Benedykt XVI wobec islamu

Ryszard Wtorek SJ

Nieoczekiwana decyzja Benedykta XVI o rezygnacji z "urzędu Piotrowego" wywołała w polskich mediach prawdziwe trzęsienie ziemi. Niemal natychmiast pojawili się w nich różnorakiej maści dyżurni eksperci od spraw Watykanu. Jedni zaczęli oceniać i podsumowywać pontyfikat Benedykta XVI, inni zajęli się wieszczeniem, kto ma największe szanse zostać jego następcą. W tym chórze rzetelnych ocen, analiz i komentarzy, dało się zauważyć też głosy zgoła fałszywe. Do tych ostatnich zaliczyłbym - jako ktoś, kto od lat mieszka i pracuje w kraju muzułmańskim - niektóre z tych, komentujących i oceniających postawę Benedykta XVI wobec islamu.

Otóż znaleźli się wśród owych medialnych "dyżurnych ekspertów od Watykanu" tacy, którzy zarzucili papieżowi (by nie powiedzieć oskarżyli), że jest odpowiedzialny za "wygenerowanie konfliktu z islamem". Zasugerowali także, że Benedykt XVI zablokował tak udanie zainicjowany przez Jana Pawła II dialog z muzułmanami. Jako dowód przytaczali wykład papieża w Ratyzbonie, podczas którego, jakoby, miał imputować muzułmanom, że ich religia nie jest religią miłości i pokoju, ale przemocy i pacyfikowania przy pomocy miecza. Zarzucono też Benedyktowi XVI, że przyjął na audiencji Orianę Fallaci, czołową islamofobkę - jak określają ją pewne media w Europie. Te i inne "faux pas", zdaniem zwolenników lansowanej przez niektóre media politycznej poprawności, miałyby świadczyć o porażce pontyfikatu Benedykta XVI w kwestii relacji z islamem.

DEON.PL POLECA

Jednak dla kogoś, kto uważnie obserwuje świat islamu, takie oskarżenia wydają się być bezpodstawne i krzywdzące. Spieszę wyjaśnić dlaczego. Przede wszystkim dlatego że islam - czego owi specjaliści jakoś nie wzięli pod uwagę - nie jest jednorodny i statyczny, ale zmienia się i to nieustannie. Inny był islam za pontyfikatu Jana Pawła II, a inny za Benedykta XVI. Uważny obserwator powinien zauważyć, że Benedykt XVI musiał zajmować stanowisko wobec islamu, coraz bardziej uwikłanego w światową politykę, w walkę o władzę, islamu naznaczonego konsekwencjami zamachów z 11 września, islamu okaleczonemu wojnami w Zatoce Perskiej, islamu wojny domowej w Algierii, w Iraku i w Afganistanie, islamu toczonego od środka przez przemoc generowaną przez jego wewnętrzne podziały. O tym, jak wielkie są to podziały, świadczą choćby procesy, które ujawniły się z całą swą siłą po arabskiej wiośnie 2011 roku w Tunezji, Egipcie, Libii, Syrii czy ostatnio w Mali. Wobec tego, co dzieje się na naszych oczach w świecie islamu, wydaje się czymś zgoła chybionym zarzucanie Benedyktowi XVI wygenerowanie konfliktu z islamem. Papież swoimi słowami i gestami, co najwyżej, go uwyraźnił, bo konflikt ten islam sam w sobie już od dawna nosił.

