Chrześcijaństwo i aborcja

Konrad Kruczkowski

Jest taka historia, którą opowiedział mi tata, a która do dzisiaj ma dla mnie szczególne znaczenie. Bóg przywołał do siebie Śmierć i polecił zająć się samotną wdową, matką trójki dzieci. Śmierć zobaczyła w jak trudnych warunkach żyje ta rodzina i jednocześnie jak wiele jest tam dobra. Wstrzymała więc wyrok.

Od lat obserwuję powracający co jakiś czas spór o aborcję. Spór, w którym zostało powiedziane już wszystko. Nie chcę więc skupiać się na samym temacie zabijania nienarodzonych. Przy okazji politycznej dyskusji, która już dawno przestała stawiać w centrum troskę o kogokolwiek, obrywa się i chrześcijaństwu, i Kościołowi. Będzie właśnie o tym.

Janusz Palikot i Andrzej Gąsiorowski opublikowali w serwisie NaTemat.pl felietony, w których pierwszy obrońców życia nazywa ludźmi małej wiary, a drugi idiotami (choć tu zabrakło odwagi wyartykułowania tego wprost). Obu Panom muszę coś uświadomić i z góry ostrzegam, że będzie to trudne w przyjęciu. Otóż kiedy Panowie piszą o wierze, to nie wiedzą Panowie o czym mówią. I to totalnie. Wśród ludzi cywilizowanych, za których panowie zapewne chcą uchodzić, taka postawa nazywana jest ignorancją.

DEON.PL POLECA

Świat jest dobry

Chrześcijaństwo jest religią nadziei. Nadziei mimo wszystko i nadziei nieludzkiej. Nie dlatego, że krzywdzącej, ale dlatego, że często ponad ludzkie siły. To zasadnicza różnica. Nie można tego zrozumieć, ani opisać, choć różni ludzie Kościoła od tysiącleci starają się to zrobić. Można tego doświadczyć w sytuacjach granicznych. (Mdr 3,4; Rz 5, 1-5).

To właśnie dlatego tak wielu z nas decyduję się przyjąć na świat życie, nawet jeśli łączy się to z miłością skrajną, pełną wyrzeczeń, oddania i utraty siebie. Rozmawiałem z rodzicami, których dzieci w różnym stopniu są niepełnosprawne. Również z tymi, których pociechy już odeszły lub przygotowują się na to w hospicjach. Cierpienie, którego doświadczyli nie podlega dyskusji, ale żadna z tych osób nie żałuję podjętej decyzji. Mówią, że jesteśmy ludźmi tylko wtedy, kiedy żyjemy dla innych.

Chrześcijaństwo jest też religią świadectwa. My, wierzący, rzadko teoretyzujemy. Mówimy jak jest. Dlatego, jakkolwiek jest ono skromne, podzielę się osobistym doświadczeniem ostatnich dni. Mogą panowie próbować z nim dyskutować, ale to tak jakby dyskutować z tym, że deszcz jest mokry. Sukcesów nie wróżę.

Kiedy nic nie jest pewne

Niespełna siedem dni temu na świat przyszła Lilianna, nasza wyczekiwana córka. Pierwsze dziecko. Kiedy dowiedzieliśmy się kilka miesięcy temu, że to już, że jesteśmy rodzicami (jesteśmy, a nie staniemy się za kilka miesięcy!) przed oczami stanęło nam kilka scenariuszy. Myślę, że każdemu z rodziców towarzyszy niepokój i troska o zdrowie ich dziecka. Ludzkie pytania: czy urodzi się zdrowa i czy jeśli nie, to wystarczy nam sił? Jeden z moich przyjaciół zapytał czy modlę się o to zdrowie. Odpowiedziałem szczerze, że modlę się o udźwignięcie woli Boga względem nas i względem naszej córki, niezależnie od tego, jaka ona (boża wola) będzie.

Ta, a nie inna postawa pozwoliła nam, już na samym początku, podjąć bezapelacyjną decyzję, że niezależnie od wszystkiego, odpowiedzialnie przyjmiemy to co przyjdzie. Nawet największym kosztem. I będziemy szczęśliwi. Oczywiście ze spokojem i nadzieją, że będzie dobrze. Bo chrześcijaństwo nie jest religią lęku.

Strach to nie wszystko

Przed porodem spędziliśmy pięć dni w szpitalu. Sprawy nie szły tak, jak powinny. Towarzyszyłem żonie przez cały ten czas, a dom odwiedzałem tylko na szybki prysznic i krótką próbę snu, i to tylko dlatego, że nie pozwalano mi zostać na noc. Choć sytuacja nie należała do tych o wyraźnym ryzyku, to nie mieściła się w standardowym przebiegu porodu. I bałem się. Bardzo. Ale wiedziałem też, że nie mogę tego strachu okazać - on w końcu bywa zaraźliwy, a nie na tym polega rola męża.

Byłem w tych dniach z żoną, bo chrześcijaństwo to religia działania. Nie ma wiary bez bycia z drugim i dla drugiego. Chrześcijaństwo jest konstruktywne. (Jk 2, 14-26). Nie zostawiamy innych bez wsparcia, a jeśli tak robimy, to nie ma to wiele wspólnego z naszą wiarą. Panowie Palikot i Gąsiorowski o tym kompletnie zapominają.

Kiedy żona spała albo brała prysznic, spędzałem czas w szpitalnej kaplicy. To tam mój strach dochodził do głosu. Podczas jednej z modlitw wróciła do mnie historia, którą opowiedział mi tata, a której część przytoczyłem na początku. Jej finał jest następujący: Bóg przypomniał Śmierci jaka jest jej rola, ale sytuacja powtórzyła się jeszcze kilkakrotnie. W końcu Najwyższy kazał znaleźć Śmierci najgłębszą zapadlinę na dnie oceanów, a tam niewielki kamyk i sprawdzić co kryje się pod nim. Kiedy Śmierć opowiedziała Bogu o tym, co zobaczyła, a był to najmniejszy z najmniejszych morskich robaczków, ten ze spokojem zapytał: Czy myślisz, że jeśli pamiętam o tym małym stworzeniu, zapomnę o tej trójce dzieci nad którymi

Ty się dzisiaj litujesz?

Można to wyśmiać; uprościć za Dowkinsem lub innym guru postateizmu i powiedzieć, że to prymitywna reakcja obronna. Rzecz w tym, że ta prosta opowieść oddaje w kilku zdaniach idee chrześcijańskiej nadziei: Bóg o nas nie zapomni, a to wszystko ma sens.

