Czas na byłych księży

Tomasz Ponikło

Księża, którzy odeszli z kapłaństwa, nie powinni być spychani na boczny tor. Eksi są w Kościele. Dlatego Kościół dzisiaj, zamiast ich marginalizować, powinien się na nich otworzyć.

Odejście popularnego dominikanina o. Jacka Krzysztofowicza, który w zakonie spędził ćwierć wieku, wywołało temat "porzuconych sutann". Teksty dotyczące tego problemu pojawiły się również na portalu DEON.pl. Jednak teraz, tak samo jak przy okazji głośnych medialnie odejść sprzed kilku lat, w tej debacie brak pewnej perspektywy.

Brak spojrzenia w przyszłość. Dotykamy teraźniejszości: momentu odejścia. Wracamy w przeszłość: jak człowiek trafił i jak szedł drogą kapłańską. Ale co potem? Krzysztofowicz to jeden z nielicznych przypadków "medialnych odejść". Stanowią one znikomy procent wobec ponoć nawet niekiedy 60 kapłanów rocznie, którzy rezygnują ze swej drogi. Co się z nimi dzieje? Jakie jest ich miejsce w Kościele?

DEON.PL POLECA

Co było, co jest…

Zacznijmy od przeszłości. Kiedy ks. Artur Stopka stawia szalenie trudne pytanie, czy ktoś w ogóle powinien być święcony, podzielam jego wątpliwości. Za dobrą monetę biorę natomiast postępowanie Benedykta XVI. Papież wykazuje wyraźną chęć uporządkowania tych spraw u źródła: na etapie rozeznawania powołania i elementarnych warunków do spełnienia, by kandydat mógł wstąpić do seminarium. Można wskazać na analogię do sakramentu małżeństwa. Papież - po krytycznym rozeznaniu genezy związków niesakramentalnych -stawia na jakość, a nie na ilość. Stawia na dobry początek, by ograniczyć liczbę złych zakończeń. Dlatego księży, którzy mają dzieci, chce widzieć wyłącznie jako ojców rodzin, a narzeczonych, którzy nie żyją wiarą, wręcz zniechęca do ślubu kościelnego.

Patrząc na teraźniejszość, widzimy, że odejścia są różne, nawet w przypadku księży szerzej znanych. Przyglądając się losom takich kapłanów w Polsce w ostatnich dwóch dekadach, można je krótko skategoryzować. Są to - po pierwsze - odejścia w ciszy. Jedne nieraz całkiem pozbawione rozgłosu, inne z pozostawionym anonimowo spokojnym komentarzem, jeszcze inne, choć ciche, to wystarczająco jasno zasygnalizowane opinii publicznej, np. tekstem w dużej gazecie. Są też - po drugie - odejścia z hukiem. Jedne łączą się z krytyką wiary jako takiej, drugie stanowią gest krytyki wobec Kościoła - te są jak fajerwerki. Są też wreszcie - po trzecie - odejścia istotne dopiero po fakcie. Nieraz stają się retorycznym narzędziem w rękach dawnego księdza, a dziś antagonisty Kościoła, czasem owocują pracą naukową, która daje wgląd w środowisko księży, niekiedy wynikają z budowania wiarygodności w przypadku nowego zaangażowania religijnego, lecz już nie katolickiego.

Ale co z przyszłością? Przyznam, że sam właściwie nie stawiałem sobie tego pytania, do czasu spotkania z pewnym biskupem. Nagłaśnianie odejść buntowników, a milczenie o odchodzeniu skruszonych, sprawia, że nawet wewnątrz Kościoła gubi się poczucie więzi i wspólnoty tworzonych na mocy wiary. Pojawiają się postawy wykluczające: "chciał, no to ma", "zdrajca", "niech sobie radzi".

…a co będzie

Biskup ten uświadomił mi, jak bardzo jest dziś potrzebne otwarcie się na kapłanów, którzy odeszli. Kościoła nie stać na to, by trzymać ich na dystans. W większości bowiem są to ludzie chcący nadal służyć Kościołowi, choć ze względu na konflikt, do jakiego dopuścili, już nie w swojej dawnej roli.

Po pierwsze: zwykle ich sprawy z Kościołem zostają przecież w pełni uporządkowane. Weszli w konflikt z dyscypliną kościelną, więc Kościół ich suspendował. Ale potem, udzielając dyspensy, to również Kościół zezwolił im na zawarcie sakramentu małżeństwa. Eksi są w Kościele! Niestety, nieraz pojawia się odruch wypychania ich poza wspólnotę, a nawet więcej: wyklinania…

Po drugie: w większości są to ludzie uformowani, doświadczeni, dojrzali w wierze. Posiadają określone umiejętności zdobyte przez doświadczenie i jednocześnie mają "zmysł kościelny".

Eksi nie mogą oczywiście brać udziału w sferze nauczania Kościoła. Ale istnieje szereg innych możliwości, by spożytkować ich najlepsze doświadczenie. Dawniej zdolny teolog - może np. służyć jakiemuś gremium swoją wiedzą. Niegdyś sprawny proboszcz - może np. prowadzić jakiś ośrodek rekolekcyjny. Poprzednio charyzmatyczny duszpasterz - może pracować np. z osobami chorymi.

***

Gdyby nie spotkanie z biskupem, który ma przecież za sobą niejedną rozmowę z tymi, którzy odejście rozważali - spełnili lub odrzucili - pewnie i ja nie patrzyłbym teraz w przyszłość. Jednak świadomość, że w całej liczbie eksów tylko mała część to ludzie, którzy obrali postawę buntu wobec Kościoła, czując się przezeń skrzywdzeni (a niekiedy do krzywdy przecież faktycznie doszło!), natomiast większość to osoby tak samo, albo i mocniej oddane swojej wierze po kryzysie, który przeszły - stawia wyraźnie problem zasad i możliwości ich obecności w Kościele. Oni nie mogą stać się "ofiarami" złej prasy, jaka się rodzi w efekcie przykrych medialnych odejść.

