Bankowe dylematy papieża Franciszka

(fot. Jacek Gniadek SVD)

Na początku tego tygodnia papież Franciszek zdecydował o utrzymaniu przy życiu Instytutu Dzieł Religijnych. Wcześniej poważnie rozważana była możliwość zamknięcia banku watykańskiego. Dlaczego do tego nie doszło?

Nie mam najmniejszych wątpliwości, że papież pragnął istotnych zmian w dziedzinie watykańskich finansów, ale w swoich poczynaniach był osamotniony. Z całą pewnością nie mógł liczyć na wsparcie ze strony współczesnych teologów. Dzisiaj teologia nie ma nic do powiedzenia na temat natury pieniądza. Ostrzega jedynie przed niebezpieczeństwem kultu pieniądza, a to zdecydowanie za mało.

Kiedyś ludzie Kościoła tworzyli pionierskie prace na temat teorii pieniądza, np. średniowieczny francuski filozof i biskup z Lisieux, Mikołaj z Oresme (†1385). Był doradcą Karola V i należał do najbardziej oświeconych ludzi swojej epoki. Oresmiusz jest autorem "Traktatu o powstaniu, istocie, prawach i zmianach monet". Stał na stanowisku, że siła nabywcza pieniądza jest określona zawartością kruszcu, a tym samym sprzeciwiał się emisji niepełnowartościowych monet kruszcowych przez króla. Według niego obniżenie wartości pieniądza to grzech. W swoim traktacie przytacza argumenty polityczne i gospodarcze przeciwko psuciu pieniądza przez króla. Nie straciły one na aktualności do dziś.

Teraz teologowie nie ostrzegają wiernych przed skutkami wprowadzania w obieg taniego pieniądza przez banki. Nie zdają sobie sprawy, że współczesne banki powstają na skutek decyzji politycznych, a nie są produktem ewolucji wolnego rynku. Brak właściwej wiedzy ekonomicznej utrudnia im właściwą ocenę moralną. W ubiegłym stuleciu Ludwig von Mises (†1973), austriacki ekonomista i filozof ostrzegał, że wprowadzenie zasady rezerwy cząstkowej daje bankom, a tym samym politykom, możliwość czerpania zysków z nieograniczonej sztucznej kreacji pieniądza i kredytu.

DEON.PL POLECA

Wiara w to, że wzrost podaży pieniądza jest społecznie korzystny i pożądany, jest wciąż jedną z największych iluzji ekonomicznych naszych czasów. Pomimo tego ks. A. Zwoliński w swojej książce "Etyka bogacenia" (Kraków, 2002) umieszcza zaskakujące dla profesora katolickiej nauki społecznej stwierdzanie, że "kreacja pieniądza jest dobrem społecznym poprzez stwarzanie dobrobytu gospodarczego".

Kilka lat temu byłem w Warszawie na wykładzie hiszpańskiego ekonomisty Jesúsa Huerta de Soto z okazji promocji wydania jego ksiązki w języku polskim: "Pieniądz, kredyt bankowy i cykle koniunkturalne". Jeden ze studentów Szkoły Głównej Handlowej po wykładzie postawił profesorowi pytanie: "Z Pana wykładu wynika, że nie ma czegoś takiego jak tanie kredyty? Jak więc bez tego będzie rozwijać się gospodarka? Jak rozkręcić własny biznes?" Odpowiedź hiszpańskiego ekonomisty z austriackiej szkoły ekonomii była bardzo krótka: "Tanie kredyty to szatańska robota".

Według J.H. de Soto przywrócenie wymogu stuprocentowej rezerwy dla kwot przyjmowanych jako depozyty na żądanie jest nieodzowne. Banki nie mają prawa dysponowania tymi funduszami, gdyż prawo własności nie zostało przeniesione na bank. Złamanie tej zasady stało się źródłem wszystkich problemów bankowości i pieniądza. Trudno nie zgodzić się hiszpańskim ekonomistą, że łamanie siódmego przykazania "Nie kradnij" prowadzi do poważnych zaburzeń spontanicznego procesu społecznej współpracy.

Robet Gwiazdowski, polski ekonomista i prezydent Centrum im. Adama Smitha, problem rezerwy cząstkowej wyjaśnia w bardziej przystępny sposób. "Cały współczesny system finansowy to jedna wielka piramida" - stwierdza w jednym ze swoich wywiadów dla "Wprost". "Jeżeli wszyscy klienci jednego banku - gdziekolwiek na świecie - poszliby jednego dnia i poprosili o oddanie pieniędzy, to by się okazało, że ich tam nie ma. Fizycznie ich w bankach nie ma - płynność jest na poziomie 10 proc.".

