Bp Zadarko: korytarzy humanitarnych nie ma ze względów politycznych

bp Krzysztof Zadarko (fot. https://episkopat.pl/)
KAI / pp

"Jak do tej pory, o korytarzach humanitarnych nie ma mowy. Czekamy ciągle na zielone światło. Korytarze byłyby najlepszym, najbezpieczniejszym rozwiązaniem" - mówi bp Krzysztof Zadarko.

"To może być nasz gest solidarności z ludźmi, którzy są pozbawieni nie tylko dachu nad głową. Ta pomoc jest teraz naszym fundamentalnym zadaniem" - powiedział przewodniczący Rady KEP ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek bp Krzysztof Zadarko podczas konferencji prasowej zorganizowanej w Episkopacie Polski przed 106. Światowym Dniem Migranta i Uchodźcy, który przypada w najbliższą niedzielę, 27 września.

Zdaniem biskupa, Polska mogłaby partycypować w przyjęciu przynajmniej części spośród 1500 dzieci, które w dramatycznych warunkach przebywają na greckich wyspach. Polskie władze musiałyby się jednak zgodzić na stworzenie korytarzy humanitarnych, ale na razie jest to niemożliwe - jak powiedział bp Zadarko - "bardziej ze względów politycznych niż merytorycznych".

DEON.PL POLECA

Przewodniczący Rady KEP ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek przypomniał najważniejsze zagadnienia papieskiego orędzia. zauważył, że określenie "osoby przesiedlone wewnętrznie" jest obecnie rzadko używane, choć w skali całego świata dotyczy nawet ok. 33-34 mln ludzi. Z tej liczby ok. 8,5 mln to ofiary konfliktów wojennych, a znacząca reszta, ponad 20 mln, to ludzie szukający schronienia wewnątrz własnego kraju gdzie indziej m.in. na skutek katastrof humanitarnych lub wywołanych siłami natury.

Papież Franciszek zwrócił uwagę na to naglące zagadnienie najpierw w styczniu br. w przemówieniu do korpusu dyplomatycznego przy Stolicy Apostolskiej. W maju powstało orędzie na Światowy Dzień Migranta oraz ukazały się wytyczne duszpasterskie na temat osób przesiedlonych wewnętrznie.

Bp Zadarko podkreślił, że według obecnie obowiązujących regulacji prawnych ta kategoria ludzi nie jest traktowana tak samo jak uchodźcy i na skutego tego jest skazana na łaskę i niełaskę.

Przypominając papieskie orędzie na 106. Dzień Migranta i Uchodźcy, bp Zadarko zwrócił uwagę, papież zachęca przede wszystkim do trudu zrozumienia sytuacji uchodźców. Najczęściej bowiem nasza wiedza na ten temat jest uboga, zakłócona stereotypami.

Papież Franciszek apeluje o dostrzeżenie w przesiedleńcach wewnętrznych Jezusa zmuszonego do ucieczki. Dramat tych osób został pogłębiony, ale także przesłonięty przez światowy kryzys spowodowany pandemią COVID-19. Nie można jednak zapominać o ich cierpieniu. Franciszek stwierdza, że w dramacie migrantów i uchodźców obecny jest Pan Jezus, zmuszony, jak w czasach Heroda, do ucieczki, aby siebie ocalić.

„Jesteśmy wezwani, by w ich twarzach rozpoznać oblicze Chrystusa głodnego, spragnionego, nagiego, chorego, obcego i więźnia, który jest dla nas wyzwaniem (por. Mt 25, 31-46). Jeśli Go rozpoznamy, to my będziemy Mu dziękować za to, że mogliśmy Go spotkać, miłować i służyć Mu” – stwierdził Franciszek.