To właśnie w szpitalnej kaplicy odzyskiwałem wolność, której - jak sądzę - pan Palikot i podobni nie znają. Wolność polegającą na zaufaniu. Tam już nie ma czarnych scenariuszy choć ciągle obecne są wszystkie.

Lilianna urodziła się w pełni zdrowa, a żona spokojnie dochodzi do siebie. Jesteśmy szczęśliwi jak nigdy i wdzięczni. Chcę wierzyć, że niezależnie od ostatecznego rezultatu, byłoby podobnie. (Flp 4, 13). Ale to już tylko teoria…

Z mównicy sejmowej albo kościelnej ambony wszystko brzmi trochę sztucznie. Ostatnie kilka dni to chrześcijaństwo w praktyce. Dlatego piszę tak osobiście. Uwierzcie jednak, że to wiara w skali mikro. Lepsi od nas zapełnili karty historii i każdy może znaleźć ich biografie. Kościół nazywa ich świętymi.

Cywilizacja śmierci

Kiedy ktoś proponuje zabijanie nienarodzonych (jest coś znamiennego w tym, jak bardzo dotyka was ten zwrot) muszę powiedzieć: nie zgadzam się. To nie przejdzie. Nie dlatego, że tak powiedział jeden czy drugi biskup, ale dlatego, że to przekonanie jest udziałem codziennego życia.

W sejmowej sali można wybrać rozwiązanie, które dla nas chrześcijan jest oczywiste (ufam, że wystarczająco wyjaśniłem dlaczego) i nie trzeba być wierzącym, aby tak zrobić. Do naciśnięcia odpowiedniego przycisku wystarczy być człowiekiem przyzwoitym.

Dlaczego zamiast aborcji, której konsekwencję są tak długie i traumatyczne jak wydarzenia ją poprzedzające, nie zaproponują panowie pełnego wsparcia dla rodziców i ich dzieci. Wsparcia materialnego, medycznego, psychologicznego, duchowego, łącznie z długoterminową pomocą środowiskową? To oczywiście trudniejsze, bardzo kosztowne i mniej spektakularne, ale jako rodzic, to właśnie tej pomocy oczekiwałbym od tych, którzy deklarują troskę o mnie i moich bliskich.

Otóż w pełni zgadzam się z tym na co cywilizacja śmierci powołuję się w dyskusjach. Zgadzam się, że tak gwałt, jak i posiadanie dziecka niepełnosprawnego, dziecka, które naturalnie umrze kilka miesięcy później lub tuż po porodzie, jest wydarzeniem skrajnie trudnym, a jego udźwigniecie przekracza ludzkie siły. Tu nie różnimy się szczególnie. Różnimy się w proponowanym rozwiązaniu. I w perspektywie patrzenia na życie. My wierzymy w świat, który choć pełen cierpienia, ma sens i jest dobry. Świat, w którym tym bez szans, a więc i chorym-nienarodzonym, i ich mamom należy okazywać dobro realnym działaniem.

Raz jeszcze: to nie jest głos w dyskusji o zasadności aborcji. To głos, który mówi, że chrześcijanie odpowiadają życiu "tak!" z powodów dalece głębszych, niż przypisują nam to nasi przeciwnicy. W Sejmie i poza nim.

