Co zrobić, by Polacy chodzili do kościoła?

(fot. fiskfisk / flickr.com)
KAI / slo

Dlaczego Polacy przestają chodzić regularnie w niedzielę na Mszę św. i co zrobić, by zmienić ten trend? - zastanawiał się ks. dr hab. Tomasz Wielebski z UKSW podczas prezentacji najnowszych badań dominicantes, przedstawionych przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego.

Wynika z nich, że w niedzielnej Eucharystii uczestniczy o blisko 1% mniej wiernych niż w roku poprzednim.

Wykładowca UKSW przedstawił wyniki własnych, zrealizowanych kilka lat temu, badań. Przepytał 797 zaangażowanych katolików ze 100 parafii w całej Polsce, którzy regularnie uczęszczają w niedzielę do kościoła.

Z badania wynika, że w świadomości wiernych pierwsze miejsce zajmuje bardziej świecki niż sakralny charakter niedzieli. Brakuje przede wszystkim formacji parafian. Na pytanie o możliwość poznawania w parafii znaczenia Eucharystii, tylko 16,7% respondentów wspomniało, że ta tematyka jest poruszana w parafialnych gazetkach, a jedynie 5,6% zauważyło ją na stronach internetowych parafii. Za mało jest też w polskiej rzeczywistości parafialnej specjalnych katechez wyjaśniających istotę i poszczególne części Mszy św. Takie katechezy wygłaszane są tylko w jednej piątej (24,5%) parafii.

Jeżeli już Polacy są na Mszy św., to w niedostatecznym stopniu czynnie angażują się w jej przeżywanie - argumentował ks. dr hab. Wielebski. Aż 62,2% nie spełnia żadnych posług liturgicznych, przez co Msza staje się "teatrem jednego aktora". W parafiach brakuje grup przygotowujących niedzielną liturgię, o czym wspomina 39,5% respondentów.

Zdaniem ks. Wielebskiego, niepokojący jest też fakt, że aż trzy czwarte badanych (71,3%) nie podejmowało działalności charytatywnej w niedzielę. Nie ma świadomości dotyczącej przełożenia praktyki uczestnictwa w Mszy św. na konkretne działania. Jest wyraźne rozgraniczenie między sferą sacrum a sferą codzienności, w której należy dać świadectwo swojej wierze.

Jak wierni przeżywają niedzielny czas wolny? Zwykle odwiedzają rodzinę i przyjmują ją u siebie (48,8%), czytają prasę i książki (45,6%), oglądają telewizję (42,9%) lub spacerują (39,2%). Tylko 3,2% chodzi do kina, teatru lub na mecze.

Natomiast - zdaniem respondentów - polskie parafie nie stwarzają możliwości wspólnego przeżywania czasu wolnego w niedzielę w domu parafialnym - aż 65,6% pytanych stwierdziło, że nie ma takiej możliwości (wśród nich aż 81,7% to mieszkańcy wsi).

Aż 40,5% badanych oczekuje tymczasem funkcjonowania kawiarenki parafialnej, 39,3% - wystaw i spotkań z artystami, 32,9% - oglądania przedstawień teatralnych, 32,1% - spotkań w klubach parafialnych.

Zdaniem ks. Wielebskiego, te wyniki świadczą o potrzebie stwarzania w parafiach przestrzeni służącej budowaniu relacji międzyludzkich oraz rozwijania potrzeb wyższych.

Z badań wykładowcy UKSW wynika także, że wierni zasadniczo nie odwiedzają w niedzielę "współczesnych świątyń konsumpcjonizmu". Prawie zawsze lub często robi to 5,9% ankietowanych; 21,1% - od czasu do czasu, a zdarzyło się to kilka razy 53,6% badanych. Nigdy nie robi zakupów w niedzielę 18,7%. Z kolei 60,9% respondentów jest za zakazem handlu w niedziele, a 16,8% nie ma zdania na ten temat.

W opinii ks. dr hab. Tomasza Wielebskiego, należy podjąć wielopłaszczyznowe działania duszpasterskie, aby odmienić nieprzychylny trend coraz bardziej świeckiego "świętowania" niedzieli przez Polaków.

Potrzebna jest przede wszystkim formacja dzieci, młodzieży i dorosłych dotycząca teologicznego znaczenia wartości niedzieli i umiejętności jej przeżywania. Trzeba to realizować w ramach lekcji religii i katechez, rekolekcji i misji, głoszonych homilii, z wykorzystaniem mass mediów, a także podczas spotkań różnych wspólnot katolickich. W niektórych diecezjach przed Mszami św. np. czyta się krótkie katechezy objaśniające poszczególne elementy, znaki i obrzędy liturgiczne. Istotne jest bardziej aktywne włączanie świeckich do posługi liturgicznej oraz m.in. oprawy muzycznej i towarzyszących temu różnych form wolontariatu.

Potrzeba ponadto organizowania w parafiach różnorodnych form spędzania wolnego czasu: kawiarni i klubów, czytelni prasy i książek, organizacji przedstawień i koncertów. Nierzadko fundusze na ten cel można wygospodarować, współpracując z władzami lokalnymi.