Katolicka nauka społeczna wyjaśnia to jeszcze w inny sposób. Podkreśla, że istnieje ścisły związek pomiędzy człowiekiem a owocami jego pracy w postaci własności prywatnej, w tym również w formie zarobionych i zaoszczędzonych pieniędzy. Związek ten został poważnie naruszony przez wprowadzenie pod przymusem przez współczesne rządy sytemu rezerw cząstkowych i pieniądza fiducjarnego. Bez oparcia w dobrach materialnych (jak np. kruszce) pieniądz fiducjarny wyzwala sztuczną kreację pieniądza i wysoce szkodliwe, powracające recesje gospodarcze. Najlepszym systemem monetarnym, zarówno dla gospodarki wolnorynkowej, jak i z perspektywy Kościoła, byłby pieniądz towarowy ze stuprocentowym pokryciem. Ustanowienie takiego wymogu dla umów bankowego depozytu na żądanie przyczyniłoby się do stworzenia systemu w pełni zgodnego z zasadami prywatnej właściwości i siódmego przykazania "Nie kradnij".

Czy o taką reformę watykańskich finansów chodziło papieżowi Franciszkowi? Nie wiemy, ale początkowo na pewno nie chodziło tylko o zmiany personalne.

Ks. Jacek Gniadek SVD - misjonarz ze Zgromadzenia Słowa Bożego, doktor teologii moralnej, obecnie ewangelizuje w Zambii. Publikuje na stronie www.jacekgniadek.com

