Czego katolicy mogą się nauczyć od Lewandowskiego?

(fot. EPA/ANDREAS GEBERT)

Robert Lewandowski budzi skrajne emocje. Jedni go uwielbiają, drudzy nienawidzą. Przy okazji ogłoszenia jego transferu z Borussii do Bayernu było to bardzo dobrze widać. Teraz znowu jest o nim głośno. Po co o tym piszę? Uważam, że każdy z nas - wierzących - może się wiele nauczyć od polskiego napastnika. Czego konkretnie?

Wiara

Pierwsze kroki w piłkarskim świecie stawiał w klubach, o których słyszeli tylko najwięksi pasjonaci piłki kopanej. Czy trenując w Partyzancie Leszno albo grając Varsovii Warszawa można mieć nadzieję na zrobienie wielkiej, międzynarodowej kariery? Oczywiście można, ale gdyby Lewandowski powiedział w latach dziewięćdziesiątych, że za kilkanaście lat będą się o niego biły najbogatsze kluby na świecie, to zdecydowana większość z nas uśmiechnęłaby się z politowaniem i pomyślała, że facet ma nierówno pod sufitem.

Chłopak musiał mieć w sobie naprawdę mocną wiarę. To jest dla nas pierwszy trop. Czy nasza wiara jest tak mocna, że potrafimy wbrew temu, co słyszymy od wielu ludzi, postawić wszystko na jedną kartę? Czy wiara jest naprawdę fundamentem naszego codziennego życia? Czy mamy w sobie takie "chrześcijańskie szaleństwo", które nieustannie popycha nas do przodu? Wbrew wszystkiemu.

DEON.PL POLECA


Wytrwałość

Lewandowski krótko grał w rezerwach Legii Warszawa. W 2006 roku przeszedł do Znicza Pruszków, który zapłacił za niego 5 tysięcy złotych. Z dzisiejszego punktu widzenia ta kwota wydaje się śmiesznie niska. W tym momencie jego kariera nabrała tempa. Zaczął strzelać dużo goli. Został królem strzelców trzeciej i drugiej ligi. W 2008 roku został graczem Lecha Poznań. Szybko uznano go za odkrycie roku. Zdobył kolejny tytuł króla strzelców ekstraklasy i w czerwcu 2010 roku przyszedł czas na nowy rozdział w jego karierze - transfer do Borussii Dortmund.

Konsekwencja, cierpliwość i wytrwałość. Określenia mogą być różne, ale chodzi o to samo. Tak samo jak w piłce nożnej jest w życiu duchowym. Słomiany zapał nie wystarczy. Najwięksi mistrzowie duchowi powtarzają, że poszukiwanie Boga najczęściej wymaga od nas poruszania się małym kroczkami i nie zrażania się, że efekty nie przychodzą od razu. To dotyczy też sytuacji Kościoła w świecie. Czasem może się nam wydawać, że nasze działanie nie przynosi owoców. Nie zrażajmy się. Róbmy swoje. Jeśli stawiamy Boga w centrum, to rezultaty prędzej czy później się pojawią.

Odporność na ataki

Po przeprowadzce za Odrę nie wszystko od razu ułożyło się dobrze. Polski piłkarz potrzebował czasu, żeby poznać nowy klub, przyzwyczaić się do innych treningów, innej intensywności gry. Brakowało mu pewności siebie. Zdarzało się, że marnował doskonałe okazje do zdobycia bramki. W pewnym momencie kibice zaczęli z niego żartować. W internecie pojawiły się prześmiewcze filmiki. Lewandowski nie poddał się, wytrzymał presję. Czy było warto? Dziś chyba nikt nie ma wątpliwości. Jest jednym z najlepszych napastników w Europie.

