Co umyka niektórym krytykom adhortacji Franciszka?

(fot. youtube.com / America Magazine)

Wielu krytyków papieskiego dokumentu twierdzi, że Franciszek zaciemnia przejrzystą wodę moralnej doktryny Kościoła, wprowadzając treści, za które św. Ignacy Loyola, założyciel jezuitów, został osadzony w więzieniu.

Papieska adhortacja Amoris Laetitia została entuzjastycznie przyjęta przez większość wiernych, którzy czują w niej powiew świeżości. Doceniono szczególną zachętę Papieża do umieszczenia miłości w centrum życia rodzinnego oraz równocześnie zdecydowane wezwanie duszpasterzy do towarzyszenia wiernym w ich często skomplikowanym doświadczeniu codzienności.

Dodatkowo, ważne jest przypomnienie Franciszka o tym, że Kościół potrzebuje nieustannie się odnawiać, doceniając ważną rolę, jaką odgrywa w przeżywaniu wiary instytucja indywidualnego sumienia. Wierni dostrzegają w tekście adhortacji gotowość Kościoła do spotkania ich w miejscu, w którym aktualnie się znajdują.

Problem w tym, że nie wszyscy katolicy podzielają ten entuzjazm. Prawie trzy czwarte z nich nie podziela wizji Franciszka zawartej w Amoris Laetitia, lekceważąco wypowiadając się o treści adhortacji.

DEON.PL POLECA

Wielu krytyków papieskiego dokumentu twierdzi, że Franciszek zaciemnia przejrzystą wodę moralnej doktryny Kościoła, wprowadzając treści, za które św. Ignacy Loyola, założyciel jezuitów, został osadzony w więzieniu. Chodzi o przekonanie, iż Bóg może działać w bezpośredni sposób w ludzkiej duszy.

Papieska adhortacja odnosi się do tego przekonania, zachęcając do spoglądania na rzeczywistość przez pryzmat "sumienia".

Już od średniowiecza rola i prymat sumienia były przedmiotem refleksji filozoficzno-teologicznej. Słynne powiedzenie św. Tomasza z Akwinu głosiło: "prędzej sprzeciwię się Kościołowi aniżeli nakazowi sumienia". Wybitny teolog stwierdził również, że każde odrzucanie wskazań sumienia, prawego lub błędnego, jest zawsze złem.

Sobór Watykański II w dokumencie Gaudium et spes pisze: "Sumienie jest najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa".

Większość katolików wie również, że powinność słuchania głosu sumienia dotyczy jego "dobrze uformowanej" postaci, to znaczy takiej, która zna i akceptuje Ewangelię i nauczanie Kościoła oraz gotowa jest do wprowadzania tego w czyn. Zastanawia więc fakt, iż papieskie akcentowanie sumienia zostało odebrane przez środowiska tradycjonalistyczne w tak lękliwy sposób.

Trzeba przyznać, że w ciągu minionych kilku dekad katolicka wykładnia dotycząca sumienia ograniczała się do stwierdzenia, że "człowiek może podjąć dobrą decyzję tylko w oparciu o prawidłowo uformowane sumienie", a wykładnikiem tego, czy sumienie było dobrze uformowane, była jego zgodność z nauczaniem zawartym w katechizmie Kościoła Katolickiego.

Żadnego miejsca na wyjątki, na rozeznawanie, jak wypełniać dane prawo w kontekście konkretnej życiowej sytuacji. Jeśli osoba nie akceptowała w pełni treści Katechizmu, oznaczało to nieuformowane do końca sumienie.

Nauczanie Kościoła prezentowane było wówczas jako zbiór zasad funkcjonujących na zasadzie "czarne - białe". W konsekwencji nie pozostawiano wiele miejsca na to, by Bóg pomógł człowiekowi dostosować swoje życie do wskazań Kościoła lub podjąć proces rozeznawania wobec "złożoności" ludzkiego doświadczenia.

W skrócie: Kościół głosił, że "sumienie nie jest potrzebne. Jedyne, czego potrzebujesz, to Katechizm".

