4 uwagi do niespalonych notatek
Słynne już "Notatki osobiste" Jana Pawła II: "Jestem bardzo w rękach Bożych" zobaczyłem po raz pierwszy kilka dni temu. To księga gruba (ponad 630 stron) i niełatwa w odbiorze. Na jej poważną recenzję trzeba będzie zatem trochę poczekać. Już dziś jednak chciałbym podzielić się kilkoma refleksjami, które przyszły mi do głowy po jej przewertowaniu.
Po pierwsze, podtytuł: "Notatki osobiste" wydaje mi się ewidentnym błędem - zwłaszcza w kontekście papieskiego testamentu: "Notatki osobiste (! - podkreśl. moje) spalić". Nie twierdzę, oczywiście, że problem by zniknął, gdyby książkę zatytułowano na przykład: "Zapiski duchowe" czy "Medytacje". Dzięki temu jednak uniknięto by wrażenia tak wyraźnego łamania woli Papieża.
Po drugie, nawet zakładając, że owe "notatki" są rzeczywiście bezcenne dla naszego życia duchowego i nie wolno było ich zniszczyć, nie jestem pewien, czy nie wydano ich za wcześnie. Może należało jeszcze trochę poczekać? Szczególnie że teraz Kościół oskarżany jest o permanentne schodzenie z drogi, jaką dla niego jest - powinien być - człowiek (papieża Franciszka postrzegamy jako kogoś pod tym względem w Kościele wyjątkowego). Może po latach, kiedy opadłyby już emocje, wiernym byłoby łatwiej dostrzec w kardynale Dziwiszu duchowego dobroczyńcę, zamiast - jak to się dzieje dzisiaj - kogoś, kto sprzeciwia się woli zmarłego przyjaciela?
Po trzecie, moja wizja chrześcijaństwa wiele zawdzięcza "Dziennikowi duszy" Jana XXIII, opublikowanemu (za jego zgodą) już po śmierci. Chciałbym wierzyć, że w przypadku wielu osób podobną − naprawdę ważną − rolę odegra wydawana właśnie książka Jana Pawła II. Niemniej, jak sądzę, mocno przesadzone są wypowiadane przy tej okazji słowa, jakoby notatki Papieża były "kluczem do zrozumienia jego duchowości". Jan Paweł II pozostawił przecież po sobie ogromną spuściznę, która − moim zdaniem − wystarcza do głębokiego wejrzenia w jego życie wewnętrzne. A także do jego naśladowania.
Po czwarte, "Jestem bardzo w rękach Bożych" przypomina mi goły, pozbawiony ciała szkielet. Nie wszyscy będą umieli na tej podstawie zrekonstruować życie duchowe Karola Wojtyły/Jana Pawła II. Poza tym nie wiem, czy notatki − czasem bardzo lakoniczne, odwołujące się do konkretnych tekstów rekolekcyjnych − w ogóle stanowią wystarczający materiał do takiej syntezy. Może zatem ta książka powinna ukazać się raczej jako niskonakładowa publikacja naukowa, opatrzona przypisami - i od początku przeznaczona dla nielicznych, a kompetentnych badaczy tego typu literatury? Na przykład dla teologów duchowości i pisarzy, którzy umieliby z zapisków Papieża skorzystać jako ze źródła wiedzy o jego życiu wewnętrznym i je dla nas "przetłumaczyć".
Tym, którzy po "Notatki osobiste" sięgną, radziłbym, żeby zaopatrzyli się w dobrą papieską biografię (np. "Świadka nadziei" George’a Weigla). Dzięki równoległej lekturze i znajomości kontekstu dużo więcej zrozumieją.
Pomimo wątpliwości przyjmuję "Notatki osobiste" z wdzięcznością. Wierzę, że ich wydanie okaże się "błogosławioną winą", czyli darem dla Kościoła. Niemniej to zależy od nas, od tego, jak je będziemy czytać i co zrobimy z tym świadectwem świętości Jana Pawła II. Czy tylko zaspokoimy ciekawość, czy też pod wpływem tej lektury pogłębimy swą wiarę?
Skomentuj artykuł