Konieczne jest wreszcie propagowanie obchodzonego w wielu europejskich krajach 1 marca Międzynarodowego Dnia Wolnej Niedzieli oraz działań Społecznego Ruchu Świętowania Niedzieli, skupiającego przedstawicieli różnych środowisk (związków zawodowych, stowarzyszeń katolickich, instytucji społeczno-medialnych) zainteresowanych tym, by niedziela stała się dniem jednocześnie odpoczynku i duchowego wzrostu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Co zrobić, by Polacy chodzili do kościoła?
Komentarze (111)
W
wojtas
26 lipca 2014, 20:56
Niech puszczaja nowe filmy za darmo i sprzdaja piwo po zlotowce, no i niech to piwsko roznosza mlode zakonnice w stroju bikini czy topless.... Wtedy napewno bedzie wiecej mlodych chlopakow na ewangelizacje
OK
o kapłanów Serca Bożego
26 lipca 2014, 18:50
OSTATNIA WIECZERZA W pierwszym wielkim widzeniu Wanda usłyszała m. in. następujące słowa Chrystusa: „Patrz do czego doprowadziła Judasza chciwość i świętokradztwo! Wstąpił do grona Apostołów, bo myślał, że będę królem ziemskim, a swoich zwolenników uczynię ministrami, naznaczę im wysoką pensję i będą używali rozkoszy światowych. Gdy się przekonał, że Królestwo Moje nie jest z tego świata, że moich uczniów i zwolenników czeka praca bez zapłaty pieniężnej, nędza, prześladowanie, a nawet śmierć męczeńska, wtedy postanowił odstąpić ode Mnie... ...Jeżeli spotkasz rodziców, kształcących syna na księdza, powiedz im, żeby go nie namawiali – a tym bardziej zmuszali. Niech się sam namyśli, niech się zapozna z jakimś gorliwym i świątobliwym kapłanem i przypatrzy się jego codziennemu życiu. Niech się często u niego spowiada, a rodzice niech modlą się w jego intencji. Ksiądz po wyświęceniu staje się ofiarą całopalną na Moim ołtarzu, jak Ja stałem się ofiarą na ołtarzu Ojca Mojego Niebieskiego. Jego ojcem i matką, siostrą i bratem jest Kościół Święty, a dziećmi jego są wierni, dla których ma pracować, dawać dobry przykład i uczyć, jak mają zdobywać bogactwa duszy tj. cnoty, za które kupią sobie dobra w Królestwie Niebieskim.”
PC
przed Cudem n/Wisłą
26 lipca 2014, 18:47
Innym razem Wanda zatopiona w modlitwie, wyrzekła następujące słowa: ”Rosja rozsypie się a klasztory przetrwają burze. Rosję spotyka kara Boska, za krew przez nią przelaną, wołającą o pomstę do nieba. Straszne klęski spadną na Polskę, ale jej nie zgniotą. Polska odżyje pod opieką swej Królowej Matki Najśw. a jej wrogowie upadną.” Do wszystkich: ”Polsko, Ojczyzno moja, upadnij do nóg Panu Jezusowi, który Ci wolność zapowiada. Dziękuj Mu i kochaj Go całym sercem. Bądź wierną Kościołowi jako Oblubienicy Chrystusowej a Matce Twojej, która cię zrodziła i wychowała. Stój silnie przy Kościele, broń Jego praw nadanych Mu od Boga a zwalczaj wszelkie postanowienia rządów schizmatyckich, heretyckich i żydowsko-masońskich, dążących do ograniczenia Jego wolności a nawet do Jego zagłady. Na fonie wolności Kościoła, Polsko, możesz być pewna swojej potęgi państwowej.” Wanda Malczewska 1822-1896
IZ
iść za Krzyżem Jezusa
26 lipca 2014, 18:44
5.10.1873 r. wyrzekł Pan Jezus do Wandy Malczewskiej następujące słowa: ”Zatknąłem pośród was krzyż, jako godło wiary, triumfu i chwały. Dałem wam Matkę moją za Opiekunkę i czegóż się boicie? - Dlaczego tak słaba wasza ufność? Pamiętajcie, że Maria, Matka moja, wszystko wam wyjednać może.” W uroczystość zaś św. Józefata, dnia 14.11.1893 r., widziała Wanda, jak ten św. męczennik przedstawił Panu Jezusowi tysiące pomordowanych przez Rosjan unitów, zbezczeszczone kościoły, połamane figury Pana Jezusa i Matki Najśw. i błagał: ”O Jezu, Sędzio sprawiedliwy! Patrz na te ofiary pomordowane, złożone u stóp Twoich. Zmiłuj się, poskrom pychę i zawziętość okrutnego tyrana.” Na te słowa cała rzesza żyjących męczenników głośno ze łzami powtórzyła: ”Upokorz wroga, urągającego prawu Boskiemu i przyrodzonemu.” Na to Pan Jezus odpowiedział: ”Dzieci moje! Ja z wami cierpiałem i wlewałem w was ducha męstwa i wytrwałości, jak u męczenników pierwszych wieków. Zbliża się dzień sprawiedliwości mojej. Ten, co wydał rozkazy wymordowania was, będzie gospodarować niedługo. Jego dzieci i wnuki wymordują sromotnie jego właśni poddani, wrogowie mojego krzyża. Wasi bracia, co polegli w obronie wiary, ze słowami przebaczenia wrogom, otrzymali już nagrodę w niebie. Przyjdzie chwila, że mój Namiestnik, rządzący Kościołem, wyznaczy jeden dzień na uczczenie pamięci tych waszych braci- męczenników i wyznawców. A wy, żyjący jeszcze, okryci ranami, wytrwajcie w wierze i zachęcajcie drugich do wytrwałości a staniecie się uczestnikami chwały waszych poległych braci.”
TZ
ty z przedszkola trollu ?
26 lipca 2014, 18:39
~m ateusz 18:24:40 | 2014-07-26 Przeminela wiara w. Zeusa, przeminie i w.  Jezusa...... niebo nie przeminie, piekło nie przeminie.... uważaj trollu
MA
m ateusz
26 lipca 2014, 18:24
Przeminela wiara w. Zeusa, przeminie i w.  Jezusa......
A
Aneta
11 lipca 2014, 21:18
Myślę, że dużo zależy od nas samych. W czasie ucisku, szukaliśmy wsparcia u Boga, kościoły pękały w szwach, kapłani byli prawdziwi, bo ten kto szedł do seminarium wiedział, że ryzykuje życiem. Dzisiaj, jest nam zbyt dobrze, luksus, zasłania nam obraz Boga. Komputer, telewizor - to pożeracze czasu w niedzielne dni. Nie spędzamy go z rodziną, ale obok rodziny, oglądając, grając, serfując. Jeśli się nie obudzimy, może Bóg będzie nas budził, tylko wtedy może wielu nie otworzyć oczu...
H
Hadrian
12 lipca 2014, 02:31
Ty głupia cipo, to może niech ludzie powyrzucają komputery, telewizory, telfony to wtedy z nudów wrocą do wiary w Jezusa i modlitwy. Pytanie było , jak ludzi zainteresować bogiem, co zrobić żeby wrócili do KK a Ty piszesz jakieś kretyńskie banały, że jest nam za dobrze, ze lukus. Tak to prawda! I co z tego? Jak chcesz to zmaienić? Jak chcesz pozbawić ludzi tego czynnika - luksusu - który powoduje, że odchodzą od boga? Masz jakiś pomysł?
W
wyjaśnienie
11 lipca 2014, 19:20
straszenie piekłem przestało mieć sesn. Więc kościół chce wprowadzać absurdalne zakazy i nakazy dla wiernych. Spadek ilości wiernych w kościołach jest właśnie odpowiedzią na to działanie. To nie średniowiecze, czasy się diamatralnie zmieniły, tylko księża jakoś tego nie chcą dostrzec.
T
tak
11 lipca 2014, 20:50
Piekło istnieje czy tego Pan chce czy nie. Po śmierci się  Pna o tym przekona, albo o niebie czego Panu szczerze życzę.
A
Aneta
11 lipca 2014, 21:13
Problem w tym, że cóż, czasy się drastycznie zmieniły, ale gorące, nadal jest gorące, a zimne jest zimne. Są rzeczy, które istnieją w stałym constansie. Nie można ich zmieniac, bo po zmianach przestana być sobą. Ciepłe nie jest ani zimne, ani gorące - traci swój sens więc stan gorące - zimne. problem w tym, że wielu, stwarza swój wyimaginowany, zakłamany świat, nazywa stany po swojemy, niezgodnie z prawdą i chcą, aby wszyscy im przytaknęli i zastosowali to u siebie. Głupie prawda? To teraz proszę przełozyć na przykazania kościelne, 10 przykazań Bożych i tych co zakłamują obraz ;)
:
:D
11 lipca 2014, 21:29
"Są rzeczy, które istnieją w stałym constansie."
Alicja Snaczke
11 lipca 2014, 17:33
Ewangielizować tak, aby wzbudzić pragnienie wiary w Jezusa Chrystusa!
B
Basia
12 lipca 2014, 02:27
zamiast pisać takie puste i durne komentarze, to idź i pokaż jak "...Ewangielizować tak, aby wzbudzić pragnienie wiary w Jezusa Chrystusa!...", a potem wróc tu i napisz co Ci się udało. Ludzie mają obecnie głeboko w ..... religię. A jak słyszą o Chrystusie to uciekają od takiego rozmówcy. Jak jesteś taka mądra to sama próbuj.
HP
habemus papu
11 lipca 2014, 16:51
Najlepszym rozwiązaniem jest wprowadzenie obowiązku niedzielnego egzekwowanego przez policję. W końcu zbawienie ważniejsze od wolności, co nie? ;)