Konrad Kruczkowski - mąż i ojciec. Niedoszły teolog. Bloger. Tekst ukazał się pierwotnie na jego prywatnym blogu - haloziemia.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Chrześcijaństwo i aborcja
Komentarze (44)
LS
le sz
4 października 2013, 12:39
Katolicy generalnie chcą aby cały świat podporzdąkował się ich prawom. @zoran, Twoja sugestia że sprzeciwianie się mordowaniu niewinnych ludzi jest specyficzna dla katolików jest co prawda schlebiająca katolikom ale jednocześnie jest obraźliwa dla całej reszty świata nie będącej katolikami. Dlaczego zgwałcona kobieta nie ma mieć prawa do podjęcia decyzji we własnym sumieniu, nie narażona na karę jeżeli wybierze aborcję. @zoran, a niby kto odmawia kobietom prawa do podjęcia decyzji we własnym sumieniu? Wg Twojego "rozumowania" to jak za jakiś czyn grozi odpowiedzialność karna to oznacza to odebranie ludziom prawa do podjęcia decyzji we własnym sumieniu? I aby przywrócić prawo podjęcia decyzji we własnym sumieniu należałoby znieść odpowiedzialność karną? A dlaczego akurat tylko zgwałcone kobiety miałyby mieć tego typu "prawa"? Stosując Twoje "rozumowanie" należałoby przecież znieść wszelkie kary i dać "prawo" wszystkim do tego aby podejmowali decyzje we własnym sumieniu? Chce gwałcić? No to dać mu prawo do podjęcia decyzji we własnym sumieniu, nie narażony na karę jeśli wybierze gwałcenie...  Chce rabować, palić, mordować? Niech ma prawo do podjęcia decyzji we własnym sumieniu, bez straszenia karami z kodeksu karnego... Taka osoba zostaje w ten sposób ukarana podwójnie. A niby w jaki to sposób? Sugerujesz że zgwałcenie jest jakąś karą? A niby za co? Podobnie jest z kobietą która może umrzeć czy stracić zdrowie w wyniku porodu. Stosując Twoje "rozumowanie" oraz Twoją "argumentację", to biorąc pod uwagę że ktoś może tracić zdrowie czytając to co wypisujesz to należałoby poddać Ciebie spóźnionej aborcji ;-[
4 października 2013, 12:33
Katolicy generalnie chcą aby cały świat podporzdąkował się ich prawom. Katolicy troszczą się o los każdego człowieka, tego nienarodzonego też. Kara śmierci dla człowieka, który nie zgwałcił, a jedyną jego "winą" jest fakt, iż począł się w wyniku gwałtu jest barbarzyństwem. Prewencyjna śmierć dla człowieka, który być może w przyszłości będzie chory jest absurdem.
Jadwiga Krywult
4 października 2013, 10:53
Katolicy generalnie chcą aby cały świat podporzdąkował się ich prawom. Dlaczego zgwałcona kobieta nie ma mieć prawa do podjęcia decyzji we własnym sumieniu, nie narażona na karę jeżeli wybierze aborcję. Ale dlaczego ma być zabite dziecko, które przecież nie jest winne gwałtu ? Czy wymuszanie urodzenia dziecka które umrze po pół roku czy roku jest sensowne? Pytanie tego samego typu: czy opieka nad człowiekiem, który umrze za pół roku jest sensowne ? Jeżeli na pierwsze pytanie odpowiadasz twierdząco, to czy na drugie, bardzo podobne, też odpowiadasz twierdząco ? Inna sprawa to edykacja seksualna która prawie, za przyczyną kk prawie w polsce nei istnieja. Edukacja seksualna w W. Brytanii jest duża i aborcji też jest dużo.
Z
zoran
4 października 2013, 10:01
Katolicy generalnie chcą aby cały świat podporzdąkował się ich prawom. Dlaczego zgwałcona kobieta nie ma mieć prawa do podjęcia decyzji we własnym sumieniu, nie narażona na karę jeżeli wybierze aborcję. Taka osoba zostaje w ten sposób ukarana podwójnie. Podobnie jest z kobietą która może umrzeć czy stracić zdrowie w wyniku porodu. Czy wymuszanie urodzenia dziecka które umrze po pół roku czy roku jest sensowne? Jeżeli ktoś jest wierzącym katolikiem wie co ma zrobić i niech tak zrobi ale dlaczego zmuszać do tego innych? Dlaczego ustawowo ma być określone co ma zrobić? Wydaje się że walka o coraz ostrzejsze prawo antyaborcyjne ma w głównej mierze sprawić aby osoby walczące o jej zaostrzenie poczuły się lepsze. Inna sprawa to edykacja seksualna która prawie, za przyczyną kk prawie w polsce nei istnieja. Czyli zaostrzyć prawo, nie edukować, indoktrynować. Coraz bardziej przypomina to islamski ekstremizm.  
I
Ina
3 października 2013, 18:09
"aborcja , no coz , moze nalezalo by zrobic referendum w sprawie aborcji wsrod kobiet w wieku 15- 45 lat ? to jest bylo i bedzie, kiedy bedzie legalna to moze mniej dzieciakow bedzie ladowac w beczkach czy na smietnikach? aborcja jest - tylko ze za pieniadze czy za granica zreszta aborcja to tak jak in vitro - cyrk dla nawiedzonej religijnej ciemnoty" Jakbyśmy zalegalizowali zabójstwa, to wtedy najprawdopodobniej nie było by nikogo i co za tym idzie nie byłoby żadnych cierpień ludzi. Sensowne nieprawdaż? Skatować na śmierć i zamknąć w beczce to Cię może każdy. ...
B
borat
2 października 2013, 15:18
aborcja , no coz , moze nalezalo by zrobic referendum w sprawie aborcji wsrod kobiet w wieku 15- 45 lat ? to jest bylo i bedzie, kiedy bedzie legalna to moze mniej dzieciakow bedzie ladowac w beczkach czy na smietnikach? aborcja jest - tylko ze za pieniadze czy za granica zreszta aborcja to tak jak in vitro - cyrk dla nawiedzonej religijnej ciemnoty
I
Iwona
2 października 2013, 10:23
Żaden  rodzic, ani matka, ani ojciec (tak aborcja to nie tylko problem kobiety, każde dziecko ma dwoje rodziców)  nie zabiłby swojego dziecka, gdyby wiedział, że wraz z odrzuconym dzieckiem umiera jakas część jego samego, że jest to strata nieuświadomiona najbliższej osoby. Dusza o tym wie, człowiek świadomie lub nie ucieka od tej prawdy. Ja to wiem, bo kiedyś umarłam wraz z moim dzieckiem. Jestem jak wysuszone kości, w ktore Bog tchnał zycie. A jednak nawet dla kogoś kto zabil swoje dziecko jest nadzieja u Boga a Jego milosierdzie i miłość wybacza, rozumie, współczuje i leczy nawet z tak głębokich i śmiertelnych ran jak aborcja.  Pamietaj - zabijając  dziecko, zabijasz siebie.
