Ratują życie, ale też mogą szkodzić

Antybiotyki stanowią ingerencję farmakologiczną w organizm ludzki. Powinno się po nie sięgać jedynie w określonych sytuacjach i zawsze pod nadzorem lekarza. (fot. Gino Carteciano / flickr.com)
Dorota Dejmek / slo

Zbliża się jesień, a wraz z nią zwiększone ryzyko zachorowań spowodowanych wzmożonym rozwojem czynników chorobotwórczych. Jest to także okres, w którym rośnie liczba osób przyjmujących antybiotyki. Nawet co trzeci pacjent stosujący antybiotykoterapię może cierpieć na towarzyszącą jej biegunkę oraz inne powikłania, takie jak reakcje uczuleniowe czy zatrucie organów. Jak tego uniknąć?

Tylko w szczególnych sytuacjach

Już od ponad 80 lat najpowszechniejszą metodą walki z chorobami wywoływanymi przez bakterie są antybiotyki. Od lat ratują życie milionom ludzi na całym świecie. Nie można jednak zapominać, że oprócz swoich dobroczynnych właściwości, antybiotyki stanowią ingerencję farmakologiczną w organizm ludzki. Powinno się po nie sięgać jedynie w określonych sytuacjach i zawsze pod nadzorem lekarza. Stosując antybiotyki należy być przygotowanym na wiele działań niepożądanych, które często towarzyszą ich przyjmowaniu.

Jednym z następstw antybiotykoterapii jest tzw. wyjałowienie organizmu. Antybiotyk hamuje rozwój drobnoustrojów chorobotwórczych lub je po prostu niszczy. Niestety, jednocześnie jego ofiarą padają też pożyteczne mikroorganizmy. Objawami zaburzeń mikroflory bakteryjnej jelit mogą być m.in.: nasilona biegunka, ból brzucha, wzdęcia czy dyskomfort w jamie brzusznej. Dr Maria Kotowska z Kliniki Gastroenterologii i Żywienia Dzieci Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego szacuje, że objaw w postaci biegunki pojawia się u 5-30 proc. chorych w okresie od rozpoczęcia antybiotykoterapii do 2. miesiąca po zaprzestaniu leczenia.

DEON.PL POLECA

Współczesna medycyna nie pozostawia nas jednak bez broni. - W profilaktyce i leczeniu biegunki poantybiotykowej stosuje się probiotyki - żywe mikroorganizmy, które podane w odpowiedniej ilości wywierają korzystny efekt zdrowotny - mówi dr Kotowska. - Najczęściej stosowanymi probiotykami są pałeczki kwasu mlekowego z rodzajów Lactobacillus lub Bifidobacterium oraz niepatogenne drożdżaki z rodzaju Saccharomyces.

Probiotyki - bakterie i drożdże

Probiotyki stanowią popularne uzupełnienie dla antybiotyku. Pomagają osłonić florę bakteryjną jelit i wzmacniają naturalne siły obronne organizmu. Na rynku dostępne są preparaty zawierające bakterie lub drożdże. Jedną z głównych różnic między nimi jest wielkość tworzących je komórek - u drożdży są one dziesięciokrotnie większe niż w bakteriach. Większa powierzchnia komórkowa oznacza zaś zwiększony efekt ochronny.

Ważną zaletą drożdży jest fakt, że mogą być podawane jednocześnie z antybiotykami, ponieważ posiadają odporność antybiotykową, której nie mają bakterie. Np. Saccharomyces boulardii to drożdże odkryte przez francuskiego mikrobiologa Henriego Boularda w Indochinach. Uczony zauważył, że specjalny napar pity przez tubylców pomagał zahamować wyniszczającą organizm biegunkę w czasie epidemii cholery.

Mity na temat mleka

Wbrew powszechnemu sądowi, mleko nie zastąpi probiotyku. Jeszcze do niedawna produkty mleczne uważane były za jedną z metod osłony flory jelitowej przy antybiotykoterapii. Udowodniono jednak, że zamiast pomagać mogą wręcz zaszkodzić. To prawda, że zarówno w mleku czy kefirze znajdziemy dużą zawartość wapnia, jednak w związku z tym mają one działanie alkalizujące. Spożywanie mleka i produktów pochodnych sprawia, iż pH przewodu pokarmowego staje się zasadowe, przez co antybiotyk słabiej się wchłania. Dlatego nie podawajmy dziecku nabiału bezpośrednio przed i po dwóch godzinach od zażycia antybiotyku, a już na pewno nie dajmy mu popijać leku mlekiem. Decydując się na ochronę organizmu naszego dziecka przed negatywnym działaniem antybiotyku - wybierajmy probiotyki o udowodnionej skuteczności.

Źródło: Ratują życie, ale też szkodzą

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ratują życie, ale też mogą szkodzić
Komentarze (1)
NT
nie tylko w jesieni
25 września 2011, 16:53
 Wpisał: Mirosław Dakowski  25.09.2011. Epidemii opornej gruźlicy - sztucznie wyhodowana ? Prof. Dorota Majewska Napisałam wcześniej o doniesieniach epidemii gruźlicy opornej na antybiotyki . Nie wykluczam, że jest ona wywołana bakterią sztucznie wyhodowaną w laboratorium, w taki sposób, żeby była bardziej zabójcza niż tradycyjna (podobnie jak było z niedawną epidemią zatruć zabójcza bakteria E. Coli w Niemczech). Jest możliwe, ze jest to sztuczna epidemia , bowiem wiadomo, ze firmy farmaceutyczne właśnie testują nowy typ szczepionek przeciwgruźliczych, których bezpieczeństwo i skuteczność sa nieznane. W tej sytuacji zachorowanie na gruźlicę może oznaczać wyrok śmierci. Myślę wiec, ze warto sie zaszczepić tradycyjną szczepionką BCG, jeśli ktoś nie był szczepiony lub nie zetknął sie z gruźlicą i nie wytworzył odporności (co można sprawdzić testem tuberkulinowym). Nie sadze jednak, żeby obecnie warto było szczepić noworodki czymkolwiek, jeśli żyją one w zdrowej rodzinie. Myślę, ze można poczekać z tym szczepieniem, aż dziecko skończy co najmniej 4 miesiące. Uważam, ze nie warto sie szczepić przeciw chorobom, które sa stosunkowo łagodne lub łatwo dają sie leczyć dostępnymi lekami/metodami, ale przeciw tym, na które nie ma leków i które zagrażają życiu – chyba jednak warto. Nie mniej, każdy musi w tej sprawie kierować sie własnym sądem, ew. instynktem i decydować za siebie.