Żeby było jasne: mowa o tych, którzy zawiedli, ale swoje sprawy z Kościołem uporządkowali. Kiedy więc wielu z nich wraca jak syn marnotrawny, Bóg z pewnością wypatruje ich tak, jak dziecka z Łukaszowej przypowieści. Te sprawy rozgrywają się między Bogiem a człowiekiem. Ale co z Kościołem? Czy jako wspólnota nie przybieramy wówczas postawy drugiego syna: osądzającej, oskarżającej, i to nie tylko brata, ale nawet ojca?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czas na byłych księży
Komentarze (76)
MR
Maciej Roszkowski
1 lutego 2013, 20:34
Spróbuję jeszcze raz najprościej jak umiem. Duchowny jest dla mnie osobą ważną. Ufam mu, bo ufam Kościołowi, który go wyświęcił, a więc też mu zaufał.  I szanuję, bo wiem, że często jest mu znacznie trudniej niż mnie.  A potem się okazuje, jak to ostatnio słyszeliśmy, że to była "pustka", a ktoś inny stał się celebrytą  telewizyjnym i dyżurnym specjalistą od Kościoła. Jeśli słowo ofiara jest zbyt wieloznaczne i źle się kojarzy mówmy o zawodzie, poczuciu zdrady, i opuszczenia tych którzy zaufali. Nie tylko Bogu, ale i jego pasterzom. I nie ma  w żadnym z moich tekstów potępienia, czy choćby osądu, bo jak pisałem, nie mnie to osądzać.  No i właśnie, czy księżą którzy porzucili swoje powołania mają pouczać o wierności, oficer, który stchórzył ma szkolić żołnierzy, a ktoś kto zepsuł zegarek ma go naprawiać?  Każdy z nich ma prawo żyć i znaleźć dla siebie inne miejsce w życiu, ale kwestia zaufania do takiego człowieka pozostaje. A o miłosierdziu pomyślmy najpierw w odniesieniu do tych których zaufanie zostało zdradzone.
H
http://www.achetersacslongchamp.
31 stycznia 2013, 16:59
This is known as a really wonderful site place, im delighted I ran across it. Ill be down again the track to think about other content that.
Sylwia Cichal
30 stycznia 2013, 18:35
Effa Chdziło mi o to, że czasem można tkwić w jakichś postawach, zachowaniach, jak odkurzacz wciągać wszystko co sie napatoczy, pożerać wszystkie dobre porady rozdawane uniwersalnie na wszystko i dla wszystkich. Albo stawać na taboreciku na paluszkach, zagladać do spisu treści książek(tych stojących wyżej) Pouczać o czytaniu tytułów(ze zrozumieniem) I rozdawać później z nich porady na lewo i prawo- dla tych którzy wydaja się nie mieć pojęcia czego ciekawego można sie jeszcze dowiedzieć, i w czym poradzić. Co do zapchania się, nie czuję. Staram się nie myśleć schematycznie, i nie obciążać pamięci bzdurami. Bzdury, szybko zapominam. Odrobina zdrowego krytycyzmu i dystans do siebie samego, opuszczają zbytnio zadarty nosek- do tych niższych półek. A jeszcze lepiej- do wyjścia na chwilę zza regałów z książkami. Wybacz za ciężki ton. Pozdrawiam i życzę powodzenia.
AC
Anna Cepeniuk
30 stycznia 2013, 13:56
~Sapphire - Jesli chodzi o wymądrzanie,... to nie bardzo rozumiem..., ale skoro tak uważasz, to niech tak będzie. Mnie to nie przeszkadza, a Tobie?.... Książki wszystkim nigdzie nie polecałam, więc czytaj proszę ze zrozumieniem.... Czujesz się "zapchany"?
Sylwia Cichal
30 stycznia 2013, 12:46
Effa wymądrzasz sie już chyba nawet bardziej ode mnie;) Z tym polecaniem książek to różnie jest. To że Tobie jakaś wydaje się interesująca i pomocna, nie znaczy że dla wszystkich taka musi być. Wiedzą, można sie też "zapchać".
AC
Anna Cepeniuk
30 stycznia 2013, 11:58
~TomaszL - "starszy " syn przecież wyrzekł sie grzechu i jest taki super, że nic mu nie potrzeba...... I we wszystkich sytuacjach mówi wyłącznie: Bądź wola Twoja... Zrozumie więc wszstko.......On nawet wie wszystko lepiej, niż sam Ojciec........ Nie uważasz tak?
30 stycznia 2013, 10:54
~TomaszL - dla tych co wszystko już wiedzą, nic nie jest potrzebne do zrozumienia..... Pisałam o sobie, co mnie pomogło i myślałam o tych, którzy są otwarci na wiedzę i nie tylko...... na drugiego, szczególnie "młodszego" syna......... Pozdrawiam ... A co z otwartościa na "starszego" syna?
M
Maciej
30 stycznia 2013, 10:46
@Maciej ""Dlaczego Kościół w Polsce nie chce aby otrzymali diakonat stały?"" Kościół w Polsce dopuszcza diakonów stałych. Można się zgłaszać. ...Czy wiesz ilu w Polsce zostało wyświęconych? Np. W Diecezji Przemyskiej do tej pory ani jeden! Gdzie znajduje się ogłoszenie że ks. Biskup szuka chętnych?
AC
Anna Cepeniuk
30 stycznia 2013, 09:35
~TomaszL - dla tych co wszystko już wiedzą, nic nie jest potrzebne do zrozumienia..... Pisałam o sobie, co mnie pomogło i myślałam o tych, którzy są otwarci na wiedzę i nie tylko...... na drugiego, szczególnie "młodszego" syna......... Pozdrawiam
J
Jedenznich
30 stycznia 2013, 09:10
Kingo, masz rację, umiar jest potrzebny. Ale jeśli ktoś pisze o kimś ofiara, to ja zakładam, że on ma coś na myśli, że jego słowa znaczą to, co znaczą, nie zaś to, co chciałby, aby znaczyły. I stąd pisanie o ofierze to odlot odlotowy. Można napisać zawiedzenie, bezradność, głęboku smutek i ja to nie tylko rozumiem, ale i podzielam. Poza tym wczytaj się w ton tego tekstu: zimna agresja wiele głębiej rani, niż emocjonalne pryski. A na koniec: radzę uważać w używaniu przez księży słowa OFIARA, bo w kontekście skandali na Zachodzie ma ono starszną głębię. Da Bóg mądrość hierarchii w Polsce, by dobrze, sprawiedliwie i mądrze zajęła się problemem, gdy wybuchnie, bo to, że ma, czy miał miejsce i kiedyś wybuchnie jest pewne.
Jadwiga Krywult
30 stycznia 2013, 08:30
To znaczy, przez odejście księdza jego penitent i słuchacz zmienia się z doświadczającego łaski w OFIARę. Kolego bredzisz! Takie teksty to jest właśnie zarozumiała postawa młodszego brata, który bez pardonu atakuje i poucza starszego. @Jedenznich, to oczywista oczywistość, że penitent i słuchacz po odejściu księdza nie staje się ofiarą w sensie braku łaski, ale jest ofiarą w sensie ludzkim - jego zaufanie zostało zawiedzione. Czyja to wina, że miał zaufanie ? Trochę księży, którzy nagminnie wmawiają, że wszystko wiedzą lepiej, a trochę jego samego, bo jest już duży i własny rozum trzeba mieć.
30 stycznia 2013, 06:37
@Elfa Do zrozumienia "starszego" syna uważam, że najlepsza jest książka pt. Powrót starszego syna - Neala Lozano........ Do zrozumienia prostego i jasnego przekazu ewangelicznej przypowieści o "starszym" i "młodszym" synach i o miłosierdziu w stosunku do nich nie potrzeba dodatkowych lektur, tłumaczeń etc.
M
Magdalena
29 stycznia 2013, 22:44
