Co się z nami dzieje, cd.

(fot. sxc.hu)

 Kilka tygodni temu ośmieliłem się na tymże portalu przytoczyć kilka przykładów bluźnierczych zachowań, gestów i słów tzw. artystów, polityków czy naukowych autorytetów. Rozpoczęła się ożywiona dyskusja. Różnie nasi Czytelnicy zareagowali na moją wypowiedź.

Wielu poparło moje zdanie, za co jestem im wdzięczny, bo to uświadomiło mi, że warto było o tych sprawach napisać i że to, co napisałem nie jest tylko moim zdaniem.  Wielu pisało po prostu nie na temat, przypinając mi łatkę pisowca albo darząc mnie jeszcze innymi epitetami, w ten sposób rozwiązując wszelkie dylematy dotyczące spraw, których ośmieliłem się dotknąć. To bardzo prosta i wygodna metoda. Wystarczy przecież  kogoś ośmieszyć, a wtedy już nie trzeba się zastanawiać nad tym, co napisał i nie trzeba szukać merytorycznych argumentów, by wejść z nim w rzeczowy dialog. Byli też tacy, którzy się ze mną nie zgadzali, ale potrafili swoje zdanie podeprzeć sensownymi argumentami. Jestem im wdzięczny, bo oni pomogli mi uświadomić sobie, że można na opisane przeze mnie sprawy patrzeć inaczej niż ja patrzę, ale bez wrogości i bez epitetów.

Z przykrością jednak muszę stwierdzić, że najdziwniejsze były te wypowiedzi, w których odczytywałem oburzenie jedynie z tego powodu, że ośmieliłem się zapytać, dlaczego ci, których podstawową misją jest bronić wiary i stawać zdecydowanie po stronie jej nienaruszalnych zasad, milczą. Dlaczego poza kilkoma chlubnymi wyjątkami ze strony naszego Episkopatu nie padło mocne "non possumus"? Ja się po prostu nie mogę zgodzić z tym, że chęć przypodobania się czy choćby nie narażania się Dostojnikom każe komuś nie tylko milczeć, tam gdzie milczeć nie wolno, ale nawet oburza się na kogoś, kto miał czelność (bo przecież do tego nie potrzeba nawet wielkiej odwagi) upomnieć się o prawdę i stanąć po stronie tych, których religijne uczucia zostały dotknięte. Ci ludzie mają prawo oczekiwać, że zatroskanie o wiarę nie jest ich prywatną sprawą, a dla ważnych "państwowych" spraw, nie należy upominać się o nią, ale trzeba przykrywać ją milczeniem. Są sprawy wobec których nie można szukać kompromisu, stosując zasadę, że o czym się nie mówi tego nie ma. Niestety jest i coraz śmielej sobie poczyna, właśnie dzięki takim kunktatorskim postawom.

Minęło kilka tygodni. W międzyczasie przeżyliśmy w naszym kraju wybory parlamentarne. Nie o nich chcę jednak dzisiaj pisać. Chcę w pewnym sensie kontynuować zapoczątkowany temat felietonem "Co się z nami dzieje?". Bo niestety wcale nie dzieje się lepiej. Otóż ledwie zostały ogłoszone wyniki wyborów, a już świeżo upieczeni parlamentarzyści, zanim jeszcze weszli do parlamentu i złożyli ślubowanie poselskie wytoczyli już pierwszy, a jeśli tak, to znaczy, że najważniejszy postulat a nawet żądanie: "krzyż musi zniknąć z sali plenarnej polskiego sejmu". Ja tylko nie wiem w jaki sposób ten krzyż będzie im przeszkadzał w tworzeniu dobrych praw dla narodu, którego losy w sposób nierozłączny od przeszło tysiąca lat związane są z krzyżem. Oni tego też nie wiedzą. Natomiast wiedzą jedno: krzyż musi zniknąć, a jeśli tego nie załatwi pan Marszałek to pójdą dalej, aż swój cel osiągną. To nic, że wyborcy się sprzeciwiają. Przecież oni już swoje zrobili, oddali swój głos, wpuścili ich na salony, to teraz niech siedzą cicho i pozwolą im robić porządek w kraju, bez krzyża. I czy słyszał ktoś głos sprzeciwu naszego Episkopatu? Natomiast w tym samym czasie pojawiły się sugestie o jednoprocentowym podatku na rzecz Kościoła. Zgrzyta i to ostro zestawienie tych dwóch spraw.