2 października 2013, 10:10
Może nie dyskutujmy co czuje matka, ojciec i czy pód czuje. Moze zaczniemy dyskutowac co czuje uszkodzone JUZ urodzone dziecko, juz urodzony uszkodzony dorosły. Wiele takich osób ma pretensje do rodzicw, ze sie urodzili i sami próbują się zabic. O ile są na tyle sprawni że jest to możliwe. A jezeli nie? @Ewa Wiele osób zdrowych ma pretensje do rodziców, że się urodziło. Wiele osób, które zachorowały po urodzeniu ma takie pretensje więc prewencyjnie zabijać? Nie! Pomagać w rodzinie i rodzinom... A wiele osób, żyje, płacze, cieszy się, gra w filmach, walczy z codziennością i swoją chorobą.
2 października 2013, 09:52
Zrzucanie odpowiedzialności na kobietę, to zwykłe tchórzostwo, promowane zresztą przez środowiska lewicowe pod hasłem „troski” o kobietę. To dla mnie bardzo prosta sprawa. Ten, kto wiecej ryzykuje, wklada wiecej wysilku, kto bardziej zwiazany jest z dana sytuacja (ciaza, porod, opieka), powinien miec wiecej do powiedzenia. Myle sie? @Dariusz – mylisz się i to bardzo. Są wyjątkowe sytuacje, gdy faktycznie decyzja musi zostać podjęta przez kobietę. Dotyczą one bezpośrednio życia kobiety i płodu, czyli sytuacji, gdy przykładowo leczenie chorób matki naraża życie płodu. Ale to są dramatyczne wyjątki i nie o nich rozmawiamy. Rozmawiamy o sytuacjach, gdy poprzez badania prenatalne stwierdzono prawdopodobieństwo istnienie nieodwracalnej choroby płodu, dziecka. W takim wypadku żaden mężczyzna, ojciec dziecka, nie może mówić, iż jest to sprawa kobiety i jej decyzji. On tylko będzie doradcą. Nie, on już jest ojcem i musi podejmować decyzje, jako ojciec. Wygodnie jest zwalić odpowiedzialność na zrozpaczoną sytuacją matkę dziecka, wygodnie jest wmówić kobiecie, iż to ona ma zadecydować, bo w końcu to ona nosi to niepełnosprawne dziecko. Wygodnie jest tez opowiadać, iż to ona, gdy podejmie decyzje o urodzeniu, ma się opiekować dzieckiem, bo przecież to ona tak chciała. Przecież światli, współcześni mężczyźni nie są w stanie patrzeć na swoje chore dziecko, nie są w stanie psychicznie udźwignąć ciężaru choroby, często śmierci, czy balansowania na granicy życia i śmierci swojego dziecka. Niech kobieta decyduje – jakież to męskie. Ps. Na całe szczęście w znacznej większości spotykanych rodzin jest normalnie. Oboje rodzice razem, wzajemnie niosąc krzyż choroby dziecka, podejmują trud wychowania, lub czasami tylko towarzyszenia swojemu dziecku.
Z
zremek
2 października 2013, 09:48
Może nie dyskutujmy co czuje matka, ojciec i czy pód czuje. Moze zaczniemy dyskutowac co czuje uszkodzone JUZ urodzone dziecko, juz urodzony uszkodzony dorosły. Wiele takich osób ma pretensje do rodzicw, ze sie urodzili i sami próbują się zabic. O ile są na tyle sprawni że jest to możliwe. A jezeli nie? ... Co czują?
Jadwiga Krywult
2 października 2013, 08:49
Moze zaczniemy dyskutowac co czuje uszkodzone JUZ urodzone dziecko, juz urodzony uszkodzony dorosły. Za to nic nie czuje zabity nienarodzony, który urodziłby się zdrowy (wbrew opiniom lekarzy).
E
Ewa
2 października 2013, 08:44
Może nie dyskutujmy co czuje matka, ojciec i czy pód czuje. Moze zaczniemy dyskutowac co czuje uszkodzone JUZ urodzone dziecko, juz urodzony uszkodzony dorosły. Wiele takich osób ma pretensje do rodzicw, ze sie urodzili i sami próbują się zabic. O ile są na tyle sprawni że jest to możliwe. A jezeli nie?
Jadwiga Krywult
2 października 2013, 08:27
Dariusz Kot, Polegalbym na opiniach specjalistow od tych zaleznosci. Poleganie na opiniach specjalistów jest zawodne.  Wystarczyloby mi wysokie prawdopodobienstwo niepotrzebnego cierpienia. U człowieka zdiagnozowano nowotwór. Jest wysokie prawdopodobieństwo niepotrzebnego cierpienia. Co Pan proponuje ?
Z
zremek
2 października 2013, 07:45
Jak zwykle się rozpisałem. Podsumowanie. Co nas odróżnia, albo inaczej - wynosi na szczyty w królestwie zwierząt? Trochę tych rzeczowników tutaj się posypie ale w przewadze będą co najmniej 2. Jedni powiedzą Rozum, a inni Miłość. Ja uważam, że wszystkie te czynniki. A kiedy osiągnięty jest sukces, gdy conajmniej 2 czynniki wpływają na końcowy efekt? Równowaga. Jeśli skupimy się na jednej stronie medalu możemy nigdy nie zobaczyć tej drugiej strony. Albo - Ta ciągle wystawiona na Słońce w końcu zblednie więc obrócimy ją na drugą stronę (czy to przed śmiercią czy po wejsciu w dorosłe życie) ale to nadal nie będzie właściwe bo co najwyżej zacznie blednąć ta druga strona... Jeśli jest problem dotyczący naszego życia staramy się być i mądrzy i uczuciowi. A gdy zaczyna tu chodzić o życie innych staramy się być albo mądrzy albo uczuciowi. Posłuchajmy siebie, każdej ze stron w sobie... I tak na marginesie... Dlaczego jak barany się kłócimy, polemizujemy, staramy się coś udowodnić innym. Każdy swoje wie i pewnie się nie przekona do czegoś innego. Komu jest na rękę gdy naród się kłóci i wywiera presje na sąsiada? Kto staje się silniejszy a kto słabszy? Kto wygra a kto przegra?
Z
zremek
2 października 2013, 07:44