Jeden z najważniejszych fragmentów adhortacji Franciszka przypomina, że takie myślenie nie należy do tradycji katolickiej: "Sumienie może jednak uznać nie tylko to, że dana sytuacja nie odpowiada obiektywnie ogólnym postanowieniom Ewangelii.

Może także szczerze i uczciwie uznać to, co w danej chwili jest odpowiedzią wielkoduszną, jaką można dać Bogu i odkryć z jakąś pewnością moralną, że jest to dar, jakiego wymaga sam Bóg pośród konkretnej złożoności ograniczeń, chociaż nie jest to jeszcze w pełni obiektywny ideał".

Słowa te wskazują, że rolą sumienia nie jest proste mówienie "takie jest prawo", ale pomaganie nam, byśmy mogli powiedzieć: "oto jak wygląda prawo wobec mojej sytuacji i w taki sposób będę je wypełniał w konkrecie mojego życia".

Takie podejście zakłada rzecz, która może być jeszcze trudniejsza do przyjęcia przez krytyków papieskiej adhortacji i przez którą św. Ignacy znalazł się w ogniu krytyki ze strony świętej inkwizycji. Chodzi o stwierdzenie, które założyciel jezuitów umieścił w książeczce Ćwiczeń Duchownych, pisząc o modlitwie i stwierdzając, że Stwórca może działać "bezpośrednio ze stworzeniem".

Oznacza to, że Boże działanie w nas może dokonywać się nie tylko poprzez posługę Kościoła, ale również w sposób bezpośredni - "jeden na jeden". Bóg pociesza nas. Bóg podnosi nas. Bóg zaprasza nas. Bóg porusza serca ludzkie. On jest obecny szczególnie w momentach podejmowania przez nas ważnych wyborów i decyzji, pomagając nam w tym procesie.

To nie jest takie łatwe jak proste podążanie za wytycznymi prawa. Duchowość jezuicka, podobnie zresztą jak cała duchowość chrześcijańska, zakłada, że Bóg dopomoże osobie w podjęciu słusznej decyzji.

To przekonanie kilkakrotnie doprowadzało św. Ignacego do uwięzienia, gdyż w ocenie inkwizytorów zagrażało wpływom Kościoła Katolickiego. Ignacy zmuszony był do cierpliwego tłumaczenia swojego stanowiska, wskazując, że Kościół nie jest w żaden sposób zagrożony takim rozumieniem działania Pana Boga.

Ostatecznie poprosił on swoich współbraci, by na znak wierności Kościołowi związali się specjalnym ślubem posłuszeństwa papieżowi odnośnie do misji.

Równocześnie Ignacy trwał w przekonaniu, że Bóg może w bezpośredni sposób działać z człowiekiem. Doświadczył tego w swoim życiu i życiu innych ludzi.

Wśród głosów krytycznych pod adresem Amoris Laetitia brakuje zrozumienia dla tej prawdy. Niektórzy oponenci papieskiego dokumentu wydają się zupełnie odrzucać możliwość Bożego działania we wnętrzu człowieka.

Kluczową myślą adhortacji Franciszka jest wiara w to, że Bóg jest nieustannie aktywny w ludzkim życiu. Prawdę tę wydają się ignorować lub celowo odrzucać krytycy Amoris Laetitia. Wydaje się, że brakuje im wiary.

Ja osobiście wierzę.

Podczas 25 lat życia zakonnego widziałem bardzo wielu ludzi - młodych i starszych, bogatych i ubogich - u których Bóg w niesamowity sposób działał. Będąc ich kierownikiem duchowym, byłem świadkiem tej Bożej aktywności. Bóg prawdziwie działał z nimi w bezpośredni sposób.

W jaki sposób się to przejawiało?

Na milion pięknych, zaskakujących i indywidualnych sposobów. U jednych przejawiało się to mocnym i zdecydowanym apelem sumienia o zmianę dotychczasowej drogi. U innych zaś delikatnym i niedającym się odrzucić zaproszeniem do nowej drogi życia. Bywało również, że osoba doświadczała uczucia pocieszenia i pomocy, skłaniając się ku dobremu wyborowi.