Inny przykład: od kilku dni reklamuje się wchodzący na polskie ekrany film: "Habemus papam". To ma być komedia obśmiewająca papieża, który rzekomo nie chciał być papieżem i popada w depresję. Nie znam treści tego filmu i nawet jej nie chcę znać. Czy jednak nie chodzi o to, żeby ośmieszyć Głowę Kościoła, a w ten sposób umniejszyć autorytet papieża i osłabić wiarę prostego ludu? Kto słyszał o reakcji  któregoś z Dostojników na taki zabieg medialny?

No i wreszcie trzeci przykład z ostatnich dni. W jednym z warszawskich teatrów wystawiono spektakl zatytułowany "Msza św.". Po prostu aktor udaje kapłana odprawiającego Mszę św., pozbawiając w ten sposób Eucharystię tego co w jest niej najważniejsze, tajemnicy sacrum. Wczoraj obejrzałem w polskiej telewizji przedziwną dyskusję, gdzie znany dziennikarz i aktorka biorąca udział w tym spektaklu nie widzieli w tym "dziele" niczego zdrożnego, patrząc na nie zgadzających się z nimi dyskutantów po prostu z politowaniem. I znów cisza, nie ma żadnej reakcji na takie artystyczne wybryki.

Wiem, że obrońcy zasad dobrego wychowania, nie dopuszczający w swoim spojrzeniu na Kościół jakiejkolwiek krytyki Pasterzy, oburzą się na to, co napisałem. A niech się oburzają! Ja milczeć nie mogę i nie zamierzam. Moja wiara i szacunek do ludzi, których prawa i godność są poniewierane mi na to nie pozwalają. W związku z tym, że przykłady napastliwości wobec przejawów i znaków wiary nasilają się i jeśli będziemy milczeć, to będzie ich coraz więcej i będą coraz bardziej bezczelne, proszę Redakcję Deonu o otwarcie możliwości by ci, którzy też nie chcą milczeć, mogli na stronie pod hasłem "Co się z nami dzieje" publikować wszelkie zachowania, gesty, słowa przeciw wierze, Kościołowi, moralności. Chodzi o to, byśmy nie stracili wrażliwości na to, co dla ludzi wiary jest najcenniejsze, byśmy nie milczeli nawet wtedy, gdy inni milczą, byśmy nie zatracili tego dziedzictwa, jakie przejęliśmy od naszych ojców.

Bardzo dziękuję.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co się z nami dzieje, cd.
Komentarze (23)
M
mati
6 listopada 2011, 12:16
Czy przypadkiem Deon kilka dni temu nie polecał filmu "Habemsu papam" ?
L
leszek
6 listopada 2011, 11:31
 Robienie z wyglądu sprawy sejmowej, głupawych przedstawień teatralnych czy wygłupów jakiegoś sejmowego hucpiarza dramatów decydujących o sprawie i moralności świadczy raczej o płytkiej wierze. Może lepiej się skoncetrować na Biblii, ewangelii, wierze. Może lepiej na hierarchów kościelnych patrzyć jak na biskupów, naszych pasterzy, którzy mają nas prowadzić do zbawienia. A nie na jak dowódców, którzy mają nas ustawiac do walki z jakimiś sejmowymi błaznami. Jak Ojciec się zakorzeni w takiej glebie, to się będzie z błaznów śmiał, a nie z nimi wojował.