K
ktoś
11 lipca 2014, 20:31
Policja z Kościołem, Kościół z policją. Za przechodzenie w niewłasciwym miejscu, zostałem zatrzymany przez policję, trzymany w radiowozie od 23 do prawie 24 i przesłuchiwany czy należę do swiadków jehowy (nie należę) i czy lubię księzy. Moja matka w tym czasie wariowała w domu ze strachu bo sie nie odzywałem.
P
praktykująca
11 lipca 2014, 11:24
przepraszam, a co jest złego w spędzaniu niedzieli w gronie rodzinnym?
J
japo
11 lipca 2014, 10:21
Muszą w Kościele spotkać  K A P Ł A N A !
HP
habemus papu
11 lipca 2014, 16:52
kapłona?
K
KRis
11 lipca 2014, 09:36
Trzeba wierzyć w BOGA.  Tyle wystarczy.
Z
zasmucona
11 lipca 2014, 12:48
I to jest najważniejsze.
BK
Bartosz Klimek
11 lipca 2014, 09:23
Nie wyciągałbym zbyt daleko idących wniosków z tych badań, szczególnie w zakresie tych "kawiarenek przyparafialnych" itp. Sorry, ale Kościół utracił moc przyciągania, jaką miał kiedyś, tzn. nie przyciąga już jako organizator czasu i dostawca atrakcji. Nie o to też chodzi, bo przecież taka kawiarenka to też świecki sposób spędzania czasu. Bądźmy poważni: "przyparafialność" nie oznacza od razu, że atrakcja jest bardziej natchniona niż kawiarenka na mieście. Jeśli ktoś nie rozumie potrzeby chodzenia na mszę niedzielną, to oznacza, że ma poważny problem z wiarą lub gdzieś zaniedbano podstawowej edukacji religijnej w odniesieniu do tej osoby. Kawiarenki i inne bzdury tego nie naprawią. Poza tym powolnemu końcowi katolicyzmu masowego, wymuszanego przez rodzinę i zwyczaje, można jedynie przyklasnąć. Gdzieś prawdziwa, natchniona wiara się w tym zagubiła.
E
ekonom
11 lipca 2014, 12:44
nawet, gdybyś miał rację to Panu naszemu Jezusowi Chrystusowi chodzi o KAŻDĄ duszę, zatem Twój podział na lepszych (rozumiejących) i gorszych (ulegających nierozumnemu zwyczajowi) nie ma żadnego sensu poza grzechem pychy, który gdzieś na dnie tej diagnozy się czai
BK
Bartosz Klimek
11 lipca 2014, 14:09
O każdą duszę, ale nie każdym środkiem. Kościół nie może walczyć o duszę, konkurując z tanią rozrywką. Choć z drugiej strony być może niepasujący do współczesności Kościół (mam na myśli formę, nie treść), to czynnik, który wielu zniechęca, zarówno tych zaangażowanych bardziej, jak i mniej.
I
Ika
11 lipca 2014, 07:48
Uwiarygodnić Kościół. Chodzi o lustrację afery homoseksualne, pedofilskie - nie zamiatac pod dywan. To wystarczy.
11 lipca 2014, 06:45
Jedyna rada, nie robić nic, lub wręcz zoastrzyć kurs.  Trzeba pilnie zrezygnować z pluszowego kościółka, tzw. nowej ewangelizacji i innych podobnych współczesnych zabawek. Powolny (aby nei był szokiem) powrót do łaciny, do gregoriany i tym samym powrót do sacrum. Nie przejmować sie praktykującymi niewierzącymi, bo ci i tak aby wrócić do Kościoła najpierw muszą go porzucić i doznać w pełni cierpieninia życia bez Boga. Nie przejmowac się wierzącymi inczej, czyli nastawionymi na wiare emocjonalną, płytką pluszową. Kiedyś dojdą sami do normalnej pełnej wiary. Nie przejmować sie tymi, co są tak szeroko otwarci, iz ich otwrtośc potęguje przeciąi i wielu z nich już wywiało z Kościoła, choć dalej wydaje im sie, iż są w centrum Kościoła.
J
jarecki1
11 lipca 2014, 03:54
Coraz mniej ludzi wierzy w te religijne bajki i mniej chodzi do kosciolka,  czyli powoli konczy sie wladza opowiadaczy basni nad polakami, dobrze znaczy ze nasz kraj normalnieje
G
grace
11 lipca 2014, 06:41
Myslisz, ze ateistyczne bajki to jest ten wysoki poziom intelektualny ?
ZP
z pierwszej lawki
11 lipca 2014, 16:05
Mysle, ze "ateistyczne bajki" napisane sa przynajmniej lepszym jezykiem niz niektore chamskie (i okrutne) odzywki Jahwe i na pewno nie przypominaja jezyka z powiesci Harlequina jak wiekszosc "objawien" swietych.
D
DPMS
11 lipca 2014, 01:52
Co zrobić żeby więcej osób chodziło do KK na msze. Proszę bardzo, oto recepta: 1) radykalnie ograniczyć dostęp do nauki i edukacji; zdecydowana większość społeczeństwa nie powinna ukończyć więcej niż gimnazjum; 2) zaprzestać inwestowania pieniędzy publicznych w badania i naukę; 3) utrudnić wyjazdy zagraniczne i przyjazdy obcokrajowców do PL uniemożliwić migracje; 4) odciąć dostęp społeczeństwu do Internetu lub radykalnie go ograniczyć, w tym ocenzurować; odciąć dostęp do ewentualnych wszelkich innych kanałów informacji o świecie i innych wzorcach kulturowych i popularnej nauki; 5) zdecydowanie zahamować procesy urbanizacji i migracje ludności do wielkich miast; należy dążyć do tego, żeby większość ludności mieszkała na terenach wiejskich i w małych miasteczkach - w jak najmniejszych wspólnotach oraz żeby ludzie utrzymywali się głównie z zawodów rolniczych. To z grubsza najważniejsze kierunki działania. Co to da? To uczyni z nas (nie od razu, minie trochę czasu) społeczeństwo podobne do tego jakie istniało 200-300 lat temu. Podstawą utrzymania silnej wiary i poczucia społecznej przynależności do wspólnoty religijnej jest brak innych wzorców kulturowych, na które (we współczesnym świecie) wystawieni są ludzie, a które to wzorce są bardziej atrakcyjne dla ludzi, dysponujących ograniczonym czasem, niż religia. Wierze w boga sprzyja też życie w małych zamkniętych społecznościach, w których kontrola społeczna nad zachowaniem jednostek jest dużo silniejsza niż w kosmopolitycznych miastach. W takich warunkach jak opisane powyżej, KK stanie się (tak jak kiedyś) jedynym miejscem kontaktu z jakąkolwiek kulturą, ludzie więc zwrócą się do niego na powrót. Tak pokonacie ateizację, laicyzację życia społecznego, która obecnie następuje coraz szybciej. 
ZP
z pierwszej lawki
11 lipca 2014, 03:24
Ujales to swietnie, samo sedno rzeczy. Inteligentny wpis.
11 lipca 2014, 06:38
ZNam wielu głoszącyc takie dyrdymaly, którzy później biegną do kościoła, bo jak trwoga, to do Boga.
Paweł Tatrocki
11 lipca 2014, 12:31
A ja myślę, że święci kapłani, czyniący ogromne cuda, np.uzdrawianie ludzi podobnie jak dwa tysiące lat temu przyciągną ludzi do Boga. Jak się do tego rozwinie kultura chrześcijańska to znów ludzie będą masowo napływać do Boga. Będą Go szukać całym sobą. Zatem nie w żadnych socjologicznych sztuczkach, które powodują tylko pustkę egzystencjalną, jest ratunek dla Kościoła, ale w żywej, święj wierze kapłanów. I życie pokaże, że telewizja, rozrywka, gry komputerowe, pornografia, niedzielne zakupy, alkohol, dyskoteki, narkotyki, seks przedmałżeński i pozamałżeński, kariera, pieniądze przegrają z Bogiem, Mszą Świętą z Wiarą, Nadzieją i Miłością. Ogólnie przegra satanizm, czary, magia, spirytyzm. Nastąpi powrót do głębokiej duchowości katolickiej a odwrót od płytkich uciech, które prowadzą człowieka często na granice samobójstwa. Żywe świadectwo wiary aż do męczeństwa zrobi dużo więcej niż socjotechniczne zabiegi usiłujące powstrzymać odpływ wiernych z Kościoła. Mało tego, kapłani powinni nauczać wiernych jak osiągać takie stopnie świętości, aby i oni czynili cuda, byli pełni charyzmatów Ducha Świętego. Myślę, że zwrot w kierunku Ducha Świętego i autentycznego życia opartego na charyzmatach będzie kolejnym czynnikiem ocalającym Kościół. Trzeba będzie powrócić do wiary pierwszych chrześcijan z czasów apostolskich opisywanych w Piśmie Świętym. Taka odnowa zawsze pomoagała i tym razem też pomoże. Oparcie się na życiu Trynitarnym.
ZP
z pierwszej lawki
11 lipca 2014, 15:27