Pora na zmianę swojego życia jest zawsze, dopóki życie trwa na ziemi… To sprawa miedzy Bogiem a jego stworzeniem i światu nic do tego. Rzecz w tym, aby dokonać uczciwego rozeznania woli Bożej. Takie rozeznanie dokona się jedynie w wolności od zniewoleń serca, umysłu i ciała, czyli w nawróceniu. Bóg Ojciec nagradza nawróconych hojnie swoimi łaskami i sprawia, że życie zgodnie z Jego zamysłem, a nie naszym, staje się doświadczaniem nieograniczonej miłości Boga Ojca na co dzień.
N
Nohur
29 stycznia 2013, 17:08
@TomaszL i @Kinga W swoim poprzednim wpisie odnoszę się jedynie do "postawy <<starszego brata>>", której nie można nazwać ewangeliczną, a nie do niego samego. Zgadzam się, że starszy brat to również ukochany syn miłosiernego ojca. Nie potępiam go ani strofuję. Wbrew sugestii LeszkaL często odczuwam wspólnotę doświadczeń ze starszym synem (co nie wyklucza faktu, że i z młodszym także). Czyż obaj nie żyją w każdym z nas, tyle że może w różnych proporcjach?
P
poldek34
29 stycznia 2013, 16:23
@Maciej ""Dlaczego Kościół w Polsce  nie chce aby otrzymali diakonat stały?"" Kościół w Polsce dopuszcza diakonów stałych. Można się zgłaszać.
J
Jedenznich
29 stycznia 2013, 15:23
Pozwolę sobie skomentować (boldzikiem moje komentarze) poprzedni tekst MR, którego broni swoim następnym. Pisze tak: Jak to często dziś bywa  mamy wiele zrozumienia i współczucia dla sprawcy. Straszne,że tak dziś bywa. Choć TAK Pan Jezus wprawdzie o miłosierdziu mówił, TAK, TAK, czy NIE, NIE? A co mają myśleć ofiary? Ci którzy zaufali, spowiadali się, przyjmowali rozgrzeszenie, uczestniczyli w naukach przed Komunią Św., przed małżeństwem. Czy kapłan jest tylko chłodnym obiektywnym narzędziem jak młotek, czy śrubokręt, czy wzorem osobowym? Spowiadani, słuchacze byłego księdza to OFIARY. Dla mnie to odlot - w rozumieniu wczorajszym, dziejszym, a nawet jutrzejszym. To znaczy, przez odejście księdza jego penitent i słuchacz zmienia się z doświadczającego łaski w OFIARę. Kolego bredzisz! A może tak jak drogowskaz nie musi podążać w kierunku który wskazuje, tylko sobie spokojnie i wygodnie stoi To odpowiedż, dość dowcipna, Schelera, na zarzut studenta, że o Bogu i miłości prawi, a sam ma już 3 żonę. Dowcipność polega na wskazaniu na paradoks. Czy księża mający dzieci, znam takich, mogą uczyć o wierności małzeńskiej? (...) Oczekiwał bym od byłych kapłanów ogromnej dyskrecji i prywatności, a nie jakichkolwiek  prób zaistnienia. Eks księże, jeśli chcesz JAKKOLWIEK zaistnieć, sprzeniewierzasz się... logice wywodu MR. O tempora, o mores...
AC
Anna Cepeniuk
29 stycznia 2013, 15:22
Do zrozumienia "starszego" syna uważam, że najlepsza jest książka pt. Powrót starszego syna - Neala Lozano........ Polecam szczególnie tym, którzy mają na wszystko dobre recepty i są pobożni, sprawiedliwi....... i prawie na "stołek" Pana Boga weszli i najchętniej by chcieli, by Bóg ich pytał o to jak ma ukarać tych co inaczej robią, myślą..... mylą się, no i oczywiście grzeszą........ Po jej przyczytaniu bardzo dokładnie zrozumiałam to, że "celnicy i prostytutki wejdą przed nami do Królestwa Niebieskiego"...... A my będziemy zdziwieni, gdy usłyszymy: Nie znam Was..... i Będziemy sie tłumaczyć, każdy na swój sposób.... I wygłaszać co to każdy z nas dobrego uczynił...... I możemy sie bardzo zdziwić........ kto będzie TAM przed nami........
M
Maciej
29 stycznia 2013, 14:53
Katechetami świeckimi są najczęściej eks -klerycy. Uczą w szkole mają rodziny. Nikt im nie wypomina że opuścili Seminarium Duchowne. Dlaczego Kościół w Polsce  nie chce aby otrzymali diakonat stały? Może wtedy do kapłaństwa byli by dopuszczani najlepsi?
MR
Maciej Roszkowski
29 stycznia 2013, 11:14
Jakżesz piękny i łatwy jest dzisiejszy język, jak łatwo rozmywa sie w wieloznaczności z stosowaniu słów niezgodnie z przeznaczeniem. "Wykluczenie"- brakuje jeszcze stygmatyzacji, dyskryminacji, nietolerancji, prześladowań za przekonania etc. Jak łatwo wszystko usprawiedliwić i "wytłumaczyć". A co z ewangelicznym tak- tak, nie- nie. Ofiary o których pisałem to ludzie, którzy zaufali i uwierzyli drugiemu człowiekowi i to ludzkie (nie sakralne) zaufanie, które niekiedy było jednym z niewielu oparć w życiu  zostało zdradzone. Nie mnie to osądzać, ale pragnienie "zaistnienia " w Kościele o którym mówi tekst nie oznacza szacunku dla tych którym zrobiło się krzywdę. To trochę tak, jakby ktoś, kto porzucił współmałżonka i rodzinę chciał pracować w poradni życia rodzinnego. Na pewno może robić wiele pozytecznych rzeczy, ale nie to. Mam wielkie zaufanie i szacunek dla duchownych, ale czego mógłbym sie dowiedzieć od osoby, która stan duchowny opuściła.
Jadwiga Krywult
29 stycznia 2013, 07:34
Tyle, że nigdzie Ojciec ani nie potępia, ani nie strofuje starszego syna. A już na pewno mlodszy syn nie poucza starszego, jak to jest powszechne dzisiaj, w tym wątku i w wątku poniekąd pokrewnym (bo też o tych, którzy nie dotrzymali ślubów).
29 stycznia 2013, 04:50
"dlaczego postawa <<starszego brata>> we współczesnym świecie jest tak publicznie negowana czy wręcz potępiana? Dlaczego tak wiele ludzi potrafi jedynie skupić uwagę, współczując i solidaryzując się z tymi niewiernymi, <<młodszymi braćmi>>?" Czy nie dlatego, że tak każe patrzeć Ewangelia? Że tak postępuje  miłosierny ojciec z przypowieści Jezusa, będący dalece niedoskonałym obrazem naszego Ojca w niebie? Dlaczego miłosierdzie rodzi taki opór? Dlaczego wolimy być sędziami niż naśladowcami ojca marnotrawnego syna? Odpowiedź na te pytania może nas wiele nauczyć Tyle, że nigdzie Ojciec ani nie potępia, ani nie strofuje starszego syna. W odróżnieniu od współczesnej mody Ojciec jest również miłosierny w stosunku do słów starszego syna. Jest przy tym sprawiedliwy. Wiec skąd taka współczesna negacja starszego syna? Brak zrozumienia przesłania Ewangelii, czy odnajdywanie siebie, jako tego młodszego syna?
P
poldek34
29 stycznia 2013, 00:39
Pytanie do autora: "Eksi są w Kościele." Proszę wyjaśnić to powyższe zdanie, bo mi się wydaje, że większość eksów jest poza Kościołem. Część z nich jest w Kościele PolskoKatolickim. Jednak Ci, pozostali( jeśli zyją z kobietami ) żyją w grzechu - bo w związkach niesakramentalnych. Nie rozumiem więc tego stwierdzenia.
N
Nohur
28 stycznia 2013, 22:13