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bankowe dylematy papieża Franciszka
Komentarze (30)
N
niemambitcoinów
22 kwietnia 2014, 18:29
Bitcoin
A
Anglia
22 kwietnia 2014, 09:57
Bardzo dobry artykul - brawa dla autora za probe przyblizenia tematu czytelnikom Deona. Pozdrawiam
D
DG
23 kwietnia 2014, 20:19
Ojciec Gniadek jest najlepszym ekonomistą wśród kapłanów i najlepszym teologiem wśród ekonomistów.
Janusz Brodowski
20 kwietnia 2014, 12:50
IOR został poddany naprawie, ponieważ brał udział w praniu pieniędzy i było otwartych wiele "lewych/" rachunków. Poza tym w jego statucie nie było żadnego organu kontroli. Doszło do takiej sytuacji, że z powodu machlojek finansowych został wyłączony z włoskiego systemu finansowego.  Głoszenie tez, że system jest złodziejski a IOR jest  OK to fantazje. Gdyby specjalna komisja powołana przez papieża Franciszka nie znalazła sposobu naprawy IOR to by doszło do jego zamknięcia. IOR jest jedną z najczarniejszych kart w historii Kościoła. Kilka śledztw udowodniło, że prały w nim pieniądze wszystkie mafie włoskie. Problemem Kościoła jest to, że tytuł biskupa/kardynała powoduje automatyczną bezkarność tej osoby, co sprzyja machlojkom finansowym.
M
M
20 kwietnia 2014, 21:06
Ale masz pusto w glowie... hi hi hi I kto uwierzy w takie oszczerstwa??? Tacy jak ty!
Janusz Brodowski
20 kwietnia 2014, 22:08
A konkretnie co jest kłamstwem w tym co napisałem? Która informacja jest nieprawdziwa?
MR
Maciej Roszkowski
15 kwietnia 2014, 20:33
To kwadratura koła. Bank watykański musi w jakimś stopniu współpracować z całym sektorem finansowym, a ten, jak to ktoś tu trafnie spostrzegł jest oszukańczo złodziejski. Zlecenie całej bsługi bankom, czy bankowi świeckiemu tylko problem pogłębi.
M
Milik
14 kwietnia 2014, 20:33
:Nie mam najmniejszych wątpliwości, że papież pragnął istotnych zmian w dziedzinie watykańskich finansów, ale w swoich poczynaniach był osamotniony." Co to jakiś jasnowidz z ojca werbisty ???
14 kwietnia 2014, 17:02
To ja proszę, jako osoba o średniej wiedzy ekonomicznej, jaką korzyść miałyby banki z depozytów o 100% pokryciu? Opłaty za przelewy i opłaty za to, że ludzie trzymają pieniądze w bezpiecznych sejfach? I rozumiem, że nie możnaby było korzystać z nich np. do pożyczek, no bo jak?
F
franek
16 kwietnia 2014, 13:03
Tu chodzi o depozyty wypłacane na żądanie, czyli nie złożone na pewien określony czas. Wtedy nie można ich zaangażować w jakieś inwestycje, które przyniosą korzyść po czasie. Tą korzyścią dzieli się bank z depozytariuszem. Depozyty na żądanie nie powinny zatem być oprocentowane.
P
pein
20 kwietnia 2014, 03:25
Cała bankowość muzułmańska - kredyty są, ale na innych zasadach. Kryzysu finansowego brak.
BM
Bez mitów
23 kwietnia 2014, 23:09
Ciekawe czy tak samo sądzą w Bangladeszu lub Pakistanie?
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
14 kwietnia 2014, 16:21
Według J.H. de Soto przywrócenie wymogu stuprocentowej rezerwy dla kwot przyjmowanych jako depozyty na żądanie jest nieodzowne. Banki nie mają prawa dysponowania tymi funduszami, gdyż prawo własności nie zostało przeniesione na bank. Złamanie tej zasady stało się źródłem wszystkich problemów bankowości i pieniądza. Trudno nie zgodzić się hiszpańskim ekonomistą, że łamanie siódmego przykazania "Nie kradnij" prowadzi do poważnych zaburzeń spontanicznego procesu społecznej współpracy. Łatwo się rzuca hasło "Ubogi Kościół dla ubogich", ale jak przychodzi zamknąć czy choćby dostosować bank watykański, to zaczynają się schody. Nie piszę tego dla czystego krytykanctwa i nie oczekuję cudów z dnia na dzień. Chcę tylko uczciwego przyznania, że bank watykański niczym nie różni się w dziedzinie lichwy od innych banków i zarysowania jakiejś perspektywy wyjścia z tego procederu.
C
chrysorroas
14 kwietnia 2014, 14:40
Zupełnie nic nawet śladowo nie wskazuje na to, by w "reformie" bergogliańskiej kiedykolwiek chodziło o to, o co chodzi Gniadkowi. A że obecny tzw. zachodni system bankowo-przemysłowo-polityczny jest oszukańczo-złodziejski, to jest oczywiste dla każdego, kto ma zdrowy rozsądek oraz w tych sprawach elementarne pojęcie, które jednak jest niestety dość rzadkie.
D
DG
14 kwietnia 2014, 13:12