Papież podkreślił, że na to wyzwanie duszpasterskie winniśmy odpowiedzieć czterema czasownikami, jakie wskazał w swoim orędziu wystosowanym z tej okazji w 2018 roku: przyjmować, chronić, promować i integrować. Dodał do nich sześć par czasowników: znać, żeby zrozumieć; zbliżyć się, aby służyć; słuchać, żeby się pojednać; dzielić się, żeby się rozwijać; angażować, żeby promować oraz współpracować, aby budować.

Ojciec Święty zaznacza, że poznanie jest niezbędnym krokiem wiodącym do zrozumienia drugiego. Podkreślił, że w odniesieniu do migrantów i wysiedlonych nie można tylko myśleć w kategoriach liczb, ale trzeba dostrzec osoby. „Jeśli się z nimi spotkamy, to dojdziemy do ich poznania. I znając ich historie, będziemy w stanie ich zrozumieć” – stwierdził Franciszek.

Bp Zadarko tłumacząc wskazania papieża podkreślił, że w zrozumieniu dramatu migrantów i uchodźców konieczne jest, jak wskazuje Franciszek, zbliżenie do człowieka, realne poznanie jego sytuacji. - Nie ograniczajmy się do zbiórek pieniędzy. Bez spotkania z nimi nie zrozumiemy ich sytuacji, a oni pozostaną anonimowi i zamknięci w sobie - przekonywał.

W przypadku osób przybywających do innego kraju, nie będzie integracji bez zrozumienia trudnych spraw, którymi oni żyją oraz bez wzajemnego wysłuchania. Potrzebne jest też dzielenie się tym, co mamy, co dla chrześcijan jest znanym wskazaniem i powołaniem.

Zwłaszcza obecnie, w czasach pandemii, potrzeba współodpowiedzialności za losy ludzi pozostających w potrzebie. Koniecznym warunkiem pomocy przesiedleńcom jest współpraca. - Jest to wezwanie do walki ze współczesnymi egoizmami - zaznaczył bp Zadarko, a całość wskazań papieski nazwał swoistym dekalogiem dla chrześcijan w pomocy potrzebującym migrantom i uchodźcom.

„Aby chronić wspólny dom i sprawić, by coraz bardziej przystawał do pierwotnego planu Boga, musimy starać się o zapewnienie współpracy międzynarodowej, globalnej solidarności i lokalnego zaangażowania, nikogo nie pomijając” – czytamy w orędziu.

Przewodniczący Rady KEP ds. Migracji wspomniał także o dramatycznej sytuacji na Lesbos i Samos - wyspach, na których istnieją obozy dla uchodźców spoza Europy. Na i tak złą sytuację wiosną nałożył się lockdown spowodowany pandemią koronawirusa, który wywołał dalsze napięcia i rozpacz wśród uchodźców. Całkowitym odgrodzeniem objęto 20 tys. mieszkańców obozu na Lesbos i 8 tys. na Samos.

- Wokół przepełnionego obozu dla uchodźców zarejestrowanych znajduje się pięć razy więcej szałasów niż legalnie zbudowanych kontenerów - powiedział bp Zadarko, relacjonujący swoją wiosenną podróż na Lesbos i Samos, jeszcze przed wybuchem pandemii.

Rada KEP ds. Migracji wystosowała niedawno apel, w którym upomniała się m.in. o los dzieci pozostających w tych obozach. - To jest kolejny głos w polskim społeczeństwie, obok kilku innych inicjatyw, w tym Polskiej Akcji Humanitarnej i Polskiego Forum Migracyjnego, pod którymi podpisało się kilkadziesiąt podmiotów pozarządowych, tworzonych z prośbą do polskiego rządu o relokowanie przynajmniej najmłodszych z tych wysp - powiedział bp Zadarko.

Jego zdaniem jednak, "ten apel wisi w powietrzu, to znaczy jest ogłoszony, ale nie słychać jakiegoś rezonansu". - Stąd nasz drugi krok, polegający na tym, aby prosić polskie parafie, żeby w Światowym Dniu Migranta i Uchodźcy zorganizować przy kościołach zbiórki pieniężne i pospieszyć szczególnie na Lesbos z pomocą pogorzelcom i ulżyć ich losowi - zaapelował biskup.