Jezeli nie wiesz jak czynic cuda albo nawe zmartwychwstac poczytaj sobie ksiazke Paramanhasy Yoganandy "Autobiografia Jogina". Wielcy jogini wiedza jak to robic od tysiacleci, bo wiedza jak skonstruowana jest nasza rzeczywistosc oraz rzeczywistosc do ktorej przechodzimy z chwila smierci. To co jogini wiedza od dawna teraz odkrywa wspolczesna nauka. Kosciol nauki nie lubi, bo KK chce byc postrzegany jako "cudotworca". Chrystus nie dokonywal zadnych "cudow", Chrystus znal prawa wszechswiata i inteligentnie je wykorzystywal. Chrystus jest szanowany przez Buddyzm, taoizm i hinduizm (oczywiscie nie jako Bog). Jest to podejscie odwotne do KK, ktory opluwa wschodnia filozofie i religie, od ktorych moglby sie czegos nauczyc. Ale KK nigdy nie przepadal za nauka i to jest jego problem. Mlodzi odchodza od KK, bo wierza nauce i w konsekwencji czasem trafiaja na wschodnie wierzenia,ktore od nauki nie stronia.
ZP
z pierwszej lawki
11 lipca 2014, 15:34
Kazdy mierzy wg. swojej miarki i niektorzy rzeczywiscie wierza, bo sie boja i "jak trwoga to do Boga. Problemem KK jest to, ze jest oparty na strachu i nie moze sobie wyobrazic innej motywacji. Buddyzm strachu nie zna a sam Budda powiedzial, zeby nie wierzyc w to co mowi, tylko samemu do tego dojsc. To przemawia do takich jak ja, czyli mlodych.
Paweł Tatrocki
11 lipca 2014, 16:40
Tak, wiedzą jak to robić od tysiącleci a jednak wszyscy starzeją się i umierają. Jakoś nie słychać, żeby jogini żyli tysiące lat. Mało tego dosyć znani wcześniej już umarli. Ponadto skoro to jest taka pewna nauka to dlaczego sami Hindusi z niej nie korzystają i nie żyją tysiące lat. Dla mnie jedyną ucieczką jest Duch Święty jako uświęciciel. Jeśli On mnie uświęci w dostateczny sposób to będę działał mocą Trójcy Świętej cuda a nawet może będę nieśmiertelny podobnie jak patriarcha Henoch w Starym Testamencie. Od hinduizmu raczej niczego ciekawego się nie nauczę, może poza wytrwałością na modlitwie, którą Hindusi mają potężną. Tak, takiej wytrwałości na modlitwie można się od nich uczyć, choć z drugiej strony równie wytrwali są Katoliccy święci. Nie dość, że wytrwali to jeszcze święci, więc to raczej od nich będę brał lekcje modlitwy. Kościół nigdy od nauki nie stronił wręcz przeciwnie. Papież ostatnio nawet napisał encyklikę Fides et Ratio o niesprzeczności wiary i rozumu. Ponadto Kościół szanuje religie wschodu choć dialog z nimi jest trudny, gdyż zasady tych religii bardzo odbiegają od Objawienia. Ale dialog jest możliwy. Osobiście uważam, że najszybciej przekonamy Hindusów, Chińczyków i inne nacje wschodnie jeśli będziemy żyć tak święcie jak święty Franciszek z Asyżu, czynić cuda tak jak Apostołowie, a mądrzy będziemy jak święty Tomasz z Akwinu, mężni jak święty męczennik Andrzej Bobola. Wtedy dopiero nasze świadectwo będzie przekonujące dla ludzi Wschodu. Do tego jednak jeszcze droga daleka, choć może nie tak daleka jak się wydaje. W każdym razie trzeba ufać Bogu i żarliwie modlić się do Ducha Świętego o świętość.
11 lipca 2014, 17:07
Dodam, iż obecnie taka trwoga nie musi byc jakas szczególnie wielka. Wystarczy, iż rodzice, albo dziadkowie powiedząalbo chrzciny, łsbu I Komunia etc, albo brak spadku, pożyczki na mieszkanie czy samochód. Lub brak wystawnego wesela. Bo przeważnie wielcy "antykaoliccy" krzykacze mocni sa w słowach. Wypowiedzianych na forach internetowych. Co do Buddyzmu - fascynuje Cię jego europejska ucywilizowana odmiana, czy tez opuszczasz nasz kraj udajac sie do kolebki buddyzmu? 
ZP
z pierwszej lawki
11 lipca 2014, 18:09
Dziekuje za piekna odpowiedz, mysle, ze bardziej zrownowazona niz moja, ale coz, mam dopiero 17 lat i ciagle poszukuje i jak widac zarliwie i bojowo :) Ja w religiach wschodu widze swoiste piekno, nie zabijaj odnosi sie do wszelkiego stworzenia, rosliny a nawet skaly, wszystko to jest przesycone Duchem. Czlowiek nie jest istota najwyzsza, ale skromnie wbudowana w to wszystko i to tez mnie zachwyca, ta skromnosc. Ale najwazniejsze co mnie urzeka to to, ze religie wschodu NIKOGO NIE CHCA NAWRACAC. Ja mysle, ze to bardzo przemawia do mojej generacji. Chcesz to przyjdz i sie napij z naszej madrosci, ale NIC NIE MUSISZ. Nie ma takiej nagonki jak w katolicyzmie. No i to co Budda powiedzial "Nikomu nie wierz, mnie tez nie wierz. Sam musisz wszystko znalezc, do wszystkiego dojsc". Slowem nikt za ciebie tego nie zrobi. Nie sakramenty, nie chodzenie do kosciola, ale medytacja, sluchanie co Bog ci ma do powiedzenia a nie zagluszanie Boga modlitwa (wyjatek stanowi dziekczynna). Mysle, ze to, ze Chrystus KAZAL,( bo jak nie uwierzysz to pieklo) wielu ludzi odstrecza, ze Chrystus naprawde nie mial pokory Buddy. Serdecznie pozdrawiam i zycze postepu na drodze, ktora pan obral. I to jeszcze jedna madrosc wschodnia: wszystkie drogi prowadza na te sama gore (Boga). Czas traci ten kto chodzi wokol gory mowiac innym,  ze jego droga jest najlepsza. Wiec moze ja tez niepotrzebnie sie kloce, ze moje lepsze :) :) :)
N
n
11 lipca 2014, 21:38
Na granice samobójstwa prowadzi człowieka nadmierne przejmowanie się spowiedzią oraz samotność, w jakiej Kościół pogrąża zbyt wrazliwych i łatwowiernych ludzi.
D
DPMS
12 lipca 2014, 01:23
Bzdury opowiadasz. Ja nie mówiłem, że trzeba jakieś socjotechnik stosować. Napisałem tylko, że ludzie żyją w wielkich, wielkoulturowych społecznościach, gdzie z natury rzeczy trudno jest utrzymać wiarę. Twój KK może to wszystko o czym piszesz robić, może ewangelizować i co? I nic? Traci wiernych. I będzie tracił nadal, charyzmaty nic tu nie pomogą dopóki ludzie będą się edkukować, będa mieć dodtęp do innych kultur i będą żyć w wielkich, heterogenicznych kulturowo wspólnotach. Musisz przywróciś style życia ludzi sprzed 200 - 300 lub więcej lat, żeby masowo wrócili do KK. Przestań bajdużyć. Przejżyj na oczy. Zrozum jakie jest prawdziwa zagrożenie.
D
DPMS
12 lipca 2014, 01:28
Dyrdymały? Ale ja wam katolom daję radę co zrobić, żeby Wasze szeregi były liczniejsze, jak kiedyś. Musicie przyhamować procesy cywilizacyjne, a nawet ja cofnąć. Uświadocie to sobie. A już zupełnie nie rozumiem co ma do tego uwaga o bieganiu do kościoła. Może Ty tam biegasz jak usłużny piesek ale nie ja. W każdym razie nawet gdynym "biegał" to czy to podważa moją diagnozę? Tracicie wiernych przez cywilizacyjny postęp i takie są fakty.
D
DPMS
12 lipca 2014, 01:31
dzięki. Pozdrawiam
12 lipca 2014, 07:33
I dalej dyrdymały i frazesy piszesz.  Jaki to niby postep cywilizacyjny odciąga ludzi od Kościoła?
12 lipca 2014, 07:59
DPMS - jak wytlumaczysz więc wzrastającą cały czas fascynacje tej wielkolturowej społeczności np religiami wschodu, albo parareligiami jak joga. Cała ta wielokulturowa wyedukowana cywilzacja poszukującą wielu odpowiedzi u wrózek, w tarocie, magii etc. Problemem jest ucieczka od stawiania sobie wymagań, ucieczka od religii "trudnych i wymagajacych" do usług parareligijnych. Wyedukowany człowiek boi się trudności, boi się wymagań, boi sie zaangażować. 
D
DPMS
11 sierpnia 2014, 06:13
Jakie? Masz problemy z czytaniem? Wymieniłem powyżej. Dostęp do pwszechnej edukacji, informcji, urbanizacja, swobodne migracje ludności, rozwój innych niż KK ośrodków kultury itp. Dotarło?
D
DPMS
11 sierpnia 2014, 06:20
Sam sobie właśnie odpowiedziałeś; tytuł artykułu brzmi - co zrobić żeby Polacy zaangażowali się religijnie - wrócili do KK. Zaczęli na powrót masowo praktykować. Tak? Co robia Polacy i nie tylko, także Europejczycy w zamian? Odchodzą od zinstytucjonalizowengo KK, od regularnych praktyk we wspólnocie religijnej, na rzecz innych, lżejszych, mniej zobowiązujących i mniej wymagających wzorców duchowości. Dzięki edukacji, informacji interesują się innymi wyznaniami np. buudyzm, praktykuja wybiórczo, zmieniają wiarę, mieszają rózne elemnety z różnych religii, budują sobie duchowość na swoją miarę. Rozmywają tradycyjną katolicką wiarę.
11 sierpnia 2014, 09:05
