Co mówią wybory w Episkopacie
Wybory na przewodniczącego i zastępcę przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski to dobra okazja do tego by spojrzeć na naszą kościelną hierarchię jako całość. Można dostrzec jakie myślenie przeważa, a jakie odstawia się do lamusa. W takim ujęciu ważne jest nie tylko to, kto wygrał, ale także to, kto w głosowaniach przepadł.
Jak wiadomo nowym przewodniczącym KEP został abp Stanisław Gądecki (Poznań), zaś jego zastępcą abp Marek Jędraszewski (Łódź). Pochodzące z kilku źródeł wiarygodne przecieki mówią, że tymi, którzy liczyli się w wyborach, ale nie uzyskali poparcia większości byli kard. Kazimierz Nycz (Warszawa) oraz abp Wacław Depo (Częstochowa).
Z daleka od polityki
Pierwszy wniosek jest taki, że większość polskich biskupów opowiedziało się zdecydowanie za apolitycznością Episkopatu. Nie jest żadną tajemnicą, że metropolita częstochowski chętnie pokazywał się z liderami prawicy na Jasnej Górze i udzielał im swego wsparcia. Z kolei metropolita warszawski kojarzony bywa z politykami będącymi aktualnie u władzy, choć tak naprawdę owe skojarzenia dość trudno poprzeć mocnymi dowodami.
Hierarchowie, na których postawiono unikali takich powiązań. Nikt właściwie nie wie, jakie poglądy polityczne ma abp Gądecki. Jak widać, okazało się to zaletą. Sprawiedliwie trzeba dodać, że abp Michalik przez minione dwie kadencje również starał się nie identyfikować z żadną konkretną partią.
Do mediów bez konfrontacji
Drugi wniosek z tych wyborów jest taki, że biskupi nie chcą również silnej identyfikacji z żadnym konkretnym medium. Abp Depo jest znanym przyjacielem Radia Maryja. Ponadto ostatnio zasłynął propozycją stworzenia listy mediów, które miałyby być zalecane polskim katolikom. Co naturalnie spowodowało pytania o to, czy powstanie jednocześnie lista mediów zakazanych. Większość głosujących odrzuciło taki sposób myślenia. Rzecz jasna, gdyby istniał kandydat publikujący na łamach "Gazety Wyborczej", na sto procent nie miałby w tych głosowaniach żadnych szans.
Warto też przypomnieć, że ustępujący przewodniczący - choć nie wspierał tak otwarcie jednego medium - wypowiadał się z dezaprobatą o "Tygodniku Powszechnym". Natomiast nowy przewodniczący nie tylko unikał podobnych ocen, ale i zaraz po wyborach krakowskiemu pismu udzielił wywiadu. Nie oznacza to oczywiście, że abp Gądecki identyfikuje się z linią "Tygodnika Powszechnego", ale oznacza, że nikogo nie chce wykluczać i że za jego kadencji raczej żadnych list mediów nie należy się spodziewać.
Kościół dla wszystkich
Naturalnie w naszych polskich warunkach identyfikacja z jakimś medium oznacza również identyfikację z pewną określoną formą katolicyzmu. Abp. Michalikowi na przykład nie odpowiadał nurt tzw. Kościoła otwartego. Mówił o tym w książce zatytułowanej "Raport o stanie wiary w Polsce", mówił też w rozmowie z KAI, przeprowadzonej na kilka dni przed wyborami na nowego szefa KEP. Wprost wyraził tu opinię, że środowisko Kościoła otwartego "umrze śmiercią naturalną".
Odrzucenie abp. Depo oznacza - i to jest trzeci wniosek - że nasi hierarchowie jednak nie chcą stylu rządzenia Episkopatem, który preferuje w Kościele jednych, a negatywnie opiniuje innych. Wygrali kandydaci środka, którzy potrafią rozmawiać ze wszystkimi i nikomu nie odmawiają miejsca we wspólnocie.
Pozostają pytania
Po tym jakie są wyniki głosowania, można również poznać, jak dziś biskupi oceniają stan polskiego Kościoła. Skoro postawili na umiarkowaną ewolucję (a nie na rewolucję), to można przyjąć, iż widzą naszą wspólnotę i jej przyszłość w raczej pozytywnych barwach. To jest wniosek czwarty. No bo przecież gdyby dostrzegali stan alarmowy, gdyby przewidywali w najbliższych latach poważny kryzys, zdecydowaliby się na wybór do tej oceny adekwatny, czyli bardziej radykalny.
Można spekulować, że gdyby pasterze czuli poważną obawę o jutro polskiego Kościoła, odłożyliby sympatie polityczne, medialne, personalne czy jakiekolwiek inne na bok i zagłosowali inaczej. Może zdecydowaliby się wtedy na silnego i wyrazistego lidera ze stolicy (kard. Kazimierz Nycz) lub na mniej znanego, ale radykalnie ewangelicznego kandydata z udanymi doświadczeniami w pracy z młodzieżą na koncie (bp Edward Dajczak)?
Po zakończeniu zebrania plenarnego słychać było wiele komentarzy typu: nie jest źle, mogło być gorzej, to było dość przewidywalne itp. Szanując i akceptując w pełni te decyzje, zadaję sobie jednak pytania: czy ocena stanu polskiego Kościoła, jakiej biskupi dokonali podczas wyborów kierownictwa KEP, jest zgodna z rzeczywistością? Czy nie jest nazbyt optymistyczna, a wybór zbyt zachowawczy?
Skomentuj artykuł