"Biskupi mają rację w sprawie korzeni gender"

KAI / psd

Od samego początku kategoria gender nierozerwalnie wiązała się z postulatem odgórnej rekonstrukcji społeczeństwa poprzez działania polityczne, dlatego całkowicie uzasadnione jest mówienie o "ideologii gender" - uważa dr hab. Aleksander Stępkowski, prawnik i dyrektor Centrum Prawnego Ordo Iuris, komentując czytany dziś w kościołach list pasterski Episkopatu na Niedzielę Świętej Rodziny. Jak dodaje prawnik, biskupi w swoim liście w pełni zasadnie wskazują na marksistowskie inspiracje stojące za ideologią gender, choć ich głos może się wydawać spóźniony, gdyż "od dawna realizowane są na szeroką skalę programy kształcenia akademickiego i podyplomowego nasiąknięte tymi treściami".

Poniżej pełny tekst komentarza dr. hab. Aleksandra Stępkowskiego:

List Episkopatu na Niedzielę św. Rodziny odnosi się do niezwykle doniosłego problemu współczesnej kultury. Właściwie, list ten jest bardzo spóźniony. Pasterze Kościoła w Polsce zabierają głos w momencie, gdy od dawna realizowane są na szeroką skalę programy kształcenia akademickiego i podyplomowego nasiąknięte tymi treściami, a państwo polskie jest zobowiązane realizować unijną politykę "gender mainstreaming". Z tego też powodu, dotarcie dziś do społeczeństwa z nauczaniem ukazującym głęboką sprzeczność tej ideologii ze zdrowym rozsądkiem i z biblijną antropologią nie jest łatwe, a niekiedy może się okazać wręcz nielegalne.

DEON.PL POLECA

Biskupi w pełni zasadnie wskazują na marksistowskie i neomarksistowskie inspiracje stojące za ideologią gender. Od samego też początku kategoria gender nierozerwalnie wiązała się z postulatem odgórnej rekonstrukcji społeczeństwa poprzez działania polityczne. Z tego też powodu, całkowicie zasadnie mówi się o "ideologii gender". Wszelka związana z nią bowiem aktywność akademicka jest podporządkowana celom społeczno-politycznym. Współcześnie znajduje to swój wyraz w traktowaniu kategorii gender jako istotnego elementu głównego nurtu działań politycznych ("gender mainstreming"). W liście trafnie więc ukazano społeczne konsekwencje realizacji tych ideologicznych założeń w ramach uprawianej współcześnie inżynierii społecznej.

Można jednak mieć pewien niedosyt, jeśli chodzi o sposób zaprezentowania tych treści. Wprawdzie w liście odnotowano fakt, że ideologia gender nie jest ideową nowinką, jednak nie poświęcono wystarczającej uwagi poszczególnym etapom jej rozwoju. List ukazuje przez to bardzo radykalną postać ideologii gender, gdy tymczasem społeczeństwu serwuje się najczęściej znacznie mniej radykalne jej wersje utrzymując, że jej krytycy (tutaj zwłaszcza Kościół) ukazują gender w zdeformowany sposób.

Co do meritum, biskupi mają jednak całkowitą rację, wskazując na nieuchronność wyciągnięcia w praktyce wszystkich najbardziej radykalnych konsekwencji płynących z tej ideologii dla kształtu życia społecznego. Co więcej, radykalizm ten wyraźnie już dziś widać w projektach aktów prawnych, jak chociażby w projekcie ustawy o uzgodnieniu płci, nad którym pracuje obecnie Sejm. Te zradykalizowane postaci jednak nie są z reguły kojarzone z pojęciem gender. To ostatnie odnosi się do treści dających wyraz wczesnym fazom rozwoju tej ideologii. Stąd spodziewać się należy wysuwania pod adresem listu zarzutów niezrozumienia, wykoślawienia, czy wręcz "histeryczności" zawartych tam treści, które same w sobie - podkreślmy to - są całkowicie zasadne.

W warstwie komunikacyjnej brakuje zatem ukazania gender jako pewnego ideowego procesu i wskazania, że forsowane obecnie pod tą etykietą treści stanowią zaledwie pewien etap inspirowanej nią inżynierii społecznej. Skoncentrowanie się w liście na daleko idących konsekwencjach tej ideologii pozwoli wykładowcom "gender studies" powiedzieć: "tego wcale was nie uczymy!". Nie dodadzą jednak oni małego słówka "jeszcze" lub "na razie", które w tym zastrzeżeniu paść powinno.

Nie jest jednak tak, że list stroni od niuansowania w obrębie podjętej problematyki. Dążenie do ukazania jej złożoności jest wyraźnie w liście widoczne, choć w innym aspekcie. Używa się przy tym jednak pojęć, które dają już wyraz perspektywie genderowej, tymczasem można byłoby oczekiwać, że wypowiedź biskupów będzie wolna od sformułowań pochodzących ze słownika krytykowanej ideologii.

Przede wszystkim razi posługiwanie się pojęciami "płeć biologiczna" i "płeć kulturowa". Akceptacja tych związków frazeologicznych stanowi już zasadnicze ustępstwo na rzecz stanowiska antropologicznego, które leży u podstaw ideologii gender. Płeć jest realną rzeczywistością, która ma swą zasadniczą, biologiczną tożsamość, choć znajduje swój wyraz w innych wymiarach ludzkiego życia, zwłaszcza w sferze psychicznej i społeczno-kulturowej. Są to jednak wciąż zaledwie różne sposoby manifestowania się tej samej, obiektywnej rzeczywistości, jaką jest ludzka płciowość.