W rozwijającej się gospodarce rosną potrzeby transakcyjne, stąd potrzebuje ona więcej pieniądza. Jeśli możliwości zwiększenia jego kreacji są zablokowane, jak to jest w systemie kruszcowym, powstaje presja deflacyjna, która może być skrajnie niszcząca. W czasach młodości Misesa skutki tej presji były łagodzone tendencją do spadku kosztów utrzymania, wynikającą w znacznej mierze z dostaw taniego zboża z USA i Rosji. Od tego czasu ludzkość zdobyła kolejne doświadczenia i rozwinęła teorię ekonomiczną. Trudno jednak rozmawiać o tym z kimś, kto nawet nie słyszał o paradoksie Triffina, a całą wiedzę ekonomiczną objawił mu święty Mises.
A
Anglia
22 kwietnia 2014, 09:25
Moze w takim razie nie bedziesz goloslowna/y i zechcesz przyblizyc nam ow przelomowy paradoks? A takze teorie wg ktorej deflacja jest "skrajnie niszczaca" i dla kogo?
D
DG
22 kwietnia 2014, 18:10
Niszcząca siła deflacji była obserwowana w latach trzydziestych XX w. w czasie wielkiego kryzysu, który był wielką deflacją właśnie. To nie teoria, to praktyczne doświadczenie. Można o tym poczytać u Bernanke'a czy w klasycznym dziele Kindlebergera. O paradoksie Triffina wspomniałem bo jest banalny, nie zaś przełomowy. Kto o nim nie slyszał jest bardzo usilnie proszony o powstrzymanie się od wypowiedzi na temat systemu pieniężnego. 
23 kwietnia 2014, 15:48
Deflacja była raczej objawem a nie przyczyną, była raczej urealnieniem uprzedniego szaleństwa. Czy poza wyliczeniem nazwisk potrafisz napisać coś merytorycznego w odpowiedni na pytanie Anglii? Po akcji drukowania przez FED nawet bym nie wspominał, że coś czytałem Bernanke'a...
D
DG
23 kwietnia 2014, 20:15
Proszę wybaczyć, ale swego czasu zadałem sobie pewien trud i zdobyłem nieco wiedzy z historii gospodarczej. Trudno mi dyskutować kimś kto poważnej literatury nie czytał, ale wie lepiej. Wszelako proponuję aby na poczatek porównał Pan dane o produkcji i zatrudnieniu z czasów wielkiego kryzysu z USA z podobnymi danymi z czasow urzędowania Bernanke'a w FED. To nie jest trudne zdanie, podoła Pan zapewne. I jakie wnioski, lepsza deflacja czy poluzowanie pieniężne?   
A
Anglia
23 kwietnia 2014, 22:27
Jak na czlowieka ktory jest ponoc oczytany stosujesz dziwne wybiegi myslowe. Czy z porownania sredniej predkosci przemieszczania sie po drogach za czasow Stalina i Boleslawa Chrobrego wynika wyzszosc komunistycznego terroru na innymi formami rzadow? Zamiast licytowac sie rzekomym czytelnictwem pokaz znajomosc tematu i wyjasnij nam wszystkim - na czym polega dylemat Triffina - dlaczego ktos placacy PLN mialby sie nim przejmowac - w jakich warunkach paradox ten nie zaistnialby? A propos Wielkiego Kryzysu, nie byl on zadna deflacja jak piszesz. Deflacja byla jego nastepstwem a nie przyczyna. Argument nielogiczny i nietrafiony. QE ("luzowanie") zas to zwykla kradziez.
MS
morgen stern
23 kwietnia 2014, 22:28
No ale nic żeś Pan nie powiedział sensownego. Oprócz tego, żeś dużo czytał i z tego powodu wszyscy powinni uznać Pana za autorytet. No cóż... skoro tak, to gratulujemy! Ale w sumie to jest dobra pozycja startowa... nie musi Pan dyskutować z maluczkimi tylko po prostu nauczać! Naucz nas rabbi.
D
DG
23 kwietnia 2014, 23:04
Proszę wpisać w google Triffin dillema  or paradox i wszystko jasne. Triffin swego czasu dokładnie przewidział ostateczny upadek systemu pieniężnego opartego na złocie, co stało się faktem 43 lata temu. Kto rozumie o co chodzi wie też, że bajki misesowców o systemie kruszcowym nie mają nic wspólnego z rzetelną wiedzą ekonomiczną. Przywołując to hasło po prostu chciałem odstraszyć ignorantów, ale widzę niektórych przyciągnąłem.  Dobranoc Państwu!
D
DG
23 kwietnia 2014, 23:52
Może jeszcze dodam, że typową cechą złego polemisty jest polemizowanie z tezami, których adwersarz NIE wypowiedział. Polemizuje się nie z realnym adwersarzem ale z jego kukłą (Anglosasi powiadają na to straw man). Nigdy nie twierdziłem, że deflacja była przyczyną wielkiego kryzysu. Przeciwnie, napisałem, że kryzys BYŁ wielką deflacją. Niszczący mechanizm wielkiego kryzysu był spiralą deflacyjną, której nie powstrzymano zasilając gospodarkę pieniądzem, co było związane z utrzymywaniem się systemu kruszcowego.  Teorie Misesa i Hayeka właśnie dlatego utraciły poważanie w środowisku ekonomistów, że zawiodły jako wytłumaczenie wielkiego kryzysu. 
24 kwietnia 2014, 09:42