1. Jeśli stopniowanie (bardziej i mniej do czuje i rozumie) przystawiamy do człowieka to dlaczego skupiać się na organizmach dopiero rozwjających się w łonach matek? Alkoholik w stanie upojenia też mniej czuje i rozumie - ustalmy nowy podgatunek (można wtedy  wytrzeźwiałki - przerobić na inne przybytki...) Podobne przypadki można mnożyć. 2. Jeśli informacja, iż płód bez mózgu nie może czuć wynika z wiedzy dostępnej obecnie. To co jeśli za 10 czy 100 lat okaże się np że każda nowo tworząca się ludzka komórka, w której zapisana jest informacja o rozwoju i wzroście w jakiś sposób, odbiera bodźce z zewnątrz, a nawet je oddaje - czuje i rozumie???? Wszyscy wiemy, iż kiedyś uważano, że Ziemia jest płaska. Jak się okazało że nie jest, to ucierpiała geografia. A jeśli się znowu okaże dzięki nauce, która się rozwiaja, w którą tak wielu wierzy, że znowu ktoś był w błędzie. To kto ucierpii najbardziej? 3. Boimy się i Wierzymy w różne rzeczy. Każdy z nas czy to ateista czy wierzący wszystko opiera na Wierze w coś lub Kogoś. Wpływ otoczenia też jest silny, a nasze dążenia do tego by zwyciężać albo inaczej - nie przegrywać powodują, że przestajemy być sobą, a stajemy się, albo staramy się być tym w co wierzymy (w wyobrażenie) bo to silniejsze i mocniejsze - podstawa naszej egzystencji. Zaczynamy powtarzać cudze myśli i słowa. Zaczytujemy się w uczone pisma i wg mnie troche zatracamy siebie... Dlatego nie mamy siły by pokazać prawdę. Bo pokazujemy innym tylko rzeczy które dla kogoś wierzącego w co innego są co najmniej śmieszne...
DK
Dariusz Kot
2 października 2013, 03:26
Panie Konradzie, napisal Pan: Uważam tak bo - choć zabrzmi to arogancko - byłem po obu stronach (perspektywy wiary i jej braku, nie stosunku do aborcji) i widzę różnicę. Nie jestem zaskoczony Pana komentarzem, uprzedzałem, że to będzie trudne do przyjęcia. I nie piszę tego ze złośliwością. Odpowiadam, w obronie mojego stanowiska: Uważam tak bo - choć zabrzmi to arogancko - byłem po obu stronach (perspektywy wiary i jej braku, nie stosunku do aborcji) i widzę różnicę. Oczyiwscie, ja widze te roznice na korzysc niewiary. To nadal dokladnie ten sam problem, jak z kazdym pojedynczym doswiadczeniem, czyli "swiadectwem": wystarczy tylko jeden kontrprzyklad, aby to uniewaznic. A teraz dodam wiecej, aby podniesc Panu trocge poprzeczke. O ile jako katolik nie spotykalem sie w debatach z wysoko wyksztalconymi ateistami, o tyle jako ateista mam za soba debaty z niejednym teologiem czy biblista z tytulem naukowym (latwo Pan znajdzie zapisy w sieci). Uwazam wiec swoja niewiare za lepiej przetestowana od dawnej wiary. Choc oczywiscie, pewny jej nie jestem. Nikrt nie moze byc. Znamy zbyt mala czesc rzeczywistosci... ...
DK
Dariusz Kot
2 października 2013, 03:15
TomekR, napisal Pan: Najpierw naciskał Pan mocno te funkcje mózgowe, teraz ucieka Pan w ustawienie propocjonalne (co to znaczy?), jak też zaczyna traktować tę kwestie drugorzędnie. Ja jednak wolę traktować noworodka jak pełnoprawnego człowieka. I będąc dalej spójnym, wywnioskowuję z tego podobny wewnętrzny nakaz względem płodu. Sprobuje wyrazic sie jasniej: wzrost poziom organizacji organizmow - takze ludzkich zarodkow w trakcie ich rozwoju - powoduje, ze w pewnym momencie pojawiaja sie wyzsze funkcje. Takze u czlowieka, ale nie tylko u czlowieka. Przyjalbym zasade: starac sie chronic organizmy z jak najwyzszym stopniem organizacji, nie tylko ludzkie. Niestety - wbrew tabu kulturowemu - oznaczac to bedzie niekiedy, ze organizmy w lonach ludzkich matek wyladuja w tej hierachii (to lepsze slowo niz proporcjonalnosc) nizej, niz niektore dojrzale zwierzeta. Np. kilkudniowy czy kilkutygodniowy zarodek/plod ludzki nie odczuwa bolu ani emocji, a pies jak najbardziej. I teraz: jesli mamy wysokie prawdopodobienstwo, ze pozniej, pod dojsciu do poziomu rozwoju komorek, gdzie uzylbym juz nazwy "czlowiek", bedzie on skazany na krotkie zycie w nieuleczalnej, bolesnej chorobie, dlaczego temu nie zapobiec. Ubedzie bezsensownego cierpienia io rozpaczy na swiecie. Gorzej postepujemy, zabijajac zwierzeta w rzezniach, bo to zycie na wyzszym stopniu organizacji, z wyzszymi funkcjami. ...
DK
Dariusz Kot
2 października 2013, 02:50
Do Skalistego, napisal Pan: @Dairusz Kot - na jakiej podstawie twierdzisz, że zwierzęta myślą, zdają sobie sprawę z własnego istnienia? Pytanie drugie - czy przynajmniej to, co jest w łonie kobiety nazywasz człowiekiem, w jakiejś tam mniej lub bardziej rozwiniętej formie, czy uważasz, że tego nie można nazwać człowiekiem? Wtedy jak to określisz i dlaczego? Twierdze, ze z reguly wyzsze funkcje organizmu, a potem mozgu wiaza sie ze wzrastajacym poziomem organizacji, od organizmow kilkukomorkowych do czlowieka. Organizm, jaki znajduje sie w lonie ludzkiej matki w kilka czy kilkanascie dni po zaplodnieniu na pewno ma te funkcje na nizszym poziomie lub w ogole ich nie ma - w porownaniu z np. doroslymi ssakami. Nie twierdze, za aby pojawil sie czlowiek, trzeba czekac az do 9 miesiaca czy porodu. Nie jestem dokladnie pewny, gdzie postawic granice, ale np. organizm w lonie ludzkiej matki w pierwszych kilku tygodniach lokowalbym nizej, niz wysoko rozwiniete organizmy ssakow. Wiem, ze to dla Was szok, bo cala kultura przed darwinem budowala sciane miedzy nami a reszta zycia na ziemi. Tej sciany nie ma. Sa stopniowe przejscia, narastanie organizacji, a za nia narastanie wyzszych funcji. ...
DK
Dariusz Kot
2 października 2013, 02:35