Jeżeli staramy się być konsekwentnymi chrześcijanami, prędzej czy później komuś się to nie spodoba. Katolik jest kimś niewygodnym dla świata. Kościół był i będzie atakowany. Ważne jest, jak na te ataki będziemy odpowiadać. Nie warto wchodzić w pyskówki i agresywne dyskusje. Lepiej koncentrować się na naszej robocie - relacji z Bogiem, nawracaniu się i ewangelizacji.

Robertowi życzę samych sukcesów w nowym klubie, a sobie - i wszystkim katolikom - takiej pasji, odwagi, wytrwałości i konsekwencji w głoszeniu Pana Boga, jaką ma nasz reprezentant. Jego celem jest bycie doskonałym piłkarzem. A jaki jest nasz cel? Wcielajmy w życie słowa Jerzego Turowicza: "Przyszłość Kościoła w Polsce zależy sposobu jego obecności w życiu naszego kraju. Ta obecność ma tylko dwa wyznaczniki: głoszenie Ewangelii i świadectwo dane Ewangelii. To świadectwo decyduje o wiarygodności Kościoła".

Piotr Żyłka - redaktor naczelny DEON.pl, twórca Projektu faceBóg i papieskiego profilu Franciszek. Jego projekty można znaleźć na blogu autorskim