Jeszcze inni wskazywali na żywo odczuwalną obecność Boga w czasie intensywnej modlitwy. Ciężko przywołać wszystkie takie doświadczenia, jest ich zbyt wiele i są zbyt różnorodne. Uczucia, pragnienia, natchnienia, wspomnienia, emocje - wszystko to stanowi drogi, na których Bóg działa w naszym życiu.

Nauczyłem się wszystkie je szanować. Wśród kierowników duchowych jest takie powiedzenie, którym zaczynamy prowadzenie rekolekcji: "prawdziwym kierownikiem duchowym jest Duch Święty, a nie moja osoba". W ten sposób staramy się wskazać na nadrzędność Bożego działania, którego głos odbija się echem w ludzkim sercu.

Krytycy adhortacji Franciszka nie pojmują, że Bóg może działać z człowiekiem w bezpośredni sposób. Bóg porusza ich, pociesza, przynagla. Bóg pomaga im zrozumieć Ewangelię oraz nauczanie Kościoła w kontekście ich osobistego doświadczenia. Ostatecznie Bóg pomaga im podejmować dobre decyzje.

Prawdy tej nie można ignorować i wyśmiewać. Trzeba ją uszanować.

James Martin SJ - redaktor naczelny America Magazine. Autor książki "Jezuicki przewodnik po prawie wszystkim"; Tekst pierwotnie ukazał się pod tytułem "What Some Critics of 'Amoris Laetitia' Are Missing". Tłumaczenie Jarosław Mikuczewski SJ