@ TomaszL "dlaczego postawa <<starszego brata>> we współczesnym świecie jest tak publicznie negowana czy wręcz potępiana? Dlaczego tak wiele ludzi potrafi jedynie skupić uwagę, współczując i solidaryzując się z tymi niewiernymi, <<młodszymi braćmi>>?" Czy nie dlatego, że tak każe patrzeć Ewangelia? Że tak postępuje  miłosierny ojciec z przypowieści Jezusa, będący dalece niedoskonałym obrazem naszego Ojca w niebie? Dlaczego miłosierdzie rodzi taki opór? Dlaczego wolimy być sędziami niż naśladowcami ojca marnotrawnego syna? Odpowiedź na te pytania może nas wiele nauczyć. Dziękuję Autorowi za podjęcie tematu. Byli księża to nadal nasi bracia w wierze, nie wiem, czy bardziej grzeszni niż świeccy. Może często bardziej od nas samotni i obciążeni? Bardziej bezradni? A może czasem nawet bardziej niedojrzali?  
P
poldek
28 stycznia 2013, 22:02
@3FW6N Jest to możliwe w karajach misyjnych, gdzie parafia liczy powierzchniowo tyle co 1/2 Polski.. . Tam eksa nikt nie "zauważy". W Polsce to raczej nie możliwe. Ja, osobiście wolałbym aby Stolica Apostolska dawała Eksom dyspensę do życia w stanie świeckim w łonie Kościoła. Wtedy problem znika automatycznie, i mogą się oni angażować w życie Kościoła. Dopóki ciąży na byłych Księżach ekskomunika, dopóty ich powrót na łono Kościoła jest niemożliwy.. . A problem jest wielki: były Ksiądz jeśli zakłada rodzinę nie ma prawa do sakramentów, itp.. .
3
3FW6N
28 stycznia 2013, 20:56
Ważna kwestia. Dziękuję! Mój brat został w kraju, gdzie był misjonarzem. Po latach jest teraz katechistą w jednej z parafii. Jeśli ktos się nie wycofuje sam, to chyba nie ma problemu by jako były ksiądz mógł się anagżować duszpastersko
DM
do MM
28 stycznia 2013, 20:29
bo się nawrócił, a nie zdezerterował i czmychnął w siną dal
M
MM
28 stycznia 2013, 17:55
Święty Piotr też, nie wypominając, zaparł się Jezusa. A potem został głową Kościoła.
L
logos
28 stycznia 2013, 17:35
"...czytając komentarze mozna zauważyć, że to jednak nie jest czas na byłych księży. Wierni by na to nie pozwolili- ci pobożni wierni, co to  sami blisko doskonałości, ale miłosierdzia w nich nie ma...... Cóż to się dzieje, gdy odrzuci sie milosierdzie i przypowieść o Synu Marnotrawnym..." A gdzie tu widzisz odrzucanie miłosierdzia? Były ksiądz ma prawo, jak każdy grzesznik, nawrócić się, czyli wrócić do stanu kapłańskiego i nikt mu tego nie zabroni, ani go nie odrzuci. Jeśli nie chce nawrócić się w ten sposób, to może też otrzymać dyspensę od stanu duchownego i żyć jak osoba świecka - korzystając z pełni sakramentów. W tym przypadku też nikt mu nie odmawia miłosierdzia. Jedyne co może budzić wątpliwości, to jakiś udział byłego kapłana w prowadzeniu nauk, czy rekolekcji, o czym mowa w artykule.. Ale to nie wiąże się wcale z "brakiem miłosierdzia", czy postawą "starszego brata", lecz raczej z brakiem zaufania do osoby, która swoim przykładem dowiodła, że nie umie dochowywać złożonych ślubów, a więc jest niewiarygodna, jako "nauczyciel" wiary. I to wszystko
P
poldek34
28 stycznia 2013, 16:05
Kwestia EX-KSięży jest dosyć prosta - o tym nie wspomina autor wpisu. Przecież dyspensę od stanu duchownego może dać Stolica Apostolska. Tym samym, dany ex-ksiądz może zacząć nowe życie nie żyjąc w ekskomunice i wykluczeniu z Kościoła. Wtedy, jeśli w życiu nieduchownym pokaże, że jest godnym zaufania chrześcijaninem, może być zatrudniany w agendach Kościelnych. A więc wszystkie "sznurki" są po stronie Kościoła. To samo dotyczy zwolnienia ze ślubów wieczystych składanych przez zakonników i zakonnice. Wiem, że w przypadku zakonnic nie trudno otrzymać taką dyspensę i zacząć nowe życie. W przypadku mężczyzn jest to - chyba - trudniejsze. Kościół mógłby - wg mnie - być bardziej przyjazny eksom i udzielać - dla ich dobra i zbawienia - dyspensy od stanu duchownego. Po to, by mieli chociaż szansę na to, aby dalsze życie prowadzić w Kościele i dla Kościoła. Wreszcie po to, aby mieli chociaż szansę na uczciwe życie bez konfliktu sumienia.
J
Jedenznich
28 stycznia 2013, 12:26
Dyskrecja, prywatność, kryjówka, cień... To czysta postać wykluczenia (trochę jak geje: niech będą, ale w podziemiu, w ciemności). No cóż, zdrajca to zdrajca. Sprawa z eksami księżmi skomplikowana, ale mam wrażenie, że propozycja MR to wyjątkwe uproszczenie. A to, że wierny, któremu były ksiądz kiedys służył to OFIARA, to już czysta postać myślenia wyłącznie w kategoriach sakralnych. Ono jest uprawnione, ale nadużywanie go to magia - dla mnie przeciwieństo Wcielenia Jezusa.
MR
Maciej Roszkowski
28 stycznia 2013, 10:59
Jak to często dziś bywa  mamy wiele zrozumienia i współczucia dla sprawcy. A co mają myśleć ofiary? Ci którzy zaufali, spowiadali się, przyjmowali rozgrzeszenie, uczestniczyli w naukach przed Komunią Św., przed małżeństwem. Czy kapłan jest tylko chłodnym obiektywnym narzędziem jak młotek, czy śrubokręt, czy wzorem osobowym? A może tak jak drogowskaz nie musi podążać w kierunku który wskazuje, tylko sobie spokojnie i wygodnie stoi Nie w naszej mocy jest potępić, czy wybaczyć zdradę wiernych i Kościoła. Powinniśmy wybaczyć także zdrady tak jak Chrystus jawnogrzesznicy, ale powiedział też "..idź i nie grzesz więcej.." Oczekiwał bym od byłych kapłanów ogromnej dyskrecji i prywatności, a nie jakichkolwiek  prób zaistnienia.
J
Jakoimy
28 stycznia 2013, 10:58
Jedyne, co z tego artykułu jest słuszne to wprowadzenie zmian formacji w seminariach. Polska to nadal fabryka księży nie koniecznie dobrej jakości. Moją codzienną modlitwą jest by nasi biskupi odpowiedzialni za formację w seminariach wyciągnęli wnioski z upadku seminariów w np. Irlandii, uczyli się na błędach innych i choć raz byli mądrzy przed szkodą. Czy może trzeba czekać na pustki w seminariach by coś ruszyło? Dlaczego dopuścić do tego by w przyszłości było wyświęcanych dwóch, trzech księży na rok w całej Polsce? Ale jeśli ci dwaj, trzej będą naprawdę warci Kapłaństwa Chrystusowego to warto, by nastały w Polsce takie czasy w KK.
28 stycznia 2013, 07:53
Każdy ochrzczony ma miejsce w Kościele. Bez względu na swoja historię życia. Nie ma możliwości, aby wierni mogli kogoś wyrzucić. Czy jest jakiekolwiek potrzeba szukanie dla byłych księży specjalnego miejsca w strukturach Kościoła? Absolutnie nie. Od momentu porzucenia kapłaństwa są członkami ludu, nic ponad to. Próba specjalnego traktowania, jakiś specjalnych stanowisk czy zaszczytów ze względu na niewierność wobec Kościoła będzie wyłącznie zgorszeniem dla pozostałych. Warto natomiast byłym księżom, którzy uporządkowali swoje sprawy wobec Boga i Kościoła proponować, aby publicznie świadczyli o swojej trudnej drodze. Pokazywali, jak odejście i powrót wyglądały, jaka jest to trudna, ale możliwa droga. I jeszcze jedno, dlaczego postawa „starszego brata” we współczesnym świecie jest tak publicznie negowana czy wręcz potępiana? Dlaczego tak wiele ludzi potrafi jedynie skupić uwagę, współczując i solidaryzując się z tymi niewiernymi, „młodszymi braćmi”? Następuje jakaś gloryfikacja niewierności i grzeszności, a odrzucana jest droga prawości i posłuszeństwa. Słabość i grzech wygrywają we współczesnym świecie.