Dziennikarz, publicysta, człowiek z Zupy na Plantach. W latach 2015-2020 redaktor naczelny DEON.pl. Autor książek, m.in. bestsellerowego wywiadu z ks. Kaczkowskim "Życie na pełnej petardzie. Wiara, polędwica i miłość", przetłumaczonej na język niemiecki rozmowy z ks. Manfredem Deselaersem "Niemiecki ksiądz u progu Auschwitz" czy "Siostry z Broniszewic. Czuły Kościół odważnych kobiet". Laureat Nagrody "Ślad" im. bp. Jana Chrapka. Prowadzi podcasty "Słuchać, żeby usłyszeć" i "Wiara wątpiących".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czego katolicy mogą się nauczyć od Lewandowskiego?
Komentarze (25)
21 czerwca 2018, 17:17
W odpowiedzi do tytułu - niczego . Przestańcie robić z niego jakiegoś bożka to już zakrawa na ludzką głupotę do potęgi . 
Łukasz Lasocki
13 stycznia 2014, 10:51
Czytając komentarze wyłania się jakiś straszny obraz. Najlepiej nikogo nie podziwiać, bezpieczniej będzie nie szanować. Zamiast zainspirować się drogą życiową która składa się z pracy nad sobą i konsekwencji nalepiej jest wyciągnąć najmniejsze potknięcia. Zamiast zauważyć błogosławieństwo Boga i obarowanie, lepiej wszystkow sprowadzić do talentu a najlepiej łutu bezimiennego szczęścia. Takiego przypadku. Słabo, proszę państwa.     
AG
Ania G.
13 stycznia 2014, 00:06
Łał, ale wrzawa, i własnie o to chodziło autorowi tego artykułu, samo życie... Czyż nie chodzi o to, aby być konsekwentnym w działaniu? Stosując półśrodki - nigdy nie osiagnie się sukcesu - równiez na polu wiary... Obyś był zimny albo gorący, nidgy nie letni - wypłyń na głębie i uwierz, że nic nie moze się stać z czym ty, ja i Pan Bóg nie moglibyśmy sobie poradzić.. W każdej branży mamy prawo szukać autorytetów i się pozytywnie podkręcać, nie stac w miejscu, tylko sie rozwijac, a ze za tym wszystkim stoi czasem wiecej grosza - no cóz - wszystko dla ludzi ...chodzi o to aby w tym wszystkim zachowac umiar i wolność..
O
OjciecMateusz54
12 stycznia 2014, 23:22
Chcaiałbym również dodać, że przyszłość Kościoła w Polsce zależy również od tego jak Kościół będzie traktował i zauważał miliony (niestety topniejące!) normalnych, zwyczajnych ludzi, przeciętnych wierzących. Czy będzie ich traktował jak Jezus, zauważając ich wdowi grosz; czy będzie ich lekceważył, podając za przykłady ludzi, którzy mamonę zdobywają kopaniem niedużej skórzanej kuli napełnionej powietrzem.
G
Grzegorz
12 stycznia 2014, 23:05
Panie Piotrze - oberwie się Panu w komentarzach, choć pewnie nie tak jak za argentyńską cole :) Trzeba odrobinę życzliwości by wczuć się w główną myśl tekstu.
O
OjciecMateusz54
12 stycznia 2014, 22:54
Myślę, że wielu tzw. katolików od Lewandowskiego nie może nauczyć się niczego. Bo wydaje się, że umieją oni już dobrze "za pieniądze zrobić wszystko!" Nawet zpremedytacją olewać występy w reprezentacji ojczystego kraju.
A
adrian
12 stycznia 2014, 22:16
mysle ze mozna go podziwiac ze zarabiajac takie pieniadze nadal ma jedna zone i nie slyszmy o nim z roznych stron gazet ze zabawia sie z kobietami jak jego koledzy po fachu. skromny i mily facet, czas pokaze.
J
jerzyk
12 stycznia 2014, 22:00
Nie tak dawno p. Lewandowski był 'twarzą' akcji "nie wstydzę się Jezusa", a jednocześnie w świetle innych fleszy opowiadał, jakim to szczęściem jest mieszkać ze swoją dziewczyną przed ślubem. Czy ktoś tu nie widzi sprzeczności. A za wytrwałość sportową można podziwiać, czemu nie - jak każdego dobrego (podkreślam) sportowca. Choć z jego ust nigdy nie usłyszałem, co wybrzmiało wczoraj na Gali Polskiego Sportu z ust Kamila Stocha (miejsce 2) i Justyny Kowalczyk (miejsce 1). Warto wsłuchać się w to, co oni także mówią przy wszystkich swoich osiągnięciach.  pozdrawiam
S
Sarah
12 stycznia 2014, 20:54
Uwielbiać to można Pana Boga a nie Lewandowskiego :) Lewandowskiego można co najwyżej podziwiać...
