"Była to mroczna chwila w dziejach ludzkości"

(fot. PAP/EPA/HUBERT MICHAEL BOESL)
Radio Watykańskie

"Była to mroczna chwila w dziejach ludzkości. Brutalny atak na godność człowieka" - powiedział przed 10 laty bł. Jan Paweł II w swym pierwszym publicznym wystąpieniu po ataku terrorystycznym na Stany Zjednoczone.

"Jestem tu 2,5 roku - powiedział Radiu Watykańskiemu abp Timothy Dolan, metropolita Nowego Jorku. - I naprawdę szczerze muszę przyznać, że wciąż jeszcze, z wielkim trudem usiłuję się pogodzić z tą głęboką tragedią, jaka wydarzyła się 11 września".

DEON.PL POLECA

Zdaniem katolickiego arcybiskupa Nowego Jorku, a zarazem przewodniczącego amerykańskiego episkopatu wydarzenia sprzed 10 lat wciąż są obecne w sercach i myślach nowojorczyków. Otwarte pozostają też pytania, które to wydarzenie postawiło. "Nie ma w Nowym Jorku nikogo, kto by nie pamiętał o 11 września. I naprawdę rzadko można spotkać w mojej archidiecezji człowieka, który osobiście nie znałby kogoś, kto zginął tego tragicznego dnia".

Komentując terrorystyczny zamach nazajutrz po tym wydarzeniu bł. Jan Paweł II powiedział: "Ludzkie serce jest otchłanią, z której wyłaniają się czasem straszliwe, mordercze zamysły, zdolne w jednej chwili wstrząsnąć spokojnym i pracowitym życiem całego narodu. Jednakże w tych chwilach, gdy wszelki komentarz wydaje się niestosowny, przychodzi nam z pomocą wiara. Tylko słowo Chrystusa może dać odpowiedź na pytania nękające nasze umysły".

Jak zaznacza dziś abp Dolan, lata, które dzielą nas od tej tragedii, zostały wypełnione czynami, które świadczą o prawdziwości papieskich słów. "11 września w Nowym Jorku, a może i w całych Stanach Zjednoczonych, stał się o dziwo niemal świętem. I z uznaniem muszę przyznać, że daliśmy dowód wielkiej wytrzymałości, która jest właściwa dla nowojorczyków, a może i dla wszystkich Amerykanów. Chodzi mi tu o coś, co w Nowym Jorku jest nazywane 12 września. 12 września wybija się na pierwszy plan. W obliczu tego ogromnego aktu przemocy odnowiliśmy po pierwsze własną wiarę, a po drugie poczucie ogólnoludzkiej solidarności, które prowadzi do bardzo kreatywnej służby, miłości i uzdrowienia. Te postawy dziś dominują".

"Nawet gdy moce ciemności zdają się przeważać - mówił przed 10 laty bł. Jan Paweł II - człowiek wierzący wie, że zło i śmierć nie mają ostatniego słowa. Na tej prawdzie opiera się chrześcijańska nadzieja". Nawiązując do tych słów abp Dolan podkreśla, że postawa, którą określa on mianem 12 września, ma swój początek w tragedii, która wydarzyła się dzień wcześniej: "Nowojorczycy nie pogrążyli się w smutku, gniewie czy żalu, lecz niemal natychmiast zabrali się do pracy, zaczęli sobie pomagać, otaczać opieką potrzebujących. Tak też niemal natychmiast rozpoczął się proces uzdrowienia. W rocznicę tego wydarzenia wspominamy zawsze ofiarną miłość, która w wielu przypadkach przybrała postać autentycznej ofiary z własnego życia. Myślę tu w szczególności o naszych policjantach, strażakach, pracownikach medycznych. Ich postawa zrobiła na nas wszystkich wielkie wrażenie i wciąż wywiera na nas wpływ. Stąd nasza pamięć o ich rodzinach. Stąd nasze modlitwy. Stąd nasza wdzięczność i pamięć. W nich znajdujemy odpowiedź na pytanie, które musi sobie stawiać każdy wierzący: Co Bóg chce nam powiedzieć przez to wydarzenie, jakiej reakcji od nas oczekuje? Nowojorczycy odpowiedzieli solidarnością, ofiarną miłością naszych policjantów, strażaków i ratowników. Jesteśmy z nich dumni. Parafie, wspólnoty lokalne, sąsiedzi, rodziny jednoczą się tego dnia, okazując troskę tym, którzy zostali zranieni. A towarzyszenie tym, którzy wciąż żyją w żałobie, jest jednym z naszych priorytetów w społeczności Nowego Jorku".

Przewodniczący amerykańskiego episkopatu przyznaje, że wydarzenia z 11 września mogą też budzić w sposób całkiem naturalny gniew w ludzkim sercu. Jest to normalna reakcja na tak wielkie zło. "Dlatego najważniejszą rzeczą, jaką może dać tu Kościół jest wiara, nadzieja i miłość - mówi abp Dolan. - I Kościół katolicki w archidiecezji Nowego Jorku dobrze wywiązuje się z tego zadania. Staramy się przyczynić do uzdrowienia ludzkich ran. Pomagamy przebaczyć, odzyskać nadzieję w kontekście tej beznadziejnej tragedii. Pokazujemy, że odwet nie ma sensu. Ale gniew, słuszny gniew, o którym mówi również Pismo Święte, może prowadzić do pojednania i odnowy. Najlepszym sposobem na to jest zabranie się do odbudowy, pokazanie, że nic nie może zgasić ducha w tym, kto wierzy. Ta postawa była zawsze bardzo ważna dla Amerykanów, od zarania naszej republiki. I my Amerykanie osiągaliśmy najwięcej, kiedy kładliśmy nacisk na to, co jest w nas najbardziej szlachetne. Mam tu na myśli zwłaszcza: obowiązek pomocy tym, którzy zostali zranieni; poczucie, że musimy odbudować to, co jest nam drogie; zdrową żałobę po poległych, połączoną z poczuciem wdzięczności; a także troskę o ich rodziny. To wszystko pojawiło się w Nowym Jorku w ciągu tych ostatnich 10 lat po 11 września. W całej archidiecezji nie ma ani jednej parafii, w której nie byłoby pomnika czy tablicy upamiętniającej parafian, którzy 11 września stracili życie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

"Była to mroczna chwila w dziejach ludzkości"
Komentarze (1)
B
belfer
10 września 2011, 18:44
O 11 września wiemy już ( z różnych źródeł) prawie wszystko, więc może przypomnę inne wydarzenia. Zapewne niewielu jeszcze pamięta aferę Lavona z 1954 r, kiedy okazało się że służby izraelskie umieściły bomby w amerykańsich i brytyjskich budynkach znajdujących się w Egipcie w celu zwrócenia światowej opinii przeciw Egiptowi. Sprawa się rypła, a Izrael oficjalnie przyznał się do przeprowadzenia akcji w 2005 roku, kiedy prezydent Mosze Kacaw uhonorował dziewięciu egipskich Żydów – agentów, którzy brali w niej udział. Podobna metoda została zastosowana podczas wojny 6 dniowej, kiedy nieoznakowane samoloty i kutry torpedowe izraelskie zaatakowały amerykański statek USS Liberty w celu zrzucenia winy na Egipt. Ta prowokacja była o tyle gorsza, że groziła konfliktem światowym na dużą skalę, bowiem Egipt w tym czasie był zdominowany przez ZSRR. Statek jednak nie zatonął, marynarze przeżyli a prowokacja sie wydała...