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Co umyka niektórym krytykom adhortacji Franciszka?
Komentarze (11)
A
Andrzej
14 września 2016, 15:27
A co umyka zwolennikom legalizowania drugich cudzołożnych związków w Kościele Katolickim przez dopuszczanie małzonków łamiących własną przysięgę, przymierze z Bogiem, 6 i 9 przykazanie Dekalogu do Eucharystii? Tematem tabu jest los sakramentalnych współmałżonków i ich sakramentalnych małżeństw, na których dokonuje się myślnej eutanazji. Mówi się "małżeństwo zniszczone w sposób nieodwracalny" - i mówią tak nawet niektórzy księża biskupi. Gdzie jest ich wiara w łaskę uzdrowienia, nawrócenie?
DS
Dariusz Siodłak
1 maja 2016, 12:12
Kamień z serca po przeczytaniu powyższego tekstu.Nie muszę słuchać papieża Franciszka ! Sumienie mi na to nie pozwala.
30 kwietnia 2016, 10:01
Jeśli tak dalej pójdzie, to doprowadzimy całą doktrynę katolicką do absurdu. Na pierwszy ogień poszło przykazanie "Nie cudzołóż", chyba dlatego, że sfera ludzkiej seksualności jest największym problemem współczesnego człowieka. Rozeznanie, iż ktoś dopuszcza sie cudzołóstwa, ponieważ ma taka, a nie inną sytuację, można będzie niedługo dopasować do całkowicie innych przypadków. W kolejce ustawią się kolejne przykazania: "Nie kradnij", "Nie zabijaj", etc.  Przykład: Pan X ukradł sąsiadowi samochód, ale zrobił to w dobrej wierze, ponieważ musiał zawieść rodzącą żonę do szpitala. Zostanie usprawiedliwiony, bo cel miał słuszny. Poza tym oddał później samochów sąsiadowi. Efekt: nic takiego się nie stało. Zamiast powiedzieć Panu X, że zrobił źle, poklepiemy go po ramieniu, ba poklepie go po ramieniu sąsiada bo jest aktywistą postępowych katolików i bardzo szybko z katolików staniemy się protestantami. 
MR
Maciej Roszkowski
29 kwietnia 2016, 17:27
Ojcze Jamesie, Ponawiam pytanie, które stawiam tu często. Na razie bez odpowiedzi. Chrystus powiedział "Kto pojął rozwiedzioną ( dotyczy to przecie i rozwiedzionych ) cudzołoży" "Niech mowa wasza Tak będzie - tak, a Nie - nioe. A co innego od ....pochodzi. Nie mnie osądzać ludzkie postępowanie. I rozumiem tragedię osób porzuconych, heroicznie zmagających się ze swoim losem, pragnących pokrzepienia w Eucharystii. Ale co ze słowami Chrystusa. Nie powiedział "... cudzołoży, chyba, że sumienie mówi mu co innego, chyba, że w jego kręgu kulturowym etc, etc,". Zmieniać możemy zwyczaje ale zasady? A co z tymi, którzy zwiedzeni niejasnościami, "furtkami" w nauczaniu Kościoa spotkaja się z Panem. I co im powie? Pasterze nasi jaka jest Wasza odpowiedzialność?
PG
Pawel G
29 kwietnia 2016, 17:06
Ignacjańskie rozeznawanie ma też swoją heretycką formę w postaci etyki sytuacyjnej. Przedstawicielem tej etyki był np. niemiecki jezuita Fuchs działający na watykańskim uniwersytecie Gregorianum w początku 20w. Zwolenniczką tej etyki była np. także Beauvoir - bliska komunizmowi aktywistka feministyczna i lobbystka ba rzecz aborcji. Zresztą pod jej wpływem zalegalizowano aborcję we Francji - miliony niewinnych istnień. Ta herezja szerzy się wśród jezuitów już od 17go wieku. Młotem na tę szerzącą się wśród jezuitów herezję jest encyklika świętego Jana Pawła Drugiego Veritatis Splendor, czyli Blask Prawdy. A sam Chrystus jest Prawdą. JPII potępiał relatywizm etyczny, którego formą jest etyka sytuacyjna. Drugim takim młotem, na którym oczywiście opiera się Veritatis Splendor jest wspaniały Sobór Trydencki, jeden z najświetniejszych momentów Kościoła pielgrzymującego, czy raczej walczącego - jak to się kiedyś trafnie nazywało. Zamiast imputować osobom krytycznie wypowiadającym się o Amoris Laetitia niestworzone rzeczy, byłoby uczciwiej zamieści jeden z miarodajnych głosów. Np bp. Schneider wypowiadał się o tym dokumencie bardzo szeroko. Czemu nie ma tu jego głosu? Przecież nie narusza w niczym magisterium KK, a wy podobno jesteście tacy otwarci? Biskup Schneider : https://www.lifesitenews.com/news/official-english-translation-of-bishop-schneiders-reflection-on-amoris-laet Niemiecki filozof: https://www.lifesitenews.com/news/popes-exhortation-is-a-breach-with-catholic-tradition-leading-german-philos Prof. De Mattei: http://www.pch24.pl/roberto-de-mattei-o-adhortacji-papieza-franciszka,42538,i.html Nie ma tam ani sowa negacji rozeznawania duchowego, jako takiego.