A
AP
12 stycznia 2014, 19:30
Pan Robert Lewandowski też jest katolikiem więc sam od siebie może się czegoś nauczyć :D
AF
Antonina Fey
12 stycznia 2014, 18:32
Artykul ten potwierdza, ze moje noworoczne postanowienie (uczyc sie od wszystkich i ze wszystkiego i nie lekcewazyc nikogo i niczego) jest dobre i tak mozna.
M
Maciej
12 stycznia 2014, 18:32
Ja tam wolę uczyć się od Stocha, który jako jedyny podczas Gali Mistrzów Sportu dziękował Panu Bogu
G
Gooraloo
12 stycznia 2014, 17:14
Lewandowski chodzi w koszulce playboya, a z tego co wywnioskowałem w Dortmundzie mieszkał ze swoją narzeczoną przed ślubem, więc nie stawiajmy za wzoru, kogoś kto w ten sposób działa.
S
Seba
12 stycznia 2014, 17:06
Dziękuję za artykuł:) Od takich ludzi trzeba się uczyć wiary-od celebrytów którzy w tym zepsutym świecie nie boją się mówić wierzę w Jezusa Chrystusa.  A pisanie tego typu jak pan John... to proponuje sięgnąc po prawdziwe żywoty swiętych i zobaczyć w nich ludzi,  którzy w tamtych czasach wyznawali Jezusa choć narażeni byli na to samo co my-na wyśmainie, prześladowanie i poniżanie. I wileu z nich było dzisiejszymi celebrytami - synami czy córkami bogatych rodziców, przed którymi ścieliła się naprawde wspaniała kariera na tym świecie.  A Pan Lewandowski to wspaniały przykład dla młodych chłopaków kochających futbol.  ...Mam pytanie czy Ty naprawde nie wiesz, ze za pilkarzami stoja agenci? Czasami sam talent i wytrwalosc nic nie da jesli cie ktos nie poprze. Jest wielu o wiele lepszych pilkarzy, ktorzy nie maja takich mozliwosci jak Robert. Poza tym gdzie i w jakim artykule Lewandowski wprost odwolal sie do Pana Jezusa i PŚ i mowil o swojej wierze? Nie pisze tego by zle oceniac Lewandowskie bo chlopak ma potencjal lecz czemu tego samego nie pokazuje z orzelkiem na piersi? Wg mnie dlatego ze tam nie mozna tyle pieniedzy zarobic jak ma to miejsce w klubie. Ponadto sa takze inni pilkarze, ktorzy swoim zyciem pokazuja ze wierza i mimo przeciwnosci losu tez sie nie poddaja jak np. Kuba Blaszczykowski.
J
jr
12 stycznia 2014, 17:00
Czego katolicy mogą się nauczyć od Lewandowskiego? To jasne - dobrej gry w ataku! ;-) A tak serio - czy naprawdę mamy taki kryzys autorytetów, żeby się na siłę doszukiwać go w Lewandowskim??? Facet ma talent i tyle :) i poszczęściło mu się, bo dziesiątki piłkarzy zaczyna karierę w mało komu znanym klubie i tam też karierę kończą. I niemniej wytrwale trenują. Im chyba się bardziej należy uznanie za wytrwałość. Autor pisze w kontekście negatywnych reakcji kibiców: "Lewandowski nie poddał się, wytrzyłał presję". Bycie graczem w elitarnym klubie to nie zabawa w piaskownicy - "ktoś mi zabrał łopatkę, to się z wami nie bawię"; zawodnik jest związany kontraktem, i to opiewającym na ogromne sumy, poddanie się oznaczałoby w najlepszym przypadku utratę dużych dochodów, więc ta jego wytrwałość nie jest wg mnie raczej czymś godnym piedestału. Przykładem wytrwałości może być np. Matka Teresa z Kalkuty, która, gdy zbierała pieniądze dla swoich podopiercznych i bogaty facet napluł jej na wyciągniętą rękę, wytarła te plwociny i ponownie wyciągnęła rękę... To jest dla mnie wytrwałość. Albo prostestancki brat Yun (bohater książki "Człowiek z nieba"), który przeszedł piekło w chińskich więzieniach, i nie stracił wiary. Ja Robertowi Lewandowskiemu też życzę jak najlepiej, ale bardziej niż 'samych sukcesów', życzę mu życia w głębokiej jedności z Chrystusem - w każdym klubie i poza nimi. A sam Lewandowski nie budził i nie budzi we mnie skrajnych emocji. Autor tekstu jakoś mnie nie przekonał, jakoby przykład Roberta Lewandowskiego mógł być stymulujący w życiu duchowym.
X
xx
12 stycznia 2014, 16:47
Lewandowski konsekwentnie zawodzi w kadrze. Może odpuszcza?
M