Z tego też powodu fragment listu mówiący o "wpływie kultury na płeć" budzi istotne rozczarowanie - jest wszak dokładnie odwrotnie. To człowiek jako istota płciowa kształtuje kulturę. Owszem, ta ostatnia później wpływa również na sposób przeżywania przez nas naszej męskości lub kobiecości, ale nie wpływa na naszą płeć. Uleganie na płaszczyźnie języka tendencji do nadawania różnym aspektom kulturowego manifestowania się naszej płciowości statusu "różnych rodzajów płci", jest już bardzo niebezpieczne.

Pamiętać należy, że kulturowe zróżnicowania w sposobie przeżywania męskości lub kobiecości nie są "odkryciem" Simone de Beauvoir, która dokonała zróżnicowania na "płeć kulturową" i "płeć biologiczną". Zróżnicowania te zawsze były oczywiste i zawsze ludzie byli ich świadomi. Zawsze ludzie dostrzegali różnice w sposobach ubierania się kobiet i mężczyzn, w podejmowaniu przez nich różnych rodzajów aktywności. Zawsze jednak zróżnicowania te zamykały się w granicach, jakie zakreślały kulturze biologiczne realia naszej płciowości. Różnorodności tej poświęcano zawsze dużo uwagi i traktowano ją jako coś oczywistego i jednocześnie fascynującego. Nigdy jednak nie nadawano tym zjawiskom społeczno kulturowym statusu specyficznego rodzaju "płci". Zabieg ten otworzył natomiast drogę współczesnej ideologii gender i idącej w ślad za nią inżynierii społecznej. Dlatego też już samo akceptowanie sformułowań "płeć biologiczna" i "płeć kulturowa", jako rzekomo stanowiących adekwatny opis rzeczywistości, stanowi zbyt daleko idące ustępstwo na rzecz krytykowanej w liście Episkopatu ideologii.

Podsumowując należy stwierdzić, że klarowne stanowisko Episkopatu wobec ideologii gender, choć mocno spóźnione, jest bardzo potrzebne. List, w którym znalazło ono wyraz, pokazuje też z całą ostrością, jak z jak wielkim wyzwaniem w sferze komunikacji mamy do czynienia. Trudnym jest bowiem łączenie zniuansowanego przekazu z pryncypialnością stanowiska. Dostrzeganie złożoności podejmowanej problematyki może niekiedy bowiem skłaniać do akceptacji języka, który już sam w sobie niesie treści trudne do akceptacji. List pasterski Episkopatu ukazuje zatem nader wyraźnie, jak wielkim wyzwaniem dla Kościoła jest ideologia gender - wyzwaniem, które musi być podjęte z pełną determinacją.

Dr hab. Aleksander Stępkowski, dyrektor Centrum Prawnego Ordo Iuris.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

"Biskupi mają rację w sprawie korzeni gender"
Komentarze (8)
M
Mili
29 stycznia 2014, 09:00
Niech sobie każdy z biskupów strzeli po dzieciaczku i go wychowa, to będą wtedy pro-life i będą mogli się wypowiadać, a tak to gówno wiedzą, więc morda w kubeł. Taaa Księża się nie znają na rodzinie,ale jak rodzina się wali to wszyscy do nich lecą do nwypłakać się w rękaw.
D
deutsch
12 stycznia 2014, 09:04
Gender - nic takiego nie istnieje polaczki !!!
31 grudnia 2013, 01:29
Genderyzm to oderwanie erotyzmu od płci. Ma niewiele więcej wspólnego z badaniami gender niż rdzeń "gender"... Genderyzm powinien stać się przedmiotem badań genderowych...
jazmig jazmig
29 grudnia 2013, 17:30
@Agnes Niektórzy nie-biskupi w swojej zarozumiałości uważają, ... ... Po co karmisz trolla?
JM
Jerzy Malinowski
29 grudnia 2013, 14:56
rolą kobiety to jest gotowanie i pranie,tak jak jest pokazane  w filmie o.Mateusz. Probooszcz gra w szachy a Natalka gotuje,podaje ciasta i dalej gotuje aż ma wypieki na twarzy.
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
29 grudnia 2013, 14:13
Niech sobie każdy z biskupów strzeli po dzieciaczku i go wychowa, to będą wtedy pro-life i będą mogli się wypowiadać, a tak to gówno wiedzą, więc morda w kubeł. Niektórzy nie-biskupi w swojej zarozumiałości uważają, że wraz ze spłodzeniem dziecka posiedli wszelką wiedzę na temat ojcostwa i rodziny. I to daje im prawo do wygłaszania "mądrości" i jedynie słusznych opinii. Tylko skąd się bierze tyle dzieci maltretowanych i porzucanych. Prawdopodobnie w swoim czasie nie słuchali biskupów.
K
Karol
29 grudnia 2013, 14:10
Mth Powtarzasz się... Z tym słownictwie, to nie ten adres.
M
mth
29 grudnia 2013, 13:39
Niech sobie każdy z biskupów strzeli po dzieciaczku i go wychowa, to będą wtedy pro-life i będą mogli się wypowiadać, a tak to gówno wiedzą, więc morda w kubeł.