System pieniądza opartego na złocie nie upadł tylko został wpierw zmodyfikowany porozumieniem z Bretton Woods. Nistety chciwość i idiotyzmy keynsistowskie doprowadziły do całkowitego załamania tego - już niedoskonałego systemu - co ze wstydem lub bez musiały przyznać Stany w '71 roku. Jeśli zaś chodzi o austriaków to wydaje się, że ich teorie mają się coraz lepiej na tle paroksyzmów pieniadza fiducjarnego. Jestem jednak realistą i wiem, że pojawiające się regularnie kryzysy nie wszystkich nauczą moresu: czy to z chciwości czy z innych powodów.
D
dg
24 kwietnia 2014, 10:54
System pieniądza złotego upadł wraz z wybuchem I wojny światowej. Próby jego odbudowy po wojnie nie przyniosły nic dobrego. System z Bretton Woods skazany był na upadek od samego początku. Rozwój gospodarki światowej powodował wzrost popytu na walutę rezerwową czyli dolara, jednocześnie USA utrzymywały stały kurs dolara wobec złota. Możliwości wzrostu podaży złota są znikome, w tej sytuacji utrzymanie ówczesnej relacji (35 dolarów za uncję) było możliwe tylko za cenę podwyższenia stóp procentowych w USA i zmniejszenia podaży pieniądza, co prowadziłoby do recesji w USA. Na tym właśnie polega paradoks Triffina. Ceterum censeo: prędzej rozkwitnie życie biologiczne na Marsie niż misesowcy nauczą się czegoś z historii gospodarczej a ojciec Gniadek zauwazy, że rodzina Jezusa była uboga. Dodam jeszcze, że WSZYSTKIE teorie ekonomiczne są niewiele warte, niektóre są tylko bardziej absurdalne niż inne.
24 kwietnia 2014, 12:32
Co do związku I wojny światowej i "upadku" standardu złota - bzdura totalna. Oczywiście można liczyć korelację między liczbą przylatujących bocianów i rodzących się dzieci... Jeśli chodzi o paradoks Triffina i wszystkie inne teorie które starają się opanować problemy a to podaży pieniądza a to równowagi bilansu handlowego i płatniczego a to inflacji a to cykli koniunkturalnych odpowiem klasykiem czyli Kisielem: „Socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko rozwiązuje się problemy nie znane w żadnym innym ustroju”. Argumentu o ubogiej rodzinie Jezusa w ogóle nie rozumiem. Rozumiem za to że skoro wszystkie teorgie ekonomiczne są niewiele warte to również paradoks Triffina - c.b.d.u.
D
DG
24 kwietnia 2014, 17:36
Niezbyt wiele Pan rozumie. Upadek systemu z Bretton Woods jest empirycznym potwierdzeniem przewidywań Triffina, które akurat nie były jakąś teorią, ale zwykłym zastosowaniem zdrowego rozsądku. Upadek standartu złota w 1914 r. polegał na tym, że z chwilą wybuchu wojny wszystkie państwa zawiesiły wymienialność swych walut na kruszec. Po wojnie niektóre go przywróciły, ale tylko Stanom Zjednoczonym udało się to na dłużej. Nie rozumie Pan związku wybuchu wojny światowej z upadkiem systemu złotego... No to o czym z Panem gadać? Zmienię temat: ojciec Gniadek opublikował swego czasu tekst, w którym stwierdził, że w Ewangelii nie ma nic o ubóstwie rodziny Jezusa. Założę się, że Pan też nie znajdzie cytatu, który słowom ojca Gniadka przeczy (Łk 2.24). Na tym kończę dyskusję.
24 kwietnia 2014, 19:07
Widzę, że wchodzimy w obszar argumentów ad personam - odczytuję to jako bezsilność. Jeśli chodzi o stanard złota to cytat z wikipedii: "Wybuch I wojny światowej w 1914 roku i wzrost wydatków rządowych finansowanych za pomocą emisji pieniądza spowodował trudności z utrzymaniem wymienialności walut. W wyniku tego prawie wszystkie kraje porzuciły system waluty złotej." Innymi słowy mylisz przyczynę ze skutkiem. Jest to częsty i niestety elementarny błąd. Nadal nie wiem o co Ci chodzi z ubóstwem Chrystusa i Jego rodziny i nie chcę wiedzieć. Dyskutuj może bezpośrednio z autorem a nie pośrednio z komentatorem - w dodatku niezorientowanym co do kontekstu.
A
Anglia
24 kwietnia 2014, 21:08
> Dyskutuj może bezpośrednio z autorem a nie pośrednio z komentatorem Widocznie Pan DG sam juz zapomnial co pisal wyzej o dyskusji ze straw manem ;) A moze to jest kilku Panow DG, wszyscy logujacy sie z Ministerstwa Finansow ;)))
A
Anglia
24 kwietnia 2014, 21:16
A zatem biala flaga z wielkimi literami DG. Po coz Ci bylo czytac te tomiska lewicujacych ekonomow skoro nie potrafisz w paru slowach strescic prostej tezy dla "ignoranta". Zenada. Natomiast argument ad hominem swiadczy tylko o Twoim prostactwie. Ogolnie zal Cie czytac.