Do Leszka, napisal Pan Drogi Panie Dariuszu. Przecież stosując taką pseudonauke sam Pan się zapędza w ślepy zaułek.  -------------- Ale ja takze, gdyby okazalo sie, ze plod prawdopodobnie "naturalnie umrze kilka miesięcy później lub tuż po porodzie" - nie wahalbym sie z decyzja. Sugerowalbym zonie usuniecie plodu, zanim pojawi sie dziecko. ---------- A dlaczego "prawdopodobnie" ? Jako umysł ścisły i precyzyjny powinien Pan dążyć do pewności, a nie do prawdopodobieństwa. Stosując prawdopodobieństwo moze Pan uśmierci przyszłego geniusza. Nie lepiej poczekać aż pojawi się dziecko, wtedy jest możliwość przeprowadzenia bardziej precyzyjnych badań i wtedy podjąc decyzję ? Przecież jeśli dziecko się urodziło o godz. 8.10, ta zapewnie nie ma zasadniczej różnicy między "funkcjami mózgu" dziecka o godzinie 8.05 a w godzinie 8.15. Jedyna zasadnicza różnica to chyba taka, że o 8.05 oddychało przez pępowinę a teraz oddycha powietrzem atmosferycznym.  A może lepiej poczekać np. 2 -3 lata. Pewne poważne wady rozwojowe np. autyzm ujawniają się dopiero w tym wieku. "Funkcje mózgu" w tym wieku są oczywiście wyższe niż u noworodka, ale dalej na poziomie 2-3 latka i dużo niższe niż u dorosłego szympansa. Jaki jest pożytek z autystyka ? Może i ma jakieś życie wewnętrzne, ale co z tego jeśli nie komunikuje tego na zewnątrz. Lepiej utopić w kuble i już. Odpowiadam: nie uwazam nauki za cudotworstwo, za cos, co daje pewnosc 100%. Wystarczyloby mi wysokie prawdopodobienstwo niepotrzebnego cierpienia. Tyle mamy tylko w zyciu, aby podejmowac decyzje: prawdopodobienstwo. Bolesne to, ale coz, nie ja zrobilem ten swiat.
GP
Gil Pedofil
1 października 2013, 23:37
- Niestety, mam dla pana złą wiadomość - mówi lekarz do biskupa - jest pan zarażony wirusem HIV Biskup na to: - Ku***, już nawet własnym ministrantom ufać nie można.
L
leszek
1 października 2013, 23:27
 W XXI wieku naprawde potrzebujemy rozmow, a nie swiadectwa.  Drogi Panie Dariuszu. Przecież stosując taką pseudonauke sam Pan się zapędza w ślepy zaułek.  -------------- Ale ja takze, gdyby okazalo sie, ze plod prawdopodobnie "naturalnie umrze kilka miesięcy później lub tuż po porodzie" - nie wahalbym sie z decyzja. Sugerowalbym zonie usuniecie plodu, zanim pojawi sie dziecko. ---------- A dlaczego "prawdopodobnie" ? Jako umysł ścisły i precyzyjny powinien Pan dążyć do pewności, a nie do prawdopodobieństwa. Stosując prawdopodobieństwo moze Pan uśmierci przyszłego geniusza. Nie lepiej poczekać aż pojawi się dziecko, wtedy jest możliwość przeprowadzenia bardziej precyzyjnych badań i wtedy podjąc decyzję ? Przecież jeśli dziecko się urodziło o godz. 8.10, ta zapewnie nie ma zasadniczej różnicy między "funkcjami mózgu" dziecka o godzinie 8.05 a w godzinie 8.15. Jedyna zasadnicza różnica to chyba taka, że o 8.05 oddychało przez pępowinę a teraz oddycha powietrzem atmosferycznym.  A może lepiej poczekać np. 2 -3 lata. Pewne poważne wady rozwojowe np. autyzm ujawniają się dopiero w tym wieku. "Funkcje mózgu" w tym wieku są oczywiście wyższe niż u noworodka, ale dalej na poziomie 2-3 latka i dużo niższe niż u dorosłego szympansa. Jaki jest pożytek z autystyka ? Może i ma jakieś życie wewnętrzne, ale co z tego jeśli nie komunikuje tego na zewnątrz. Lepiej utopić w kuble i już.
GP
Gil Pedofil
1 października 2013, 22:25
Maria jest bardzo pobożna. Wychodzi za mąż i ma 17 dzieci. Jej mąż umiera. Dwa tygodnie później ponownie wychodzi za mąż i ma 22 dzieci z drugim mężem. On umiera. Niedługo potem ona także umiera. Na pogrzebie ksiądz patrzy w niebo i mówi: - Wreszcie są razem. Facet siedzący w pierwszej ławce pyta: - Przepraszam ojcze, ale ma ksiądz na myśli jej pierwszego męża czy drugiego? Ksiądz na to: - Miałem na myśli jej nogi.
T
Tomek
1 października 2013, 21:04
Panie Konradzie, gratuluje córki. Artykuł bardzo trafny i niezwykle wartościowy merytorycznie.  @Kocham zycie, bardzo dziękuje za to świadectwo. Jeśli możesz nie zatrzymuj tego dla siebie, dziel się swą historią życia. To jest niezwykle ważne. Co do Pana który podpisał się jako Dariusz Kot, to dyskusja nie ma żadnego sensu. Człowiek ten wypisuje rzeczy niepojęte w wymiarze ogólnoludzkim. Nie trzeba być więrzącym, żeby troszczyć się o własne dzieci, nawet te nienarodzone jeszcze.
J
Jolanta
1 października 2013, 17:39
''A druga sprawa jak my możemy pomoć rodzicom tych dzieci. My konkretni ludzie, my społeczeństwo my państwo niepytam, bo jak jest każdy widzi.'' ...no własnie ... gdyby każda z 400 tys. osób, która podpisała się pod projektem, zadeklarowała i konsekwentnie płaciła 10 zł miesięcznie, to byłoby z tego 4 mln zł (miesięcznie) na fundusz ochrony życia. Jak wyglądałaby dyskusja, gdyby zacząć ją od tego - "nie zabijaj swojego dziecka. Jeżeli je urodzisz i nie zechcesz, my je od Ciebie weźmiemy. Mamy na to środki"
1 października 2013, 17:24
Sugerowałbym, czy świadomie podjął wspólną decyzję o aborcji, o przerwaniu życia płodu, ktore jest waszym wspólnym w przyszłości* dzieckiem? Co do meritum, tylko sugerowalbym, to sprawa przede wszystkim kobiety. Nie, ciąża to sprawa obojga rodziców. I ich odpowiedzialności za los ich dziecka, zdrowego lub chorego dziecka. Zrzucanie odpowiedzialności na kobietę, to zwykłe tchórzostwo, promowane zresztą przez środowiska lewicowe pod hasłem „troski” o kobietę.
J
jacek
1 października 2013, 17:23
Dziękuję.
TR
Tomek Romaniuk
1 października 2013, 17:05
Ciekaw jestem co myslą osoby upominające się o prawo do życia bezdomnych psów w Rumunii na temat zycia dzieci nienarodzonych z zespołem Downa?     A druga sprawa jak my możemy pomoć rodzicom tych dzieci. My konkretni ludzie, my społeczeństwo my państwo niepytam, bo jak jest każdy widzi. ... Może zacząć od zwykłego uśmiechu na miejsce chłodnej obojętności i wzroku w ziemię.
