Nowe świątynie?

(fot. Ernst Vikne / flickr.com)
Krzysztof Ołdakowski SJ / slo

Czy niedzielny czas, tak często dzielony między kościół a supermarket, może stać się źródłem duchowego wzbogacenia, zapewniać większą wolność, umożliwiać kontemplację i sprzyjać braterskiej wspólnocie - jak pisał o tym Jan Paweł II?

Wraz z dynamiczną presją rynku, wszechobecnością reklamy oraz zaostrzeniem apetytów konsumpcyjnych, nie tylko w Polsce rozwija się nowa obyczajowość, która polega na celebrowaniu czasu wolnego w “nowych świątyniach" handlu i rozrywki. Taka forma spędzania czasu w towarzystwie najbliższych zastępuje dzisiaj często różne formy świętowania, tradycyjnie zarezerwowane dla przestrzeni Kościoła oraz rodzinnego stołu.

Po upadku realnego socjalizmu, którego sztandarowym hasłem była równość wszystkich obywateli, powitaliśmy kapitalizm z wielkimi nadziejami. Nie mieliśmy jednak jako społeczeństwo świadomości rozmiarów kryzysu gospodarczego. Rabunkowa gospodarka oraz budowanie dobrobytu za pożyczone pieniądze doprowadziły do całkowitej niewydolności państwa. Komunistyczna nomenklatura musiała podzielić się władzą, a potem oddać ją całkowicie w ręce demokratycznej opozycji, zachowując jednak dla siebie znaczne przywileje w sferze ekonomicznej. Kiedy wolny rynek zagościł w Polsce roku 1989, nie wszyscy znaliśmy realny punkt, z jakiego wchodziliśmy w nowe czasy. Tym bardziej, że zabiegający o poparcie społeczne politycy zapewniali, iż wkrótce będzie lepiej. Ale dla wielu nie było. Nie zdążyli wskoczyć do pociągu pędzącego ku lepszej przyszłości. Wielu Polaków żyje dzisiaj w poczuciu rozczarowania dobrobytem, który nie zagościł w ich życiu. Nierzadko czują się oszukani i pozostawieni samym sobie. Podczas gdy nabywanie i konsumowanie stało się dla niektórych sposobem na życie, dla znacznej części jest źródłem wielu napięć i rozczarowań. Apetyty rosną, a możliwości portfela nie. Jedni opływają we wszystko, a inni pogrążają się we frustracji i rozgoryczeniu.

DEON.PL POLECA

Nadmiar rzeczy niepotrzebnych oraz niezadowolenie z powodu braku tego, co konieczne stanowią efekt zderzenia się z nowoczesną cywilizacją konsumpcyjną. Jesteśmy bez przerwy naciskani, aby podwyższać standard życiowy, by stać nas było na nabywanie drogich towarów. Reklamy, zwłaszcza w telewizji, domagają się od nas wszystkich kupowania luksusowych produktów. Stosunek człowieka do rzeczy wyznaczony jest przez niestałość pragnień, które wciąż są podsycane, a często nie mogą być zaspokojone.

Byłoby błędem, gdyby oderwać próby ustawowego zagwarantowania dni wolnych dla pracowników sektora handlu i usług od szerokiego kształtowania kultury konsumowania. Nie wystarczy na pewno wydawanie kolejnych zakazów handlu w dni świąteczne.

Nie wiadomo, czy w przyszłości dojdzie do całkowitego zakazu handlu w niedzielę, ale na pewno społeczne poparcie dla takiego rozwiązania byłoby konkretnym wyrazem solidarności z tymi, którzy muszą pracować w dni świąteczne oraz z ich rodzinami: małżonkami i dziećmi, którzy mają prawo do bycia razem. Wiemy, że wiele osób zatrudnionych w handlu i usługach praktycznie nie może samodzielnie decydować o sposobie spędzania czasu w dni świąteczne. Muszą pracować, bo tego wymaga kierownictwo zatrudniającej ich placówki handlowej. Oczywiście trochę inna jest sytuacja osób, które mają swoje prywatne sklepy osiedlowe i same dobrowolnie podejmują decyzję o sposobie spędzania niedzielnego czasu. Wielu przeciwników ograniczania handlu uważa, że nie stać nas jako państwa na wprowadzanie kolejnych wolnych dni. Spowoduje to zastój w produkcji i konsumpcji. Przecież kto nie chce, nie musi niczego kupować. Myślę jednak, że państwo i społeczeństwo nie powinny patrzeć jedynie na szybki efekt handlowy i wpływy do budżetu państwa. Wiadomo, że pracownik wypoczęty, żyjący w dobrych relacjach z najbliższymi osiągnie lepsze efekty i będzie bardziej wydajny. Prawdziwe efekty ekonomiczne idą jak najbardziej w parze z ocenami moralnymi, jak przypomniał nam Benedykt XVI w ostatniej encyklice Caritas in veritate.