- To może być nasz gest solidarności z ludźmi, którzy są nie tylko pozbawieni dachu nad głową. Brakuje też odzieży i żywności, nie mają właściwie nic. Mam nadzieję, że nasze głosy dotrą do wszystkich decydentów i będziemy mogli przyjąć przynajmniej dzieci, których jest tam ok. 1500 - zgromadzonych w kilku obozach, w wyselekcjonowanych dla nich miejscach. Setki dzieci, bez opieki, bez rodziców. To jest do zrobienia. Ta pomoc jest teraz naszym fundamentalnym zadaniem - powiedział bp Zadarko.

Zdaniem przewodniczącego Rady KEP ds. Migracji, rozwiązaniem, które przydałoby się w operacji sprowadzenia dzieci z greckich obozów, mogłyby być tzw. korytarze humanitarne. Jednak ten program został zawieszony ze względu na to brak aprobaty ze strony MSZ i MSWiA oraz dostosowania przepisów tak krajowych, jak i międzynarodowych.

"Jak do tej pory, o korytarzach humanitarnych nie ma mowy. Czekamy ciągle na zielone światło. Korytarze byłyby najlepszym, najbezpieczniejszym rozwiązaniem. Taka idea jest. Organizuje je Wspólnota Sant`Egidio. Taki był pomysł kardynałów Krajewskiego i Hollericha, aby korytarzami humanitarnymi odblokować trochę wyspy greckie i południe Włoch. Niestety tego nie ma. Sant`Egdio organizuje to jednak m.in. we Włoszech i Francji, mimo, że jest tam tak dużo uchodźców" - mówił bp Zadarko.

Jego zdaniem, o korytarzach humanitarnych w Polsce nie może być na razie mowy "bardziej ze względów politycznych niż merytorycznych". Wyraził jednak nadzieję, że kiedyś takie rozwiązanie zostanie wdrożone.

O. Jacek Gniadek SVD, dyrektor Werbistowskiego Centrum Migranta Fu Shenfu zauważył, że osoby „wewnętrznie przesiedlone" pozostawiły swoje domy dla tych samych przyczyn, co uchodźcy, ale ponieważ nie przekroczyły granic swoich krajów, nie są uważane za uchodźców zgodnie z Konwencją Genewską z 1951 r. Tylko w ub. roku los ten spotkał 33 mln osób.

Werbista przypomniał za papieżem Franciszkiem, że są to osoby, które żyją w wielkim ubóstwie. Najwięcej wewnętrznych przesiedleńców jest w Syrii, Kolumbii, Iraku, Kongo i Sudanie. Na liście nie ma dzisiaj Liberii. Obecnie w tym zachodnioafrykańskim kraju panuje pokój. O. Gniadek pracował tam w latach 2004-2005 jako wolontariusz dla JRS (Jesuit Refugee Service) w obozach dla wewnętrznych uchodźców.

Dzisiaj w Grecji z jezuickim ośrodkiem pomocy uchodźcom współpracuje Zgromadzenie Służebnic Ducha Świętego. Siostry nie miały tam wcześniej żadnej placówki. Przyjechały do Aten, by pracować z imigrantami i uchodźcami. W Grecji jest obecnie ok. 80 tys. uchodźców. To tam przebiega wschodni śródziemnomorski szlak migracyjny drogą morską przez Morze Śródziemne z Turcji do Grecji.

Pierwotnym celem sióstr misyjnych była praca w obozach na Lesbos i Samos, gdzie są największe obozy dla uchodźców. Gdy wynajęcie domu na wyspach okazało się niemożliwe, siostry rozpoczęły współpracę z jezuitami w Atenach. Ta decyzja okazała się dla nich opatrznościowa, ponieważ dzisiaj uchodźcy są przenoszeni z wysp do Grecji kontynentalnej.

