Brak słów
Midbar to po naszemu pustynia. Ale właściwiej byłoby (tłumacząc Biblię) odnosić się nie do pustki, lecz do miejsca bez słów, gdzie cisza jest tak dotkliwa, że dociera do nas trudne słowo.
Wzywa się nas ostatnio do ciszy nad trumną prezydenta Adamowicza. Rzeczywiście brakuje słów wobec tej zbrodni. Czujemy też, że to morderstwo jest wynikiem zbyt wielu słów, złych słów, że to finał nagonki. Dlatego nie dziwią milczące tłumy na placach miast. I jak najbardziej na miejscu jest pieśń o ciszy.
Ale też rodzi się podejrzenie wobec apeli o ciszę. Dlaczego ci, którzy szczuli, teraz żądają milczenia? Czyżby bali się rozliczenia ich ze słów?
Na ulice wylegli ludzie, którzy mają już dość słów pełnych jadu. Ich "tłumne milczenie" to protest wobec gadzinowej propagandy, wobec zohydzania przynoszącego śmierć. Bo niezależnie od poczytalności zabójcy, współwinni są ci, którzy uporczywie wskazywali mu cel, którzy "odczłowieczyli" w jego oczach ofiarę.
Lecz ten gniew, słuszny i wymowny, to milczenie pełne żalu i goryczy mam nadzieję będzie jak midbar, jak miejsce, gdzie przemawia sumienie. Będzie wyrzutem sumienia dla propagandzistów... Jednak to byłoby za mało. Przecież większość z nas dała się ponieść lawinie słów. Porwała nas ona i nie mieliśmy czasu ani chęci, by analizować i sprawdzać każdą wiadomość. Nie konfrontowaliśmy różnych źródeł. Poza tym pozwalaliśmy, by przy nas powtarzano oszczerstwa, używano mowy nienawiści, by poniżano słowem. Za pseudoprawdę nie wyrzucaliśmy z grona znajomych.
Nie robiliśmy tak, bo to nie jest łatwe. Z manipulacją trudniej się dyskutuje niż z prostą nieprawdą. Potrzeba namysłu, analizy, potrzeba ciszy. A my często szukaliśmy ciszy głównie po to, by się wyłączyć, by uciec, by nie myśleć… zamiast jej szukać, by pomyśleć...
Zasłyszane: "Ogólnie spory zryw jest teraz. Podobnie było z JPII. I zaraz po Smoleńsku. I niewiele to zmieniło". Boimy się, że ten ściskający gardło brak słów to tylko krótkotrwała emocja.
Wspomniałem o wyrzucaniu z grona znajomych. Gdybyśmy wykluczali za to, że ktoś ma inny punkt widzenia, tobyśmy tylko wzmagali lawinę słów prowokujących eksterminację. Dialog bez różnic staje się monologiem. Słowo usłyszane na midbar, w ciszy domaga się dialogu, by nie było tylko intuicją. Ale też trudno nie zgodzić się z tymi, którzy mówią: "Tego nie da się oglądać!". Iluż ludzi chciało posłuchać argumentów "drugiej strony" i nie dało się!
Manipulacja blokuje dialog. Dlatego pewnie trzeba nam spojrzeć w twarz, która mówi mi "Nie zabijesz mnie" - spojrzeć w oczy, pogadać twarzą w twarz, gdy wkoło jest czas i cisza (midbar). Wtedy trudniej o kombinowanie, a szczucie staje się żenujące.
Jacek Siepsiak SJ - dyrektor naczelny Wydawnictwa WAM i redaktor naczelny kwartalnika "Życie Duchowe". Tekst ukazał się pierwotnie w Gazecie Krakowskiej
Skomentuj artykuł