G
gosc
27 stycznia 2013, 23:33
Nie widzę, aby istniał problem marginalizacji byłych księży. Niektórzy z nich pracują nawet w instytucjach kościelnych. Jeśli eks/ksiądz chce uporządkować swe sprawy z Bogiem i Kościołem, to zawsze może to zrobić. Dobre relacje z byłym podmiotem kościelnym (diecezją, zakonem) zależą głównie od samego zainteresowanego. Oczywiście, w zyciu mogą zaistnieć różne przypadki, że np. ksiądz powie byłemu koledze, który porzucił kapłaństwo - Ty taki owaki... Ale to są bardziej sprawy osobiste, a nie instytucjonalmne.  Lepiej, żeby taki człowiek zachował wiarę czy ją stracił? Odnalazł sie w Kościele i uporządkował swoje relacje z Bogiem, czy został z niego wrzucony a przez Boga odtrącony? Współczuje księżom, którzy zostawili kapłaństwo, myślę, że nie jest im łatwo. Jeśli nie stracili wiary to chyba warto im jakoś pomóc. Zresztą sami muszą sie jakoś odnaleźć i jeśli to możliwe odnaleźć Boga.  Usłyszałem dzisiaj w na homilli, że Pan Jezus nie potępiał człowieka tylko jego grzechy. Pragnie, by grzesznik sie nawrócił. Trudna spraw. Jak ksiądz, były ksiądy mając dzieci, zakochany w matce swoich dzieci, żyjący z nią ma sie nawrócić. Chyba nie tak, że zostawi ich na samych. Trudna sprawa dlatego im współczuje. Konflikty sumienia, inna otaczająca ich rzeczywistość, niejednokronie życie na innm poziomie. Można by wiele pisać na ten temat. 
S
sdf
27 stycznia 2013, 23:20
To samo z zakonnicami. Słyszałam od zakonnic, że po odejściu z zakonu "Pan Bóg już nie błogosławi, związki i rodziny sa nieudane" itp. NIE WIERZĘ, ponadto jest to postawa mafijna a nie chrześcijanek.
S
sd
27 stycznia 2013, 23:18
Jeśli nie są publicznie aroganccy tacy "eksi" to jestem za daniem im szansy zawsze i wszędzie, bez podkreslania nawet kim sa/byli. Taką szansę dostajemy przy każdej spowiedzi. Dlaczego wyróżniać ich szczególnie negatywnie wśród ludzi popełniających błędy??
T
Tymotuesz
27 stycznia 2013, 23:02
Bycie chrześcijaninem nie ułatwia sprawy nawracania się. Tym bardziej bycie księdzem nie zwalania go z potrzeby nawracania się. Tak więc parcie na przywracanie byłego księdza nie jest istotą sprawy, bo istota nawrócenia nie leży roli spłecznej lecz naszej woli i łasce Bożej. Wszyscy wiedzą, że prawdziwe duchowieństwo to wyrzeczenie się samego siebie, a skoro tak, to odejście z tego stanu, to powrót na łono nawracającego się Kościoła. Taki człowiek poza tym, że przyjął świecenia powinien być normalnym uczestnikiem życia Kościoła. Nikogo w ten sposób się nie nobilituje, a degradacja pionowa w Kościele to raczej ukłon dla życia doczesnego człowieka, czyż nie? Może więc zamiast linczować i wyrzekać się niewiernych katolików, uznamy ich czyn za grzech wobec Boga i niech sobie teraz radzą, może otrzymają rozgrzeszenie, lecz zaufania już wśród ludzi nie odzyskają jako duchowni. Co nie oznacza, że nie mogą być świetnymi ludźmi, dobrymi przyjaciółmi, pomocnymi braćmi, tylko z inną strukturą wartości. Byc może za późno dojrzali do decyzji, niektórzy wogóle nigdy, ale czy mamy ich potępiać. Można potępić ich niedojrzałość resztę. Czy znieważając takich ludzi i traktując jak samochód z drugiej ręki, lub zużytą koszulę, możemy modlić się Ojcze nasz? Czy nasz Ojciec przygarnie marnotrawnego syna? A czy nie powinniśmy być właśnie tak szlachetni i doskonali jak nasz Ojciec?
A
Anna
27 stycznia 2013, 22:21
Absolutnie nie mogę zgodzić się z pomysłem autora, by "niegdyś sprawny proboszcz - mógł np. prowadzić jakiś ośrodek rekolekcyjny." I nie jest moim celem odrzucanie kogokolwiek, czy stawianie go poza nawiasem wspólnoty Kościołoa,  chodzi mi  o to, że jesli osoba podejmuje decyzję "na niewierność", to dawanie jej możliwości takiego działania o którym pisze autor jest promowaniem jego błędnego wyboru. Cóż - decydując się na zdradę trzeba mieć odwagę ponosić konsekwencje - także bolesne.
!D
!!! Do SA
27 stycznia 2013, 21:31
Do SA Ty też możesz być chory. Czy chcesz żeby ci mącił w głowie w takiej sytacji zdrajca Jezusa, czyli Judasz. Ja nie chcę !!!
S
sa
27 stycznia 2013, 21:27
Dawniej zdolny teolog - może np. służyć jakiemuś gremium swoją wiedzą.  - nie chcę korzystać z takiej wiedzy Niegdyś sprawny proboszcz - może np. prowadzić jakiś ośrodek rekolekcyjny.  - nie chcę takich rekolekcji Poprzednio charyzmatyczny duszpasterz - może pracować np. z osobami chorymi. - myślę, że to dobry pomysł
N
nie
27 stycznia 2013, 20:34
Czy mielibyśmy zaufanie do żołnierza, powiedzmy w randze majora, który zdezerterował na wojnie, czyli zrzucił mundur i teraz dostaje propozycję by kształcić żołnierzy - bo przecież szkoda żeby jego doświadczenie się zmarnowało? Albo czy mąż, który zdradził żonę i żyje z kochanką może być terapeutą w poradni życia rodzinnego? Czyktoś oddałby się w ręce lekarza-chirurga, który przestał wykonywac zawód 5 lat temu?
M
mendoza2
27 stycznia 2013, 18:45
jestem eks.klerykiem trzymam się wiary służę Kościołowi bardziej niż nie jeden duchowny. za moją wyrazistość usłyszałem obelgi /dobrze!/ ,że wszystkie zarazkii przyniosłem z seminarium " niezłe?
PD
Pytania do świętych:
27 stycznia 2013, 17:40
Zgadzam się z poldek34, dodam, że popularyzowana przez świat powszechna świętość tzn. taką dopasowaną do realiów jest klęską wiary. Rodzi się pytanie czy ksiądz ma być nowoczesny? czy tradycyjny? Co znaczy nowoczesny? Z żoną, samochodem i komórką...? A tradycyjny? To ciemnogród? Komu brakuje odwagi iść za chrystusem? tym nowoczesnym czy tradycyjnym? Co oznacza iść za Chrystusem? Spełniać wymagania wiernych? a może spełniać wolę Bożą? Gdyby zbawienie było takie łatwe, jedynie wymagało by rutynowego i cyklicznego zachowania określonej religijności to po co męczeńska śmierć Jezusa? Może wiara to włąśnie odwaga - zrobienia czegoś nieschematycznego dla Boga. A może ludziom przejadły się już utarte schematy religijności? Czy tradycja czasem nie jest właśnie schematem religijności? Czy nowoczesność nie jest schemat religijności globalnej? pomieszania i poplątania? Może to właśnie zatruta religijność pozbawiona słów Ducha Świętego odrzuca i zamyka drzwi Chrystusowi. Co stało się, że pierwsi apostołowie oddali swoje życie w imię wiary, a obecni wstydzą się sutanny? Czym jest zdrowa religijność? Może jest to zdrowe samodzielne myślenie o Bogu i zbawieniu? Choć wielu upiera się, że jest to próba zbawienia człowieka przez zmęcznie jego woli do grzechu? Czy Bóg chce kogoś na siłę, czy naprawdę otępiałe modlitwy bez rzeczywistej chęci poprawy coś zmienią? Jeśli człowiek jest w komuni z Bogiem to dlaczego odchodzi? A może ta komunia człowiekowi nie wystarcza? Może jednak warto grzeszyć dla miłości? A może nie dostrzegamy, że grzech dla miłości jest kłamstwem szatana? Czy właśnie piękno i nowoczesność nie staje się wartością dla której warto grzeszyć? Czy właśnie nie łatwiej zgrzeszyć oddając się w wir nowoczesności? Czy ksiądz powinien ułatwiać nam grzeszenie? Może jesteśmy już na tyle pewni siebie, że nic nie powinno być zakryte? Może warto odkryć by zdobyć więcej wiernych? Na te i wiele innych pytań będą odpowiadać księża, aż się spełnią słowa o odstępstwie od wiary.