"Odchodzą od zinstytucjonalizowengo KK, od regularnych praktyk we wspólnocie religijnej, na rzecz innych, lżejszych, mniej zobowiązujących i mniej wymagających wzorców duchowości. Dzięki edukacji, informacji interesują się innymi wyznaniami np. buudyzm, praktykuja wybiórczo, zmieniają wiarę, mieszają rózne elemnety z różnych religii, budują sobie duchowość na swoją miarę. " Dobieranie sobie pasujacych elementów duchowosci, w tym wiara we wróżki, biopola, energoterapię czy układ kart nie wynika z edukacj i dostępu do informacji.  Raczej ze współczesnych zabobonów, a takze lenistwa intelektualnego. Do tego dochodzi zwykłe tchórzostwo wobec pytań podstawowych, stąd np. ukrywanie i zaczorywanie śmierci i kult zdrowia wszelakiego. Współczesny "intelktualista" odchodzacy od katolicyzmu jest bardziej zabobonny, niż kiedykolwiek wczesniej.
Z
zasmucona
11 lipca 2014, 01:31
Tak czytam sobie to wszystko i tak myślę, że jest to wszystko dość smutne co zostało napisane, choć jak widzę niektórzy się przy tym nieźle bawili. Te negatywne podejście do kościoła w Polsce to pewnie po części też wina mediów itp. Prawda niektórzy duchowni nie są bez winy ale są to niechlubne wyjątki.  A my wszyscy świeccy przecież należymy do kościoła i powinniśmy zacząć od siebie naprawę całego świata. Mówię to patrząc na siebie samą. Któż z nas jest lepszy? Fakt kapłani są najbliżej źródła i od nich się najwięcej wymaga i pewnie tak ma być i tak będzie. Jednak każdy z nas jest częścią kościoła zostanie rozliczony z tego co mu ofiarowano, ze swoich talentów. Może zatem warto zacząć się bardziej angażować w życie kościoła. Chcieć to dla Boga na Jego chwałę. Nawet gdy na początku będzie jakiś dystans czy chlód ze strony duchownych.
M
mgloit
11 lipca 2014, 09:33
Śmieszy  mnie to, że wina jest mediow. Kosciol ma najwieksza sile, tyle ambon ktore wciaz mowia o rzeczach zbytecznych a nie o Bogu. Moim zdaniemPo 1. wina lezy po stronie ksiązy, biskupow oni przestali nauczac o Bogu, bo albo zanikla u nich modlitwa i o Bogu nie powiedza wiecej jak 3 zdania. Nieraz w kazaniu slowo Bog, jezus  nie pada ani razu. (wezmy np kazania biskupa Ryczana) 2. Uwierzyli kaplani w pieniadz, nie masz pieniedzy nie odprawie mszy sw, jak uzbierasz to przyjdz, czy tez oplata za sakramenty, za swiadectwo chrztu, ze w tej parafii zostalem ochrzony tez trzeba zaplacic 3. Jesli widzimy jak traktowani sa duchowni przez polskie prawo, ze wszsytko moga czyli jezdzic po pijanemu, brac sie za dzieci i nic z tego powodu im nie jest, wrecz przeciwnie dobrze sie powodzi. Wezmiemy za chwile list biskupow na miesiac sierpien, bedize tam mowa o tym, ze alkohol jest sprzedawany wszedzie, ze duzo punktow w ktorych mozna go dostac, że iles tam procent polakow pije, ale nie ma nic na temat ze ten problem dotyka nie tylko wiernych ale i kaplanow w rowny sposob
M
Marcin
11 lipca 2014, 01:28
Do przyczyn dodam jeszcze jedną - osobiście byłem wyrzucony z roczną córeczką z mszy św przez proboszcza, bo .. roczne dziecko przeszkadzało innym, proboszcz - wyszedł z konfesjonału [btw. przerywając sakrament sprawowany podczas Eucharystii..] i kazał mi wyjść z kościoła bo dziecko tupie chodząc po schodach. A ile razy "wierni" chrześcijanie wyrzucali mnie z synami bo im przeszkadzali na mszy nawet nie wspomnę.  Wniosek: KOŚCIÓŁ NIE JEST MIEJSCEM DLA RODZICÓW Z DZIEĆMI, potem dopiero jak dzieci będą już duże i umiały się zachować to mogą tu przychodzić  , tylko że potem już im się nie chce... warto aby księża i lamentujący chrześcijanie puknęli się w czoło i pomyśleli o tym ..
Z
Zasmucona
11 lipca 2014, 01:48
Przykre te Twoje doświadczenia. Ja też mam małe dzieci, chodzą z nami często do kościoła jednak my mamy szczęście bo nigdy nas i naszych bliskich znajomych taka sytuacja nie spotkała. Jest raczej odwrotnie niż piszesz. DobranocDobranoc
11 lipca 2014, 06:36
Proboszcz zrobił bardzo słusznie. Przyprowadzanie rocznych dzieci do kościoła jest zdecydowanei kiepskim pomysłem. Ale oczywiscie obecnei jest moda na "mi sie nalezy". A myslenie o innych, ktorym faktycznei tupiące dziecko przeszkadza nie obowiązuje.
F
fuc.!
11 lipca 2014, 08:39
Wniosek: KOŚCIÓŁ NIE JEST MIEJSCEM DLA RODZICÓW Z DZIEĆMI, Jest miejscem dla tych rodzicow z dziećmi, którzy potrafią  kontrolować zachowanie swoch dzieci. To dotyczy wszystkich innych miejsc publicznych. Z teatru też zapewne by was wyproszono.
H
hot
11 lipca 2014, 08:54
Twoje pretensje są nieuzasadnione.  Wiadomo, jak zachowują się dzieci i należy wziąć pod uwagę innych, którzy przyszli się pomodlić, a tu dziecko  biega, płacze, czy krzyczy. Czy poszedłbyś z takim dzieckiem np. do teatru? czy nawet do kina? Tam też by cię wyprosili i podejrzewam, żę nie przyszłoby ci do głowy wnosić pretensji do nikogo.
BK
Bartosz Klimek
11 lipca 2014, 09:12
Masz dzieci? Jeśli tak i potrafisz kontrolować ich zachowanie w kościele, to gratuluję. Jeśli nie, to taka wypowiedź jest nie na miejscu. Niestety, do pewnego wieku części dzieci nie sposób kontrolować, chyba że dziecko jest wyjątkowo apatyczne lub wycofane. Żywemu, wesołemu dziecku po prostu w kościele się zwyczajnie nudzi. Oczywiście są pewne granice, po przekroczeniu których trzeba po prostu z dzieckiem wyjść, ale nie oczekujmy od takich małych dzieci spokojnego siedzenia przez godzinę.
M
Marcin
11 lipca 2014, 09:18
ok ok  wszyscy macie rację "przychodzenie z dzieckiem rocznym - to kiepski pomysł" "jest miejscem tylko dla tych co potrafią kontrolować swoje dzieci" ok jasne - tupiące dziecko przeszkadza i słusznie że proboszcz wyrzucił nas z mszy - żeby ci lepsi katolicy mogli się nabożnie modlić zagdzam się ale nie dziwicie się się potem że jest coraz mniej ludzi chodzi do kościoła
11 lipca 2014, 09:25
Jaki jest cel, aby małe dziecko nudziło sie w kościele. Nauczenie go, iz Msza św. jest nudna? A moze nauczenie o dmałego, iz to jemu się nalezy wszystko, jest pępkiem świata i inni muszą sie do żachowań dziecka dostosować?
11 lipca 2014, 09:27
Marcienie -jest chyba jednak odwrotnie. Dziecko, które od małego doświadcza nudy w kościele o wiele trudnie jest zafascynować Liturgią. 
F
fuc.!
11 lipca 2014, 09:55
Mam dwóch niewycofanych i nieapatycznych chłopaków. Ale nigdy nie było z nimi problemów w kościele. Od małego byli uczeni, ze kościól to miejsce, gdzie ludzie się modlą do Boga i nie wolno im przeszkadzać. Kilka razy przy pierwszych niewłaściwych zachowaniach było NATYCHMIASTOWE wyjście z kościoła i ostra reprymenda. A po wyjściu z Mszy Św. ZAWSZE nagroda za grzeczne zachowanie.
J
japo
11 lipca 2014, 10:18
Nie pomyślałeś o tym, że do kościoła na Mszę św. przyszli ludzie , aby w skupieniu modlić się, a Twoje dziecko zakłucało atmosferę skupienia i modlitwy? Kościół to jednak nie plac zabaw, gdzie dziecko ma mieć swobodę(też ograniczoną).
C
Czytelnik
11 lipca 2014, 10:32
Marcinie, to smutne. Ale proponuję ci eksperyment. Jak się zachowasz, gdy na uroczystości rodzinnej, podczas podniosłej Twojej mowy jakieś dziecko zaczyna się drzeć w niebogłosy. Co robisz? Nic, przemawiasz dalej, jakby nigdy nic....? A to przecież proponujesz księdzu, który (być może dość niefortunnie) zwraca uwagę, że w krzyczącym, biegającym dziecku ma konkurenta. I to on (ksiądz) jest w tej sytuacji bezbronny!!! Mnie nie przeszkadzają w kościele dzieci. Rażą mnie natomiast dość nadęci rodzice, którzy uważają, że ich dziecko to Bóg: wszędzie może robić, co tylko mu się podoba (bo to dziecko przecież!). Jest przecież wielu rodziców, którzy z takim dzieckiem, gdy akurat jest rykliwe, wyjdą na chwilę, i z uroczystości rodzinnej, i z kościoła, by za moment tam z nim wrócić. Można? Można, i to bez napinki, szukania winnych i oskarżania o brak wrażliwości.
MH
Magda H.
11 lipca 2014, 11:39
