Patent na bycie życiową szczęściarą

(fot. shutterstock.com)
Anna Świerzyńska

Masz błyszczeć inteligencją, lśnić urodą, zadziwiać sylwetką, zdumiewać fizjonomią i IQ. Zachwycać alabastrowym licem, razić uśmiechem, ogarniać nieogarnięte i panować nad domem, pracą, dziećmi i pasjami. Rozsądek krzyczy stop! Przecież to szaleństwo. To droga donikąd.

By się liczyć, powinnaś być piękna, mądra i zaradna. Zadbana finansowo i niezależna od "niedobrych samców". Masz być perfekcyjną Panią swoich wewnętrznych frustracji i perfekcyjnie je maskować. A rzeczywistość jest taka, że może i na zewnątrz Dior, a w środku smród. Może na zewnątrz kwitniesz, ale w sercu bałagan.

W gazetach, bilboardach i reklamach głoszą dobrą nowinę, że trzeba być kobietą z bogatym ekwipunkiem doświadczenia zawodowego, zawrotną karierą i końskim zdrowiem, bo ktoś ten plecak musi dźwigać.

To tak wygląda szczęście myślisz. Dla mnie niedoścignione. Tak wygląda szczęście tylko na łamach pudelkowych periodyków, seriali, autorów pustego życia i "znawców od szczęścia". Wyrugowali z życia to, co smutne i co boli, w zamian oferując konsumpcję, nieakceptowanie siebie i ulotne carpe diem.

DEON.PL POLECA

Rozsądek krzyczy stop! Przecież to szaleństwo, we wszystkim zadowalać innych, spełniać oczekiwania obcych ludzi i dążyć do perfekcji. To nierealne, nienaturalne. To droga donikąd.

Czy szczęśliwa może być tylko ta osoba, która odnosi sukcesy na każdym polu, która jest zawsze pewna siebie, pozbawiona słabości i wad? Kobieta tryskająca zdrowiem, fit ciałem, wege dietą, mająca swojego bloga, psychologa, detektywa i pokaźną sumę na karcie kredytowej?

Na którą w domu czeka jedno dziecko lub pies, piękne scandi wnętrza i jeszcze piękniejszy, bo szczodry mąż. Taki model szczęśliwej kobiety, lansują dziś media i celebryci.

Wzór szczęśliwej do cna i w każdym calu, kobiety perfekcyjnie szczęśliwej. Przyjrzyjmy się pierwszej i jedynej Kobiecie, która odniosła spektakularny "sukces" na ziemi, a która z celebrytką nie ma nic wspólnego i w sumie sama nie zrobiła wiele. Po prostu była kobietą, urodziła dziecko i była sobą w pełni. Jednak naśladuje i wielbi ją cały świat.

Jej życie było tak proste, że aż niezauważalne, mimo to wywarło kluczowy wpływ na historię ludzkości, bez jej udziału Bóg nie dokonałby planu zbawienia. Potrzebował słabej, kruchej istoty, by przyjść do człowieka i uzdrowić go osobiście. Słabość Maryi odkrywa moc Bożą i jednocześnie poddawana próbie staje się jej największą potęgą.

Maryja. Pozornie zwykła Żydowka, niewidoczna dla ogółu kobieta i matka. Żyjąca ukrytym życiem młoda dziewczyna, realizująca swoje powołanie i swoją kobiecość przy dziecku i mężu w domu. Dom był jej królestwem - może ubogim, z wieloma niedostatkami - ale pełnym pokoju i szczęścia.

Na czym ono polegało? Z pewnością na harmonii. Życiu w zgodzie ze sobą i Bożym powołaniem. Maryja, to królowa swojego życia, to Pani swojego szczęścia. Jej scenariusz na życie był zaskakująco prosty, jak prosta była w niej prostota i pokora.

Było nim oddanie swojego życia woli Bożej. Aż tyle i tylko tyle. Jej "Tak" zapoczątkowało proces wzrastania w szczęściu, na które się otworzyła bez zastrzeżeń. Z zaufaniem, że Bóg przeprowadzi ją przez doliny ciemności i pustynię bólu jaki miał stać się jej udziałem. Spójrz na jej życiorys. Jest jak scenariusz filmu fantasy.

Uboga nastolatka, którą ojciec wydaje za starszego o kilkanaście lat mężczyznę. Po rozmowie z Aniołem poczyna dziecko-Boga i staje przed groźbą ukamienowania z powodu niewierności. Jedzie setki kilometrów na ośle do Betlejem będąc w ciąży, gdzie w stajni rodzi Syna. Jacyś trzej mędrcy, królowie złożą pokłon jej Synowi. Żyje w ubóstwie i znoju. Zostaje wdową i jest świadkiem tortur swojego Syna, prowadzących do śmierci krzyżowej. Na koniec zostaje królową nieba i ziemi.

Za co ją podziwiamy? Przecież, jej historia to ciąg złych i bolesnych wydarzeń. Gdzie odnajdywała szczęście? Bóg miał doskonały plan na Jej życie. I mimo lawiny cierpień, zgrozy, dramatu krzyża, śmierci i beznadziei, Ona była szczęśliwa będąc nieustannie zanurzoną w Bogu.

Czerpała szczęście dzbanami ze studni pełnego zaufania Stwórcy. A Bóg obdarowywał ją codziennie niedoścignionym dla nas pięknem, łaską i pokojem serca. Mimo groźnych burz, huraganów, wdowieństwa, samotności, nędzy materialnej, poczucia odrzucenia, wreszcie śmierci krzyżowej Syna, Ona odnalazła w życiu źródło pociechy i słodkiego szczęścia. Była nim żywa relacja z Jezusem.

Maryja była prawdziwą szczęściarą - taką Kobietą Rakietą. Miała wielkie serce i wspaniałych przyjaciół. Dowiedziawszy się o ciąży swojej ciotki Elżbiety, dosłownie poleciała do niej jak na skrzydłach - będąc w stanie błogosławionym - do miasta oddalonego o trzy dni drogi.

Biegła ponad sto kilometrów do krewnej będąc już w zaawansowanej ciąży. To kapitalne. Zawsze była do usług, zawsze skoncentrowana na drugim człowieku. Dlatego przypomina nam gdzie szukać spełnienia w życiu. W oddaniu siebie innym i wiernym podążaniu za słowem Boga. Ono jest żywe, nie papierowe i przemawia do nas realnie przez wydarzenia. By odnaleźć szczęście wystarczy więcej milczeć i wsłuchiwać się w to Słowo, podobnie jak czyniła to Matka Boga. Ona wiedziała, co znaczy żyć pełnią.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Patent na bycie życiową szczęściarą
Komentarze (1)
IC
Iwona czaplicka
20 lutego 2018, 13:19
Raczej patent na zyciowego przegrywa. Kobieta ktora cale zycie nie decydowala o niczym, pozwalala soba pomiatac, nawet wlasnemu synowi. Postawiona przed faktem dokonanym -poczniesz i porodzisz. Bez -czy chcesz? -czy sie zgadzasz?. Chory ideal -dziewica i jednoczesnie matka - zadna kobieta temu nie sprosta, wiec kazda bedzie zla, niedoskonala. I o to chodzi - wpedzic w poczucie winy. Uzyskac posluszna niewolnice.