C
celibat
27 stycznia 2013, 17:09
Czy kapłan nie ślubuje Bogu celibatu, a że sami zainteresowni stworzyli dla siebie furtkę piecioletnią, to nie znaczy że jest w porządku i nie grzeszy ten co z niej korzysta i ten co w imię prawa ludzkiego zezwala na grzeszenie i zgorszenie. A Kościół powinien większą uwagę poświęcić ludziom w kryzysie i kapłanom i małżonkom, a nie uspokajć sumienia tych co grzeszą poprzez rózne dziwne organizacje grzeszników. To jest dopiero nieporządek uspokajać sumienie grzesznika, zamiast nawoływać do nawrócenia.
P
poldek34
27 stycznia 2013, 17:02
Problemem tak naprawdę nie są EKSi ale problemem jest wyrazistość i jakość Kapłaństwa wogóle. A prawda jest taka, że owa jakość po zakończeniu okresu formacyjnego się rozmywa. Np. kleryk w czasie seminarium nie może wychodzić "na miasto" - podlega surowym restrykcjom. Jednak gdy już opuszcza seminarium jako wyświęcony Kapłana może wracać "z miasta" o której chce.. . Niestety czasy są takie i dokonują szybkiej weryfukacji jakości Kapłanów. Stąd coraz więcej odejść i coraz mniej powołań. Liczy się tylko jakość. KSięża są solą ziemi i solą Kościoła - jej jakość jest wrażliwa i podatna na zwietrzenie. Jeśli ze strony duchownych zabraknie radykalizmu i wyrazistości w zewnętrznych znakach codzienności okazywania pójścia za Chrystusem, poprostu "stracą swój smak" i będą znakiem klęski i zagubienia dla swiata a nie znakiem zwycięstwa Chrystusa Zamrtwychwstałego.. . Wystarczy zastanowić się kiedy na ulicy spotkaliśmy KSiędza w sutannie.. ? Często spotykam zaś siostry zakonne - te  nie wstydzą się swoich Habitów - znaku przynależności do Chrystusa. Duchowni zaś nieczęsto idą na miasto w Sutannie.. . To jest być może drobny znak, ale jakże wymowny. Brak jest odważnych Kapłanów. Pozdrawiam.
OS
Opamiętajcie się!
27 stycznia 2013, 16:57
Po co wogóle ta dyskujsa, przecież w Kościele nie ma demokracji. Jest natomiast Duch Święty, więc to w jego mocy leży sprawa rozeznania. A cała reszta niech ma prawo zachować milecznie, a wszystko co pomyśli, napiesze i powie może być wykorzystane na sądzie przed Bogiem. Sprawami duchownych, niech zajmują się duchowni.
DB
do Beaty
27 stycznia 2013, 16:39
Do autora artykułu: czytając komentarze mozna zauważyć, że to jednak nie jest czas na byłych księży. Wierni by na to nie pozwolili- ci pobożni wierni, co to  sami blisko doskonałości, ale miłosierdzia w nich nie ma. Posługa byłych księży raczej nie ma więc dzisiaj szans, przynajmniej w Polsce. Szkoda... Czytam, że byliby jak koń trojański w Kościele... Cóż to się dzieje, gdy odrzuci sie milosierdzie i przypowieść o Synu Marnotrawnym... ...kto wychował takich wiernych? Dlaczego wybierają postawę "drugiego syna"?
N
Natalia
27 stycznia 2013, 15:37
"dojrzali w wierze"??? to chyba jakiś żart! skoro odeszli to nie są dojrzali!
A
Andrzej
27 stycznia 2013, 14:37
znieść...celibat i po problemie.Ale dopóki celibat obowiązuje duchownych w kościele rzymskokatolickim, to może lepiej by było przenosić takie osoby do innych obrządków,gdzie celibat nie obowiązuje np...do Kościoła Grekokatolickigo,którego zwierzchnikiem jest Papież . Było  to  bez szkody dla chrześcijaństwa .
B
Beata
27 stycznia 2013, 14:07
Do autora artykułu: czytając komentarze mozna zauważyć, że to jednak nie jest czas na byłych księży. Wierni by na to nie pozwolili- ci pobożni wierni, co to  sami blisko doskonałości, ale miłosierdzia w nich nie ma. Posługa byłych księży raczej nie ma więc dzisiaj szans, przynajmniej w Polsce. Szkoda... Czytam, że byliby jak koń trojański w Kościele... Cóż to się dzieje, gdy odrzuci sie milosierdzie i przypowieść o Synu Marnotrawnym...
KT
koń trojański
27 stycznia 2013, 13:53
No tak, i załóżcie jeszcze dla nich duszpasterstwo "byłych kapłanów", na wzór "duszpasterstw małżeństw niesakramentalnych", a wprowadzicie konia trojańskiego do Kościoła i za 10 lat co trzeci kapłan zechce się przenieść ze stanu "kapłana czynnego" do stanu "byłych kapłanów". Co za pomysł, by kapłan, który nie dotrzymał swoich ślubów mógł teraz (według jakiegoś anonimowego biskupa, o którym pisze autor artykułu ) głosić rekolekcje np. na temat "wierności małżeńskiej" ?
jazmig jazmig
27 stycznia 2013, 13:33
doTi:  Uregulowanie życia w Kościele dla byłych księży nie zawsze polega na unieważnieniu sakramentu kapłaństwa, ale przeważnie na zwolnieniu przez Stolicę Apostolska z celibatu. Celibat nie jest bowiem sakramentem, ale dyscypliną Kościoła. Na tej podstawie byli księża moga zawrzeć sakrament małżeństwa. ... Zajrzyjcie do Ewangelii, gdzie Jezus mówi faryzeuszom o tym, że nakładają na innych ciężary, a sami nie chcą sobie nawet palca obciążyć. Ślub to ślub, nie można sobie ot tak, bo się komuś spodobała jakaś samiczka, plunąć na śluby, uzyskać dyspensę i żenić się. Biskupi i papież nie powinni bez naprawdę ważnych powodów zwalniać ze ślubu celibatu. Tak jak małżonkowie, skoro sobie ślubowali, muszą trzymać sie ślubowanych zobowiązań, księża powinni trwać w tym, co dobrowolnie i po długiej formacji ślubowali. W przeciwnym wypadku niech się ci panowie przeniosą do protestantów albo Kościołów Wschodnich, a nie robią z KK pośmiewiska.
jazmig jazmig
27 stycznia 2013, 13:26
Małżeństwo jest sakramentem, z natury nierozerwalnym, a sam celibat nie jest sakramentem, tylko dyscypliną w Kościele, dlatego można być z niego zwolnionym. ... Ślub jest ślubem, a kapłaństwo jest też sakramentem. Skoro ktoś złożył ślub czystości (zakonnicy zwykle takowy składają) oraz słubował życie w celibacie, to takie śluby go wiążą dokładnie tak samo, jak ślub wzajemnej wierności i trwania ze sobą aż do śmiercki, jaki składają sobie małżonkowie.
