Bp Andrzej Czaja o swojej chorobie: Nie widziałem diabła, ale słyszałem go i czułem. Chodziło o podeptanie godności
- Ciekawe, że przychodził diabeł. Nie widziałem diabła, ale słyszałem go i czułem - powiedział bp Andrzej Czaja w Radiu Doxa. Duchowny w rozmowie z Ewą Skrabacz podzielił się doświadczeniem choroby, cierpienia ale również siły modlitwy.
Poruszającą rozmowę bpa Andrzeja Czai z Ewą Skrabacz opublikowano na stronie Radia Doxa 12. lutego.
"Między obchodzonym w minioną niedzielę Dniem Chorego a Środą Popielcową spotykamy się z bpem Andrzejem Czają, by porozmawiać o doświadczeniu choroby oraz przejmującej walce na śmierć i życie - także wieczne. Mówimy również o bliskości, prawdzie i Wielkim Poście" - czytamy na stronie Radia Doxa.
Bp Andrzej Czaja na początku 2023 roku trafił do szpitala z powodu przewlekłego stwardniającego zapalenia kanałów żółciowych. Jego stan był bardzo ciężki, przez długi czas pozostawał nieprzytomny. W rozmowie opublikowanej w Radiu Doxa opowiada między innymi o tym, co działo się w czasie, gdy leżał w szpitalnym łóżku.
Działanie szatana
- Ciekawe, że przychodził diabeł. Nie widziałem diabła, ale słyszałem go i czułem. On podchodził i mówił głosami pielęgniarek i lekarzy, używał ich głosu. To jest totalna mistyfikacja - żeby zastraszyć, żeby wepchnąć w jakieś zwątpienie, odebrać nadzieję - powiedział bp Andrzej Czaja i dodał, że szatanowi chodziło o podeptanie godności. - Za chwilę właściwie wyjdzie kim jesteś, że nie masz dobrego imienia, że jesteś nikim - wyznał bp Czaja i dodał: "To bardzo podobne do tego, co Jezus przeżywał w czasie kuszenia".
"Uzupełnianie świadomości"
Duchowny powiedział również, że gdy leżał w szpitalnym łóżku, wszyscy myśleli, że jest nieświadomy. On jednak słyszał, co działo się wokół niego. Jako przykład podał sytuację ,w której siostry zakonne modliły się za niego, odmawiając akt zawierzenia Jezusowi przez ręce Maryi. Gdy siostry skończyły tę modlitwę, odpowiedział "Amen". Jak sam przyznał, nie pamiętał tego, ale usłyszał o tym później od sióstr.
- To było bardzo ciekawe. Po wszystkim, jak już wróciłem do świadomości, odbudowywałem to, co się ze mną działo, czyli jakby uzupełniałem swoją świadomość w oparciu o zeznania osób, które były świadkami - powiedział bp Andrzej i dodał:
"W tym momencie poczułem niesamowicie się bezpiecznie, po tym »Amen«. Tak jakby Matka przygarnęła mnie i przytuliła".
Bp Andrzej Czaja wyznał również, że w czasie operacji, która przeprowadzana była w godzinie miłosierdzia, czuł, że jest już naprawdę wyzwolony od tego, co działo się wcześniej.
- Tak jakby Pan Bóg w tym okresie, kiedy ja byłem w nieświadomości, dopuścił na mnie coś ciężkiego, doświadczenie Hioba, czas próby, ostania się w zaufaniu Jemu do końca. A potem to wszystko się już skończyło. Kiedy Pan przyszedł, miłosierny Jezus, po prostu poczułem się wyzwolony, wolny i odtąd nie było już dostępu tych podjudzeń, mocy ciemności, tych podchodów. Nie jestem w stanie do końca pewnych rzeczy wyrazić, ale one są we mnie, to jest moje doświadczenie, jedna z tych łask, których dostąpiłem - wyznał bp Andrzej.
Towarzyszenie chorym i siła modlitwy
Duchowny podkreśla, że w czasie trudnych doświadczeń związanych z chorobą bardzo ważne jest towarzyszenie cierpiącym.
"Nie możemy zostawiać chorych. Oni tego najbardziej potrzebują. Nawet jak wiedzą, że ich dni są policzone, tym bardziej ta obecność jest ważna. Rola kapelana też. Nie zawsze dowartościowujemy ją należycie. Nie każdy też kapelan zdaje sobie do końca sprawę z tego, jak ważną pełni funkcję. Jeżeli jest wątpliwość, namaszczaj. Bo może chory nie ma świadomości, ale cię słyszy - powiedział bp Czaja, zwracając się do kapelanów. - To jest moment, w którym chory być może niej jest w stanie słowem odnowić przymierza z Panem Bogiem, ale tego chce. I wyraża to całym swym jestestwem".
Bp Andrzej Czaja wyznał również, że jest wdzięczny wszystkim, którzy modlili się w jego intencji.
- Jestem owocem tej modlitwy - wyznał.
Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy.
Skomentuj artykuł