Kościól to nie teatr. Niedzielna Msza to nie tylko obcowanie z kościołem, czyli (zwykle) ładnym budynkiem, w którym panuje specyfificzna atmosfera, gdzie sobie chodzą księża, ludzie chodzą na paluszkach i palą się cicho świeczki. Msza to też obcowanie z Kościołem, czyli wspólnotą wiernych, którzy z definicji są różni. Może się trafić smarczący student, staruszek, który niedosłyszy, babcia pachnąca na kilometr perfumami, bezdomny (pachnący też na kilometr), matka z głośnym dzieckiem. I wszyscy mają prawo tam być. W kościele do którego chodzę ksiądz zachęca (przerywając na chwilę kazanie), żeby dzieci przyprowadzić bliżej ołtarza, żeby się razem pobawiły. Owszem, czasem mnie te dzieciaki rozpraszają i nie zrozumiem części kazania. Jak to będzie ważny fragment, to się księdza po mszy dopytam, przy kawie. Jeśli komuś bardzo przeszkadzają dzieci, to moze pójść na Mszę o jakeijś 'niepopularnej' porze - o 8 rano, albo 20. Albo pójść do parafii, gdzie są sami staruszkowie (zdarzają się takie). Poza  tym uważam, że bardziej po chrześcijańsku byłoby zaproponować matce głośnego dziecka, że się go na chwile przypilnuje, żeby mogła pełniej uczestniczyć we Mszy (no ale teraz takie czasy, że sama bym obcemu, nawet w kościele, dziecka pod opiekę nie oddała)
F
fuc.!
11 lipca 2014, 11:54
W kościele do którego chodzę ksiądz zachęca (przerywając na chwilę kazanie), żeby dzieci przyprowadzić bliżej ołtarza, żeby się razem pobawiły. Ksiądz powinien uczyć dzieci, że od zabawy jest plac zabaw, a w Kościele maja siedzieć grzecznie i nie przeszkadzać innym. Nawet bardzo małe dzieci rozumieją co to znaczy. Ale jeśli są zachęcane do zabawy, to trudno od nich oczekiwać innych zachowań.
K
klara
11 lipca 2014, 14:43
> Niedzielna Msza to nie tylko obcowanie z kościołem, czyli (zwykle) ładnym budynkiem (...) Msza to też obcowanie z Kościołem, czyli wspólnotą wiernych, Jakoś ci się w tym wszystkim zagubiło obcownie z Bogiem. >bardziej po chrześcijańsku byłoby zaproponować matce głośnego dziecka, że się go na chwile przypilnuje, żeby mogła pełniej uczestniczyć we Mszy Serio uważasz, że matka będzie sobie pełniej uczestniczyłe we Mszy św. przy wtórze wrzasków swojego  " głośnego dziecka"  pod opieką sąsiadki? Jesteś matką?
11 lipca 2014, 15:03
Nie rozumiem jednego, dlaczego nei można zostawić dziecka w domu, pod opieką kogoś z rodziny. Dlaczego rodzice nie moga chodzić na Msze św. osobno - jedno rano, drugie w południe, czy wieczorem. Rozumiem, iż wartości rodzinne sa ważne, ale czy wazniejsze od udziału w pełni we Mszy sw.  Bo nikt mi nei powie, iż można skupić sie na trawjacej koło godziny modlitwie i jednoczesnie pilnować zachowania małego dziecka. No chyba, ze chodzi wyłacznie o spełnienie obowiązku....
ZN
zasmucona nieco mniej dsiś MM
11 lipca 2014, 15:41
Niestety nie każdy ma takie szczęście, że ma  z kim swoje dzieci zostawić. A skupienie na Mszy Świętej zależy od nas samych, naszej relacji z Bogiem.  Mnie moje czy inne dzieci w ogóle nie przeszkadzają, cieszę się że są w kościele. Przecież Jezus chciał aby dzieci przyprowadzać do Niego. A chodzenie na Eucharystię osobno nie jest dobre dla rodziny.
K
klara
11 lipca 2014, 16:23
 Mnie moje czy inne dzieci w ogóle nie przeszkadzają, cieszę się że są w kościele. Przecież Jezus chciał aby dzieci przyprowadzać do Niego. Nikomu nie przeszkadzają "dzieci w kościele", tylko ich niewłaściwe zachowanie przy braku jakiejkolwiek reakcji ze strony rodziców. Jezus chciał, żeby dzieci przyprowadzać do Niego, ale czy w Wieczerniku podczas Ostatniej Wieczerzy rozrabiały dzieci?
M
MM
11 lipca 2014, 16:31
A tu racja, zachowanie dzieci w kościele zależy w dużym stopniu od ich rodziców i od tego jak często tam są. Oczywiście nie mówię tu o niemowlakach, które mają swoje prawa :)
11 lipca 2014, 17:17
Być może kobiety tak mają, ale osobiście nie wyobrażam sobie bycia skupionym na modlitwie i adoracji jednocześnie zajmując się, pilnując żywego dwu, trzylatka. Również nie wyobrażam sobie skupienia na modlitwie, gdy obok dziecko kopie ławkę, lub pod nią sie przeciska, biega z wrzaskiem po kościele uciekając przed rodzicami. I o ile płaczący noworodek, wyprowadzony z kościoła nie powinien denerwować, to ten sam płaczący noworodek podczas Podniesienia (bo rodzice się akurat modlą) wyjątkowo przeszkadza. Niestety wielu rodziców małych dzieci nie rozumie już pojęcia kultury osobistej i uważa, iz inni muszą zrozumieć. Bo im się należy. Postawa „mnie i mojemu dziecku się należy” zresztą później ma konsekwencje w szkole (zachowania ala ADHD) czy w kościele, gdzie pannice z gimnazjum nie potrafią milczeć dłużej niż trwającą wieczność chwilkę.
11 lipca 2014, 17:17
Nie jak często są, tylko czy rozumieją czym jest sacrum i prościej, czym jest kultura osobista.
F
fuc.!
11 lipca 2014, 17:20
A nie byłoby całej afery gdybyś sam zabronił dziecku tupać. Czy u ciebie podczas rodzinnych przyjęć dzieci też mogą terroryzowac dorosłych, "bo się nudzą"? A co będzie jak w szkole lekcje okażą się zbyt nudne? Też sobie potupią dla rozrywki?
M
MM
11 lipca 2014, 17:34
Tak jak wspomniałeś ważne jest aby rodzice mówili swoim dzieciom od początku  gdzie są i do Kogo przyszły. To prawda zachowanie dzieci w kościele zależy w dużym stopniu od ich rodziców. Ja z tym problemu nie miałam w związku z tym moje dzieci nie przeszkadzały mi na Eucharystii czy Adoracji, nawet gdy miały rod czy dwa lata, teraz są kilka lat starsze. Przyjaźnie się z rodzinami wielodzietnymi, które często są ze swoimi dziećmi w kościele i też tego problemu nie widzę. A jak czasem jakieś dziecko płacze czy biega to warto sobie przypomnieć, że też byliśmy dziećmi i nie zawsze zachowywaliśmy się dobrze w kościele. Ale jednak rodzice do tego kościoła nas przyprowadzali.
A
Andie
11 lipca 2014, 00:08
Odpowiedz jest prosta. Polska odnalazla wolnosc, jest coraz bogatszym krajem, poziom zycia sie podwyzsza- majac pokarm dla ciala, ludzie zapominaja o pokarmie dla duszy. Tak jest w kazdym bogatym kraju. Im bardziej Polska bedzie dorownala panstwom zachodnim, tym bardziej stanie sie niewierzaca i zapomni o Bogu. Pieniadz oslepia ludzi, zaslania im te najwazniejsze wartosci... "Nie mozna sluzyc Bogu i mamonie". Dodam na koncu: najbardziej wierzace i praktykujace panstwa: Afryka i Ameryka Poludniowa Najbardziej usmiechnietych i zyzliwych ludzi, choc biednych, spotyka sie takze w Afryce i Ameryce Poludniowej. Warto nad tym pomyslec
R
RM
11 lipca 2014, 00:47
Nie macie najmniejszego pojęcia o codzienności i problemach Polaków, których postrzegacie przez pryzmat waszego dostatku i wygodnego życia.
O
open
10 lipca 2014, 22:27
głosić CHRYSTUSA, to wszystko co mozna zrobić. Począwszy od księżowskich kazań po pracę w kancelarii. Mówić o BOGU i o prowdzic do  Niego, pokazywać Jego miłosierdzie.
-
-
10 lipca 2014, 22:50
Samo mówienie o Bogu nie wystarczy. Trzeba jeszcze dążyć do świętości. Nie można mnożyć słów, nie popierając ich własnym życiem i przykładem. Taka nonszalancja działa demoralizująco i może tylko rodzić zwątpienie. 
D
DPMS
11 lipca 2014, 01:54
To nic nie da - głosić Chrystusa, bo inni głoszą co innego i mowa o Chrystusie zawsze przegra z innymi wzorcami kultury. Receptę napisałem powyżej, co musicie zrobić.
Paweł Tatrocki
10 lipca 2014, 21:58
Pytanie dlaczego ja będę chodził do Kościoła. Otóż będę chodził nawet codziennie ze względu na łaski wlane wiary, nadziei i miłości jakie są wlewane przez Ducha Świętego po każdorazowym przyjęciu Eucharystii. Będę przychodził ze swoimi prośbami. Za jakiś czas będzie można zobaczyć co takie życie razem z Bogiem i współpraca z Nim daje. Nie jest prawdą, że na mszę przychodzi się wyłącznie z czystej bezinteresownej miłości. To też jest powód, żeby Boga uwielbić i podziękować, ale oprócz tego Bóg chce mnie konkretnie obdarować. I ze swymi prośbami będę przychodził codziennie na Euchrystię. Zobaczymy jak teoria i praktyka się do siebie mają.