O
owca
6 listopada 2011, 08:11
Ham, autorowi tekstu cenzury sie zachwciewa... Pojdz czlowieku na film Habemus Papam, ocen go we wlasnym sumieniu a potem krytykuj. Nie osądzaj rezysera, jesli nie wiesz, jakie mial intencje, ani jakie owoce jego praca przyniosła. Ewangeliczne, ale i jezuickie zasady :)
Andrzej Binkowski
5 listopada 2011, 12:42
Otwartość na poglądy nie oznacza akceptacji manipulacji i wypaczeń. Propaganda jest tylko biała lub czarna. Debata publiczna nie polega na kładzeniu uszu po sobie przez chrześcijan. Mój awatar przedstawia Arch. Rafała, kóry był na ziemi przewodnikiem, posłańcem i lekarzem. A oznacza tyle, że kazdy z nas ma misję pokazywania drogi, niesienia Słowa Bożego i pomocy innym. Chcę, by przesłanie tej ikony towarzyszyło mi na codzień. Doczytałem nadzwyczaj dokładnie i zrozumiałem wystarczająco by wyrazić własne zdanie. W końcu - nie doczekałem się kontrargumentów, tylko zwykłego osobistego ataku. Dobrze że z umiarem, za co dziękuję, bo to dobry poziom debaty. Pozdrawiam
I
ii
5 listopada 2011, 11:50
Przepraszam, ale nie mogę tego tak zostawić. Schematyzm i płytkość argumentów u "ii" obrazuje przeciętną wśród atakujacych kościół postawę typu "jawiemlepiej". Ponadto u "ii" zajechało czarną propagandą lewicy Alez proszę, o tobie tego w żadnym razie powiedziec nie mozna. Jestes otwarty na poglądy innych, nie wiesz niczego lepiej a nawet wiesz gorzej, i wogóle Ty jak i wszyscy tobie podobni - jesteś aniołkiem - wystarczy spojrzeć na twojego nicka. Gratuluję. Twoj wpis obrazuje stan debaty publicznej w polsce. Nie zrozumie, nie doczyta ale będzie oczywiście bezbłędnie przyklejał innym łaty "czarnej propagandy lewicy". Jakbyś byl bardziej na bieżąco, to wiedziałbyś, że "czarną propagandą" to bynajmniej nie jest lewica; ty powinienieś nazwać mnie "czerwoną propaganda" to byloby poprawnie uzycie kodu kulturowego do ktorego pragniesz sie odwołać, pełne gracji i wyrafinowania oraz świadczyło o wysokiej kulturze intelektualnej i nie tylko. Ale myślę, że mozna wybaczyć ci ten błąd bo na przyszlość nie pomylisz już tych dwu kolorow. pozdrawiam
Andrzej Binkowski
5 listopada 2011, 10:24
Przepraszam, ale nie mogę tego tak zostawić. Schematyzm i płytkość argumentów u "ii" obrazuje przeciętną wśród atakujacych kościół postawę typu "jawiemlepiej". "Wieszanie bilbordów, zakładanie stron internetowych i występy dyżurnych księży w tv i inne takie zabiegi uznane za "nową ewangelizację" zastąpiły pracę nad żywą wspólnotą ludzi, gdzie miejsce znajdą nie tylko ci "prawomyślni" ale też ci poszukujący." - Na jakiej podstawie takie stwierdzenie? Co to za bzdura? To diabel może operować w swoim arsenale wszelkimi zdobyczami myśli ludzkiej, a Bogu się tego odmawia? Ta "nowa ewngelizacja" wcale nie jest nowa! Narzędzie tak, misja została ta sama. Najbardziej rozpowszechnioną w świecie księgą jest Biblia. Ta księga upowszechnia się teraz dodatkowo poprzez nowoczesne media. Nic niczego nie zastępuje, tylko doskonale uzupełnia. Widać dla "ii"-podobnych to ogromna przeszkoda. Widać chcieliby aby kapłan trafiał do wiernych tylko chodząc po prośbie. A najlepiej nie wychodząc poza ogrodzenie kościoła. Niniejsze forum też jest "nową ewangelizacją". Jeżeli "ii" tak ją potępia, po co się nią posługuje?
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
5 listopada 2011, 10:19
Jurku, wspolbracie drogi. Dzieki za ten bardzo dobry, choc smutny (ale jakze inaczej) tekst. A co do meritum sprawy. Jest tak od lat, ze kazda bardziej wyrazista wypowiedz biskupa w obronie wiary, wartosci... jest przez mainstream medialny wysmiewana, wykrecana, a z drugiej strony nie brakuje tez tzw. pozytecznych idiotow, ktorzy kiwaja glowami i kwekaja, ze biskupi nie rozumieja wspolczesnej rzeczywistosci. W tej sytuacji trzeba miec naprawde duzo odwagi, aby powiedziec cos mocno, jasno i zdecydowanie.