Madsub
12 stycznia 2014, 16:39
Czekam na artykuł "Czego katolicy mogą się nauczyć od Jezusa Chrystusa" :) nie wiem tylko czy spełnia kryteria i założenia. Prędzej zobaczymy tu Owsiaka.
D
dziadek
12 stycznia 2014, 16:32
Kurczę, ale prymitywny, plastikowy amerykanizm pozytywnego myślenia się szerzy i to nawet na katolickim portalu. Niestety, można mieć wiarę, być wytrwałym i odpornym na ataki, a i tak żyć w nędzy i poniżeniu. Mało tego, tak jest w 99% przypadków, więc BŁAGAM, przestańcie nam wciskać prymitywne quasi-magiczne pozytywne myślenie.
12 stycznia 2014, 16:29
O proszę, mamy cykl artykułów na temat tego, czego katolicy mogą się na uczyć od ... Niedawno pan Żyłka pisał o uczeniu się z reklamy CocaColi. Dzisiaj pisze o uczeniu się od Lewandowskiego. Czyli zamiast czytać PŚ, oglądajmy reklamy, a zamiast rozważać żywoty świętych, rozważajmy żywoty celebrytów. Naprawdę, z napięciem czekam na ciąg dalszy. @John - największy ewangelizator wszechczasów, św. Paweł, również odwoływał się do sportu w swoich tekstach. Patrzmy na otaczający nas świat, ludzi, szukajmy inspiracji wszędzie, bo okazuje się, że ludzie potrafią być dużo bardziej skuteczni, kreatywni, wytrwali gdzie indziej, niż jako uczniowie Chrystusa.
J
Jaszka
12 stycznia 2014, 16:25
Dziękuję za artykuł:) Od takich ludzi trzeba się uczyć wiary-od celebrytów którzy w tym zepsutym świecie nie boją się mówić wierzę w Jezusa Chrystusa.  A pisanie tego typu jak pan John... to proponuje sięgnąc po prawdziwe żywoty swiętych i zobaczyć w nich ludzi,  którzy w tamtych czasach wyznawali Jezusa choć narażeni byli na to samo co my-na wyśmainie, prześladowanie i poniżanie. I wileu z nich było dzisiejszymi celebrytami - synami czy córkami bogatych rodziców, przed którymi ścieliła się naprawde wspaniała kariera na tym świecie.  A Pan Lewandowski to wspaniały przykład dla młodych chłopaków kochających futbol. 
L
LWICA
12 stycznia 2014, 16:04
Nic dodać,nic ująć...Super.Pozdrawiam i życzę w Nowym Roku 2014 jak najwięcej takich wspanialych artykułów,a Robertowi samych sukcesów
W
wp
12 stycznia 2014, 16:03
a ktos placi temu p.Zylce czy on tak charytatywnie te bzdury pisze?
T
tomek
12 stycznia 2014, 15:52
Ludzie oprzytomnijcie!!! Sport jak kazda inna branża to nie "ochronka sióstr od aniołów". A i w takiej ochronce nie bylo lepiej... Sport to brutalny biznes, tu sie kupuje i sprzedaje zawodników, nadzieje, raklamy, nadludzki wysilek i wycisk, eksploatuje czlowieka a jak sie ciut zestarzeje to out. Nikogo nie obchodzi zycie rodzinne czy święta. A pieniadze sa i nie ma. Tylko naprawde sportowiec z bardzo mocnym kregoslupem moralnym i mocnym wsparciem rodzicow czy żony, może cos uciulac i tak to ulokowac żeby mial z czego życ, kiedy sie z nim pozegnaja uznajac za towar wyeksplautowany. Zaczna sie pozniej klopoty z zdrowiem bo wiadamo ze sie nie oszczedza czlowiek i musi wyciagnac jak nawiecej w szczycie formy. Dopada deprecha i czesto bezuzytecznosc czlowieka po skonczonej karierze. Niekórzy zostaja trenerami, ale do tego trzeba miec predyspozycje, a bycie dobrym zawodnikiem nie jest rownoznaczne z byciem pozniej terenerem i vice versa.
Piotr Żyłka
12 stycznia 2014, 15:35
@John Przecież jedno nie wyklucza drugiego. Skąd taki pomysł? Spokojnie można czytać Pismo Święte i żywoty świętych, a równocześnie inspirować się przykładami z życia codziennego i otaczającego nas świata.
J
John
12 stycznia 2014, 15:19
O proszę, mamy cykl artykułów na temat tego, czego katolicy mogą się na uczyć od ... Niedawno pan Żyłka pisał o uczeniu się z reklamy CocaColi. Dzisiaj pisze o uczeniu się od Lewandowskiego. Czyli zamiast czytać PŚ, oglądajmy reklamy, a zamiast rozważać żywoty świętych, rozważajmy żywoty celebrytów. Naprawdę, z napięciem czekam na ciąg dalszy.