Odniosę się teraz do rzekomej blokady dialogu z islamem, dokonanej za pontyfikatu Benedykta XVI. W tym kontekście zwykle przywołuje się w mediach zerwanie relacji z Watykanem przez kairski Al-Azhar, wiodącą instytucję religijną islamu sunnickiego. Dla rzetelności przypomnę, że dokonało się to w odpowiedzi na interwencję papieża Benedykta XVI, który uznał za stosowne ująć się za prześladowanymi chrześcijanami w Egipcie, po zamachu w Aleksandrii dokonanym przez inspirującą się prawem szariatu islamistyczną bojówkę. Straciło wtedy życie ponad dwudziestu Bogu ducha winnych egipskich chrześcijan. Wtedy to Benedykt XVI odważnie, choć mało dyplomatycznie, wyraził życzenie wobec muzułmańskich egipskich władz, w tym również religijnych, aby podjęły skuteczniejsze środki zapewnienia egipskim chrześcijanom bezpieczeństwa. Odebrane to zostało przez ówczesne władze jako ingerencja w wewnętrzne sprawy Egiptu. Wielce wymowna była reakcja władz egipskich na słowa papieża. Poza tym, że skutkowała ona zerwaniem relacji ze Stolicą Apostolską, okazało się, że ani władze polityczne Egiptu, ani religijne Al-Azharu nie ukarały zamachowców, ani oficjalnie nie potępiły ich czynu. Do dziś krewni ofiar bezskutecznie domagają się sprawiedliwości. To tylko jeden z wielu przykładów postaw przywódców muzułmańskich wobec obecnego w islamie, ciągle narastającego problemu przemocy zrodzonej z pobudek religijnych.

Wynika stąd, że właściwszym byłoby stwierdzenie, że to nie Benedykt XVI zablokował dialog z islamem, ale to raczej zmiany, jakie zaszły w samym islamie sprawiły, że przywódcy islamscy, poddając się presji ciągle rosnących w siłę ekstremistycznych nurtów w islamie, stali się po prostu niezdolni do dialogu ze Stolicą Apostolską. W konsekwencji nie może być winą Benedykta XVI to, że w czasie jego pontyfikatu zaniknął nawiązany przez Jana Pawła II autentyczny dialog religijny z islamem. Co więcej, stanowisko Benedykta XVI i jego doradców wobec islamu pokazuje, że papież nie mógł i nie chciał już dłużej trwać w postawie niby-dialogu z iluzorycznym, wyidealizowanym obrazem islamu, obrazem islamu utopijnego, będącego jakoby źródłem pokoju i społecznej sprawiedliwości - tak, jakby sobie to życzyli niektórzy z muzułmańskich politycznych przywódców oraz sprzyjający im medialni komentatorzy.

Chciałbym także nawiązać do kontrowersyjnej kwestii przemocy obecnej w islamie, o której stało się głośno po wygłoszeniu przez Benedykta XVI wykładu w Ratyzbonie. Po tym wykładzie został on oskarżony przez media i niektórych przywódców muzułmańskich o fałszowanie i szkalowanie islamu, w tym także o szerzenie islamofobii. Słowa bizantyjskiego cesarza zacytowane w papieskim wykładzie wywołały prawdziwy ferment wśród muzułmańskich ulemów. W reakcji na słowa papieża zaczęli oni na gwałt studiować Koran i hadisy, by wykazać, że nie może to być to prawdą. Niektórzy, porównując chrześcijaństwo z islamem, doszli nawet w swoich teologicznych badaniach do konkluzji, że islam jest prawdziwie religią pokoju i miłości, której z natury obca jest wszelka przemoc. A wszystko to działo się na chwilę przed wybuchem arabskiej wiosny, która ujawniła całemu światu i muzułmanom bardziej realne oblicze islamu. Wydaje się więc, że histeryczna i nieproporcjonalnie gwałtowna reakcja strony muzułmańskiej na papieski wykład ujawniła to, że mimowolnie Benedykt XVI dotknął bolesnego miejsca w społecznej świadomości muzułmanów. Wydarzenia w targanym rewoltami świecie muzułmańskim, których świadkami obecnie jesteśmy, pokazują ponadto, że niepotrafiący się z zmierzyć ze zjawiskiem przemocy muzułmańscy przywódcy religijny uciekają od tego problemu albo poprzez szukanie winnych gdzie inndziej, albo ignorując przejawy przemocy, jakiej ofiarą padają chrześcijanie.

W przeciwieństwie więc do krytyków Benedykta XVI osobiście dopatrywałbym się w jego postawie pewnego podobieństwa do starotestamentalnego proroka, wiernego sługi Słowa Prawdy, który podjął ryzyko odsłaniania, nawet za cenę krytyki i odrzucenia, bliższego prawdzie, bardziej rzeczywistego obraz islamu, będącego obecnie w kryzysie. Rzecz jasna muzułmanie- w tym przede wszystkim przywódcy religijny - taki obraz islamu odrzucają. Nie dziwi także to, że zwracanie uwagi na ten problem, odbierane jest w krajach muzułmańskich jako przejaw wrogości wobec islamu. Niemniej niewiele ma to wspólnego z rzeczywistością. Wystarczy spojrzeć na to, co dzieje się obecnie w Syrii.