K
kate
27 stycznia 2013, 13:14
Rozumiem sens dyskusji o miejscu eks w Kościele obecnie jedynie w kontekście zwiększającej się polaryzacji życia społecznego w Polsce: po jednej stronie osoby o mentalności katolickiej (szerzej chrześcijańskiej, włączając w to całe społeczności prawosławnych i protestantów), z drugiej powiększajaca się opcja mentalności agnostycznej (czasem i ateistycznej), gdzie sprawy wiary są traktowane marginalnie, a centrum życia przeniesione jest na wartości konsumpcyjne. W takim kontekście dyskusji eks jawią się jako świadkowie wiary (może pełnej wątpliwości, ale zakłądam w dalszym ciągu obecnej w życiu i postępowaniu takich ludzi), którzy mogą w środowiskach pogranicza mentalnego oddziaływać na innych. Kościół wobec kurczenia się mentalnego środowiska ludzi wierzących z konieczności będzie zmuszony odwołac się do eks i ich dobrej woli (może bardziej wyboru) pozostawania ludźmi wiary.
A
Andrzej
27 stycznia 2013, 13:03
porzucenie kaplaństwa tak samo rozpad małżeństwa zawartego w Kościele Katolickim ,jest grzechem. A jak potraktować duchownego ,który ma dzieci i nie łoży na nie? I dalej sprawuje obowiązki kapłana.A jak potraktować osobę,która porzuca stan kapłański dla rodziny?
T
tak
27 stycznia 2013, 13:00
Jest się nad czym zastanowić. Autor poruszył istotny problem.
T
tak
27 stycznia 2013, 12:58
glonojad, czy chcesz przez to wmówić nam, że Kościół jest beznadziejny, kłamliwy, zakłamany, zadufany w sobie i że w ogóle my wszyscy, którzy do Kościoła się przyznajemy jestesmy beznadziejni? jeżeli tak, to grasz w innej drużynie, która chce zniszczyć Kościół. Nie chodzi mi o to aby nie krytkować to co jest złe w Kościele, ale takie odzywki jak Twoje wmawiają nam, wszystkim , że my wszyscy jesteśmy beznadziejni nie wskazując co i jak nalezy zmienić. To ma celu złamanie ducha, obniżenie poczucia wartości, złamanie wiary w tych, którzy i tak już maja problemy. Może sobie nie zdajesz sprawy, ale jest to krecia robota.
K
Kinga
27 stycznia 2013, 12:56
"Po drugie: w większości są to ludzie uformowani, doświadczeni, dojrzali w wierze." To jakiś żart? To teraz zdradę, niedotrzymanie ślubów Bogu i Kościołowi będziemy nazywać dojrzałością w wierze??????? Czy ten świat już zupełnie oszalał??? Teraz wszyscy są ekspertami od wszystkiego, wszędzie można dodawać własne komentarze, wypowiadać się na każdy temat, a może czasem trzeba wrócić do "babcinej" zdrowej religijności, kiedy to TAK oznaczało TAK, a NIE-NIE...bez filozofowania, tworzenia nowych reguł, teorii, popisywania się erudycją, szukania na siłę wątpliwości, luk w myśleniu, teoriach, po to by tworząc nowe, własne samemu zaistnieć?? Pewnie to naiwne dla wielu, ale uwielbiam Sienkiewicza, rycerski etos, poczucie powinności bohaterów Trylogii, ich honor, wartość słowa...tak strasznie mi brakuje w dzisiejszym świecie SŁOWA: sensowności Słowa, odpowiedzialności za Słowa, świadomości wielkości wypowiadanych Słów...
B
Beata
27 stycznia 2013, 12:50
doTi: parę słów wyjaśnienia: Uregulowanie życia w Kościele dla byłych księży nie zawsze polega na unieważnieniu sakramentu kapłaństwa, ale przeważnie na zwolnieniu przez Stolicę Apostolska z celibatu. Celibat nie jest bowiem sakramentem, ale dyscypliną Kościoła. Na tej podstawie byli księża moga zawrzeć sakrament małżeństwa. Sakrament kapłaństwa nie stoi bowiem w sprzeczności z małżeństwem o ile dyscyplina Kościoła na to pozwala. I tak np kościoły wschodnie będące w jedności ze Stolicą Apostlską pozwalaja księżom na sakrament małżeństwa. To są tez kościoły katolickie.
X
xyz
27 stycznia 2013, 12:46
Ale jak się zaufa Bogu, to z Nim wszystko można przezwyciężyć - wystarczy poczytać Pismo Święte i żywoty świętych.  No i my, jako świeccy powinniśmy sie za kapłanów i osoby konsekrowane więcej modlić! a nie tylko mówić że księża są tacy i owacy.
X
xyz
27 stycznia 2013, 12:42
Szczerze mówiąc nie rozumiem co autor tego artykułu miał na myśli, gdy go pisał. Przecież sakrament kapłaństwa, podobnie jak małżeństwa jest zawierany RAZ na całe życie. Nikt nie powiedział, że bedzie lekko, że nie pojawią sie kryzysy. 
G
glonojad
27 stycznia 2013, 12:27
eh, chyba dla dobrego samopoczucia wierzymy ze bylismy O.K., jestesmy i bedziemy, a oni sami sa temu winni ze sie ich tak traktuje jako nie margines ale poza marginesem nawet. Jestesmy wspaniali, jako instytucja, bezbledni w postepowaniu z ludzmi, wlasciwi w osadzaniu, rzetelni w informowaniu, najbardziej zatroskani, pomagajacy i pokorni na swiecie. Jezeli juz to jedynie osobiste pretensje sie zdarzaja. Nie umiemy o tym rozmawiac inaczej jak tylko z pozycji nauczajacego i prawdziwie wiedzacego. :-)
X
xantypa
27 stycznia 2013, 12:27
Łady tekst ale ile w nim jest przwdy? Odchodzący charyzmatyczny duszpasterz może zajmować się chorymi? Piękna teoria, a rzeczywistość jest taka, że uporządkowanie spraw z instytucją Kościoła to jedno, a sprawy z ludzźmi to inna sprawa. Ilość gorzkich/ złośliwych i innych komentarzy wykończyłaby każdego. Kościół nie żyje w oderwaniu od ludzi, bo ludzie to Kościół, a ludzie mają bardzo różną wrażliwość i s=umiejętność radzenia sobie:|
D
doTi
27 stycznia 2013, 12:15
Po pierwsze: Udziela się byłym księżom pozwolenia na zawarcie SAKRAMENTU małzeństwa, JEŚLI maja UNIEWAŻNIONY sakrament kapłaństwa... Rozwodnik - jeśli jest po ślubie kościelnym i po rozwodzie ale BEZ UNIEWAŻNIENIA sakramentu małzeństwa... jakże mógłby zawrzec ów sakrament ponownie? Druga rzecz: jeśli człowiek nie dąży do otrzymania unieważnienia małżeństwa, bo sam sygnalizuje, że jemu sakrament nie jest potrzebny. A Kościół Święty - niczego na siłę wciskać nie będzie...
A
ala
27 stycznia 2013, 12:03
A dlaczego księża po "zrzuceniu" sutanny, po pieciu latach od tego faktu, moga zawrzeć związek sakramentalny a nie mają takiego przywileju ci, którzy rozwiedli się?
N
nicki
27 stycznia 2013, 11:17
Dojrzali w wierze? Autor tekstu ma chyba specyficzne poczucie humoru.
T
teresa
27 stycznia 2013, 11:07