MR
Maciej Roszkowski
1 października 2013, 16:50
Ciekaw jestem co myslą osoby upominające się o prawo do życia bezdomnych psów w Rumunii na temat zycia dzieci nienarodzonych z zespołem Downa? A druga sprawa jak my możemy pomoć rodzicom tych dzieci. My konkretni ludzie, my społeczeństwo my państwo niepytam, bo jak jest każdy widzi.
TR
Tomek Romaniuk
1 października 2013, 16:19
TomaszL, TomekR argument z powstaniem czlowieka, definiowanego przez wyzsze funkcje mozgu nawet duzo pozniej po urodzeniu jest powazny. Ale dlaczego stad nie wywnioskowac: bardziej powinnismy chyba sie troszczyc o dorosle osobniki np. malp naczelnych, ktore w wielu funkcjach przewyzszaja nasze noworodki? Co do meritum: sprawa tego, gdzie ustawic granice, za ktora uznamy dany organizm za posiadajacy czlowieczenistwo, to rzecz do ustawienie proporcjonalnie. Tutaj bym skierowac uwage, wysilki, srodki. Nie dawalbym pierwszenstwa ludziom w sensie jednostek biologicznych. Popatrzylbym na cale zycie na Ziemi, na to gdzie mamy najwyzej rozwiniete funkcje, a potem skierowal srodki do ochrony "od gory", niezaleznie od podzialow gatunkowych. Kluczowa granica to chyba zdolnosc odczuwania bolu. jak najmniej bolu. ... Oczywiście, że można to wywnioskować, mnie zależało bardziej na odwadze i konsekwencji argumentacji. Najpierw naciskał Pan mocno te funkcje mózgowe, teraz ucieka Pan w ustawienie propocjonalne (co to znaczy?), jak też zaczyna traktować tę kwestie drugorzędnie. Ja jednak wolę traktować noworodka jak pełnoprawnego człowieka. I będąc dalej spójnym, wywnioskowuję z tego podobny wewnętrzny nakaz względem płodu.
DK
Dariusz Kot
1 października 2013, 16:08
TomaszL, TomekR argument z powstaniem czlowieka, definiowanego przez wyzsze funkcje mozgu nawet duzo pozniej po urodzeniu jest powazny. Ale dlaczego stad nie wywnioskowac: bardziej powinnismy chyba sie troszczyc o dorosle osobniki np. malp naczelnych, ktore w wielu funkcjach przewyzszaja nasze noworodki? Co do meritum: sprawa tego, gdzie ustawic granice, za ktora uznamy dany organizm za posiadajacy czlowieczenistwo, to rzecz do ustawienie proporcjonalnie. Tutaj bym skierowac uwage, wysilki, srodki. Nie dawalbym pierwszenstwa ludziom w sensie jednostek biologicznych. Popatrzylbym na cale zycie na Ziemi, na to gdzie mamy najwyzej rozwiniete funkcje, a potem skierowal srodki do ochrony "od gory", niezaleznie od podzialow gatunkowych. Kluczowa granica to chyba zdolnosc odczuwania bolu. jak najmniej bolu.
Kocham życie
1 października 2013, 15:53
Było tak. Mama była po 40., a były to lata pięćdziesiąte. Bieda i mizeria, w szpitalach też. Lekarze mówili, kobieto "to" trzeba usunąć. Miałem już 4 rodzeństwa, a najmłodsz siostra miała w tym czasie 8 lat. Trzeba usunąć, bo albo nie przeżyjesz, albo urodzisz, przepraszam, "debilka", albo i tak po porodzie umrze. Nie zgodziła się. Urodziła. Duże dziecko, ale ledwo żywe. Ochcili mnie w szpitalu, bo podobno moje dni były policzone. Przyszedł stareńki kapelan i zapytał, jak ma mieć na imię. Rodzice zapomnieli "jezyka w gębie". No to ów ksiądz zadecydował. Będzie M.A. i będzie żył. Ze szpitala wyszedłem prawie po roku i jeszcze do niego wracałem. Wylizałem się. Nigdy potem w szpitalu nie byłem. Do lekarza praktycznie nie chodzę. Nie choruję. Nie wie, co to L4. Niepełnosprawny, dzięki Bogu, nie jestem. Mam dobrą i odpowiedzialną pracę. Kocham życie... I tyle. Niczego komentował nie będę. Ktoś powie, ale mi ci. I co to ma być? Czytaj jak chcesz. Ja wiem jedno...
DK
Dariusz Kot
1 października 2013, 15:49
Panie TomaszuL, pyta pan Sugerowałbym, czy świadomie podjął wspólną decyzję o aborcji, o przerwaniu życia płodu, ktore jest waszym wspólnym w przyszłości* dzieckiem? ----- * wg terminologii środowiska lewicowego Terminologia mi nie ospowiada ("jest"). Co do meritum, tylko sugerowalbym, to sprawa przede wszystkim kobiety. ...
DK
Dariusz Kot
1 października 2013, 15:41
Panie Grzegorzu, Pyta pan: A skąd pan wie, co dzieje się z człowiekiem kiedy dla przytomnych jest nieprzytomny? Wiem to tylko na tyle, na ile wspolczesne nauki pozwalaja na "wglad" w procesy zachodzace w ciele i mozgu organizmu, pozbawionego przytomnosci. I na ile nauki te rozumieja zaleznosci miedzy zyciem psychicznym a jego biologicznymi podstawami. Polegalbym na opiniach specjalistow od tych zaleznosci. ...
DK
Dariusz Kot
1 października 2013, 15:30
Panie Konradzie, panski tekst ma byc "nie świadectwem posiadania dziecka, ale świadectwem obecności Boga i w tym kontekście Pana komentarz to "doświadczenie vs. brak doświadczenia". Moze raczej mamy dwa swiadectwa podobnego doswiadczenia, ktore kazdy z nas opisuje w zupelnie odmiennym jezyku? Dlaczego akurat moje doswiadczenie ma byc "brakiem doswiadczenia"? Dlaczego Pan uwaza, ze nazwanie czegos "swiadectwem obecnosci Boga" uprawnia Pana do stwierdzenia, ze doswiadczeniom innych, ktore sa odmienne - czegos brakuje? Czy Pan mysli, ze samo stwierdzenie "doswiadczylem obecnosci Boga" ma moc przekonywania kogokolwiek, ze to prawda? A jesli Pan nie chce przekonywac, nie chce otwartej rozmowy z kimkolwiek, po co to publikowac? Tylko dla "swoich"?
TR
Tomek Romaniuk
1 października 2013, 15:27
Ja nie definiuja czlowieka przez dusze. Definiuje go przez te funkcje mozgu, ktore pozwalaja myslec, czuc, rozumowac, zdawac sobie sprawe z wlasnego istnienia itd." No faktycznie, podał Pan trochę umiejętności, których np. noworodek nie posiada.