Osobiście uważam, że Benedykt XVI poprzez swoje słowa i gesty chciał, jako papież - głowa Kościoła katolickiego obudzić światową opinię publiczną, by dostrzegła także to, że w świecie islamski działają potężne siły, których celem nie jest bynajmniej zapewnienie dobrobytu, pokoju i społecznej sprawiedliwości. Zamiast więc krytykować, powinniśmy docenić nie tylko wyraz troski Benedykta XVI o prześladowanych i doświadczających przemocy, ale także jego odwagę głośnego mówienia o tym problemie. Benedykt XVI bowiem, mniej jako polityk-dyplomata, a bardziej jako prorok właśnie, odważył się odsłonić część bolesnej prawdy. Jednocześnie, także jako prorok, potrafił ujmować się za krzywdzonymi w imię islamu, islamu - podkreślmy to - naznaczonego dziś kryzysem, wewnętrznie skonfliktowanym, zmagającym się z rosnącymi w siłę ruchami ekstremistycznymi siejącymi przemoc, intelektualny chaos i materialne zniszczenia.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Benedykt XVI wobec islamu
Komentarze (19)
A
Adrian
18 lipca 2016, 14:10
Dragnie z Deona, islam zawsze był taki sam, bo to nie muzułmanie definiują islam, ale mahomet i koran, a to interpretacji koranu służą tasiry. Na takiej samej zasadzie można powiedzieć, że islam na początku założenia był inny niż ten, który zostawił po sobie mahomet - no tak, tylko, że to jest włąsnie całość islamu, bo islam najpierw udaje religie pokoju zbierając zwolenników i wpływy, a potem zaczyna mordować. Wy z Franciszkiem na czele przyczyniacie się do przyjścia paruzji (Co nie będzie poczytane za zasługę...)
MR
Maciej Roszkowski
19 lutego 2013, 20:22
Bardzo cenny tekst, wiele mi objaśnił. Dziekuję
K
Krzysztof
19 lutego 2013, 15:47
Muzułmanie mają nakaz religijny nawracania innych ludzi wszelkimi środkami, w tym przemocą, kłamstwem i podstępem. Mają też nakaz zabić każdego, kto im w nawracaniu na islam przeszkadza. Przemoc i oszustwo są wprost nakazane jako sposób postępowania. Wynika to z hadis Mahometa i interpretacji jego pozakronicznych nauk. Każdy ruch tzw. odnowy islamu, wraca do korzeni czyli do nauk Mahometa czyli każdy nowy ruch w islamie radykalizuje islam.
jazmig jazmig
17 lutego 2013, 17:23
@jazmig nawet jesli byli to najemnicy, to nie zmienia to tego co napisałem: powstania były wnikiem polityki (małej lub wielkiej, co kto woli), a nie pochodziły bezpośrednio z religii ... No to poczytaj co wyrabiają chrześcijanom rządzący islamiści w tych państwach, w których zwyciężyła rewolucja.
Ś
świadectwo
17 lutego 2013, 16:40
Przerażająca historia Iszo z Kanak    2009-09-09 autor: świadectwo  Iszo z Kanak urodził się w roku 1854, w rodzinie chrześcijańskiej mieszkającej w regionie nazywanym Tur Abdin, w południowo-wschodniej Turcji. Wówczas dominowali tam Asyryjczycy, których ojczystym językiem jest język aramejski, a którym wiarę w Jezusa udało się zachować przez prawie 2 tys. lat, pomimo ciągłych prześladowań ze strony muzułmanów: arabskich kalifów, tureckich sułtanów i kurdyjskich sąsiadów. Męczeństwo za wiarę stało się nieodłącznym elementem świadomości każdego Asyryjczyka, gdyż od momentu przyjęcia przez ten naród chrześcijaństwa do czasów współczesnych średnio na każde 50 lat przypada zagłada znacznej liczby wiernych. A ponieważ ostatnie stulecia przyniosły nasilenie się prześladowań, w pamięci Iszo