami społecznymi, psychologicznymi, architekturą i medycyną. Pierwszy etap był najtrudniejszy. Mozolna praca kilkunastu osób z zespołu polegała na zbieraniu danych dotyczących ludzi z przedziału wiekowego 65+. Uczestniczyliśmy w spotkaniach ze "studentami" Uniwersytetu Trzeciego Wieku, chodziliśmy na dancingi przeznaczone dla osób starszych, prowadziliśmy dla nich warsztaty, robiliśmy wywiady. Wszystko po to, aby dowiedzieć się, czego oni potrzebują, jakie mają problemy, co sprawia im największą trudność. Badania te trwały około roku, i po tym czasie wydaliśmy taką swoją "biblię", w której opisaliśmy nasze obserwacje, sugestie, pomysły. Drugi etap to raj dla nas, czyli architektów. Mogliśmy zacząć się realizować w projektowaniu, pamiętając, oczywiście, o tym wszystkim, czego udało nam się wcześniej dowiedzieć.

J.B.: Głównym założeniem konkursu było stworzenie przedmiotów dla osób niepełnosprawnych. Po przeprowadzonych dyskusjach, rozmowach z ludźmi dotkniętymi kalectwem czy chorobami doszliśmy do wniosku, że do grupy osób niepełnosprawnych często należą również osoby starsze; niestety, to naturalna kolej rzeczy. Społeczeństwo starzeje się i wg prognoz w 2050 r. co trzeci Europejczyk będzie miał więcej niż 65 lat. Nasz target, czyli grupa osób o ograniczeniach związanych z wiekiem, będzie się powiększać. Wreszcie zrozumieliśmy, że za tych 50 lat to my będziemy w tej grupie, więc tak naprawdę projektowaliśmy dla siebie. Ta myśl, że wyniki naszej pracy będą w przyszłości nam służyć, dodała całej grupie skrzydeł do projektowania.

J.K.: Podczas planowania i wymyślania pomysłów na konkurs przyjęliśmy zasadę, aby skupić się na podróżowaniu - na tym, co jest do niego potrzebne oraz problemach z nim związanych - i możliwości zaoferowania jak największej pomocy ludziom starszym. Myśleliśmy nie tylko o naszym polskim środowisku, bardzo często wychodziliśmy poza granice naszego kraju. Badania, jakie prowadziliśmy, były przeprowadzone w wielu miejscowościach Europy. Trzeba przyznać, że temat był dla nas wyzwaniem. Zwróciliśmy uwagę, że rynek dba przede wszystkim o konsumentów młodych i w średnim wieku, natomiast grupa 65+jest zaniedbywana pod względem dizajnu, mody i funkcjonalności. Niestety, często się zdarza, że podczas tworzenia produktów, nie są oni w ogóle brani pod uwagę jako target dla firm. My postanowiliśmy to zmienić.

J.K.: Opiekunami naszego koła była para wykładowców Politechniki, pracujących równocześnie jako architekci, mających swoje własne pracownie, dzięki czemu mogliśmy liczyć na wiele kontaktów. Zorganizowane zostały dla nas warsztaty z psychologiem Jackiem Santorskim, braliśmy udział w spotkaniach z lekarzami różnych specjalności m.in. ortopedą, chirurgiem, traumatologiem. Czuliśmy dużą aprobatę dla naszych działań ze strony uczelni.

J.B.: Koordynatorem projektu było także Wrocławskie Centrum Transferu Technologii Politechniki Wrocławskiej. Zajmowało się ono całą formalną częścią tego konkursu, pozostawiając nam swobodę projektowania. Swoją pomocą służyli także specjaliści ergonomiści, materiałoznawcy, do których zwracaliśmy się z pytaniami.

J.K: Z mnóstwa projektów, jakie powstawały po drodze i przeszły nasze wewnętrzne głosowania, wybraliśmy pomysł okładki na kartę pokładową, która funkcjonuje nie tylko na lotniskach polskich ale też światowych. Mankamentem kart pokładowych jest to, że są mało czytelne zarówno dla osób, które pierwszy raz z nich korzystają, jak również ludzi starszych, mających problemy z odczytaniem drobnego druku i gubiących się w ilości informacji na nich zawartych. Chcieliśmy, aby potrzebne dane takie jak: numer lotu, miejsce w samolocie, numer bramki, do której mamy się zgłosić można było łatwiej znaleźć. Miały być one lepiej wyeksponowanie, a informacje mniej przydatne przykryte przezroczystą pleksi.