1 października 2013, 15:19
Ja nie definiuja czlowieka przez dusze. Definiuje go przez te funkcje mozgu, ktore pozwalaja myslec, czuc, rozumowac, zdawac sobie sprawe z wlasnego istnienia itd." To po urodzeniu dziecko nie jest czlowiekiem? A przed urodzeniem? Kiedy zdaje sobie sprawe z własnego istnienia, kiedy odczuwa, rozumuje?
Grzegorz Kramer SJ
1 października 2013, 15:18
=12pxTo zalezy od tego, czy zmiana jest trwala. Jesli na zawsze strace przytomnosc, przestaje byc czlowiekiem. Nie ma "mnie" jako czlowieka, pozostaje sam zywy organizm, ktory wczesniej byl podstawa mojego istnienia.  A skąd pan wie, co dzieje się z człowiekiem kiedy dla przytomnych jest nieprzytomny?
1 października 2013, 15:01
Ale ja takze, gdyby okazalo sie, ze plod prawdopodobnie "naturalnie umrze kilka miesięcy później lub tuż po porodzie" - nie wahalbym sie z decyzja. Sugerowalbym zonie usuniecie plodu, zanim pojawi sie dziecko Sugerowałbym, czy świadomie podjął wspólną decyzję o aborcji, o przerwaniu życia płodu, ktore jest waszym wspólnym w przyszłości* dzieckiem? ----- * wg terminologii środowiska lewicowego
L
leszcz
1 października 2013, 14:38
@Dariusz Kot "Sugerowalbym zonie usuniecie plodu, zanim pojawi sie dziecko." To jest tzw.wsparcie warunkowe: na dobre, nie na złe. Wsparcie wybiórcze: dla żony(choc pojmowane opacznie), ale nie dla własnego chorego dziecka. Na takim facecie nie mozna się oprzeć. "Zanim pojawi sie dziecko" Przecież to dziecko już by sie pojawiło! "Ja nie definiuja czlowieka przez dusze. Definiuje go przez te funkcje mozgu, ktore pozwalaja myslec, czuc, rozumowac, zdawac sobie sprawe z wlasnego istnienia itd." Rozumiem, że gdy straci Pan przytomność, przestaje Pan być człowiekiem?
O
obserwator
1 października 2013, 14:32
Dziękuję za ten tekst, Panie Konradzie. Jest on bardzo teologiczny. Więc nie powiedziałbym, że jest Pan niedoszłym teologiem. Jak już to niedoszłym magistrem teologii. Przecież dzisiejsza święta Teresa od Dzieciątka Jezus jest Doktorem Kościoła, a studiów teologicznych nie zrobiła. A co do Janusza Palikota i jemu podobnych, promujących cywilizację śmierci zwaną "cywilizacją europejską" - warto ją porównać z cywilizacją Azji czy Afryki. Dla tych cywlizacji ta "europejska" od lat już nie jest parnterem w grze, bo skazana jest na niebyt. Widać to zwłaszcza po niżu demograficznym. No cóż, taka cywilizacja zniszczy samą siebie. Owszem, tzw. Europejczycy mogą się śmiać z Azjatów czy Afrykańczyków. ale już niedługo nie będzie się komu śmiać, bo - parafrazując klasyka - nie będzie nikogo.
M
mhpaw
1 października 2013, 14:27
Trudno rozmawia się z ateistą, który uważa wierzącego za psychicznie chorego owładniętego omamami, lub w najlepszym razie idiotę. Znam to z doświadczenia. Świadectwo to to co przeżyłeś, to to co poczułeś. To twoje subiektywne odczucie Boga (boga, "Boga"?). Rozmowy to dyskusje stetryczałych profesorów, którzy chcą swe mózgi przeszczepiać do superkomputerów. Miłego dnia!
DK
Dariusz Kot
1 października 2013, 14:16
Autor daje tzw. "swiadectwo" i jest swiecie przekonany, ze uzyl silnego argumentu. Dziecko urodzilo mu sie zdrowe, ale gdyby bylo np. skazane na nieuleczalna chorobe i krotkie, pelne bolu i rozpaczy zycie, autor takze sugerowalby swojej zonie, aby urodzila. Cos Panu powiem. Moj syn takze urodzil sie zdrowy. Ale ja takze, gdyby okazalo sie, ze plod prawdopodobnie "naturalnie umrze kilka miesięcy później lub tuż po porodzie" - nie wahalbym sie z decyzja. Sugerowalbym zonie usuniecie plodu, zanim pojawi sie dziecko. Swiadectwo przeciw swiadectwu. I co teraz? Dla Pana czlowiek to juz zycie biologicznej jednostki, bo Bog daje dusze w chwili poczecia. Ja nie definiuja czlowieka przez dusze. Definiuje go przez te funkcje mozgu, ktore pozwalaja myslec, czuc, rozumowac, zdawac sobie sprawe z wlasnego istnienia itd. Ponizej tych funkcji mamy najpierw poziom prostych organizmow kilkukomorkowych, a potem coraz wyzsze poziomy organizacji biologicznej, az do malpy. Aborcji dokonuje sie z reguly duzo wczesniej, niz organizm osiagnie te wyzsze poziomy. Dlatego dla mnie wieksza zbrodnia jest np. zarzynanie zwierzat, niz aborcja. Wiekszym zlem. Bo powoduje wiecej przerazenia, bolu na tej Ziemi. Powie Pan: to tylko zwierzeta. Ja Panu odpowiem: to tylko ludzie. To, ze czlowiek jest korona stworzenia, ze ma specjalne prawa na tej Ziemi, pochodzi z ksiag, napisanych przez ludzi, od ludzkich Bogow (a tak naprawde, dla mnie jako ateisty, od pomyslowych wladcow typu krola Jozjasza, od ktorego zaczal sie judaizm). Jakie ksiegi, jakie Biblie napisalyby delfiny albo slonie? Prosze mi wybaczyc dosadnosc, ale swiat sie nie kreci wokol Pana i Pana potomstwa, jak myslano w czasach Abrahama. Ani wokol mojego potomstwa. Nawet nie wokol calej ludzkosci, nawet nie wokol slonca, nawet nie wokol naszej galaktyki. W XXI wieku naprawde potrzebujemy rozmow, a nie swiadectwa. 
L
leszcz
1 października 2013, 14:16
Wszystkiego najlepszego dla nowej Osoby w rodzinie. A na marginesie: gdyby wszyscy faceci troszczyli się o swe żony, matki swoich dzieci i swe dzieci, aborcja nie miałaby tylu zwolenniczek:(
R
rafi
1 października 2013, 13:34
Gratuluję córeczki. Janusz Palikot i Andrzej Gąsiorowski nigdy nie będzie Konradem Kruczkowskim. Każdy ma swoje nadzieje, wizje życia, wizje szczęścia, niekoniecznie związane z chrześcijaństwem. Ten kto ufa Jezusowi a nie Palikotowi niech idzie za Jezusem. Tego trzeba się trzymać.