Od 12 do 18 września o. Gniadek przebywał z wizytą w Atenach, gdzie zapoznał się z pracą sióstr misyjnych i jezuitów. W Atenach przebywają czasowo cztery siostry, który pochodzą z Argentyny, Filipin, Ukrainy i Polski. Mieszkają przy polskiej parafii prowadzonej przez jezuitów, gdzie znajduje się główna siedziba JRS w Atenach. Siostry prowadzą tam lekcje języka angielskiego, zajęcia pozaszkolne dla ich dzieci oraz magazyn z ubraniami dla uchodźców, którzy utrzymali azyl i zamieszkali w stolicy Grecji w pobliżu polskiej dzielnicy.

Każdego dnia siostry chodzą po południu na Plac Wiktorii w centrum Aten, gdzie gromadzą się nowi uchodźcy, którzy opuścili wyspy Lesbos i Samos. Kilka dni spędzają na ulicy, skąd zabierani są przez policje do obozów w okolicach Aten. Po pożarze obozu Moria na wyspie Lesbos los tysięcy uchodźców w Grecji jest zawieszony w próżni.

S. Ewa Pliszczak SSpS chodzi tam, by pograć z dziećmi w piłkę, a przy okazji zaprosić zmęczonych imigrantów do skorzystania z możliwości kąpieli i uprania odzieży, a chorym dać adres do lekarza, który ich przyjmie w siedzibie JRS. W magazynie brakuje koszulek dla mężczyzn. Siostry chciałaby także wynająć nowe pomieszczenie i wyposażyć je w kilka pryszniców dla uchodźców.

- To jest ten pierwszy kontakt, o którym mówi papież Franciszek - wskazał werbista. - To są proste posługi, a jednocześnie ukierunkowane na poznanie tych najbardziej potrzebujących - podkreśliła z kolei s. Dolores Zok SSpS, przełożona prowincji polskiej zgromadzenia Misyjnego Służebnic Ducha Świętego.

Tę wspólnotę siostry nazywają „community in movement”. - To znaczy, że jesteśmy tam tylko, aby pomagać uchodźcom. Jeśli kiedyś już nie będzie tam takiej potrzeby, to odejdziemy z tego miejsca - powiedziała s. Dolores.

O pracy duszpasterskiej i wsparciu społeczności wietnamskiej w Polsce opowiedział o. Krzysztof Malejko SVD, duszpasterz tej wspólnoty działający przy Werbistowskim Centrum Migranta Fu Shenfu.

Społeczność wietnamska w Polsce jest jedną z najliczniejszych grup obcokrajowców w naszym kraju w ogóle, a z pewnością największą grupą spoza Europy i najbardziej rozpoznawalną. Wśród tysięcy Wietnamczyków mieszkających nad Wisłą są również katolicy, dla których opiekę duszpasterską prowadzą werbiści już od około 20 lat.

Obecnie w duszpasterstwo zaangażowanych jest dwóch księży i dwie siostry (wietnamskiego pochodzenia), niedługo przyjedzie także do pomocy dwóch kolejnych duszpasterzy.

- Obecnie większość działań podejmujemy w Warszawie i okolicach, choć nie tylko. Duszpasterstwo odbywa się w polskich parafiach, które udostępniają swój kościół dla naszych potrzeb. Największa wspólnota, około 100-osobowa, mieści się w podwarszawskim Mrokowie niedaleko Wólki Kosowskiej, gdzie mieści się wielki bazar - miejsce pracy społeczności wietnamskiej. Na przeciwległym brzegu Wisły, na warszawskim Żeraniu, blisko innego centrum handlowego przy ul. Marywilskiej, gromadzi się inna grupa ok. 60-osobowa. Obydwie wspólnoty przychodzą na cotygodniową Mszę św. - powiedział ks. Malejko.