J.B.: Mieliśmy także pomysł, aby na tej okładce pojawiły się napisy w alfabecie Braille’a, ponieważ sama lotnicza karta pokładowa takich możliwości nie daje, a wprowadzenie tego typu rozwiązania wiązałoby się z poniesieniem kosztów przez lotniska. Gdy rozmawialiśmy z pracownikami LOT-u twierdzili, że taniej jest zapewnić osobistą opiekę osobie niewidomej, niż drukować bilety także w alfabecie Braille’a.

J.K.: Studenci podczas prac mieli wpadali na przeróżne pomysły. Badaliśmy to, jak osoby z reumatyzmem, którym dłonie powoli odmawiają posłuszeństwa, radzą sobie z zakupami. Bardzo często, szczególnie panie, obciążały staw łokciowy zakupami, więc stworzyliśmy rękawiczkę z haczykiem która pomagała nosić siatki. Zaprojektowaliśmy chwytaki, a dzięki zamontowanym w nich przyssawkom można było je przymocować do różnych powierzchni i wspomóc się podczas wstawania. Pojawiały się także dizajnerskie modlitewniki i różańce dla osób starszych.

J.B.: Do konkursu były zgłoszone także plastry antypoślizgowe, które nakleja się na małe lub śliskie przedmioty, dzięki czemu osoby w podeszłym wieku bez problemu mogą je chwytać, nie obawiając się wyślizgnięcia.

Wymyśliliśmy małe, poręczne urządzenie wyposażone w dozownik. Po dotknięciu go ręką zostawałaby na dłoni substancja antypoślizgowa. Gdy zaplanowana czynność została wykonana, substancję tę można by było łatwo odkleić lub zdjąć z ręki. Kolejną koncepcją był projekt plastrów zabezpieczających bagaż przed kradzieżą. W skład jednego produktu wchodziły dwa plastry: po założeniu jednego plastra na torbę, drugi można przymocować do ręki, na portfel, zegarek. Gdy odległość między dwoma nadajnikami przekroczy ustaloną granicę, włącza się alarm. Pomysł ten nie był przeznaczony tylko do walizek, równie dobrze można go stosować w domu przy odnajdywaniu kluczy czy pilota, a nawet na spacerach z dziećmi, które uwielbiają biegać i się gubić.

J.K.: Główną nagrodą były profity pieniężne, które miały nas zmobilizować do dalszego działania, oraz umożliwić znalezienie osoby, która zainwestowałaby swoje środki w opracowanie prototypu, produkcję i dalszą promocję.

J.B.: Nie możemy też zapomnieć o samym doświadczeniu, jakie zdobyliśmy dzięki temu konkursowi. Zaprojektowaliśmy produkt od początku - od przeprowadzenia wywiadów środowiskowych, poprzez samo projektowanie, aż do końcowego efektu, jakim był prototyp.

J.B.: O marzeniach nie lubię mówić, mam takie poczucie, że wypowiedziane tracą magię… Wolę je realizować. Jeśli chodzi o mnie jako architekta i projektanta, to chciałabym, żeby moja praca zmieniała na lepsze przestrzeń i życie ludzi, a także, co wydaje mi się szczególnie ważne w Polsce, kształtowała estetyczne gusta społeczeństwa - użytkowo i funkcjonalnie.

J.K.: Projektuję od chwili pojawienia się na studiach na wydziale architektury i moje kroki ciągle podążają w tym kierunku. Od dwóch lat prowadzę małą pracownię architektury i grafiki użytkowej. Również od roku tworzę nową gałąź swojego studia - projektowanie i wykonawstwo mebli z drewna litego. Jeśli chodzi o marzenia - dobrze będzie, jeśli w przyszłości ktoś powie o moich produktach, że są to funkcjonalne, ergonomiczne i wyjątkowe, ponadczasowe przedmioty.