KJ
Kościół jest dla mnie ważny
10 lipca 2014, 21:01
Ciekawe jest to, że na stronie religijnej jest tylu "niewierzących" lub "niechodzących do kościoła". Gratuluję zainteresowania. Każdy jest wolny, jeśli jest wolny to i odpowiedzialny za swoje życie i decyzje. Kiedyś przed Bogiem za nie odpowie, niezależnie od tego czy jest osobą wierzącą czy nie. To prawda w Kościele są sprawy i problemy, które mnie martwia, które mogą bulwersować, ale to nie znaczy, ze Boga w Nim nie ma. Problem w tym, że nie zdajemy sobie sprawy z tego, że wszyscy jesteśmy grzesznikami. Więcej życzliwości i pokory.
ŻI
życzliwie i pokornie
10 lipca 2014, 22:40
Poczujcie się wreszcie odpowiedzialni za tych niewierzących i niechodzących do Kościoła. Oni na swój sposób szukają Boga ale wasze grzechy przesłoniły im Jego obraz.
TS
tak się zastanawiam
11 lipca 2014, 08:49
Może w tym skupianiu się na grzechu innych nie zuważyłeś, jak grzech pychy przysłonił Tobie właściwy obraz postrzegania rzeczywistości?  Nie ma to jak usprawiedliwianie siebie. Belkę w oku brata widzisz, a drżazgi w swoim nie widzisz? Bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że ktoś na siłę kogoś zaciągnie do Kościoła. I choćby niewierzący dookoła miał same najświętsze osoby to i tak niewiele może to pomóc, a przynajmniej nie musi. I taki znajdzie również usprawiedliwienie dla siebie, bo ciągle coś mu nie będzie pasować. 
R
RM
10 lipca 2014, 20:08
Na pytanie: "co zrobić, żeby Polacy chodzili do kościoła?", najlepsza odpowiedź jest: płacić. Chociaż z 20 zł. Natomiast ja myślę, że ważniejsze jest pytanie: "co zrobić, żeby ludzie szukali Boga?". Ale chyba niewielu to interesuje...
MK
Mająca kłopot z npr i hormonam
10 lipca 2014, 20:18
Dokładnie o tym pomyslałam.............może też nie należy tak walczytć z prezerwatywami w małżeństwach wielodzietnych.....
ZP
z pierwszej lawki
10 lipca 2014, 20:34
Mylisz sie RM,mnostwo ludzi jest zainteresowane poszukiwaniem Boga, rozwijaniem swojej duchowosci. Tylko nie poprzez sluchanie bajek, ktore ktos napisal tysiace lat temu, w ktorych osadzil wszystko i wszystkich ( czesto po chamsku, jak Jahwe) i dal wskazowki jak zyc do konca swiata. Tylko nijak sie to ma do naszej rzeczywistosci. A my, mlodzi, nie przepadamy za zapachem naftaliny.
.
.
10 lipca 2014, 21:27
Za czasów komunizmu w Polsce nikt ludziom nie płacił za chodzenie na mszę a Kościół przeżywał ogromny rozkwit. Może warto byłoby sobie przypomnieć, jak głęboko wierzący byli księża w owych czasach, wielcy święci tamtego okresu, Jan Paweł II, kardynał Wyszyński i wielu innych. Nawrócić się, starać się do nich upodobnić, świecić przykładem  a nie przypisywać ludziom swoje własne niskie pobudki.  
J
Jo
10 lipca 2014, 21:38
Chodzi o duchowość, którą ktoś napisał trzy lata temu, osadził w niej tylko mieszkańców Azji Mniejszej i dał wskazówki, jak żyć do jutra? Mogę napisać taką duchowość, będzie pachniała topową perfumą i będzie adresowana do nastolatków, którzy nie wznoszą się na wyższe poziomy abstrakcji. Skoro jest popyt, to kwestia ceny.
ZS
z siódmej ławki
10 lipca 2014, 23:51
Jeżeli myślisz, że Biblia to bajki, to chyba nigdy nie czytałeś jej naprawdę. Jestem jak ty młodą osobą, trochę starszą, bo studentką i Pismo Święte jest moim sposobem na życie. Ale zupełnie w inny sposób, niż pewnie Ty to sobie wyobrażasz. Czytam codziennie Słowo Boże i medytuję je przez cały dzień. Dowiaduję się niemal codziennie rzeczy niesamowitych, które mnie zachwycają, budzą mój podziw i wielki szacunek dla wielkiej mądrości, która się tam mieści, i pozwalają mi doświadczyć obecności Boga, który bezgranicznie mnie kocha, który jest ze mną w mojej rzeczywistości, widzę, jak działa, widzę, jak mnie przemienia i rozwija. To wszystko jest piękne i niesamowite, i tak bardzo prawdziwe i żywe, że nie ma nic wspólnego z naftaliną. Ale to było i właściwie często ciągle jest bardzo trudne odkryć (odkrywać) to, o co naprawdę chodzi, a nie o "bajki" czy "wskazówki jak żyć do końca świata".
ZP
z pierwszej lawki
11 lipca 2014, 03:32
Poczytaj co Adi napisal pod spodem a "skosztujesz jak dobry jest Pan" ;)
GN
grzegorz nG
10 lipca 2014, 20:05
Chyba mam receptę! Wystarczy nie dopuszczać przebierańców na urzędy proboszczowskie. Nie będą  bruździć  -  nie odstraszą ludzi!
1
1486
10 lipca 2014, 19:56
To bardzi proste. Nalezy przedstawiać Boga jako tego, który chce pomagać człowiekowi a nie tylko zadawać mu cierpienie. Do tego własnym atyświadecywem dajecie ludziom powód do odejścia. Kopiecie dołki pod samymi sobą, moi drodzy. Chodzi nie tylko o różne grzechy nieczyste, ale także o Waszą sytuację materialną, która jest znacznie lepsza niż zwykłego Polaka. Nie da się wyłącznie straszyć Bogiem, samemu nie szukając świętości we wszelkich aspektach zycia, bo ludzie w końcu przestaną się bać i przestaną wierzyć. To nie ludzie są źli. Przyznajcie przed samymi sobą, jak wiele zależy od Was.
obserwator życia
10 lipca 2014, 19:52
spadek ilości ludzi w kościołach będzie postępował coraz gwałtowniej. Winę za to ponoszą księża(oczywiście nie wszyscy), którzy swoim zachowaniem i niewłaściwą postawą zniechęcają ludzi do kościoła. To nie znaczy, że ci ludzie nie wierzą w Boga, oni wierzą tylko nie wierzą, że jest w kościele.
L
Lucjusz
10 lipca 2014, 19:36
Tzw chodzenie do koscioła to strata czasu. Co niedziele niemal to samo. Nuda niesamowita. To jest dobre dla starszakow, wychowanych na dreptaniu do koscioła. Oni nic innego nie potrafią. Ale młode pokolenie odkrywa, ze takie grupowe bezsensowne spotkania w celu oddania hołdu niewidzialnemu bostwu to piramidalna strata czasu.
DB
Drzewo Bodhi
10 lipca 2014, 19:18
Skoro Kościół głosi treści na poziomie rozwoju umysłowego w średniowieczu, to nic dziwnego, że tylko stare babcie jeszcze chca tego słuchać. Ja zainteresowałam się buddyzmem i to jedyna religia, która nie wciska czary-mary.
J
Joanna
10 lipca 2014, 18:50
Gwałtowny spadek liczby wiernych zaczął się od momentu kiedy społeczeństwo stało się bardziej otwarte, żądne "wolności" i nie wiem czego tam jeszcze... I spadek nie nastąpił ot tak, sobie, ale nastąpił, ponieważ nauka religii w Polsce zarówno w szkołach i rodzinach, to nie było przekazywanie sposobu na życie, miłości Boga i bliźniego, ale wbijanie do głów dzieci i młodzieży regułek, cytatów, nieumiejętność dyskusji, brak przykładu. Religia i wiara nie jest więc potrzebą wewnętrzną obecnych 20, 30 i 40 latków, ale OBOWIĄZKIEM. A jak się chce tej właśnie "wolności" to przecież obowiązków się pozbywamy, czyż nie? Czy nikt tego nie dostrzega, że nasza narodowa religijność w dużej mierze jest płytka, powierzchowna, wyliczana 0-1 do tego często z błędami? Dla jasności - chodzę do kościoła, modlę się, ale potrzebowałam duuużo czasu, żeby nauczyć się żyć wiarą, a nie tylko "być katolikiem".
A
Ada
10 lipca 2014, 18:42
Może byłoby dobrze, aby księża organizowali spotkania z wiernymi w jakiejś salce parafialnej, aby można było wejść w normalny dialog z księdzem i zadać mu pytania dotyczące naszej wiary. Jeśli się ktoś krępuje, pytania można by było wcześniej przedstawić w sposób anonimowy. Księża mają za mały bezpośredni kontakt z wiernymi, znamy księży najczęściej tylko z widzenia podczas Mszy, tak naprawdę  niewiele możemy powiedzieć na temat duchownych i dlatego część społeczeństwa kieruje się stereotypami.
ZP
z pierwszej lawki
10 lipca 2014, 18:34
Mam 17 lat, bylem katolikiem, odkrylem buddyzm, czuje sie lepiej. Polecam.
M
MM
10 lipca 2014, 18:39
A jak to odkryłeś? 
ZP
z pierwszej lawki