Do tych dwóch wspólnot należy dodać jeszcze dwie niewielkie kilkunastoosobowe grupy Wietnamczyków w Łodzi, Poznaniu i Wrześni, gdzie kapłan dojeżdża raz w miesiącu. Pomimo ograniczonych możliwości duszpasterze starają się również odwiedzać wspólnotę na Łotwie, gdzie nie ma kapłana wietnamskiego. Jest tam ok. 100 wietnamskich katolików.

Oprócz Eucharystii sprawują inne sakramenty, głównie sakrament pojednania, chrztu i małżeństwa. Z powodu trudności językowych, a co za tym idzie wciąż istniejących odmienności kulturowych, Wietnamczycy proszą, aby sprawować liturgię i udzielać sakramentów w ich rodzimym języku.

W prowadzonych przez werbistów wspólnotach zdecydowaną większość stanowią osoby młode w wieku ok. 40 lat, jest też trochę młodzieży i dzieci. We wspólnocie z Mrokowa funkcjonuje chór oraz grupa młodzieżowa.

Posługa na migrantów z Wietnamu to nie tylko praca duszpasterska. Kapłani i siostry w ramach Werbistowskiego Centrum Migranta Fu Shenfu prowadzą lekcję języka polskiego w Wólce Kosowskiej. Co roku z darmowych lekcji korzysta kilkadziesiąt osób. Inna forma pomocy wietnamskim migrantom to tłumaczenia. - Towarzyszymy tym, którzy nie znają języka polskiego, jako tłumacze w kontaktach z polskimi instytucjami - w szkołach, szpitalach i urzędach - wyjaśnił ks. Malejko.

Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy obchodzony jest od 1914 r. W tym roku przypada w niedzielę 27 września. Dzień ten jest pomyślany jako okazja dla pobudzenia wspólnot chrześcijańskich do odpowiedzialności za braci migrantów oraz do obowiązku współdziałania w rozwiązywaniu ich różnorakich problemów.

Według raportu „Global Trends” Wysokiego komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw uchodźców (UNHCR), w 2019 r. ze swoich ojczyzn uciekło 79,5 mln osób - ponad jeden procent światowej populacji. To prawie o 9 mln więcej niż w 2018 r. W ciągu ostatnich dziesięciu lat liczba ta wzrosła prawie dwukrotnie.

Przypominamy treść apelu Rady KEP ds. Migracji:

Apel Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek

po pożarze obozu dla uchodźców na wyspie Lesbos

Wiadomości i obrazy pożaru obozu i koczowiska i dramatyczny los kilkunastu tysięcy uchodźców na wyspie Lesbos wywołują przerażenie i wzbudzają niezwykle dramatyczne apele o solidarność z ofiarami. Dotychczasowy głos wielu osób o uwolnienie uchodźców z obozu i przyjęcie w krajach europejskich nie spotkał się ani ze zrozumieniem ani tym bardziej z odpowiedzią godną człowieka i ucznia Chrystusa. Tragedia pożaru nie pozwala dalej pozostać biernym.

Zwlekanie z rozwiązaniem problemu pobytu uchodźców na wyspach greckich i włoskich, w przepełnionych miejscowościach południa Włoch i na Malcie potęguje narastający kryzys humanitarny i obciąża sumienia nie tylko polityków w naszym kraju i Europie.

W tegorocznym Orędziu na Dzień Migrantów i Uchodźców papież Franciszek przywołując obraz uciekającej do Egiptu Świętej Rodziny pomaga nam dostrzec obecność Jezusa w ludziach zmuszonych do ucieczki, aby ocalić siebie. „Jesteśmy wezwani, by w ich twarzach rozpoznać oblicze Chrystusa głodnego, spragnionego, nagiego, chorego, obcego i więźnia, który jest dla nas wyzwaniem (por. Mt 25, 31- 46).