*Joanna Biedna - absolwentka Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej, zatrudniona w pracowni KWK Promes. Jej największą pasją jest podróżowanie, odwiedzanie miejsc stanowiących inspirację do projektowania. Ze swoich wypraw przywozi setki nowych pomysłów, które czekają na realizację.

**Joanna Kowalczyk - absolwentka Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej, prowadzi własną pracownię grafiki użytkowej i architektury - Studiomess oraz pracownię mebli z drewna litego. Wolne chwile spędza pod żaglami lub na nartach.

Według Głównego Urzędu Statystycznego liczba ludności w Polsce do roku 2035 zmaleje z obecnych 38 mln do niecałych 36, a polskie społeczeństwo jest jednym z najszybciej starzejących się w Europie. Problem ten dotyka nie tylko naszego kraju, ale większości państw na świecie, dlatego potrzebna jest zmiana podejścia rządzących zarówno do osób starszych, jak i młodych małżeństw. Państwa rozwinięte dbają o to, aby obecnie panujący trend rodziny 2+1 zamieniać na 2+2. Zachętą są nie tylko ulgi podatkowe i przywileje, lecz także dostępność przedszkoli i żłobków, pomoc rodzinom wielodzietnym czy preferencyjne kredyty mieszkaniowe.

Nawet władze Kremla zaniepokoiły się statystykami podającymi, że co roku z terytorium Rosji ubywa 700 tys. obywateli. W styczniu 2007 r. wprowadzono tam program "becikowy", zapewniający rodzicom na drugie i kolejne dziecko kwotę 350 tys. rubli (około 34 tys. złotych), które mogą zostać przeznaczone na mieszkanie, wykształcenie dziecka lub emeryturę rodziców.

Za 25 lat w Polsce będzie prawie 8,5 mln osób z przedziału 65+ i na barkach zarówno państwa, jak i całego społeczeństwa, powinno spoczywać zapewnienie im godnego życia. Właśnie naprzeciw tym problemom wyszły nie tylko bohaterki mojej rozmowy (którą publikujemy obok), ale również naukowcy z największych koncernów mechanicznych jak Honda czy Toyota. Inżynierowie tej pierwszej opracowali system powiązanych ze sobą uprzęży mocowanych w pasie i udach wyposażonych w silnik, który podczas stawiania kroku pomoże unieść nogę. Wynalazek ten przeznaczony jest szczególnie dla osób chodzących, a z racji wieku posiadających osłabione mięśnie nóg. W Japonii naukowcy z National Institute of Advanced Industrial Science and Technology, opatentowali również 70-centymetrowego humanoida o nazwie Taizo. Ten ważący niespełna 7 kg robot ma kilkadziesiąt mechanicznych stawów i został zaprogramowany tak, aby wykonać 30 ćwiczeń.

Jaką korzyść mają z niego osoby starsze? Otóż wprowadzając odpowiednie ustawienia, seniorzy mogą ćwiczyć razem z nim naśladując jego ruchy, nie potrzeba więc wynajmować osobistego trenera. Dużym minusem, jak na polskie warunki, jest cena robota - ok. 24 tys. zł. W naszym kraju również powstają prototypy maszyn, które mogą pomagać osobom w podeszłym wieku. Doktorant Michał Mikulski z Politechniki Śląskiej pracuje nad egzoszkieletem, czyli konstrukcją przypominającą rusztowanie wokół kończyn, a specjalne elektrody przymocowane do rąk i nóg odbierają nawet najmniejszy impuls elektryczny, który po wzmocnieniu umożliwia wykonanie ruchu.

Należy przyznać, że wszystkie wspomniane wynalazki i gadżety znacznie ułatwią życie osobom starszym. Nie zapominajmy jednak o najważniejszym: nawet najwspanialszy i najbardziej zaawansowany robot nigdy nie zastąpi odwiedzin ukochanego wnuczka, złożenia życzeń na święta, czy wspólnego obiadu i rozmowy. Prawda, babciu?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ludzie starsi to my za kilkadziesiąt lat
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.