Andrzej Binkowski
5 listopada 2011, 09:54
Do "ii": Wewnetrzna sprzeczność: "Trzeba szukać jak z przesłaniem o Chrystusie dotrzeć do współczesnych ludzi takich jakimi są a nie zmieniać ich." Po pierwsze nie "przesłaniem o Chrystusie" tylko "przesłaniem Chrystusa" bo od tego są następcy apostołów. Jeżeli Chrystus dotrze do człowieka, to przemieni go na zawsze. Kapłan który dociera ze Słowem Pańskim do grzesznika idzie z misją przemiany i doskonale sobie zdaje z tego sprawę. A odnosząc się do "pisanie petycji..." - to są prawidłowe działania ukazujące błędy bliźniego. A co, ma zostać jak było, czy zmieniać "pałą w łeb"? Chrześcijanin ma trzy sposoby oddziaływania na innych i ich nawracania. Po pierwsze ewangelizacja. Po drugie działanie przykładem. Po trzecie misja napominania. Ponadto u "ii" zajechało czarną propagandą lewicy. Co znaczą słowa o nieaktualności "non possumus"? Wręcz odwrotnie! to jest podstawa, jeden z obowiązkowych sposobów niesienia Słowa Bożego. "Non enim possumus quae vidimus et audivimus non loqui", co w polskim tłumaczeniu brzmi tak: Albowiem nie możemy tego cośmy widzieli i słyszeli nie mówić.   Musimy. Nawet głośniej niż ks. Jerzy.
I
ii
5 listopada 2011, 09:21
Napisał Ojciec że nie dzieje się z NAMI najlepiej - więc własciwie do kogo kieruje Ojciec swój żal? Do nas i siebie samego? Jeśli tak - to właściwy adres. Ale nie, w artykule występują jacyś "ONI" i "NIEKTÓRZY": posłowie, biskupi, artysci, katolicy. Ci NIEKTÓRZY - wszyscy wiedzą którzy to są, mają się pod wpływem Ojca narzekań pomyśleć i zmienić swoje postępowanie. Posłowie uczcić krzyż, biskupi potępić kogo trzeba a katolicy odwrócić się od obrazoburczego przekazu. Tak to miałoby w skrócie wyglądać i wtedy Ojciec zapewne uznałby że jest z NAMI lepiej. Dosć karkołomna to logika. Świat jest włąśnie taki jak widać, obrażanie się na rzeczywistość nic nie zmieni.  No właśnie, a co zmienia? Pisanie petycji, demonstracje na ulicach, listy otwarte, apele i inne sposoby zaganiania trzody do zagrody? Może potrzeba czegoś innego niż kolejnej medialnej szopki w sprawie odwołania, zablokowania, potępienia itp."Non possumus" było dobre w innych ustach i w innych czasach dla innych ludzi, nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Trzeba szukać jak z przesłaniem o Chrystusie dotrzeć do współczesnych ludzi takich jakimi są a nie zmieniać ich. To odkrycie Boga zmienia człowieka, a nie drugi człowiek i pychą jest myśleć, że ejst inaczej. Kościół jest coraz dalej od prawdziwej ewangelizacji. Wieszanie bilbordów, zakładanie stron internetowych i wsytępy dyżurnych księzy w tv i inne takie zabiegi uznane za "nową ewangelizację" zastąpiły pracę nad żywą wspólnotą ludzi, gdzie miejsce znajdą nie tylko ci "prawomyślni" ale też ci poszukujący. Polscy skandaliści i kontestatorzy wyrośli w kulturze katolickiej, wyrosli w cieniu kościoła, z niego wyszli.
Karol Boguszewski
5 listopada 2011, 08:53
Ogólnie się zgadzam, ale mam taką chorą zasadę nie krytykować książki której nie czytałem, ani filmu, którego nie widziałem. Zgadzam się, że to źle jeśli film obraża kogokolwiek, ale filmu Habemus Papam nie widziałem, więc nie wiem czy go obraża. Dla mnie "Anioły i demony" Kościoła nie obrażały - ot, fikcja literacka. W tym wypadku spodziewam się, że też nie poczuję się urażony.  