K
Karolina
29 kwietnia 2016, 16:09
Kościół chcąc nie chcąc musi zmienić doktrynę na temat homoseksualizmu i seksualnści by dalej dobrze zarabiać na baranach. W dobie internetu coraz trudniej ukryć kościelne kurestwo i trzeba je przykryć miłosierdziem a ciemny lud będzie kupował bez zmian. Powołań (w większości homoseksualnych) na oszustów ubywa i jeśli nie będzie zmian to pozostaje wysprzedaż nieruchomości i wygaszanie interesu a interes jest ogromy!
MR
Maciej Roszkowski
29 kwietnia 2016, 16:56
Ludzie chorzy na nienawiść i pogardę najbardziej szkodzą sami sobie.
PG
Pawel G
28 kwietnia 2016, 21:58
"Niektórzy oponenci papieskiego dokumentu wydają się zupełnie odrzucać możliwość Bożego działania we wnętrzu człowieka." Litości bracie! Litości! Albo masz do czynienia z religijnymi analfabetami - ale wtedy jesteś współodpowiedzialny jako duszpasterz, albo nie wiesz, do kogo mówisz, albo po prostu kręcisz! "Krytycy adhortacji Franciszka nie pojmują, że Bóg może działać z człowiekiem w bezpośredni sposób." Najpierw sugestia, a potem walenie z grubej rury do krytyków. Sam krytycznie się wypowiadałem na temat tej adhortacji, ale takie określenie mojej osoby jest po prostu obraźliwe - nie jestem analfabetą religijnym. Ale w takim razie poproszę choć parę cytatów z krytycznych wypowiedzi osób choć trochę znanych. Ja nie znalazłem ani jednej takiej wypowiedzi. Pozwolisz bracie, że ci przypomnę podstawowe sprawy: Wola Boża jest wyrażana najpierw poprzez przykazania Boże - to jest absolutny fundament dany już Mojżeszowi. Potem jest wyrażana poprzez przykazania Kościelne, dla osób duchownych dochodzi prawo kanoniczne i reguła zakonna. Na koniec, Bóg działa poprzez natchnienia, tutaj też pomocne jest rozeznawanie duchowe, tak ważne dla jezuitów z okresu sprzed kasaty. Jest to więc trzystopniowa piramida z fundamentem będącym przykazaniami. Natchnienia i rozeznawanie absolutnie nie mogą łamać fundamentu, czyli przykazań. W adhortacji, szczególnie w tym pseudo-rozeznawaniu, jest niebezpieczeństwo naruszenia fundamentu.
28 kwietnia 2016, 19:29
"Podczas gdy katolicyzm akcentuje podejmowanie decyzji w sprawach wiary pośród wspólnoty Kościoła, to protestantyzm podkreśla, że wybór taki dokonać się musi w pewnego rodzaju osamotnieniu - w celi indywidualnego sumienia. Kościół może być tu pomocą, ale nie ma prawa nic dyktować. Sumienie jest dla protestanta najwyższym doczesnym trybunałem w sprawach Bożych. Wierzy, że to sumienie formowane jest przez Słowo i oświecane przez Ducha, lecz zawsze jest to jego własne sumienie. Dla protestanta w planie doczesności nie ma wyższego trybunału. I aby trybunał ten wydał słuszny werdykt, musi być możliwie najbliżej Boga. Sumienie musi być wolne od skrępowań ze strony nieuprawnionych pośredników i bliskie (sumienie dobrze poinformowane) autorytatywnego głosu Boga. A zatem, oto dwa skarby protestantyzmu: indywidualne sumienie jako płaszczyzna decyzji w sprawach ostatecznych i bezpośredni, niczym w przypadku kapłana, dostęp do Boga jako gwarancja słusznego wyboru w materii najważniejszej." Zamiast mydlić wiernym oczy wystarczyło powiedzieć - zadaniem katolika dzisiejszych czasów jest STAĆ SIĘ PROTESTANTEM Adhortacja Franciszka ma wymiar ekumeniczny oczywiście w znaczeniu postsoborowej nowomowy.  
FF
Franciszek2 Franciszek2
28 kwietnia 2016, 14:26
Bracie Martinie - jak wytłumaczyć fakt że "wiekszość wiernych przyjęła adhortację entuzjastycznie" gdy równocześnie "trzy czwarte nie podziela wizji Franiszka, do tego czyni to lekceważąco" ?  To już taki freudyzm ? Ile można kłamać w końcu  na melodię "ani jota nie uległa zmianie" ? W końcu "kamienie wołać będą"... Proszę też nie zasłanić się "duchowością jezuicką" - nie ma tam nic o subiektywnej ocenie obiektywnego grzechu, jak i w całej wierze wspieranej katechizmem.  
28 kwietnia 2016, 10:20
Pozostają tylko dwa pytania. Po pierwsze, czy Bóg oddzialywując bezpośrednio na człowieka będzie mówił mu rzeczy sprzeczne z nauczaniem Kościoła? Po drugie, czlowiek kieruje sie sumieniem, ale gdy sumienie wydaje błedny sąd z winy ignorancji zawinionej, to człowiek odpowiada za popełnione zło.