Człowiek,który po odejściu z zakonu i złamaniu ślubów życia w uświęceniu i zapatrzeniu w Boga,albo -i ludzi, publicznie podważa sensżycia za murami,czy ewngelicznego przesłania- zostaw wszystko i wszystkich i idź[skrót] daje dowód na to,żejest pod wpływem złego,upadł,zgrzeszył i szuka usprawiedliwienia. Budowniczy świętegokościoła muszą być krystaliczni,inaczej więź między kościołem na Ziemi ,a tym w Niebie[Dzieciństwo Jezusa] jest niemożliwa do ocalenia. Odejdź i żyj sam,jeśli powody dla których odchodzisz są nie do przezwyciężenia. Jeśli zmusiłeś się do konsekracji,albo marzyłeś ,a rzeczywistość Nadprzyrodzona okazała się zbyt przyziemna- rozważ z biskupemco czynić dalej. Jedno jest pewne- nie dyskutuje się z Panem o Dobrej Nowinie i dekalogu oraz wartości wiernej,dozgonnej miłości małżeńskiej. Mają one wymiar transcendentalny. Nie wiem,czy były kapłan ma prawo do bycia szafarzem komunii św.,chyba zwyczajnie -nie wypada brać w ręce Tego, którego się mogło sprowadzać na Ołtarz p[rzebłagania za grzechy własne i ludu. Przetrawię to dalej sama.
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
27 stycznia 2013, 11:03
Nie widzę, aby istniał problem marginalizacji byłych księży. Niektórzy z nich pracują nawet w instytucjach kościelnych. Jeśli eks/ksiądz chce uporządkować swe sprawy z Bogiem i Kościołem, to zawsze może to zrobić. Dobre relacje z byłym podmiotem kościelnym (diecezją, zakonem) zależą głównie od samego zainteresowanego. Oczywiście, w zyciu mogą zaistnieć różne przypadki, że np. ksiądz powie byłemu koledze, który porzucił kapłaństwo - Ty taki owaki... Ale to są bardziej sprawy osobiste, a nie instytucjonalmne. 
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
27 stycznia 2013, 10:58
jakoś mam głębokie przekonanie, że w zwykłej rozmowie szybko byśmy się porozumieli, więc nie będę komplikował rzeczy prostych @jazming Małżeństwo jest sakramentem, z natury nierozerwalnym, a sam celibat nie jest sakramentem, tylko dyscypliną w Kościele, dlatego można być z niego zwolnionym. Choć rozumiem to wrażenie nierówności: ktoś rzuca kapłaństwo po 20 latach i potem "papiery" ma w porządku, a kogoś rzuca współmałżonek i koniec... Zasada teologicznie i prawnie jest słuszna, ale pozostaje pewien niesmak.
I
Ind
27 stycznia 2013, 10:57
Zgadzam się z rzymianinem. Nie słyszałam, aby świeccy wyklinali byłych księży. Przecież też nie mają prawa ustawiać ich poza Kościołem. Jeśli już zdarzają się takie sytuacje, to sami byli księża tak chcą.
J
Jedenznich
27 stycznia 2013, 10:57
Esi są różni: jedni odchodząc napisali książki, było o nich głośno, są inteligentni i to wykorzystują. Teraz stali się cenzorami KK (ten bezbolesny przeskok z beneficjenta w cenzora wzbudza u mnie odruch dość niski…). Inni odeszli po cichu, ze spuszczoną głową, której nie podnieśli do dziś. Są też jednak i tacy, którzy ani nie uważają, że nic się przez ich odejście nie stało (jak pierwsze pieszczochy mediów), ani nie chcąc nabawić się choroby kręgosłupa przez spuszczoną głowę – uznając jednak, że zawiedli i połamali sobie i innym gnaty –, szukają dla siebie miejsca w Kościele (niekoniecznie na kierowniczych stanowiskach). Ale wielu wierzących,  i  duchownych, chcąc mieć jasność z którą grupą mają do czynienia, chcąc niejednokrotnie umocnić swoją „kapłańską tożsamość”, nie rozumieją sytuacji tej trzeciej grupy. Ni pies, ni wydra: „ wiedzieli, co wybierali”… „czego oni jeszcze chcą?”…  I tu komentowany tekst podnosi ważny temat. Klimat społeczny jest jednak jeszcze trochę z tyłu, by przyjąć i strawić eska (dyskretnie – bo np. nie może uczyć kleryków – ale i z tą niezwykle cenną „wiedzą”,  zdobytą najczęściej poprzez własne grzechy, ale i rany) zaangażowanego dla KK. Ten klimat – klimat wokół KK – jednak zmienia się niezwykle szybko: sprawa sporu ks. Morcińca z Owsiakiem  i wyrok dla bpa J. to wyraźnie pokazują (tym co dziś ujdzie w mediach, jutro żyje ulica, a po jutrze to już normalne). Trzeba zacząć od zmiany klimatu. Gdzieś kiedyś przeczytałem, że Ignacy Loyola polecał dobrze traktować odchodzących z zakonu. Dziś robi tak każda ceniąca się firma: rozstaje się z pracownikiem w zgodzie. Wie, że odchodzący wiele przeżył, niejedno widział i wie to z doświadczenia. Często pewnie go też mniej wiedzący o tę firmę pytają. Pozdrawiam i Pieszczochów, i Zgarbionych, i Rozglądających się. Mea culpa … i do przodu!
B
Beata
27 stycznia 2013, 10:38
Dziękuję za mądry artukuł.
jazmig jazmig
27 stycznia 2013, 10:27
Nie rozumiem, dlaczego byłym księżom udziela się dyspensy na zawarcie ślubu z kobietą, a nie udziela takiej dyspensy rozwodnikowi, na zawarcie kolejnego ślubu. Czy Kościół na pewno nie stać, na rozstanie się z kimś, kto złamał ślub celibatu? Eks dominikanin, którego wspomniano na początku, to oczywista porażka tych, którzy dopuścili do jeg wyświęcenia. Facet jest zarozumiały, pełen pychy i chce pouczać innych, chociaż sam nie posiada żadnych kwalifikacji duchowych, które by go do tego upoważniały. Ks. Stopka ma rację, że taki człowiek od początku nie nadawał się do stanu duchownego i nigdy nie powinien zostać kapłanem katolickim.
Sylwia Cichal
27 stycznia 2013, 10:09
Osądzają i oskarżają najczęściej ci, którzy kompletnie nie mają bladego pojęcia o sytuacji w której znajduje się taki człowiek. Łatwo widzieć błędy i słabość innych, ale swoją?...to już niełatwo. /Stoisz? bacz być nie upadł/
O
Ola
27 stycznia 2013, 09:49
Dobrze, że są w Kościele ludzie, którzy jeszcze myślą ewangelicznie. Nieraz byłam świadkiem jak łatwo ludzie oceniają, odrzucają, "wyklinają"... . Nie o to chodzi by udawać, że nic się nie stało, ale ja zwsze w takich sytuacjach przypominam sobie słowa "Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień". Ci ksieża w większości przeżywają prawdziwy dramat, ból, cierpienie, to nie jest prosta decyzja. I na pewno nie jest naszym zadaniem utwierdzanie ich w przekoaniu, że są źli, myślę, że w większości do końca życia będą w sercu walczyć z taką myślą o sobie. A my powinniśmy pomóc im uwierzyć, że ta jedna cecyzja to nie cali oni, ze jest w nich wiele dobra, piękna, miłości i wiele mogą zrobić jeszcze dla Kościoła, Jezusa, ludzi. Każdy z nas grzeszy, błądzi, każdy powinien być "wyklęty". Całe szczęście to Jezus za nas umarł a nie taki "sprawiedliwy", który każdego grzesznika odrzuca.
R
rzymianin
27 stycznia 2013, 09:30
Przyklady, które znam z autopsji potwierdzają, że jest własnie tak, jak sugeruje Autor artykułu. Ci, którzy uregulowali swoją sytuację i chcą, są zaangażowani w życie Kościóła lokalnego. Nie znam przypadku odrzucenia przez współbraci czy przełożonych. Poza nawiasem zostają tylko ci, którzy sami wybrali taką drogę i nie chcą mieć nic wspólnego z Kościołem i z Nim złośliwie i bezpardonowo walczą. Myślę, że nie ma takiego wielkiego problemu, jak to widzi Autor. Pozdrawiam.