była niejedna masakra. Od dziecka był on świadkiem obcinania głów, kawałkowania ciał i rozstrzeliwania rodaków, którzy ze śpiewem i rozmodleni szli na śmierć. Jeden Kurd ustawiał kilkunastu mężczyzn asyryjskich wielbiących Boga za łaskę śmierci męczeńskiej i jednym strzałem przeszywał ich wszystkich. Widział starca, który podpowiadał swoim katom, jak się podcina gardło, gdyż oni mu tylko przysparzali cierpień, niezręcznie szarpiąc nożem po jego szyi. „Żyjemy po to, by umrzeć dla Jezusa” – mawiał Iszo. Jednak jemu samemu nie dane było umrzeć zbyt wcześnie. Zagłada Kanak Tej zimowej nocy 1915 r. wioska Kanak przestała istnieć. Iszo schował się w studni i przebywał tam dopóty, dopóki nie ustały wszelkie odgłosy – jęk umierających, krzyki oprawców, szczekanie psów. Było ciemno, ale po wyjściu ze studni mógł rozróżnić leżące wszędzie trupy. We wsi mieszkało około 150 rodzin chrześcijańskich, lecz nikt nie odzywał się  ... czytaj dalej w internecie
K
katolik
17 lutego 2013, 15:55
Islam pochodzi z piekła. Wszystkie fałszywe religie pochodzą z piekła z wyjątkiem jedynej objawionej przez Boga. Polecam prawdę katolicką. http://tradycja-2007.blog.onet.pl/
G
gg
17 lutego 2013, 14:57
@jazmig nawet jesli byli to najemnicy, to nie zmienia to tego co napisałem: powstania były wnikiem polityki (małej lub wielkiej, co kto woli), a nie pochodziły bezpośrednio z religii
W
wieść z Syrii
17 lutego 2013, 11:44
[url]http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,1021,nowy-patriarcha-damaszku.html[/url] Podziękowania dla ojca Zygmunta Kwiatkowskiego
jazmig jazmig
17 lutego 2013, 09:35
@gg Przemoc w Islamie - a i owszem, jak i w chrześcijaństwie zanim straciło władzę. Ale z tym cytatem, to niespecjalnie można się zgodzić: znaczna część powstańców to byli zwyli ludzi, świeccy, niezwiązani bardzo z religią; nawet często przeciwnicy szariatu. To, kto potem przejął władzę, to już insza inszość. ... Przemoc w islamie wynika z Koranu, któy między innymi nakazuje bić po palcach innowierców. Co do powstańców, to byli w większości najemnicy finansowani przez Katar i Arabię Saudyjską, a w Libii dodtakowo przez Turcję i to samo jest w Syrii. Ale ci najemnicy to w większości islamiści, a nie lokalna cywilna ludność. Warto przypomnieć sobie, co oni wyprawiają teraz w Syrii, jak tam traktują chrześcijan.
K
Krzychu
17 lutego 2013, 09:19
Cytat przytoczony w Ratyzbonie był jak najbardziej trafny.  Islam nie wniósł w świat religii niczego nowego, żadnej nowej myśli oprócz dżihadu. Można mówić o różnych "nurtach" i trendach w świecie muzułmańskim i to się zgadza. Ale głównym "nurtem" był i zawsze będzie Mahomet i przykład jego życia - wypełnionego właśnie tym dżihadem, a nie dialogiem, jak niektórzy naiwnie wierzą.
T
Tak
17 lutego 2013, 07:05
Ważny, celny głos !
DA
Dziękuję autorowi tekstu
17 lutego 2013, 04:36
