Bóg się śmieje
Z naszych pompatycznych wystąpień przeciw domniemanym wrogom, z podszytych podejrzliwością wypowiedzi i napiętych mięśni naszych twarzy, Bóg się śmieje. Nie z nas, oczywiście, ale z naszego przywiązania do śmiertelnej powagi i wrodzonej tendencji do niezadowolenia z wszystkiego.
Wydaje nam się, że nie wypada zbyt radośnie podchodzić do codziennych obowiązków, a gdy widzimy pogodną czy wręcz roześmianą twarz pracującego obok kolegi, trafia nas szlag albo opanowuje zazdrość. Nie wszystkich oczywiście, ale przynajmniej tych, którzy przez chwilę nieuwagi, okazując radość życia, niedługo potem doświadczają poczucia winy. Z prostego powodu, że ktoś może pomyśleć, że dobrze im się powodzi, że zamiast ciężko pracować ze skwaszoną miną, radują się nie wiadomo dlaczego. Człowiek nie powinien cieszyć się w pracy, a przynajmniej nie powinien swojej radości okazywać. Praca to praca.
W kościele też bardziej pasuje posępne oblicze, bo jak tu się uśmiechać wśród narzuconych z góry obrzędów. Trzeba stać równo albo równo klęczeć, bić się w piersi, nie gadać i nie robić głupich min. Na czas robienia zakupów w supermarkecie najlepiej przywdziać anonimową maskę skupioną na poszukiwanym towarze, w tramwaju wbić wzrok w ekran smartfona, a za kierownicą udawać mającego nad wszystkim kontrolę.
W czerwcowym numerze La Civiltà Cattolica ojciec Gian Paolo Salvini SJ pisze o humorze Boga, cytując słowa psalmisty: "śmieje się ten, który mieszka w niebie" (por. Ps 2,4). My w niebie nie mieszkamy, więc nam nie do śmiechu. Boimy się śmierci, chorób, niedostatku i siebie nawzajem. Na radość i śmiech mamy zarezerwowany bardzo ograniczony czas. Nawet urlop nie jest wolny od demonów przypominających nam o konieczności zachowania śmiertelnej powagi. Włączony telewizor przypomina, że na świecie nie dzieje się nic śmiesznego. Wyszukiwarka Google pokazuje, że za kupiony przed chwilą parasol mogliśmy zapłacić o połowę mniej. Pociąg znowu się spóźnia. Szlag człowieka trafia. I jak tu nie mieć miny oszukanego, skrzywdzonego, mającego słuszne pretensje.
Nie ruszają nas dawne powiedzenia: śmiech to zdrowie, kto się śmieje, ten żyje dłużej. "Wesołość jest najlepszą higieną ciała i umysłu" - pisała George Sand, a chińskie przysłowie mówi, że "człowiek bez uśmiechniętej twarzy nie powinien otwierać sklepu".
Humor jest najlepszym antidotum na lęk - pisze ojciec Salvini. W średniowieczu śmiano się z diabła, przedstawiając go w karykaturalnych postaciach, a ze śmierci śmieją się do dzisiaj mieszkańcy krajów Ameryki Łacińskiej, zamawiając na stypy tort w kształcie trumny. Poczucie humoru jest umiejętnością pogodnego wychwytywania sprzeczności tkwiących w naszym życiu, dystansowania się od wielu poważnych spraw, odbrązawiania wyniesionych na piedestał idei, ujawniania tego, co nielogiczne, i wyśmiewania zbyt pewnych siebie.
Bóg manifestuje swoje poczucie humoru poprzez nieprzewidywalność, niespodziewane zwroty akcji, zaskakiwanie człowieka w sytuacjach, w których najmniej spodziewa się Bożej interwencji. Dar humoru, który jest częścią Bożego daru mądrości, pozwala ludziom dostrzegać niedostrzegalne, widzieć to, czego wielu nie widzi, i z pokorą śmiać się z samych siebie. Módlmy się o mądrość pełną humoru i śmiejmy się razem z Panem Bogiem z naszej śmiertelnej powagi.
Wojciech Żmudziński SJ - dyrektor Centrum Kształcenia Liderów i Wychowawców im. Pedro Arrupe, redaktor naczelny kwartalnika o wychowaniu i przywództwie "Być dla innych"
Skomentuj artykuł