Kierujemy apel do władz, służb państwowych, instytucji, samorządów i organizacji pozarządowych o umożliwienie solidarnej odpowiedzi na wołanie ludzi o pomoc, zwłaszcza sierot i małoletnich z obozu Moria na wyspie Lesbos, które utraciły rodziców i swoich opiekunów w drodze do Europy. Idea korytarzy humanitarnych, na wzór udanych przedsięwzięć wspólnoty Sant’Egidio, jest najbardziej sprawdzonym, legalnym i bezpiecznym ratowaniem życia ludzi zagrożonych ich utratą. Nie można mieć zamkniętych oczu i uszu na krzyk wołających o ratunek. Do humanitarnej pomocy „na miejscu” tragedii wojen i wypędzenia musi w końcu dołączyć otwarta postawa przyjęcia uchodźców żebrzących o ratunek.

W porozumieniu z Prezydium Konferencji Episkopatu Polski zwracamy się z prośbą do Księży/Kardynałów/Arcybiskupów/ Biskupów o wyrażenie zgody na przeprowadzenie przez parafie zbiórki do puszek przed kościołami diecezji, po każdej Mszy Świętej, w niedzielę 27 września br., która obchodzona jest jako Dzień Migrantów i Uchodźców. Zebrane ofiary należy przesyłać na konto Caritas Polska PL 77 1160 2202 0000 0000 3436 4384.

Wszystkich wiernych i ludzi dobrej woli prosimy o wsparcie i gest solidarności przez pomoc materialną i modlitwę.

bp Krzysztof Zadarko

Przewodniczący Rady KEP

ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bp Zadarko: korytarzy humanitarnych nie ma ze względów politycznych
Komentarze (4)
KO
~Kt Oś
23 września 2020, 13:37
Po łapkach w dół widać, że wielu katolików jest za obroną życia dzieci, ale tylko do momentu ich urodzenia. Później, zwłaszcza jeśli te dzieci są innej narodowości czy innej wiary, już ich nie obchodzą.
ML
~Marek Lublin
22 września 2020, 08:03
Pomagać tym, którzy tego nie chcą!?...a nawet niszczą to co już otrzymali, żeby dostać nowe. Czy to ma sens? Bp Zadarko czy wie ksiądz o czym pisze? Pomoc trzeba okazać i została okazana. Jednak imigranci jej nie poszanowali. Spalili dobra. Pracować się im nie chce. Nawet nie dbają o porządek wokół siebie. Więc, to inni mają za nich pracować? To lepiej poszukać tych, którzy uszanują pomoc. Większość tych imigrantów to silni, młodzi mężczyźni. Mają problem: wspólny problem jakim jest lenistwo. A przecież w grzechu nie należy wspierać.
KP
Key Pi
22 września 2020, 15:06
Proszę przeczytać artykuł ze zrozumieniem. Dotyczy on korytarzy humanitarnych dla dzieci. Naprawdę ręce opadają, Panie Marku, jak się czyta Pana komentarz.
KO
~Kt Oś
23 września 2020, 13:33
@Marek Lublin. A jak konkretnie mają pracować zamknięci w obozie, gdzie nie ma nic poza kontenerami i namiotami, gdzie nie ma nawet dostępu do wody pitnej i musi być ona sprowadzana z zewnątrz. Co mają zrobić? Wybudować sobie fabrykę? Uprawiać skrawki jałowej ziemi między namiotami nie mając dostępu do nasion czy narzędzi? Zatrudnić się u Greków, gdy obóz otoczony jest ogrodzeniem z drutem kolczastym a policja pilnuje, żeby nikt się nie dostał do miasta? Jak mają utrzymywać porządek gdy nawet brakuje toalet żeby załatwić się jak człowiek, bo w obozie jest kilka razy więcej ludzi niż powinno? Co mają zrobić ze śmieciami jeśli nie są odbierane? Zaproponuj coś.