10 lipca 2014, 18:43
Siedzac w pierwszej lawce w kosciele, kazdej niedzieli.
M
MM
10 lipca 2014, 18:49
To w koiciele o buddyzmie mówili :)
ZP
z pierwszej lawki
10 lipca 2014, 20:43
Nie, ksiadz byl gruby jak Budda.
Ś
świecki
10 lipca 2014, 18:28
"...Istotne jest bardziej aktywne włączanie świeckich do posługi liturgicznej oraz m.in. oprawy muzycznej i towarzyszących temu różnych form wolontariatu...." Tylko nie to, niech świeccy stoją po drugiej stronie ołtarza, i nie zastępują kapłana. Czytania lub śpiew w wykonaniu świeckich psują atmosferę skupienia. Świeccy albo czytają niewyraźnie, albo fałszują przy śpiewaniu, albo ktoś tak się rwie do mikrofonu, że wychodzi kakofonia. Właśnie Msza święta powinna być "teatrem jednego aktora". Pole do popisu dla świeckich może być podczas innych nabożeństw, np. rózańca.
Z
zniesmaczona
10 lipca 2014, 19:00
Dokładnie. Narzeka się na desakralizację niedzieli, a to jest właśnie skutkiem desakralizacji Mszy Św.  Trudno o poczucie sacrum, kiedy przy ołtarzu krząta się sąsiadka i jej szwagier. Kiedy kapłan jest odwrócony plecami do Pana Domu obecnego w tabernakulum. Albo Pan Domu w ogóle jest usunięty w kąt. Kiedy dostojny sakralny język (łacina) jest zastąpiony językiem używanym na codzień. Kiedy Komunia św. jest na stojąco, do ręki, z jednorazowego plastikowego kubka, którego nie wypada uzyć nawet do podania gosciom herbaty. Patrz fotki:[url]http://breviarium.blogspot.com/2014/05/dlaczego-nie-potrzebujemy.html[/url]
K
kate
10 lipca 2014, 17:54
W Kościele brakuje głodu Boga. Jest za to supermarket ofert quasireligijnych, jak Jezus na stadionie czy Jezus na lodowisku. Moja rada: przestać w Polsce budować kościoły tak na 10 lat. Zamilknąć politycznie i społecznie tak na 5 lat. Po tym w Polsce nawet najzajadlejsi dziennikarze "GW" będą błagać na kolanach na Jasnej Górze Matkę Boską, żeby Kościół przemówił. Największym wrogiem współczesnego świata jest cisza Boga.
Q
q
10 lipca 2014, 19:10
Wielu "ateistów", wierzących tylko w religię i tradycję, odnajduje swoją duchowość w zabobonach, kartach wróżących i innych namiastkach. Ludzie nie mogą żyć spokojnie bez karmienia ducha.  Wiara powinna być żywa. dotykanie Boga powinno być chęcią i potrzebą. Jak można być kucharzem, czy gościem restauracji bez skosztowania potrawy a tylko oglądaniem pieknych talerzy i sztućców?
K
kate
10 lipca 2014, 22:19
Problemem są te "wysuszone kości", które nie mają potrzeb dotykania Boga w kościele. One są głodne i masz rację szukają tego poza Kościołem. Co zrobić, żeby szukały tego w Kościele? Moim zdaniem nic nie trzeba robić, bo im wiecej ruchów wykonujemy tym gorzej: to jak z ruchomymi piaskami = albo nas ktoś z zewnątrz wyciagnie (tutaj chodzi o Boga), albo szybciej lub wolniej i tak pogrążymy się w duchowej śmierci. Pisząc o Polsce mam na myśli charakter "ruchomych piasków" duchowości: bycie w Polsce ateistą jest z gruntu niemożliwe, w każdym razie bardzo utrudnione, ze względu na charakter kultury narodowej. Dobrze byłoby tego nie zaprzepaścić. W zwiazku z tym zarówno wierzącym, jak i wątpiącym zalecam modlitwę: nic nie kosztuje, a zawsze daje nadzieję.
C
Czytelnik
10 lipca 2014, 17:38
Jako uczestnik coniedzielnej Eucharystii życzyłbym sobie, by księża: - przeczytali sobie przed liturgią teksty liturgii, by je interpretowali, a nie ćwiczyli lub z nimi walczyli (zapewnianie, że ja to już znam na pamięć, jest złudne) - poprosili organistę, by dostosował pieśni do liturgii (jakieś nawiązanie do tektów) - przygotowali sobie homilię, a przed jej wygłoszeniem spróbowali ją sobie streścić (w i z pamięci) w jakiś 5-6 punktach - zastanowili się, czy homilia nie jest za długa, by potem nie szaleć jak Kubica z częściami Mszy występującumi po homilii - uświadomili sobie, że na Mszę przychodzą też ludzie, którzy są wrażliwi na tekst, śpiew, naturalną modlitwę celebransa - nie robili z ogłoszeń parafialnych paralellenej imprezy (tu można czasem oszaleć słuchając, jakie pierdoły ksiądz w czasie liturgii klepie). Tu mamy jednak do czynienia z czynnościami świętymi! A jeśli są bardzo wrażliwi i obwiniają tylko siebie za spadek uczestników niedzielnych Eucharystii, to niech pomyślą, żę wtedy, gdy chodzili prawie wszyscy, było to sztuczne i naciągane (innymi słowy, wielu uczestniczyło z innych względów, niż miłość do Pana Boga). A stąd róbmy tak, byśmu wzajemnie liturgią się cieszyli i umacniali. Serdecznie księży pozdrawiam i za trud dziękuję, cz.
C
cudonek
10 lipca 2014, 17:29
Glowny problem to - moim zdaniem - nieciekawe, niezwiazane z czytaniami kazania. Mieszkalam w roznych panstwach i na poczatku zawsze szukalam polskiego kosciola. Szybko jednak z niego rezygnowalam na rzecz mszy prowadzonych przez lokalnych ksiezy. Polacy za granica z usmiechem przyznaja, ze istnieje cos takiego jak "polska szkola kaznodziejska". Ogolniki, luzne dygresje, zmyslone historie: "kiedys przyszedl do mnie parafianin", politykowanie, pouczanie. Ludzie przychodza po komentarz do Ewangelii, do czytan, po wskazowki, jak ubogacac swoje zycie duchowe. To, co jest oferowane w wiekszosci polskich kosciolow, niestety do tego nie przystaje.
M
MM
10 lipca 2014, 17:52
Ja mieszkam w Polsce i chodzę kilka razy w tygodniu do różnych kościołów, bo akurat w miejscowości w której mieszkam nie ma kościoła. Jednak jakoś nie mogę sobie przypomnieć aby jakiś ksiądz mówił coś na kazaniu o polityce itp. rzeczach.  Raczej zwykle odnoszą się do Ewangelii i czytań. Za granicami Polski też często bywam. Też jakoś nie zważyłam różnic. Do polskiego kościoła na Ealingu to przyjemnie czasem pójść, szczególnie w większe uroczystości bo są na Mszy polscy żołnierze wałczący o wolność Anglii w czasie II wojny. A wiele ich nie zostało.  Choć przyznam, że Eucharystia z ludźmi pochodzenia afrykańskiego jest bardziej radosna, więcej jest śpiewów itp. Ale to też jest  różnica temperamentów, kultury itp.  A do kościoła chodzę się pomodlić, tak do Pana Jezusa, nieważne kto tam Msze odprawia i ile jest ludzi, nawet lepiej się czuję jak ludzi jest mniej.
L
Lajkonik
10 lipca 2014, 21:10
To prawda. Misje katolickie w europie zachodniej zatrzymały się tak delikatnie pisząc ot ze 20 lat wstecz. Brednie zasłyszane z ambon np. w Wiedniu przyprawiają mnie o mdłości. A cała lirurgia jest "odbębniana". Pieśni do liturgi stale i wciąż te same od lat. Itp,itd. Działają kawiarenki ( ciacho + kawa ), a poza paroma lokalnymi pielgrzymkami, to hit kilku lat "pielgrzymka samolotowa do Rzymu". Ciekaw jestem co odmieni organizowana przez Episkopat z końcem czerwca sesja z przedstawicielami Misji Polskich na Obczyżnie. Myślę że poza sprawozdaniami oraz "ciacho + kawa" zdecydowanie nic. A szkoda.
P
Parafianin
10 lipca 2014, 17:09
A może jakby księża zajeli się bardziej duchowym życiem parafian a nie wyciąganiem od nich pieniędzy, robieniem dzieci i utrzymywaniem kochanek? Ludzi do Koscioła zraża dwulicowość i podwójne standardy ich pasterzy, sprzedawanie sakramentów za "co łaska" ale minimum 50-1000 zł.
K
klara
10 lipca 2014, 15:26
Z badania wynika, że w świadomości wiernych pierwsze miejsce zajmuje bardziej świecki niż sakralny charakter niedzieli. (...) Potrzeba (...) organizowania w parafiach różnorodnych form spędzania wolnego czasu: kawiarni i klubów, czytelni prasy i książek, organizacji przedstawień i koncertów. I te przedstawienia mają sprawić, że niedziela stanie się bardziej  sakralna? :))))) Bo ludzi przyciągnie kościelna klubokawiarnia? Samo sacrum: poplotkować, poflirtować, gazetkę przejrzeć.... Ciekawe, że w czasach poprzedzających "posoborową wiosnę" frekwencja w kościołach zależała od renomy lokalnych spowiedników czy kaznodziei.