OO
oczywista oczywistość
5 listopada 2011, 00:11
Książę Repnin odpowiedział na pytanie carycy Katarzyny, w jaki sposób należy zniewolić Polaków: Trzeba... rozłożyć ten naród od wewnątrz, Najjaśniejsza Pani, zabić jego moralność... Jeśli nie da się uczynić zeń trupa, należy przynajmniej sprawić, żeby był jako chory gnijący w łożu... Trzeba mu wszczepić zarazę, wywołać dziedziczny trąd, wieczną anarchię i niezgodę... Trzeba nauczyć brata donoszenia na brata, a syna skakania do gardła ojcu. Trzeba ich skłócić tak, aby się podzielili i szarpali, zawsze w nas szukając arbitra. Trzeba ogłupić i zdeprawować, zniszczyć ducha, doprowadzić do tego, by przestali wierzyć w cokolwiek oprócz mamony i pajdy chleba. Obecnych wykonawców tego planu widać gołym okiem - wystarczy oczy mieć otwarte.
L
leszek
4 listopada 2011, 19:45
Zaś co do wypowiedzi: ------------ W jednym z warszawskich teatrów wystawiono spektakl zatytułowany "Msza św.". ------------ Osobiście zalecam Księdzu spektakl w warszawskim Teatrze Narodowym (na którym ostatnio byłem)  pod tytułem "Sprawa", na podstawie dramatu "Samuel Zborowski" tego co "wielkim poetą był". Chociaż - w obawie o zdrowie psychiczne i fundamenty teologiczno-moralne Księdza, zdecydowanie odradzam. Także się dziwię, że ci "których podstawową misją jest bronić wiary i stawać zdecydowanie po stronie jej nienaruszalnych zasad" jakoś milczą i nie grzmią.
L
leszek
4 listopada 2011, 19:27
Autor tego artykułu powinien przede wszystkim odróżnić sferę kultury, sztuki jak teatr czy film, nawet jeśli jest to "kultura" licha i miernego lotu, od polityki. Takie wrzucanie wszystkiego do jednego worka jest bez sensu.  Zaś co krzyża w sali sejmowej, to przecież o tym co wisi w sali sejmowej powinni decydować sami posłowie. Tak jak posłowie nie powinni narzucać księdzu proboszczowi obrazy jakich świętych mają zawieszać w kościele parafialnym, tak samo ten sam ksiądz proboszcz nie powinien narzucać posłow co ma wisieć w sali obrad. Tyle tylko, że zdrowy rozum i rozsądek podpowiada, że skoro krzyż wisi w tej sali od kilkunastu lat, to najlepiej tego nie zmieniać. Ani dokładać kolejnych, anie nie zdejmować wiszących. A że niektórym błaznom i hucpiarzom tego rozsądku brakuje, to inna sprawa. Z błaznów się trzeba śmiać, gdyż do tego służą błazny. Kto z błaznami wojuje, sam błaznem się staje.
4 listopada 2011, 17:24
I jeszcze co mnie zastanawia , może się mylę ale wyczuwam w tekście ojca lęk.Nie ma się co tak wszystkiego zaraz lękać oraz we wszystkim wypatrywać zagrożeń.Chciałbym także aby religia chrześcijańska postrzegana była jako religia miłości(bo co byśmy bez niej znaczyli)a nie religia wojująca odpowiadająca atakiem na atak a tak niestety często się dzieje i wtedy nasza religia zatraca to co najważniejsze i to co u jej początku było jej Mistrza a później jej wyróżnikiem. 
Andrzej Binkowski
4 listopada 2011, 17:20
Do "a"  -  Jak najwięcej filmów i sztuk zawierających postacie księży, zakonników i zakonnic!!! To jest nasze otoczenie i środki medialne nie mogą go fałszować. 99% kapłanów w parafiach to ludzie świecący przykładem, niosący nie tylko wiarę ale i wymiar humanitarny życia. Judaizm i inne wiary - jak najbardziej, tylko zgodnie z proporcją zaistnienia w naszym społeczeństwie. (Kabały proszę  z wiarą nie mylić.) Lubimy się spotykać z mądrymi kapłanami, dyskutować, prosić o pomoc w rozwiązywaniu problemów. Dlaczego teatr czy kino ma tego nie pokazywać? Tak działa Bóg w naszym życiu, a sztuka jest tego zwierciadłem.