Spotykamy często ludzi, którzy celebrują zakupy w dni świąteczne jakby uczestniczyli w jakiejś quasi-liturgii. Staje się to pewnego rodzaju sposobem na życie całych rodzin, formą spędzania wolnego czasu, tym bardziej że centra handlowe oferują wielką różnorodność usług: od kulinarnych po rozrywkowe. Korzystając z tej obfitości, człowiek może dużo czasu spędzić w centrum, zaspokajając wiele potrzeb, także kulturalnych i duchowych. Jeden z właścicieli sieci handlowych chciał nawet udostępnić pomieszczenie na kaplicę, aby odwiedzający mogli zatrzymać się również na chwilę modlitwy. Tego typu inicjatywa budzi mieszane uczucia, bo z jednej strony jest próbą wyjścia do tych, którzy ośrodek swojego życia przenieśli do centrum handlu i usług, lecz z drugiej budzą się uzasadnione wątpliwości, czy ciche miejsce modlitwy nie przegra konkurencji z kolorowymi wystawami i stoiskami. Czy należy też za wszelką cenę ułatwiać ludziom życie i czynić je bardziej wygodnym?

Bardzo ważnym elementem chrześcijańskiego świadectwa pozostaje stosunek do rzeczy materialnych. Nie da się zbudować lepszego życia tylko na posiadaniu. Trzeba zadowalać się tym, co potrzebne oraz umieć cieszyć się tym, co otrzymaliśmy lub nabyliśmy. Należy panować nad skłonnością do nadmiernego gromadzenia rzeczy, z których część po krótkim czasie okazuje się niepotrzebna. Warto wychodzić poza doświadczenia zamykające życie w jednym, komercyjnym wymiarze, czyli mniej wycieczek do supermarketu, a więcej do znajomych, do lasu i nad jezioro. Nie możemy spędzać czasu z innymi tylko na zakupach, bo tracimy w oczywisty sposób możliwość głębszego kontaktu. Biegając od stoiska do stoiska, nie podejmuje się tematów najważniejszych dla życia.

Oczywiście nie wystarczy zmienić swojego stosunku do rzeczy, trzeba także oczyszczać stosunek do ludzi. Powinien być on dzieleniem się tym, kim jesteśmy i co posiadamy z innymi, a szczególnie z potrzebującymi. Jeśli konsumowanie zamyka nas na ludzi to znak, że przestajemy nad nim panować. Trzeba także rozszerzać swoje serce tak, aby utożsamiać się z tymi, którzy są pozbawieni możliwości nieograniczonego nabywania rzeczy. Oni muszą wiedzieć, że stajemy po ich stronie, że ich bronimy. Nie możemy udawać zadowolonych, gdy inni nie mają tego, co najpotrzebniejsze do życia. Nie tylko przy okazji akcji charytatywnej warto uświadomić sobie, że każdego dnia na świecie około 6 tysięcy dzieci umiera z powodu braku wody pitnej, a ponad 20 tysięcy kończy życie z powodu uleczalnych współcześnie chorób. Trzeba budzić dzisiaj coś w rodzaju samoograniczenia w konsumowaniu, co będzie również wyrazem osobistej odpowiedzialności za rozmiary biedy we współczesnym świecie.

Ks. Krzysztof Ołdakowski - jezuita, szef Redakcji Programów Katolickich w Polskim Radiu (1989-91; 1994-97), szef Redakcji Programów Katolickich w TVP (1997-2003), rektor Kolegium Księży Jezuitów w Warszawie (2004-2009), prezes Stowarzyszenia Komunikacji Społecznej SIGNIS-Polska; obecnie redaktor naczelny “Przeglądu Powszechnego".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nowe świątynie?
Komentarze (1)
9 lipca 2012, 14:06
 Kiedyś krytykowano chodzenie w niedzielę do oberży, później do teatrów, jako przybytków zepsucia, teraz krytykuje się markety i galerie handlowe. Nie rozumiem, dlaczego kobieta pracująca w niedzielę w markecia to niedobre zjawisko,, a inna, pracująca w teatrze, kinie, knajpie, muzeum itp., to zjawisko pozytywne. Zdecydujcie się: albo jest to zawsze złe, albo nie. Rozumiem służby naprawdę niezbędne, jak służba zdrowia, straż pożarna, policja. Reszta jest tak naprawdę zbędna i nie musi być czynne w niedziele i święta. Helena Modrzejewska, znana wielka polska aktorka zawsze odmawiała gry w niedziele, chociaż oferowano jej za to bajońskie kontrakty. Zatem można.