Podczas podróży do Portugalii w 2010 r., Benedykt XVI odniósł się do Trzeciej Tajemnicy Fatimskiej. Będąc na pokładzie samolotu mówił:  „ (...) Jest to coś, o czym zawsze wiedzieliśmy, lecz dziś widzimy to w prawdziwie przerażającym wymiarze. Największe prześladowania Kościoła nie pochodzą od jego wrogów zewnętrznych, lecz rodzą się z grzechu mającego miejsce w Kościele”.   (Benedykt XVI, 11 maja 2010 r.) Też tak myślę:  <"...że  Benedykt XVI  chciał obudzić światową opinię publiczną, by dostrzegła także to, że w świecie islamski działają potężne siły, których celem nie jest bynajmniej zapewnienie dobrobytu, pokoju i społecznej sprawiedliwości. Zamiast więc krytykować, powinniśmy docenić nie tylko wyraz troski Benedykta XVI o prześladowanych i doświadczających przemocy, ale także jego odwagę głośnego mówienia o tym problemie. Benedykt XVI bowiem, mniej jako polityk-dyplomata, a bardziej jako prorok właśnie, odważył się odsłonić część bolesnej prawdy. Jednocześnie, także jako prorok, potrafił ujmować się za krzywdzonymi w imię islamu, islamu - podkreślmy to - naznaczonego dziś kryzysem, wewnętrznie skonfliktowanym, zmagającym się z rosnącymi w siłę ruchami ekstremistycznymi siejącymi przemoc, intelektualny chaos i materialne zniszczenia." >
SL
Stefan Leks
17 lutego 2013, 02:11
Bardzo trafne wyjasnienie. Mieszkam w Indonezji od 44 lat i przyznaje calkowita racje Ks. Ryszardowi. Dziekuje i pozdrawiam serdecznie.
DR
Dariusz R.
16 lutego 2013, 23:06
bardzo trafnie określone. Kiedyś trzeba przerwać ciągłe udawanie że jest OK, tylko grupa terorystów jest zła. Niestety islam sam z siebie jest problemem - treści zawarte w Koranie a szczególnie hadisy są bardzo kontrowersyjne. Sa dobrzy muzułmanie, w naszym chrześcijańskim rozumieniu, ale niestety im bardziej postępujesz w zgodzie z Koranem, tym wasz większy problem. Mieszkam w Kairze od 5 lat i nie raz mówiłem do moich znajomych muzułman "postepujesz tak jak Chrystus uczy". Było to przyjmowane ze zmiezaniem ale i z satysfakcją. Oni wiedzą intuicyjnie, że w ich religi są kontrowersyjne treści. Bededykt XVI nie popełnił błędu, anu muzułmanie. To Koran sam z siebie jest problemem. 
O
oby
16 lutego 2013, 22:49
oby autor częściej gościł na deonie. Poziomem wypowiedzi i kompetencją odbiega od tego taniego gaworzenia, jakie się tu pojawia. Gratuluję autorowi i deonowi. ... gdzie do tej pory ukrywał się ten talen pisarski w przekazywaniu mądrości? Nazwisko nie do zapomnienia.
J
Jean
16 lutego 2013, 19:32
oby autor częściej gościł na deonie. Poziomem wypowiedzi i kompetencją odbiega od tego taniego gaworzenia, jakie się tu pojawia. Gratuluję autorowi i deonowi.
G
gg
16 lutego 2013, 18:32
"A wszystko to działo się na chwilę przed wybuchem arabskiej wiosny, która ujawniła całemu światu i muzułmanom bardziej realne oblicze islamu." Przemoc w Islamie - a i owszem, jak i w chrześcijaństwie zanim straciło władzę. Ale z tym cytatem, to niespecjalnie można się zgodzić: znaczna część powstańców to byli zwyli ludzi, świeccy, niezwiązani bardzo z religią; nawet często przeciwnicy szariatu. To, kto potem przejął władzę, to już insza inszość.
S
sonia
16 lutego 2013, 17:58
Falacci islamofobką? Co za nieporozumienie. Ta kobieta ma wiedze i wlasne doswiadczenia z islamem i nie boi sie go, bo mu sie sprzeciwstawia co jest bardzo niebezpieczne. To osoba, ktora w zdroworozsadkowy sposob mowi jaki islam na prawde jest, przestrzega przed jego konsekwencjami... Islamofob wg mnie to ktos, kto nie zna islamu i rozglasza pełne chorego strachu przed nim informacje, nieprawdziwe.  Falacci mówi prawde i jest bardzo dobrze zorientowana w temacie i historii, jest odwazna i madra, jak malo ktory polityk i dziennikarz.
:
:)
16 lutego 2013, 14:43
Pieknie napisane nic dodać nic ująć. Dziękuję.