Andrzej Binkowski
4 listopada 2011, 17:09
Ojcze, kierunek słuszny, choć kroki niepewne i argumenty zużyte. Beniamin dobrze zaopiniował. Brońmy wizerunku kapłana i wiary, ale konkretami i po nazwiskach! Po nazwiskach!!!.
A
a
4 listopada 2011, 15:18
O,Jerzy odwagi, trzymaj tak dalej i nie nie pozwol sie przerobic na letniego. Masz calkowita racje, ciagle filmy o Papiezu, Mszy Sw. Zakonnicach, to jest poprostu juz nudne! Sa przeciez inne religie i ciekawy film o Talmudzie, Kabale, albo Mahomecie  pewnie by ludzie chetnie ogladneli i poszerzyli horyzonty wlasnego myslenia. /Mam na mysli tych co nie lubia czytac./
G
gg
4 listopada 2011, 14:45
a propos filmu "Habemus Papam" "Nie znam treści tego filmu i nawet jej nie chcę znać." Jak łatwo krytykować coś, czego się nie zna... :( Ale cóż, taka już Święta Tradycja postępowania Kościoła Katolickiego
D
DNA
4 listopada 2011, 14:42
"Katoliku",  a czym Ty jesteś utuczony?
K
katolik
4 listopada 2011, 14:38
To kupa sloganów "wierni dziedzictwu", pełno emocjonalnej piany i nic więcej. A chyba wcześniej już Ojciec coś podobnego napisał. Lamenty nic tu nie pomogą i pomstowanie, że jest źle. Kościół się za bardzo "utuczył" i przyzwyczaił do poklepywania i przywilejów, bo mu się za bardzo zżyło z władzą. Nie tak będzie między wami, mówi Chrystus. Teraz następuje czas oczyszczenia w Polsce
4 listopada 2011, 14:11
 Z przykrością muszę stwierdzić że ten artykuł mocno mnie rozczarowuje ,niestety to taki niekonkretne,podszyte rozżaleniem i emocjami pozbawione konkretów ble,ble w którym nie za bardzo wiadomo o co chodzi i dlatego nie jest specjalnie przydatnym materiałem do dyskusji.Szkoda bo wysoko sobie cenię publicystykę ojca.,a pisząc te słowa widzę przed sobą zbiór felietenów ojca z PSJ,,Zamyślenia"które towarzyszą mi od lat i zawsze chętnie do nich wracam zarówno ja jak i moja zonaW jednym z felietonów ojciec pisze,,Wszelkie zwycięstwo zła jest tylko pozorne i krótkotrwałe" Mniej emocji  więcej spokoju , dystansu i zwyczjnie wiary że Pan Bóg nawet zło daje czasami po to żeby nami wstrząsnęło i żebyśmy go (zło)rozpoznali i być może popchnie nas ku dobremu. Serdecznie pozdrawiam Szczęść Boże
A
ann
4 listopada 2011, 14:10
"Chodzi o to, byśmy nie stracili wrażliwości na to, co dla ludzi wiary jest najcenniejsze, byśmy nie milczeli nawet wtedy, gdy inni milczą, byśmy nie zatracili tego dziedzictwa, jakie przejęliśmy od naszych ojców." Ale co Ojciec rozumie poprzez" to co dla ludzi wiary najwazniejsze", "dziedzictwo, jakie przjeęliśmy od naszycz ojców"? Bo mam wrażenie, że przede wszystkim krzyż w parlamencie i wszelkich innych miejscach i jakieś tam spektakle żeby nas nie ośmieszały. A co ze świadectwem wiary katolików w normalnym codziennym życiu? Co z relacją do drugiego człowieka?  Dlaczego duszapsterze tak rzadko podejmują ten temat?
P
poszukujący
4 listopada 2011, 13:26
 Zgadzam sie z księdzem, nasi hierarhowie ostatnio za bardzo zamilkli, dali się zakrzyczeć. Brakuje ostrego non possumus!